przylapie, a pozniej, kiedy wreszcie zaczela migotac, ze lady Schrapnell mnie przylapie.

Przeszedlem skulony, gotow czmychnac, gdyby lady Schrapnell znajdowala sie w laboratorium. Nie bylo jej, przynajmniej w tej czesci ktora widzialem. Laboratorium wygladalo jak sala narad wojennych. Pod sciana, gdzie siedzialem — ile dni temu? — stal system komputerowy tak wielki, ze przy nim konsola sieci wygladala jak karzelek. Wysoki rzad monitorow i trojwymiarowych zespolonych ekranow wypelnial cala przestrzen laboratorium, ktorej nie zajmowala siec.

Warder siedziala przy konsoli, przesluchujac nowego rekruta.

— Wiem tylko — mowil nowy rekrut — ze powiedzial: „Wole nie ryzykowac, ze znowu zostaniesz. Wskakuj do sieci”. No i wskoczylem.

— I Carruthers nic nie mowil, ze trzeba cos zrobic, zanim pojdzie za toba? — wypytywala Warder. — Cos sprawdzic?

Rekrut potrzasnal glowa.

— Powiedzial: „Ide zaraz za toba”.

— Czy ktos byl w poblizu? Rekrut ponownie pokrecil glowa.

— Syreny umilkly. A w tej czesci miasta nikt nie mieszka. Calkiem sie spalila.

— Syreny umilkly? — powtorzyla Warder. — Czy przezyliscie nalot? Czy bomba mogla trafic… — Nagle podniosla wzrok i zobaczyla mnie. — Co pan tutaj robi? Co sie stalo z Kindle?

— Zaawansowana dyschronia, dzieki waszym ludziom — odparlem, wylazac spod zaslon. — Gdzie jest pan Dunworthy?

— W Corpus Christi z biegla sadowa — odpowiedziala.

— Idz, powiedz mu, ze tu jestem i musze zaraz z nim porozmawiac — polecilem nowemu rekrutowi.

— Probuje ustalic, co sie stalo z Carruthersem — syknela Warder zaczerwieniona z gniewu. — Nie moze pan tutaj wchodzic i…

— To wazne — ucialem.

— Tak jak Carruthers — odparla. Odwrocila sie do nowego rekruta. — Czy na tym terenie byly jakies bomby z opoznionym zaplonem?

Rekrut niepewnie przeniosl wzrok z niej na mnie.

— Nie wiem.

— Jak to nie wiesz? — rzucila gniewnie Warder. — A budynki i ruiny na tym terenie, czy byly stabilne? Tylko mi nie mow, ze nie wiesz!

— Lepiej pojde po pana Dunworthy’ego — zaproponowal rekrut.

— No dobrze — ustapila Warder. — Tylko zaraz wracaj. Mam jeszcze kilka pytan do ciebie.

Rekrut czmychnal, potracajac po drodze T.J., ktory wlasnie wchodzil ze sterta ksiazek, vidow i dyskow.

— O, swietnie — powiedzial na moj widok. — Chcialem wam obojgu pokazac… — urwal i rozejrzal sie. — Gdzie jest Verity?

— W 1888 — odparlem. — Dostala dyschronii przez te wszystkie skoki dla pana.

— Niczego nie wykazaly — oznajmil, probujac ustawic stos w rownowadze — co nie ma zadnego sensu. Wokol osrodka musi wystepowac zwiekszony poslizg. Chodz, pokaze ci.

Pociagnal mnie do systemu komputerowego, ale w polowie drogi zatrzymal sie, podszedl do konsoli i zapytal Warder:

— Czy byl jakis poslizg przy skoku Neda?

— Nie mialam czasu obliczyc — fuknela Warder. — Probuje wyciagnac Carruthersa!

— Okay, okay — rzucil T.J., podnoszac rece obronnym gestem. — Moze pani to obliczyc?

Odwrocil sie do mnie.

— Ned, chce ci pokazac…

— Co to za poslizg przy moim skoku? — przerwalem. — Przy powrotnych skokach nie ma zadnych poslizgow.

— Byl przy ostatnim skoku Verity — wyjasnil TJ.

— Co go spowodowalo?

— Jeszcze nie wiemy — przyznal. — Pracujemy nad tym. Podejdz tutaj. Pokaze ci, co robimy. — Zaprowadzil mnie do systemu komputerowego. — Czy Verity mowila ci o symach Waterloo?

— Mniej wiecej — odparlem.

— Okay, bardzo trudno jest stworzyc dokladny komputerowy model wydarzenia historycznego, poniewaz wchodzi w gre tyle nieznanych czynnikow, ale Waterloo to wyjatek. Bitwa zostala przeanalizowana i kazdy incydent opisano z mikroskopijna dokladnoscia. W dodatku — jego czarne palce szybko stukaly w klawisze — wystepowalo kilka punktow krytycznych oraz pewna liczba czynnikow, ktore mogly zmienic wynik bitwy: gwaltowne ulewy szesnastego i siedemnastego, niecnosc generala Grouchy’ego…

— Niewyrazny charakter pisma Napoleona — wtracilem.

— Wlasnie. Wiadomosc Napoleona do D’Erlona i niezdobycie Hougoumont, miedzy innymi.

Nacisnal kolejne klawisze, przechylajac sie do tylu, zeby zobaczyc rzad zespolonych ekranow za plecami.

— W porzadku, wlasnie tego szukamy — stwierdzil, wzial pioro swietlne i podszedl do srodkowego ekranu. — To jest sym Waterloo takiego, jakie bylo naprawde.

Ekran pokazywal trojwymiarowa szara mgle z jasniejszymi i ciemniejszymi miejscami.

— To jest bitwa — oznajmil T.J., wlaczyl pioro i wskazal na srodek trojwymiarowej mgly. — A tutaj — wskazal obrzeza — sa sasiednie obszary temporalne i lokalizacyjne, na ktore wplynela bitwa.

Swiatlo wrocilo na srodek i szybko wskazalo kilka miejsc.

— Tutaj widzisz bitwe o Quatre Bras, walke o Wavre, szarze Starej Gwardii, odwrot.

Widzialem tylko rozmazane szare plamy. Czulem sie jak wtedy, kiedy lekarz pokazuje mi skan. „Tutaj pan widzi pluca, serce…” — nigdy niczego takiego nie widze.

— Wprowadzilem symulowane niekongruencje do modelu i zobacz, jak zmienia sie symulacja — ciagnal T.J.

Podszedl do ekranu po lewej. O ile sie orientowalem, wygladal tak samo jak ten w srodku.

— Tutaj na przyklad Napoleon wyslal nieczytelny rozkaz do D’Erlona, zeby skrecil w kierunku Ligny, i w rezultacie D’Erlon wprowadzil swoich ludzi za lewa flanke Napoleona zamiast przed, i pomylkowo wzieto go za wroga. Wprowadzilem tu symulowanego historyka — wskazal szarosc — ktory zastapil notatke Napoleona czytelnym rozkazem, co radykalnie zmienilo obraz, jak widzisz.

Musialem mu wierzyc na slowo.

— Kiedy wprowadzasz niekongruencje, dostajesz wzorzec radykalnie zwiekszonych poslizgow w osrodku — wskazal swietlnym piorem — i nieco nizszy poziom tutaj i tutaj w otoczeniu osrodka, a dalej mniejsze peryferyjne plamki, kiedy system sie koryguje.

Popatrzylem na ekran z inteligentnym wyrazem twarzy.

— W tym przypadku system mogl sie skorygowac niemal natychmiast. D’Erlon wydal rozkazy swojemu zastepcy, ktory przekazal je porucznikowi, ktory nie doslyszal ich w huku artylerii i jednak wyslal oddzialy na lewa flanke, i sytuacja powrocila do pierwotnego ksztaltu — Wskazal swietlnym piorem na gorny rzad ekranow.

— Wyprobowalem kilka wariantow o rozmaitym natezeniu. W tym historyk wylamuje klodke na bramie w Hougoumont. W tym tutaj przeszkadza piechurowi strzelic, wiec Letorte przezyl. A w tym historyk przechwytuje wiadomosc od Bluchera do Wellingtona — mowil, pokazujac jeden ekran za drugim. — Bardzo sie roznia pod wzgledem tego, jak oddzialywaja na sytuacje i ile trwa samokorekta kontinuum.

Wskazal kolejne ekrany.

— Ten trwal kilka minut, ten dwa dni, i najwyrazniej brakuje bezposredniej korelacji pomiedzy rozmiarami niekongruencji a wywolanymi konsekwencjami. W tym — wskazal ostatni ekran na dole po lewej — zastrzelilismy Uxbridge’a, zeby udaremnic jego samobojcza szarze, a jego zastepca natychmiast przejal dowodzenie z identycznym rezultatem. W tym natomiast — pokazal ekran w drugim rzedzie — historyk przebrany za pruskiego zolnierza potknal sie i upadl w bitwie o Ligny, a samokorekta byla ogromna, objela cztery regimenty i samego Bluchera.

Przesunal sie do srodkowego ekranu.

— Tutaj zmienilismy okolicznosci w La Sainte Haye. Strzechy zajely sie ogniem od pociskow artylerii, ale lancuch ludzi z kociolkami pelnymi wody ugasil pozar.

Вы читаете Nie liczac psa
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату