Anna spotykala sie z nim we wtorki i piatki. Od innych psychiatrow, tych, ktorych Michael znal dotychczas, doktor Anne odroznialo to, ze ona sluchala tego, co on mial do powiedzenia.
– Kilka razy mowiles, ze martwisz sie tym, co jest „przed' toba. Czy masz na mysli najblizsza przyszlosc?
– Tego nie powiedzialem – odburknal Michael.
– Czy miales na mysli cos, co jest przed toba w korytarzu? Czy ktos cie zdenerwowal?
– Nigdy niczego takiego nie twierdzilem. Ktos wymysla na moj temat klamstwa. Przewaznie to te skurwysyny z rzadu. Nie chce o tym mowic.
– Czy masz wiec na mysli jakis „przod'? Michael skrzywil sie i mruknal:
– Nie moge o tym rozmawiac.
– Moze to chodzi o cos, co jest z przodu, o czyjas twarz? O czyja twarz ci chodzi?
– Nie moge o tym mowic, do cholery. Jezeli chce pani wydobyc ze mnie te informacje, to bedzie pani musiala dac mi surowice prawdy. Zaloze sie, ze juz to pani zrobila. Byc moze zna ja pani pod nazwa „scopola-mina'.
Zamilkl, usmiechajac sie glupawo.
Terapia nigdy nie posuwala sie znacznie dalej. Podobnie jak Kohler, doktor Anna Muller nigdy nie usilowala wybic Michaelowi z glowy jego urojen. Zaglebiala sie w nie, chcac sie dowiedziec, co pacjent kryje w swoim wnetrzu. Michael stawial opor tak twardo jak schwytany szpieg.
Jednak po czterech miesiacach jego negatywizm i objawy paranoidal-ne nagle zniknely. Doktor Muller zrobila sie podejrzliwa – bo zdazyla sie juz przekonac, ze Michael potrafi byc przebiegly. Michael stawal sie coraz weselszy i coraz bardziej trzpiotowaty. Nastepnie doktor Anna dowiedziala sie od sanitariuszy, ze kradnie ubrania z pralni. Zaczela podejrzewac, ze jego rzekoma poprawa jest podstepem majacym odwrocic uwage od kradziezy.
Zanim jednak pani doktor zdazyla go zganic, Michael zaczal dostarczac jej swoje lupy. Najpierw przyniosl dwie skarpetki nie od pary. Wreczyl je jej z niesmialym usmiechem chlopca, ktory sie w niej podkochuje. Doktor Anna zwrocila rzeczy ich wlascicielom i zabronila Michaelowi krasc. Michael zrobil sie bardzo powazny i odpowiedzial, ze „nie jest obecnie w stanie podjac tak wazkiego zobowiazania'.
– Wchodza tu w gre wazne zasady – kontynuowal. – Bardzo wazne. Najwidoczniej tak bylo, gdyz w nastepnym tygodniu doktor Anna
otrzymala piec koszulek trykotowych i kolejne skarpetki.
– Powierzam pani te rzeczy – oswiadczyl Michael szeptem, a potem wyszedl tak szybko, jakby spieszyl sie na pociag.
To znoszenie darow trwalo przez kilka tygodni. Doktor Anne interesowaly nie tyle same kradzieze, ile to, co sie krylo za zachowaniem Michaela. Usilowala za wszelka cene zrozumiec to zachowanie.
Az wreszcie, pewnego razu, o trzeciej nad ranem, lezac w lozku, dokonala odkrycia. Usiadla oszolomiona.
Tego dnia, podczas dlugiej i dosc chaotycznej sesji terapeutycznej Michael znizyl glos i szepnal, nie patrzac jej w oczy:
– Chodzi o to, ze ja chce powierzyc pani moje rzeczy. Prosze o tym nikomu nie mowic. To bardzo niebezpieczne. Nie ma pani pojecia, jak ryzykowne.
Powierzyc pani. Zawierzyc pani. Chce pani zawierzyc. Doktor Anna wyskoczyla z lozka i pojechala natychmiast do szpitala, do swojego gabinetu, gdzie podyktowala przydlugie sprawozdanie, ktore zaczynalo sie umiarkowanym wstepem bedacym czyms rownoznacznym z okrzykiem radosci lekarza psychiatry.
Dzisiaj nastapil zasadniczy przelom. Pacjent wyrazil pragnienie uczuciowej wiezi z lekarzem, czemu towarzyszyly silne emocje.
W miare postepow kuracji objawy paranoidalne u Michaela stopniowo zanikaly. Kradzieze ustaly. Michael stal sie bardziej towarzyski i poweselal. Wymagal mniejszych dawek lekow niz przedtem. Z przyjemnoscia uczestniczyl w terapii grupowej i z radoscia oczekiwal na wycieczki poza szpital, o ktorych poprzednio myslal z przerazeniem. Zaczal wykonywac proste prace w szpitalu – pomagal personelowi biblioteki i ogrodnikom. Prowadzil nawet kilka razy samochod doktor Anny.
Kohler podniosl wzrok znad zapiskow i jego spojrzenie pobieglo przez zwirowany parking. Na zachodzie blysnelo. Potem Kohler przeczytal koncowe notatki, pisane juz nie reka doktor Anny. Mogl sobie z latwoscia wyobrazic scene, ktora te notatki opisywaly.
Michael lezy na lozku i przeglada podrecznik historii. Do pokoju wchodzi lekarz. Lekarz siada na lozku i usmiecha sie do pacjenta, pytajac o ksiazke. Michael natychmiast sztywnieje. Objawy paranoidalne powracaja.
– Kim jestes i czego chcesz?
– Jestem doktor Klein… Obawiam sie, Michael… no, musze ci powiedziec, ze doktor Anna jest chora.
– Chora? Doktor Anna jest chora?
– Obawiam sie, ze sie z toba nie spotka. Michael nie wie, co powiedziec.
– Jutro? – pyta, zastanawiajac sie, co ten czlowiek zrobil z jego lekarka i przyjaciolka. – Zobacze ja jutro?
– Me, ona nie wroci do szpitala.
– Wiec mnie opuscila?
– Nie, Michael, nie opuscila ciebie. Opuscila nas wszystkich. Zmarla dzis w nocy. Wiesz, co to znaczy?
– To znaczy, ze jakis skurwysyn strzelil jej w glowe – odpowiada Michael zlowrogim szeptem. – Czy to byles ty?
– Ona miala atak serca.
Michael mruga, starajac sie to pojac. W koncu na jego twarzy pojawia sie gorzki usmiech.
– Opuscila mnie.
Zaczyna kiwac glowa jak ktos, kto poczul ulge, slyszac zla wiadomosc, ktorej od dawna sie spodziewal.
– Twoim nowym lekarzem jest doktor Stanley Williams – kontynuuje doktor Klein uspokajajaco. – On jest doskonalym psychiatra. Studiowal na Harvardzie i pracowal w Panstwowym Instytucie Zdrowia psychicznego. No jak, Michael, jak myslisz, dobre ma kwalifikacje? On jest bardzo inteligentny… Bedziesz zadowolony…
Lekarzowi udaje sie zrobic unik i nie dostac krzeslem, ktore roztrzaskuje sie o sciane z hukiem przypominajacym huk wystrzalu. Michael rzuca sie w strone ciezkich debowych drzwi, ktore na chwile zagradzaja mu droge, a potem, po dziesieciu sekundach ustepuja pod jego kopniakami. Michael wybiega na korytarz i zaczyna biec przez szpital, szukajac doktor Anny. Lamie reke sanitariuszowi, ktory usiluje go zatrzymac, a potem, jak dzikie zwierze, zostaje schwytany w siec – zostaje schwytany za pomoca tej dziewietnastowiecznej techniki, ktora iv historii tego szpitala zastosowano dotychczas tylko raz.
W tydzien pozniej Michael Hrubek wraz z tym, co do niego nalezalo – szczoteczka do zebow, ubraniem i kilkoma podrecznikami historii Stanow Zjednoczonych – zostal przeniesiony do stanowego szpitala psychiatrycznego.
Jego zycie mialo znow stac sie wegetacja przerywana jedynie braniem lekow, posilkami i elektrowstrzasami. I z pewnoscia staloby sie takie, gdyby on, po dwugodzinnym oczekiwaniu w poczekalni izby przyjec, nie zniecierpliwil sie i nie wyszedl przez frontowe drzwi. Zrobiwszy to, pomachal reka na do widzenia kilku pacjentom i sanitariuszom, ktorych wcale nie znal, poszedl do bramy i wyszedl przez nia, zeby nigdy tu nie wrocic.
Doktor Kohler zauwazyl, ze to jego znikniecie nastapilo dokladnie przed czternastoma miesiacami. Nastepna oficjalna wzmianka o Michae-lu Hrubeku byl meldunek o jego aresztowaniu napisany niepewna reka policjanta z Parku Indian Leap pierwszego maja po poludniu.
Psychiatra odlozyl teczke Anny Muller i wzial maly notes z zapiskami, ktore robil w domu Lis Atcheson. Zanim jednak zabral sie za czytanie, spojrzal na przednia szybe, zobaczyl na niej grube krople deszczu i zastanowil sie, jak dlugo jeszcze bedzie musial czekac.
21