Portia znowu odwrocila sie tylem do niego i podciagnela spodnice. Owen wlaczyl lampe i skierowal swiatlo na jej noge, a potem uklakl, chcac przyjrzec sie ranie.

– Czy ona naprawde poplynie? – spytala Portia. – Mam na mysli cieplarnie.

– Chyba tak.

Portia usmiechnela sie. – Co Lis zrobilaby bez swoich kwiatow? Jestescie ubezpieczeni od powodzi?

– Nie. Dom stoi za nisko. Nie sprzedaliby polisy.

– Nie sadze w kazdym razie, ze daloby sie ubezpieczyc krzewy rozane…

– To by zalezalo od rodzaju polisy. Tutaj jednak wchodzi w gre nadmierne ryzyko.

– Zawsze mowisz jak prawnik – stwierdzila Portia.

Owen podniosl wzrok, nie majac pewnosci, czy szwagierka znowu z niego nie kpi.

– A co do werandy, o ktorej mowila Lis – kontynuowala Portia – w tej czesci ogrodu, to mnie sie zdaje, ze ona sie myli. Mnie sie zdaje, ze ojciec rozebral te werande, zeby zbudowac cieplarnie dla mamy…

Portia wskazala ruchem glowy wysokie, pomaranczowo-czerwone krzewy rozane.

– Lis traktuje cieplarnie jak jakas swietosc. A mama wcale nie miala na nia zbytniej ochoty.

– A ja myslalem, ze Ruth zyla dla tych kwiatow.

– Tak przedstawia to Lis. Ale tak nie bylo. Ojciec upieral sie przy tym, koniecznie chcial zbudowac cieplarnie. Wedlug mnie chodzilo mu o to, zeby mama miala jakies zajecie podczas jego podrozy sluzbowych.

– Dwulicowosc i udawanie to cos, co moim zdaniem zupelnie nie pasuje do waszej matki… – Mowiac to, Owen usunal kropelke krwi i przyjrzal sie ranie.

– No wiesz, z tym to nigdy nie wiadomo. Cicha woda brzegi rwie. Ale czy ojciec nie mial sklonnosci do paranoi?

– Nie mam pojecia. Nigdy go za bardzo nie lubilem.

– Ooo, to boli – szepnela, gdy on badal rane. – Kiedy bylysmy male, na tej werandzie jadalo sie niedzielne obiady. Punktualnie o drugiej. Ojciec dzwonil dzwonkiem i musialysmy sie zjawiac natychmiast. Rostbef, kartofle i fasolka. Jadlysmy, a on wyglaszal wyklad o literaturze, biznesie albo lotach kosmicznych. Czasami o polityce. Szczegolna sympatia darzyl astronautow.

– On naprawde tam jest… ten kolec. Taki koniuszek. Widze go.

– A boli jak cholera. Mozesz go wyjac?

– Mam szczypczyki.

Wyciagnal szwajcarski noz wojskowy.

Portia siegnela do kieszeni i wreczyla mu zapalniczke. – Masz. Kiedy spojrzal na nia zdziwiony, rozesmiala sie.

– Wysterylizuj je. Kiedy czlowiek mieszka w Nowym Jorku, uczy sie ostroznosci. Nie wpakowuje w siebie byle czego.

Owen wzial zapalniczke i opalil konce szczypczykow.

– Szwajcarski noz wojskowy – powiedziala Portia, patrzac mu na rece. – Czy ma korkociag? I wszystko inne? Male nozyczki? Szklo powiekszajace?

– Wiesz, czasami trudno sie zorientowac, czy ty sie z czlowieka nie nabijasz.

– To pewnie dlatego, ze mam taki wielkomiejski, szorstki sposob bycia. Czasami popadam przez to w klopoty. Nie bierz tak do siebie tego, co mowie.

Portia zamilkla i odwrocila sie. Pochylila sie nad rozanym krzewem i wciagnela gleboko powietrze.

– Nie wiedzialem, ze palisz. – Owen zwrocil jej zapalniczke.

– Nie pale. W kazdym razie nie papierosy. A potem, po deserze, ktoremu towarzyszylo… co?

– Nie mam pojecia.

– Porto.

Owen powiedzial, ze powinien byl zgadnac.

– Lubisz porto, Owenie?

– Nie. Nie lubie porto.

– O Jezu, jak to boli.

– Przepraszam.

Polozyl swoja duza dlon na jej udzie i przytrzymal je, chwytajac szczypczykami kolec.

– Trzymaj spodnice w gorze, zeby sie nie pobrudzila krwia.

Portia podciagnela troche wyzej spodnice, a przed jego oczami blysnela koronka u jej majtek. Owen przycisnal mocniej szczypczyki. Portia miala zamkniete oczy i zacisniete zeby.

– Ja tez nie znosze porto, ale znam sie na rocznikach jak fachowiec. Sluchalam uwaznie przemow ojca przy obiedzie. Rok tysiac dziewiecset siedemnasty byl tak dobry jak najlepszy rok w tym stuleciu… Czyli ktory?

Portia uniosla pytajaco brew.

– Oczywiscie tysiac dziewiecset szescdziesiaty trzeci. Myslalam, ze wszyscy tacy farmerzy z wyzszych sfer to wiedza.

– Ja pracy na roli nie lubie tak samo jak porto. Wiec nie jestem farmerem.

– No to zajmij sie ogrodem.

Owen poczul, ze jej udo drzy mu w dloni. Chwycil je mocniej. Portia mowila dalej:

– Naprawde doskonale porto z roku tysiac dziewiecset siedemnastego ma bukiet przypominajacy zapach tytoniu… Ach, te niedzielne wieczory! Po wypiciu porto i wykladzie ojca na temat porto albo NASA, albo literatury, albo Bog wie czego jeszcze i po naszych bolos levados i dzemie my, dzieci, nie mialysmy nic do roboty…

Portia wciagnela gleboko powietrze, a potem zapytala:

– Sluchaj, Owen, ja tak naprawde to nie musialam tutaj przyjezdzac, prawda? Moglam wszystko podpisac w Nowym Jorku, poswiadczyc podpisy u notariusza i przyslac wam papiery poczta. Tak?

Owen milczal przez chwile.

– Tak. Moglas.

– Wiec czego ona naprawde chce?

– Jestes jej siostra.

– Czy to oznacza, ze mam wiedziec, dlaczego mnie wezwala? Czy tez moze, ze ona pragnie mojego towarzystwa?

– Ostatnio nie widywala cie czesto.

Portia rozesmiala sie. – Masz tego cholernika?

– Juz prawie wyszedl.

Owen spojrzal na drzwi, przez ktore w kazdej chwili mogla wejsc jego zona i przylapac ich na tym, co wlasnie robili. Jeszcze raz przycisnal szczypczyki i poczul, ze Portia drzy. Portia zagryzla warge i nic nie powiedziala. A potem on wyciagnal kolec i wyprostowal sie.

Wciaz podtrzymujac swoja przezroczysta spodnice, Portia odwrocila sie. Przed oczami Owena jeszcze raz blysnely jej majtki. Owen podniosl szczypczyki ubrudzone krwia.

– Wydawaloby sie, ze powinien byc wiekszy – powiedziala Portia. – Dzieki. Jestes czlowiekiem o wielu talentach.

– Nie jest tak zle. Jest maly znak. Powinnas to zdezynfekowac.

– A macie cos do dezynfekcji?

– W lazience na gorze – odpowiedzial. – W tej przy naszej sypialni. Portia przylozyla do ranki papierowa chusteczke, a potem przyjrzala

jej sie.

– Te cholerne roze – mruknela i, opusciwszy spodnice, ruszyla w strone schodow.

5

Objal ja ramionami i przycisnal usta do jej ust. Nie byl to pocalunek lagodny. Jej palce natrafily na jego twardy biceps. Przyciagnela go do siebie. Potarla piersiami przykrytymi tylko cienkim materialem bluzki o jego nagi tors.

Вы читаете Modlitwa o sen
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату