– Tak – potwierdzil Bunner, zdziwiony i ubawiony zarazem. – Skad wiesz?

– Bardzo proste. Czuc pana jeziorem.

– To jeden z jego popisowych kawalkow – wmieszal sie do rozmowy 01iver i podszedlszy przejechal reka po wlosach chlopca. – W czasie choroby lezal z zabandazowanymi oczami i wtedy wyrobil sobie wech niczym pies mysliwski.

– Ja tez umiem plywac. Jak strzala – oswiadczyl Tony.

– Tony… – odezwal sie znowu ostrzegawczy glos Lucy. Chlopak usmiechnal sie, przylapany na goracym uczynku.

– Ale tylko pare krokow – poprawil sie zaraz. – Potem ide na dno. Nie potrafie dobrze oddychac.

– Pocwiczymy to – powiedzial Bunner. – Nie mozesz przez cale zycie nie umiec oddychac.

– Bede musial porzadnie sie do tego zabrac.

– Jeff cie nauczy – rzekl Oliver. – Zostanie z toba az do konca wakacji.

Lucy rzucila na meza szybkie, czujne spojrzenie, po czym spuscila oczy. Tony takze patrzyl na Olivera – uwaznie, z rezerwa, podejrzliwie – mial bowiem jeszcze w pamieci pielegniarki, lekarstwa, rozne nakazy i zakazy, bol, uwiezienie w lozku.

– Tak? – zapytal ostroznie. – Bedzie sie mna opiekowac?

– No nie – odparl 01iver. – Raczej pomoze ci nadrobic to i owo.

Tony przypatrywal sie Oliverowi przez dluzsza chwile usilujac dociec, jak dalece ojciec byl szczery w tym, co mowil. W koncu odwrocil sie od niego i w milczeniu zaczal badac wzrokiem Bunnera, jak gdyby z chwila ujawnienia ich wzajemnego stosunku musial natychmiast przystapic do wyrabiania sobie o nim opinii. – Jeff – odezwal sie wreszcie – umie pan dobrze lowic ryby?

– Jak widza, ze sie do nich zblizam, to rycza ze smiechu – odparl Bunner.

Patterson spojrzal na zegarek.

– Wiesz, Oliver, powinnismy sie juz wybierac. Musze jeszcze zaplacic w hotelu, wskocze w inne ubranie i jestem gotow.

– Mowiles, ze chcesz jeszcze cos powiedziec Tony’emu – przypomnial mu 01iver.

Lucy przeniosla zaniepokojone spojrzenie z twarzy meza na twarz Pattersona.

– A, tak – odparl Patterson.

Teraz, kiedy nadszedl decydujacy moment, zalowal, ze ustapil wobec nalegan 01ivera. Zdawal sobie sprawe, ze to tchorzostwo, lecz mimo to powiedzial:

– Nie sadzisz, ze mozna z tym zaczekac do innej okazji?

– Mysle, ze teraz jest najlepsza okazja – rzekl 01iver ze spokojnym naciskiem. – Zobaczysz Tony’ego najwczesniej za miesiac, a ostatecznie wlasnie on jest odpowiedzialny za to, zeby pilnowac siebie, i zdaje sie, ze bedzie lepiej, jezeli sie dowie, z czym powinien sie liczyc i dlaczego…

– 01iver… – przerwala mu Lucy.

– Juz obgadalismy to wszystko z Samem – rzekl 01iver dotykajac jej reki.

– Co bede musial robic? – zapytal Tony przygladajac sie Pattersonowi nieufnie.

– Nic nie bedziesz musial robic – uspokoil go doktor. – Chcialem ci po prostu powiedziec, jak wygladaja twoje sprawy.

– Bardzo dobrze sie czuje – mruknal Tony niechetnie i z nieszczesliwa mina utkwil wzrok w ziemi.

– Naturalnie – zgodzil sie Patterson. – I bedziesz sie czul jeszcze o wiele lepiej.

– Nie potrzebuje. Czuje sie fajnie – burknal Tony z uporem. – Po co mam sie czuc lepiej?

Patterson i 01iver rozesmiali sie na te slowa, a po chwili przylaczyl sie do nich Bunner.

– Dobrze, a nie fajnie – poprawila go Lucy.

– Dobrze – zgodzil sie poslusznie Tony.

– Oczywiscie – zaczal Patterson – musisz…

– Nie chce sie juz niczego wyrzekac – przerwal Tony kategorycznie. – Dosyc sie wyrzekalem w zyciu.

– Tony – wmieszal sie O1iver – daj skonczyc panu doktorowi.

– Slucham pana doktora.

– Wszystko, co mam ci do powiedzenia – rzekl Patterson – to to, ze jeszcze przez jakis czas nie powinienes sie brac do czytania. Poza tym mozesz robic prawie wszystko, na co ci przyjdzie ochota, byle z umiarkowaniem. Czy wiesz, co to znaczy umiarkowanie?

– Wiem. Nie napraszac sie o druga porcje lodow – odpalil z miejsca Tony.

Wszyscy sie rozesmiali, on zas przygladal sie im z zadowoleniem, bo z gory wiedzial, ze taka odpowiedz musi ich rozsmieszyc.

– Doskonale – rzekl Patterson. – A zatem mozesz grac w tenisa, mozesz plywac i…

– Chce sie nauczyc grac w baseball – przerwal mu znowu Tony. – Na drugiej bazie. I wybijac krzywa pilke.

– Mozemy sprobowac – odezwal sie Bunner – ale niczego nie gwarantuje. Bo dotychczas jeszcze ani razu nie udalo mi sie wybic krzywej pilki, chociaz jestem od ciebie duzo starszy. Albo sie czlowiek urodzil do krzywej pilki, albo nie.

– Tak, mozesz to wszystko robic – zgodzil sie Patterson, notujac rownoczesnie gdzies w glebi mozgu, ze Bunner jest pesymista – ale pod jednym warunkiem. Jak tylko poczujesz sie odrobine zmeczony, natychmiast przestac. Pamietaj, chocby odrobine zmeczony…

– A jak nie przestane? – zapytal chlopiec ostro. – To co wtedy bedzie?

Patterson spojrzal niepewnie na 01ivera.

– Powiedz mu wszystko – zdecydowal tamten.

Patterson obrocil sie znow do Tony’ego.

– Wtedy mozliwe, ze bedziesz musial z powrotem isc do lozka, i to na bardzo dlugo. Chyba nie masz na to ochoty, co?

– Pan chcial powiedziec, ze wtedy moge umrzec – stwierdzil Tony pomijajac milczeniem pytanie doktora.

– Tony! – zawolala Lucy. – Pan doktor wcale tego nie mowil.

Tony wodzil dokola wrogim spojrzeniem. Pattersonowi zdawalo sie przez chwile, ze chlopiec patrzy na otaczajace go osoby tak, jakby to nie byli rodzice i przyjaciele, lecz przesladowcy sprzymierzeni z jego choroba.

– Nie martwcie sie – rzekl w koncu z usmiechem, w ktorym juz nie bylo wrogosci. – Nie umre.

– Oczywiscie, ze nie – potwierdzil Patterson, zly na 01ivera, ktory go wpakowal w te scene. Podszedl do chlopca i schyliwszy sie ku niemu powiedzial: – Winszuje ci, Tony.

– Dlaczego? – zapytal tamten nieufnie, podejrzewajac jakies nabieranie.

– Jestes idealnym pacjentem – oswiadczyl Patterson. – Wyzdrowiales. Dziekuje ci.

– Kiedy moge to zrzucic? – zapytal Tony.

Podniosl reke i szybkim ruchem sciagnal okulary. Glos jego zabrzmial niespodziewanie dojrzale i gorzko. Oczy, pozbawione oslony szkiel, wydawaly sie bardzo glebokie, przenikliwe, pelne melancholii i krytycyzmu. Wygladaly niepokojaco w szczuplej, chlopiecej twarzy.

– Mozliwe, ze za rok, dwa – odpowiedzial mu doktor. – Jezeli bedziesz codziennie cwiczyl. Godzine rano i godzine wieczorem. Bedziesz o tym pamietal?

– Tak – odparl Tony.

Wlozyl z powrotem okulary i od razu odzyskal swoj chlopiecy wyglad.

– Twoja mama zna wszystkie cwiczenia – ciagnal Patterson – i obiecala, ze nie daruje ci ani minuty.

Moze pan zechce mnie pokazac te cwiczenia, panie doktorze odezwal sie Bunner. – Bedziemy mogli oszczedzic pani trudu.

– Nie, nie, nie trzeba – rzekla pospiesznie Lucy. – Dziekuje. Juz ja sie tym zajme.

– Alez, oczywiscie – wycofal sie Jeff. – Jak pani sobie zyczy. Tony podszedl do 01ivera.

– Tatus, czy ty musisz wracac do domu?

– Niestety, musze – powiedzial Oliver. – Ale postaram sie do was przyjechac na weekend gdzies pod koniec miesiaca.

– Wiesz, Tony – - zazartowal Patterson – ojciec musi juz wracac do miasta i popracowac, bo inaczej nie bedzie mial z czego mi zaplacic.

01iver usmiechnal sie.

– Nie uwazasz, Sam, ze ten dowcip powinienes mnie pozwolic powiedziec?

– Przepraszam bardzo.

Patterson podszedl do Lucy i pocalowal ja w policzek.

– Kwitnij, kwitnij, dzika rozyczko – powiedzial na pozegnanie.

– Bede przechodzil obok hotelu – zwrocil sie Jeff do doktora. – Czy ma pan cos przeciw temu, zebysmy poszli razem?

– Cala przyjemnosc po mojej stronie – odparl Patterson. – Opowie mi pan po drodze, jak to jest, kiedy sie ma dwadziescia lat.

– Serwus, Tony – powiedzial Bunner. – O ktorej mam przyjsc jutro? Dziewiata rano?

– Moze o wpol do jedenastej – wtracila Lucy. – To zupelnie wystarczy.

Bunner spojrzal na 01ivera.

– O wpol do jedenastej – powtorzyl.

Ruszyli razem z Pattersonem sciezka prowadzaca w strone hotelu – wysoki, powolny w ruchach, ociezaly mezczyzna i zwinny, smukly, czarny chlopak w plociennych tenisowkach poplamionych od trawy. Lucy i Oliver patrzyli za nimi przez chwile w milczeniu.

„Ten chlopak jest zanadto pewny siebie – myslala Lucy wpatrujac sie z daleka w pelna wdzieku postac. – Zeby przyjsc prosic o posade w podkoszulku!” Miala ochote okazac 01iverowi niezadowolenie z powodu tego Bunnera. „Mogl przynajmniej tak to urzadzic, zebym byla obecna przy rozmowie” – pomyslala z niechecia, ale zdecydowala, ze nie bedzie mu robic zadnych wyrzutow. Juz sie stalo. Znala 01ivera zbyt dobrze, aby moc wierzyc, ze potrafi wplynac na zmiane jego postanowienia. Bedzie musiala sprobowac dac sobie rade z tym mlodym czlowiekiem na wlasna reke.

Skulila sie w ramionach i potarla dlonmi obnazone uda.

– Zimno mi – powiedziala. – Pojde cos na siebie narzucic. Wszystko juz zapakowales?

– Tak, mniej wiecej – odparl Oliver. – Zostalo tylko pare drobiazgow. Pojde do domu razem z toba.

Вы читаете Lucy Crown
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату