Trzy kwartaly przed placem Zwycieskiego Szturmu, w samochodzie inkwizytora zamigotalo czerwone swiatelko. Wywolanie alarmowe; Klaudiusz zabronil wywolywania siebie podczas jazdy, jesli sprawa nie jest naprawde nie cierpiaca zwloki. Czerwona plamka na pulpicie czasem snila mu sie po nocach - natretna, klujaca, oznaczajaca alarm.

- Niech zginie zlo... - Napiety jak struna glos dyspozytora. - Sygnal. Od Hrabiny. Czerwony.

- Przyjalem - glucho odpowiedzial Klaudiusz. - Skad?

- Opera...

- Wzmocniony oddzial. Bede tam za dziesiec minut.

Nie odkladal sluchawki, cisnal ja na fotel obok, przymknal powieki, przypominajac sobie plan centrum miasta. Gwaltownie skrecil kierownica, Iwga z tylu cicho jeknela.

Hrabina byly Helena Torka. Torka nigdy nie byla donosicielem, nie mogla byc z definicji, Klaudiusz nigdy nie oczekiwal od niej raportow - umowne pseudo otrzymala tak po prostu, dla porzadku; czerwony sygnal od niej oznaczal wrzask przerazenia.

Dziewczyna na tylnym siedzeniu milczala. Nie pyta o nic, madra.

- Jedziemy do opery - wycedzil Klaudiusz przez zeby.

Skoczyla pod kola jezdnia z kocich lbow, po minucie znowu wpadli na asfalt, Klaudiusz latwo wyprzedzil ogromny jak hipopotam, spacerowy woz i od razu nastepny - furgonetke i kolejny...

- Myslalam, ze pan nie jest dobrym kierowca - szepnela Iwga.

Klaudiusz zwolnil, pozwalajac widniejacej przed soba sygnalizacji zmienic czerwone swiatlo na zielone. Dodal gazu, przeskoczyl na zoltym, na nastepnych powtorzyl manewr, budynek opery pojawil sie w polu widzenia od razu caly - masywna budowla w pseudoklasycystycznym stylu, koloru kosci sloniowej, z miedzianym herbem miasta na majestatycznej fasadzie i kupka ludzi przed glownym wejsciem. Do rozpoczecia wieczornego spektaklu pozostala cala godzina...

Klaudiusz powstrzymal sie od zaparkowania grafa przed glownym wejsciem, na placu dla pieszych, gdzie

zaparkowanie czegos na kolach byloby jak grom z jasnego nieba; nie warto przed czasem wzniecac paniki. I tak nie obedzie sie pewnie bez szumu.

Zaparkowal przy krawezniku, pod znakiem zakazu parkowania, wylaczyl silnik; jego samochod zostal juz zauwazony. Moze nawet zielony graf przemknalby jakos na parking przed wejsciem sluzbowym, ale tak ma troche przewagi w zaskoczeniu...

Zacisnal zeby. Och, jakze duzo jest wiedzm w tym budynku. Zainicjowanych. Aktywnych. Az sie nie chce wierzyc, ze tyle wiedzm moze sie znajdowac na wolnosci - i to w jednym miejscu...

- Boje sie - powiedziala Iwga zza jego plecow.

On tez to poczul. Tyle ze na razie nie moze zdefiniowac swoich odczuc.

- Posiedz w samochodzie - rzucil cicho. - Albo nie... Chodz ze mna. Ale nie oddalaj sie ani na krok...

Jednoczesnie z prawej i z lewej, i jeszcze nieco dalej, na sluzbowym parkingu zatrzymaly sie trzy niczym nie wyrozniajace sie samochody. Klaudiusz skinal lekko glowa. Tak oto przybywa oddzial specnazu - ni to autobus z wycieczkowiczami, ni to dostawa slodyczy do operowego bufetu.

Czyli mamy nowa teze do starej wewnatrzresortowej dyskusji „Czy Wielki Inkwizytor powinien osobiscie uczestniczyc w operacyjnych akcjach?”

Jesli akcja odbywa sie po „czerwonym” sygnale od Heleny Torki - powinien.

W operowej trupie znajduje sie pietnascie „gluchych”, niezainicjowanych wiedzm. W studium - dziesiec... Aktywnych - ani jednej, w kazdym razie tak wynika z raportow. Skad?

Wszystko odbywa sie jak zawsze. Milosnicy opery czekaja na otwarcie wysokich drzwi - juz na godzine przed poczatkiem spektaklu - tylko drzwi sie nie otwieraja. To tez nic nowego - zdarza sie, ze nie wpuszczaja wczesniej widzow. Nawet przez pol godziny...

- Idziemy.

Zwierciadlane drzwi wejscia sluzbowego; przy bramce staruszka o zdecydowanym sluzbistym wygladzie:

- Prosze panstwa, przepustki!

- Inkwizycja miasta Wizny - Klaudiusz odwinal mankiet, pokazal odblaskowa oznake. - Prosze sie stad nie ruszac.

Opera to miejsce szczegolne. Staruszka zbyt dobrze zna slowo „inkwizycja”, dlatego nie odzywajac sie, cofnela w cien.

Iwga biegla obok. Klaudiusz obejrzal sie, zastanawiajac, komu by ja podrzucic; dowodca specgrupy byl juz tuz obok, mial w oku niezadane pytanie. Dowodce interesowalo, kto w danej chwili kieruje operacja.

- Pan - rzucil Klaudiusz. - Prosze i mna dysponowac. Dziewczyna... bedzie ze mna. Nie moge jej teraz zostawic.

Dowodca skinal glowa:

- Prosze wziac na siebie Torke... patronie.

- Idziemy. - Klaudiusz pociagnal Iwge w odnoge korytarza. Dobrze, ze w swoim czasie mial pomysl, by poznac strukture wiznenskiej opery w sluzbowej, roboczej czesci.

Reka Iwgi lezala poslusznie w jego reku. Nie skarzyla sie na zelazny uscisk i drzala. Nerwowo. To nie bylo dobre dla niej miejsce. Nie mozna tez bylo pozostawiac jej bez opieki - ale moze lepiej zostawic niz ciagnac tam, gdzie - czuje to - jest pelno silnych i aktywnych wiedzm. Zreszta, jak na razie, bezposredniego niebezpieczenstwa nie ma...

Przeszli obok dwu stad kobiet w uniformach. Obok grubasa, grzebiacego w rownie grubej teczce, obok dwoch bardzo wysokich mlodziencow w trykotach, siedzacych obok siebie na parapecie. Obok tablicy ogloszen, obok schodow, prowadzacych do bufetu, obok holu z dywanami i fikusami. Mineli przymkniete drzwi do sali zwierciadlanej, gdzie szelescily pantofelki na parkiecie. Mineli jeszcze dziesiec albo i wiecej par drzwi, za ktorymi ludzie rozmawiali polglosem, przechadzali sie, smiali, sprzeczali; jeszcze jeden hol - i

Klaudiusz zatrzymal sie przed politurowanym skrzydlem z przesadnie surowa tabliczka. Zastukal kostkami palcow, nie czekajac na odpowiedz wszedl, Iwga potknela sie na progu. Jeszcze pol sekundy temu byla przekonana, ze drzwi sa zamkniete.

- Madam Torka!

Sekretariat byl pusty. Biurko sekretarki, niedopita szklanka herbaty, zmiety formularz z drukarska winieta w prawym gornym rogu, dwie pary drzwi - w prawo i w lewo. Odlaczony telefon. Iwga pociagnela nosem, Klaudiusz rowniez wyczul zapach kropel nasercowych. Ledwo wyczuwalny, juz zwietrzaly zapach.

Drzwi z prawej. Pusto. Dyrektora administracyjnego nie ma, to zrozumiale, dziwne tylko, ze drzwi otwarte.

Drzwi z lewej...

Kobieca marynarka, rzucona na oparcie krzesla. Wypatroszone szuflady biurka, slady ni to brutalnego przeszukania, ni to starannego pogromu. Ciekawe, czy pani Helena prowadzila wykazy swoich ukochanych wiedzm. I jesli je prowadzila, to gdzie, pytam sie, przechowywala?

Sluchawka telefonu starannie odcieta. Obok lezala wiazka kluczy z breloczkiem - kurza stopka. Dosc ciezka, kiedy sie podrzuca w dloni.

Klaudiusz niemal nie zastanawial sie.

- Iwgo, podejdz tu.

Dziewczyna weszla do gabinetu. Klaudiusz pchnal ja w kierunku biurka.

- Zostaniesz tutaj. Potem cie zabiore.

Jej oczy zaokraglily sie:

- N-nie... ja...

- Nie na dlugo.

Dwukrotnie przekrecil klucz w zamku. Dziewczyna, choc spodziewal sie czegos innego, nie zaczela wrzeszczec i oburzac sie. Ani slowa czy westchnienia - nagle poczul sie niezrecznie. Jakby ktos na niego patrzyl z wyrzutem, a on nie mial sily sie odwrocic...

- Dlugo to nie potrwa - powiedzial do zamknietych drzwi.

Spokojne rytmiczne zycie opery juz bylo zaklocone. Juz sie pomieszalo i skrecilo, potoczylo licho wie gdzie; drzwi do garderob byly pootwierane na osciez, a zewszad bylo slychac komunikat przekazywany przez glosniki, suchy, przesadnie spokojny glos: „Uprasza sie wszystkich pracownikow opery o pozostawanie na swoich miejscach. Uprasza sie o pozostanie na swoich miejscach. Przygotowania do spektaklu zostaly wstrzymane, uprasza sie wszystkich pracownikow opery o pozostawanie na swoich miejscach... Prosze nie wychodzic na korytarze, pozostac na swoich miejscach...”

Mowiacy najwyrazniej mial dobrze opanowana technike rozkazywania. Sluchano go - przynajmniej na razie. Korytarze byly puste, Klaudiusz szedl, odprowadzany przestraszonymi spojrzeniami; z bocznych drzwi wyjrzala leciwa kobieta z nareczem zlowieszczych purpurowych plaszczy:

- Chlopcze...

Klaudiusz odwrocil sie, kobieta cofnela sie. Klaudiusz wiedzial, ze w stanie gotowosci bojowej wyglada parszywie. Moze i nalezalo owinac sie takim purpurowym plaszczem, az po brwi...

Dowodce specgrupy znalazl w obwieszonym afiszami pokoiku - gabinecie administratora. Dwie wcisniete w kat kobiety i mezczyzna we fraku, ze strachem wpatrywali sie w komunikator w reku nieproszonego goscia.

- Wylapalismy je, patronie. Dziewczyny. Dziesiec sztuk. Byly w sali do cwiczen.

- Aktywne?

- Nie, patronie. Wszystkie „gluche”. Tak jak to bylo opisane w dossier... Spektakl zostal odwolany. Widzow do budynku nie wpuszczamy, przeczesujemy kondygnacje.

- Torki nie ma w jej gabinecie. Jest pan pewien, ze znajduje sie jeszcze w budynku?

- Wszyscy widzieli jak wchodzila. Nikt nie widzial, zeby wychodzila. Jej woz stoi na parkingu...

- Ile ich tu jest, Kosta, wedlug panskich odczuc?

Dowodca specgrupy zmruzyl oczy. Markowy inkwizytor, w niektorych parametrach - na przyklad w skanowaniu - przewyzszajacy nawet Klaudiusza. Nie przesluchuje wiedzm, lapie je.

- Sporo, patronie. W samym budynku - duzo... Piec - szesc. A na razie nie znalezlismy ani jednej.

- Budynek jest okrazony?

Dowodca uniosl oczy do sufitu, co bylo mocnym zlamaniem dyscypliny, ale wykluczalo watpliwosci co do profesjonalizmu specgrupy.

- Dobra, Kosta... Robcie swoje. A ja poszukam Torki.

* * *

Wyczul wiedzme, wchodzac po marmurowych schodach dla widzow na druga kondygnacje. Wyczul jasno i jawnie - wygladalo, ze to wiedzma-bojownik. I jak blisko podkradla sie niezauwazona...

Zacisnal zeby, w myslach wyslawszy do przeciwniczki rozkaz-wymuszenie. Chyba uslyszal w odpowiedzi slaby jek; Klaudiusz skoczyl w kierunku dzwieku, odsunal zaslone, wypadl na inne schody - sluzbowe, awaryjne. Na dole pospiesznie cichl odglos obcasikow.

- Stoj!

Drzwi na drugi poziom, na pierwszy, benuar... Czerwona suknia mignela dwa biegi nizej...

Przerazliwy krzyk w sali. Na scenie. I niemal od razu w nozdrza uderzyla won dymu.

Scigana wiedzma zatrzymala sie. Klaudiusz czul, ze sie zatrzymala - pietro nizej, jakby wyczekujac, rozwazajac, co teraz przedsiewezmie Wielki Inkwizytor. Rozbestwily sie, psiekrwie...

- Po-o-zar!

Вы читаете Czas Wiedzm
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату