sprawach finansowych, na marketingu i tak dalej, a ty sie znasz.

– Ja sie zajmuje reklama. Nie jestem specem od biznesu.

– Ale wiesz o tych rzeczach wiecej ode mnie. Zawsze mowilas, ze chcesz przestac pracowac w reklamie. W zeszlym roku chcialas otworzyc butik.

– Kazdy, kto pracuje w reklamie, mowi, ze odejdzie i otworzy butik. Albo restauracje. Ale ty i ja jako wspolniczki?

– To dobra okazja. Langdell umarl w zeszlym roku, a jego zona nie chce tego dalej prowadzic. Zadaja trzech milionow za wszystko. Sama ziemia jest warta dwa. Obecnie procenty hipoteczne sa ogromne. A Angie mowi, ze chce sama je czesciowo sfinansowac, jezeli dostanie poltora miliona od razu.

– Ty mowisz powaznie, prawda?

– Ja potrzebuje odmiany. Kocham ogrody i…

– Jezeli o to chodzi, to wiem, ze z twojego punktu widzenia to ma sens. Pytalam o te nasza spolke.

– Oczywiscie, ze o tym tez mowilam powaznie. Ty zajmiesz sie strona finansowa, a ja produkcja. Czy to nie brzmi profesjonalnie? „Produkcja'.

Portia od pewnego czasu wpatrywala sie w kupe napelnionych przez siebie workow. Wziela jeden, przeniosla go w strone walu i rzucila na jego szczyt.

– Cholernie ciezkie, nie? – powiedziala zdyszana. – Moze powinnam wsypywac mniej piachu?

– Mam mnostwo pomyslow. Powiekszylybysmy sam ogrod i zalozylybysmy specjalna szklarnie dla roz. Moglybysmy nawet zorganizowac wyklady i nagrac je na wideo. O tym, jak szczepic. I jak zalozyc pierwszy w zyciu ogrod. Ty znasz ludzi w branzy filmowej. Gdybysmy sie wziely do roboty, mogloby naprawde dobrze nam pojsc.

Portia milczala przez dluzsza chwile.

– Tak prawde mowiac, to mialam i tak odejsc z pracy na poczatku roku. Chcialam popracowac tylko tak dlugo, zeby nie stracic premii.

– Naprawde? A ja wlasnie w tym czasie chcialam kupic te firme. W lutym. Albo w marcu.

– Ale ja mialam zamiar odejsc tylko na rok – powiedziala Portia pospiesznie. – No, moze na kilka lat. Chcialam zrobic sobie taka przerwe w pracy. I w ogole w tym czasie nie pracowac.

– Aha. – Lis poprawila jeden z workow. – A co bys robila?

– Podrozowalabym. Bawilabym sie. Chcialam zajac sie windsurfin-giem.

– To znaczy… chcesz nic nie robic?

– Oho, wiem, ze mnie zganisz, mamusiu. Lis stlumila gniew.

– Nie, nie. Po prostu jestem zaskoczona.

– Moze znowu pojade do Europy. Kiedy jezdzilam tam z plecakiem, bylam biedna. No, a te podroze z rodzicami! Senor LAuberget – przewodnik faszysta. „Chodzcie, dziewczynki, co wy tam robicie? Luwr zamykaja za dwie godziny. Portia, nie waz sie ogladac za tymi chlopcami'. No, a ty bylas chyba jedynym dzieckiem w dziejach ludzkosci, ktore poszlo spac bez kolacji, bo nie chcialo wyjsc… skad?… co to bylo?

– Z ogrodu z rzezbami w Muzeum Rodina – odparla Lis cichym glosem, smiejac sie na to wspomnienie. – W wieku lat siedemnastu bylam ofiara kultury.

Po chwili Portia powiedziala:

– Sadze, Lis, ze z tego nic by nie wyszlo.

– Tylko na rok. Sprobujmy. Jezeli okazaloby sie, ze to nie dla ciebie, to moglabys sprzedac swoje udzialy.

– Moglabym tez stracic te pieniadze, prawda?

– Tak, chyba tak. Ale ja nie dam firmie splajtowac.

– A co na to Owen?

Ano tak, to pytanie musialo pasc.

– Mozna powiedziec, ze ma pewne zastrzezenia.

Mozna tez bylo powiedziec, ze ta sprawa omal nie stala sie przyczyna rozwodu. Lis zaczela myslec o gospodarstwie ogrodniczym na krotko przed smiercia matki, kiedy stalo sie jasne, ze siostry odziedzicza duzy majatek. Owen chcial zainwestowac w akcje i we wlasna firme prawnicza. Chcial zatrudnic kilku adwokatow i rozbudowac biuro. Zapewnial ja, ze to bedzie najlepsza inwestycja.

Ale ona byla nieugieta. To mialy byc jej pieniadze, a szkolka byla tym, czego ona pragnela. Jezeli nie kupi Szkolki Langdellow, to kupi inna, polozona gdzies niedaleko. Owen, jak przystalo na doradce ze zmyslem praktycznym, wytaczal swoje argumenty.

– Lis, ty chyba zwariowalas. Szkolka? Przeciez to cos sezonowego. Zaleznego od pogody. Jezeli zajmiesz sie urzadzaniem ogrodow, mozesz miec klopoty finansowe. Wynajmiesz robotnikow – pojawi sie kwestia ubezpieczenia… Jezeli chcesz miec ogrod, to zalozymy jeszcze jeden, tutaj, kolo domu. Wynajmiemy architekta, mozemy…

– Ja chce pracowac. Co bys powiedzial, gdybym kazala ci siedziec w domu i czytac ksiazki prawnicze dla rozrywki?

– Z prawa mozna zyc – odburknal Owen.

Ale im wiecej mowil, tym bardziej ona upierala sie przy swoim.

– Jezu, Lis. W najlepszym wypadku zarobisz na tym pare tysiecy na rok. Zarobilabys wiecej, gdybys oddala te pieniadze do banku na procent.

Lis rzucila na stol egzemplarz czasopisma „Money'.

– Tu jest artykul o firmach, ktore przynosza zysk. Przedsiebiorstwa pogrzebowe sa na pierwszym miejscu. Ale ja nie chce miec przedsiebiorstwa pogrzebowego.

– Przestan byc taka uparta! W banku pieniadze sa przynajmniej ubezpieczone. Chcesz ryzykowac cala te sume?

– Pani Langdell pokazala mi ksiegi. Oni od pietnastu lat maja z tego zyski.

Na chwile zapanowalo zlowrogie milczenie.

– Wiec juz z nia o tym rozmawialas. Zanim przyszlas z tym do mnie? Lis przyznala, ze tak.

– Nie sadzisz, ze przedtem powinnas byla poradzic sie mnie?

– Nie rozmawialam z nia zobowiazujace

– Nie dostalas jeszcze pieniedzy, a juz palisz sie do tego, zeby je wyrzucac.

– To sa pieniadze mojej rodziny.

W przecietnej klotni malzenskiej teraz nastapilaby szermierka slowna. To twoje pieniadze, tak. Twoje! A przeciez to ja cie utrzymywalem, kiedy byl strajk nauczycieli… A kiedy ty straciles tego klienta dwa lata temu, pamietasz, to zylismy z mojej pensji, z pensji nauczycielki! Ja zalatwiam za darmo wszystkie sprawy zwiazane z posiadloscia… A przypomnij sobie, jak przez iles miesiecy nie moglismy zaplacic za swiatlo, bo ty zapisales sie do klubu wiejskiego…

Jednak Owen nie rozpoczal takiej szermierki, tylko zrobil to, co potrafil robic najlepiej: zamilkl i wyszedl z domu. Zlapal swoja stara strzelbe i poszedl w las, zeby zapolowac na wiewiorki i kroliki.

Lis zostala sama w domu i przez kilka godzin sluchala odleglych strzalow i przypominala sobie lodowaty wyraz jego oczu.

Przez te kilka godzin zastanawiala sie, czy stracila meza.

Owen wrocil zupelnie spokojny.

– Ja nie radzilbym kupowac tej szkolki – powiedzial – ale skoro ty sie przy tym upierasz, bede cie reprezentowal.

Lis podziekowala mu, ale ciezka atmosfera trwala jeszcze przez kilka dni..

Teraz Lis chciala powiedziec siostrze, jakie zastrzezenia mial Owen, ale Portia nie chciala tego sluchac. Pokrecila glowa i powiedziala:

– Ta spolka mnie nie interesuje.

Po chwili Lis spytala: – Ale dlaczego?

– Bo jeszcze nie jestem gotowa do wyjazdu z Nowego Jorku.

– Nie musialabys wyjezdzac. Ja robilabym cala codzienna robote. Spotykalybysmy sie kilka razy na miesiac. Przyjezdzalabys tutaj. Albo ja jezdzilabym do miasta.

– Mnie naprawde potrzebny jest dluzszy urlop.

Вы читаете Modlitwa o sen
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату