— A strusia noga biskupa? — zapytala.
— Wezme ja na kolana. Wrocilem do bawialni.
— Samochod zaladowany — powiedzialem do pani Bittner. — Jest pani gotowa? — chociaz nie wygladala na gotowa. Wciaz siedziala cichutko w fotelu obitym perkalem.
Pokrecila glowa.
— Jednak nie pojade z wami — oswiadczyla. — Moj bronchit…
— Nie pojedzie pani? — zawolala Verity od drzwi. — Przeciez to pani uratowala te skarby. Powinna pani je zobaczyc w katedrze.
— Juz je widzialam w katedrze — powiedziala. — Nie moga wygladac piekniej niz tamtej nocy, wsrod plomieni.
— Pani maz chcialby, zeby pani pojechala — nalegala Verity. — On kochal te katedre.
— To tylko zewnetrzny symbol czegos wiekszego — odparla. — Jak kontinuum.
Kierowca wsadzil glowe w drzwi.
— Podobno panstwo sie spiesza.
— Juz idziemy — rzucilem przez ramie.
— Prosze, niech pani pojedzie — Verity uklekla obok fotela. — Powinna pani tam byc.
— Nonsens — stwierdzila pani Bittner. — Czy przestepca towarzyszyl Harriet i lordowi Peterowi podczas ich miodowego miesiaca? Nie. Przestepca zostaje sam, zeby rozpamietywac swoje grzechy i konsekwencje swoich uczynkow, co wlasnie zamierzam robic. Chociaz w moim przypadku konsekwencje sa troche inne, niz sie spodziewalam. Potrzebuje czasu, zeby sie przestawic. Tak dlugo nosilam worek pokutny i posypywalam glowe popiolem.
Olsnila nas naglym usmiechem i w jednej ulotnej chwili zobaczylem, dlaczego Jim Dunworthy, Shoji Fudzisaki i Bitty Bittner stracili dla niej glowy.
— Na pewno pani nie pojedzie? — zapytala jeszcze raz Verity, powstrzymujac lzy.
— W przyszlym tygodniu, kiedy poprawi mi sie z bronchitem — przyrzekla. — Wy dwoje mozecie mnie oprowadzic.
— Mowil pan, ze musicie byc w Oksfordzie przed jedenasta — odezwal sie kierowca. — Nigdy nie zdazymy.
— Zdazymy — ucialem i pomoglem wstac pani Bittner, zeby odprowadzila nas do samochodu.
— Na pewno dobrze sie pani czuje? — zatroskala sie Verity. Pani Bittner poklepala ja po reku.
— Doskonale. Wszystko skonczylo sie lepiej, niz przypuszczalam. Alianci wygrali druga wojne swiatowa — ponownie blysnela usmiechem Zulejki Dobson — a ja pozbylam sie ze strychu tej ohydnej strusiej nogi biskupa. Czego chciec wiecej?
— Krzyz zaslanial mi widok, wiec przenioslem go na przod — powiedzial kierowca. — Wy dwoje musicie siedziec z tylu.
Pocalowalem pania Bittner w policzek.
— Dziekuje — szepnalem i wgramolilem sie do samochodu.
Kierowca podal mi strusia noge biskupa. Umiescilem ja na kolanach. Verity przecisnela sie obok mnie, pomachala do pani Bittner i odjechalismy pelnym gazem.
Wlaczylem znowu komunikator i zadzwonilem do pana Dunworthy’ego.
— Juz jedziemy — oznajmilem. — Powinnismy dojechac za jakies czterdziesci minut. Niech pan powie Finchowi, zeby dalej gral na zwloke. Zalatwil pan robotnikow, zeby na nas czekali?
— Tak — potwierdzil.
— Dobrze. Czy arcybiskup juz przyjechal?
— Nie, ale lady Schrapnell przyjechala i dostala szalu. Chce wiedziec, gdzie pan znalazl strusia noge biskupa i jakie kwiaty powinny w niej stac. Zgodnie z programem nabozenstwa.
— Zolte chryzantemy — poinformowalem i rozlaczylem sie. — Wszystko gra — powiedzialem do Verity.
— Nie calkiem, Sherlocku. — Siedziala oparta o bok karawanu, z kolanami podciagnietymi pod brode. — Jeszcze pare szczegolow wymaga wyjasnienia.
— Owszem — przytaknalem. — Mowilas, ze wiesz, na czym polegala pokrewna misja Fincha. Na czym?
— Na przeniesieniu nieistotnych przedmiotow — odpowiedziala.
— Nieistotnych przedmiotow? Przeciez dopiero teraz odkrylismy, ze to mozliwe — zaprotestowalem. — A nieistotne przedmioty nie maja nic wspolnego z nasza niekongruencja.
— To prawda — zgodzila sie — ale przez ponad tydzien T.J. i pan Dunworthy mysleli, ze maja, i probowali z rozmaitymi rzeczami.
— Ale nic sie nie spalilo w Muchings End ani w Iffley, kiedy tam bylismy. Co przeniosl Finch? Kapuste?
Zadzwonil komunikator.
— Ned — powiedziala lady Schrapnell — gdzie pan jest?
— W drodze — uspokoilem ja. — Pomiedzy… — nachylilem sie do kierowcy. — Gdzie jestesmy?
— Miedzy Banbury a Adderbury.
— Miedzy Banbury a Adderbury — powtorzylem. — Przyjedziemy jak najszybciej.
— Dalej nie rozumiem, dlaczego nie mozemy jej przerzucic w przeszlosc — poskarzyla sie lady Schrapnell. — Byloby znacznie prosciej. Czy strusia noga biskupa dobrze wyglada?
Na to nie znalazlem odpowiedzi.
— Przyjedziemy jak najszybciej — zapewnilem ponownie i przerwalem polaczenie.
— No dobrze, teraz moja kolej na pytanie — powiedziala Verity. — Wciaz czegos nie rozumiem. W jaki sposob wycieczka Tossie do Coventry pietnastego czerwca, kiedy zobaczyla strusia noge biskupa i zakochala sie w Bainie, mogla naprawic niekongruencje?
— Nie naprawila — odparlem. — Nie dlatego Tossie tam pojechala.
— Ale wtedy zobaczyla strusia noge biskupa, co zainspirowalo lady Schrapnell do odbudowy katedry i wyslania mnie w przeszlosc, zebym przeczytala pamietnik, i dlatego uratowalam Ksiezniczke Ardzumand…
— Co stanowilo czesc samokorekty. Ale Tossie musiala tam byc pietnastego glownie po to, zeby ja przylapano na flirtowaniu z wielebnym panem Bauwanem.
— Och! — wykrzyknela Verity. — Przylapala ich dziewczyna z wycieraczkami do pior.
— Bardzo dobrze, Harriet — pochwalilem ja. — Dziewczyna z wycieraczkami do pior. Nazywala sie Ostrozka Sharpe.
— Kobieta kierujaca Komitetem Kwiatowym.
— Juz nie — zaprzeczylem. — Pamietasz, ze bardzo sie zdenerwowala, kiedy zobaczyla Tossie flirtujaca z wielebnym Bauwanem. Wyleciala jak burza ze swoimi wycieraczkami i kiedy wychodzilismy z kosciola, maszerowala po Bailey Lane, zadzierajac dlugi nos. Widzialem, jak wielebny pan Bauwan biegnie za nia, zeby ja ulagodzic. Nie jestem pewien, co zaszlo potem, ale domyslam sie, ze podczas sprzeczki ona wybuchnela placzem, a on sie oswiadczyl. Co znaczy, ze wielebny pan Bauwan nie zostal w katedrze, ale otrzymal koscielne beneficjum na jakiejs wiejskiej plebanii.
— Dlatego zazadales listy beneficjow.
— Doskonale, Harriet. Uwinal sie znacznie szybciej, niz przypuszczalem. Poslubil ja w 1891 roku, a rok pozniej objal parafie w Northumberland.
— Wiec w nocy czternastego listopada 1940 roku Ostrozka przebywala daleko od Coventry — dokonczyla Verity. — A zajeta parafialnymi kiermaszami staroci i zbiorka zlomu, nie zauwazyla zaginiecia pewnej strusiej nogi biskupa.
— Wiec nie napisala listu do wydawcy — podjalem — a wszyscy inni zakladali, ze strusia noga splonela w pozarze.
— I tajemnica Ultry pozostala bezpieczna. — Verity zmarszczyla brwi. — Wiec to, ze uratowalam Ksiezniczke Ardzumand, ze pojechalismy do Oksfordu odwiedzic madame Iritosky, ze nie dopusciles do spotkania Terence’a z Maud i pozyczyles mu pieniadze na lodz, i ten seans spirytystyczny, to wszystko bylo czescia samokorekty? Wszystko?
— Wszystko — przyswiadczylem, a potem zaczalem sie zastanawiac. Wlasciwie jak bardzo rozbudowana byla samokorekta i co wchodzilo w jej zakres? Wojna pomiedzy profesorem Peddickiem a profesorem