- Bedziesz sie moze smiala, ale widywalem wiedzmy, ktore specjalnie i wylacznie po to przechodzily inicjacje.

Iwga oblizala wargi.

- Ale sie pomylily, Iwgo... Po inicjacji... krotko mowiac, aktywne wiedzmy w ogole nie zachowuja potrzeby kochania kogokolwiek. Milosc zbytnio, hm, uzaleznia... nic, nie wiem jak to powiedziec.. Milosc, to uczucie, ktore sprawia, ze czlowiek staje sie zalezny. A wiedzmy nie znosza tego, pamietasz przeciez.

Iwga milczala. Zegar na dolnej polce, na oko z brazu, ale w rzeczywistosci plastykowy, glosno wystukiwal cisze; po ciemnym cyferblacie pelzla czerwona sekundowa wskazowka.

- Pan tez... nie znosi zaleznosci? I dlatego nikogo nie kocha?

Teraz milczal Klaudiusz. Dosc dlugo; Iwga czekala. Czerwona wskazowka wykreslala kolo za kolem.

- Wlasciwie... Po co zadzwonilem... Zaczelas pracowac z przymusem. Z trudem. Przygotowalem dla ciebie bodziec. Jutro wieczorem w Wiznie pojawi sie Nazar, zeby z toba porozmawiac. Slyszysz?

Serce skoczylo i zamarlo.

* * *

W pol do trzeciej w nocy Klaudiusza obudzil dzwonek telefonu.

Dziesiec minut pozniej wskakiwal do uchylonych drzwi sluzbowego samochodu i pekata cysterna-polewaczka, wolno pelznaca wzdluz kraweznika, przestraszona uskoczyla z drogi czarnej bestii z zaciemnionymi szklami.

Podczas jazdy nikt sie nie odzywal. Przedwczoraj Klaudiusz podpisal zarzadzenie, uswiecajace udzial Wielkiego Inkwizytora we wszystkich wyjazdach operacyjnych, uwarunkowanych nadzwyczajna sytuacja; teraz, kiedy czarny woz niemal bezszelestnie mknal po pustych, widmowo oswietlonych ulicach, jego nozdrza wypelnial zapach plonacego budynku opery. I zraniona reka przypominala o sobie irytujacym ograniczeniem ruchow.

Przy wejsciu do nocnego klubu „Troll”, migotaly kogutami dwa policyjne radiowozy. Klaudiusz przymknal powieki. Nie wyczuwal wiedzmy. To go bardzo niepokoilo.

Zamiast zwyczajowego bramkarza stal w drzwiach ponury policjant. Klaudiusz nie uznal za stosowne

pokazywac mu odznake. Zrobil to za niego idacy z tylu Kosta.

- Spokojnie, Inkwizycja.

Przytulna sala, z prawej sala bilardowa, z lewej cos innego, pewnie bar... Pelno policjantow. Na wpol ubrani ludzie pod scianami, nie, to nie ludzie, to do polowy rozebrani panowie, klienci klubu „Troll”. I ich damy, poprzykrywane byle czym. Niedbale cisnieta na stol wieczorowa suknia, lezacy kieliszek, kaluza z drogiego koniaku, wsiakajaca w jeszcze drozszy dywan. Jakas koronkowa szmatka pod nogami...

Stop. Cos jest w kacie, przykryte przescieradlem. Przescieradlami... Licho, i tu - ofiary...

Klaudiusz przygryzl warge. Nie wyczuwal wiedzmy - ale wyczuwal niejasne napiecie. Jakby czlowiek trzymal w reku falszywy banknot - z niejasnym niepokojem, choc oczy zapewniaja, ze nie ma sie czego bac.

Odwrocil sie do Kosty. Ten ponuro wzruszyl ramionami.

- Co sie stalo, wlascicielu?

Wysoki otyly mezczyzna z rozmyta twarza nie byl wlascicielem. Po prostu - dyzurny zarzadca. I pewnie wkrotce straci to stanowisko.

Jakas kobieta szlocha blagajac, by ja wypuscili; policjanci z maskowanym triumfem odmawiali. Ktos prosil, zeby poszukac zgubionego pierscionka z brylantem, ktos przeklinal jak ostatni woznica, ale wiekszosc stala w milczeniu pod wyklejonymi jedwabiem scianami. Mezczyzni w smokingach, ale z golymi nogami, kobiety - Klaudiusz przechwycil spojrzenie blondynki, ktorej ubranie skladalo sie tylko z obrusa sciagnietego ze stolu i zmienionego w przepaske biodrowa. W jarze miedzy olbrzymimi opalonymi piersiami, ginal zloty amulet na zlotym lancuszku; dama widocznie odwiedzala wydzielona plaze. No bo gdzie jeszcze mogla zaopatrzyc sie w taka rowna opalenizne bez aluzji do stroju?

Klaudiusz poczul, jak jego cialo wymyka sie spod kontroli; blondynka, chyba usatysfakcjonowana, uniosla kaciki ust. Na szczescie rozezlilo go to. Zlosc pokonala silne podniecenie; administrator drgnal, napotkawszy jego spojrzenie.

- Chodzi o to - oswiadczyl rumiany kapitan policji, zblizywszy sie bezszelestnie. - Pracowala tu striptizerka. Przyjeta do pracy miesiac temu... bez papierow. Bez dokumentow w ogole, tylko z powodu ladnych cyckow!

Rumiany kapitan zaserwowal wypelniona oburzeniem pauze. Klaudiuszowi, znajdujacemu sie w roboczym rytmie penetracji, wydala sie ona bezsensownym milczeniem.

- Bez dokumentow przyjeto z powodu ladnych cyckow - rzucil oschle. - I co dalej?

Kapitan potrzebowal czasu, zeby sie usmiechnac szyderczo; Klaudiusz cierpliwie czekal.

- I kiedy dziewczyna wyszla dzis na scene... oni nic nie potrafia sensownie opowiedziec! Pomywaczka z baru zdazyla zadzwonic na policje, wyobraza pan sobie, pomywaczka!.. A mysmy przyjechali i od razu zadzwonilismy do was, bo sprawa jest z waszej beczki... No i tyle...

Kapitan skinal na mlodego policjanta, pelniacego warte przy przykrytych przescieradlami cialach. Chlopak odsunal tkanine, starajac sie patrzec w bok.

Piecioro ludzi z nieprzyjemnymi twarzami wisielcow, ze sladami sznura na szyjach... kompletnie nadzy... Czworo mezczyzn i niewiasta o bujnym ciele. Klaudiusz odwrocil sie.

- Na zyrandolach. - Rumiany kapitan znowu zrobil pauze, tym razem zlowieszcza. - Kto jak mogl: na paskach, na linkach. Tak sobie wisieli, jak gruszki, poki pozostali... no, nie wiem, jak okreslic to, co tu bylo, to wasza domena... Wszyscy oni, jak jeden maz, zajeli sie...

Klaudiusz uniosl glowe:

- Jak?

Kapitan wskazal na otylego jegomoscia, na piersi ktorego przez szczecina przebijal wspanialy tatuaz. Ten wystapil do przodu, nie zwracajac uwagi na protestujacy okrzyk pilnujacego porzadku policjanta:

- Panowie inkwizytorzy. Chcialbym zachowac w tajemnicy przed prasa swoje dane... Jestem dosc znana w miescie osoba... No wiec, jestem gotow zaofiarowac znaczna nagrode za ujecie tej wiedzmy. Duza, obfita, czarnowlosa, na lewym ramieniu pieprzyk...

- Co tu sie dzialo? - delikatnie przerwal mu Kosta.

Znana osoba opuscila wzrok.

- My wszyscy mielismy swiadomosc tego, co robimy... To bylo... straszne... Jak w transie, jak pod, prosze o wybaczenie, hipnoza...

- Oni wszyscy odwalili striptiz - nerwowo chichoczac, poinformowal Klaudiusza kapitan. - Wszyscy mezczyzni, wszystkie baby, tanczyli az do naga, a ta suka stala i patrzyla... Potem zaczeli sie wieszac... Wszyscy by sie powywieszali...

Znana osoba podniosla dlon do twarzy:

- Jej z oczu... takie, wiecie... takie z oczu, jak fluidy... jesli to mozna tak okreslic...

- A potem? Gdzie sie podziala potem?

Wtracil sie administrator. Cien zwolnienia juz lezal na jego twarzy, ale staral sie jeszcze panowac nad soba.

- Jak tylko uslyszelismy syrene policyjna, odeszla... Przez wyjscie sluzbowe.

- Dlaczego jej nie zatrzymaliscie? - oburzyla sie znana osoba.

Cien na twarzy administratora stal sie wyrazniejszy.

- Bedziecie ich przesluchiwac? - Rumiany kapitan wskazal broda na polnagich, bliskich histerii klientow.

Klaudiusz pokrecil glowa.

Obecnosc wiedzmy... Obecnosci jakby nie wyczuwal... Ale byl niespokojny. Niepokoj byl taki nieokreslony i moze dlatego narastajacy. Przechodzacy w poczucie wyraznego niebezpieczenstwa.

Kosta, dowodzacy specgrupa, czul to jeszcze wyrazniej. Jego ludzie stali w ciasnej grupie i Klaudiusz odnotowal, ze instynktownie staraja sie trzymac parami, plecami do siebie - czyli rowniez czuja niebezpieczenstwo.

- Prosze wypuscic poszkodowanych - powiedzial Klaudiusz do rumianego kapitana. - ewakuowac personel oraz odwolac swoich ludzi. W budynku zostaje tylko inkwizycja.

Kapitan byl zaskoczony, ale nie osmielil sie polemizowac.

* * *

Wielu pytalo mnie i ja sam wiele razy pytalem siebie: a czy sztuka inkwizytora nie jest zwiazana ze sztuka wiedzmy? Wszyscy wiemy, ze moc wiedzmy - pochodzi z jej wiedzmactwa i nie ma w tym nic dziwnego, skoro potrafia panie moje bez zadnej trucizny zatruc zrodlo i upuscic krwi bez zadnego lancetu... Jakiego wiec rodzaju jest owa moc, ktora peta panie moje, od wiekow nie znajacych zadnych pet?

Mowi sie o inkwizytorach, ze sa czarnoksieznikami. Powiadaja, ze runy na kamieniach, jakimi bracia moi inkwizytorzy przygniataja panie moje wiedzmy, sa niczym innym, jak znakami czarnoksieskimi; powiadaja, ze inkwizytorzy podporzadkowuja sobie sila magii. Pytano i mnie o to, alem milczal.

Ci, co zwa sie czarnoksieznikami i mieszkaja w pieczarach, zmuszaja nietoperze, by im sluzyly - ci, jak sadze, dziwaczni sa i bezuzyteczni. Twierdza oni, ze zdobywaja wiedze - ale czymze jest ich wiedza - pylem na stole nieznanego... Ich zaklecia dzialaja jednakowo na nietoperze i wiewiorki, i nawet na ludzi i wiedzmy - czarnoksieznicy ich nie rozrozniaja; ich wiedza bywa piekna i oszalamiajaca, ale nic poza to. Co za pozytek mamy z nietoperza podajacego wino - smutno jest widziec dreczonego zwierza... Zaden jeszcze z tych, co sie

mienia czarnoksieznikami, nie odmlodzil starca i nie zwrocil portowej szmacie jej dawno zapomnianego dziecinstwa.

Zreszta, nie o tym mialem... Woda w butli, ktora polozylem sobie w stopy, by je ogrzac, ostygla - czas kazac ja zmienic. Tej zimy najmocniejsze okiennice nie ratuja przed zimnem... A mnie tak drecza stawy! Wszystkie wysilki lekarza przynosza ulge tylko czasowo i to nie na dlugo...

Powiadaja, ze czarnoksieznikow nie bola stawy. Powiadaja, ze czarnoksieznicy w ogole nie choruja - i zdrowi, jako te wiosenne ptaszki, schodza do grobu... Co za ironia - zdrowo umierac. Zycie w bolesci - jeszcze gorsze, ale o czym ja w ogole gadam? Przeciez gdybym ja, inkwizytor Wizny, byl czarnoksieznikiem - po co bym stosowal te lekarskie oklady?

Sluzka sie trzesie ze strachu, widzac, jak smieje sie z siebie...

Znaczy to, ze inkwizytorzy nie sa jednoczesnie czarnoksieznikami? Ze umiejetnosci inkwizytora nie sa magicznym darem? Czym sa te niewidzialne peta, ktorymi wiazemy panie moje wiedzmy i dlaczego nie dzialaja na innych?..

Powiadaja, ze inkwizytor, potrafiacy rozkazywac wiedzmie, moze rozkazywac tez innym. Tak, powiem ja, tak jak moze kazdy czlowiek, majacy wewnetrzna moc; nie ma zadnych sekretow w umiejetnosci inkwizytora podporzadkowania sobie przyjaciela, kochanki czy chocby tlumu mieszczan. Czyni to bez pomocy swojej mocy - tylko przy pomocy woli... Ale sama wola nie wystarczy do nakreslenia na kamieniu inkwizytorskiego znaku przesluchan.

I wtedy, w nocnym smutku zerkajac w ogien, pytam siebie: przeciez wiedzmy tez tworza znaki? Inne, ale z natury swej podobne do naszych? A jesli moc inkwizytora to tylko odbicie wiedzmiej mocy, danej nam przeciwko wiedzmom i po to, by swiat pozostawal poprzedni?

Iwga zamknela ksiazke.

Вы читаете Czas Wiedzm
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату