Gdzie pan to znalazl?
Pod lozkiem, na drzewie, miedzy nogami Mony…
Peter Grimes nie odpowiedzial i zaraz potem, ku swojej wielkiej uldze, stwierdzil, ze dyrektor szpitala najwyrazniej zapomnial o pytaniu.
– Boze drogi. On przez trzy miesiace kontaktowal sie z Departamentem Zdrowia Psychicznego? Przez trzy pieprzone miesiace! Niech pan spojrzy na to wszystko. Niech pan tylko spojrzy!
Adler zdawal sie bardziej zdziwiony objetoscia notatek Richarda Kohlera niz ich zawartoscia.
Grimes zauwazyl, ze jego szef dotyka papierow ostroznie, jak gdyby bal sie zostawic na nich swoje odciski palcow. Byc moze mlody lekarz wyobrazil to sobie tylko, niemniej poczul sie na te mysl bardzo nieswojo. Bo wydalo mu sie, ze nalezalo tak wlasnie postepowac, i zalowal, ze sam nie wpadl na ten pomysl, zanim zostawil na tych dokumentach swoje odciski.
Adler podniosl wzrok, zastanawiajac sie nad czyms gleboko, a Grimes, chcac zapobiec powtornemu pytaniu o to, skad wziely sie te papiery, przeczytal to, co bylo napisane na arkuszu lezacym przed nim:
„Szanowny Panie Doktorze!
Nawiazujac do panskiej propozycji z 30 wrzesnia biezacego roku, z przyjemnoscia informujemy, ze Dzial Finansow Panstwowego Departamentu Zdrowia Psychicznego wyrazil tymczasowa zgode na dostarczenie srodkow na sfinansowanie programu leczenia pacjentow hospitalizowanych z ciezkimi psychozami zgodnie z planem przedstawionym przez Pana w wyzej wymienionej propozycji…'
– Do diabla z nim – krzyknal Adler tak gwaltownie, ze Grimes nie mial odwagi przerwac czytania.
„Wstepny budzet wynoszacy 1,7 miliona dolarow na pokrycie potrzeb panskiego programu w ciagu pierwszego roku zostal tymczasowo zatwierdzony. Pieniadze beda pochodzily z istniejacych funduszy przydzielonych systemowi stanowych szpitali psychiatrycznych po to, zeby uniknac koniecznosci organizowania publicznego referendum'.
Jednak Grimes przerwal, kiedy Adler powtorzyl slowa „uniknac koniecznosci', tak jakby byly to slowa obsceniczne, i wyrwal mu arkusz, chcac samemu przeczytac nastepny akapit.
– „Pragniemy zaznaczyc, ze ostateczna zgoda zalezy od tego, czy Komisja Lekarska Panstwowego Departamentu Zdrowia Psychicznego zaakceptuje panska propozycje po tym, jak przedstawi jej Pan szesc przypadkow, na podstawie ktorych byla ona oparta (tj. przypadkow Allentona, Grosza, Hrubeka, McMillana, Greena i Yvensky'ego). Przedstawiciel Komisji skontaktuje sie z Panem w celu ustalenia terminu panskiego ustnego wystapienia dotyczacego tych przypadkow…'
Adler walnal papierem o biurko, a Grimes pomyslal, ze mimo iz jego obawa przed pozostawieniem odciskow palcow byla nieco przesadzona, dyrektor szpitala powinien zachowac troche wieksza ostroznosc. Bo jezeli Kohler zauwazy zniszczone strony, to byc moze zlozy skarge na domniemana kradziez, na kradziez, ktora na dodatek nie dokonala sie bez swiadka, czego Grimes mial bolesna swiadomosc. Gdyz pol godziny wczesniej wezwal humorzastego portiera-Slowianina i polecil mu otworzyc drzwi gabinetu Kohlera. Nie bedac wytrawnym wlamywaczem, Grimes nie kazal portierowi odejsc i nie zauwazyl, ze ten krepy czlowiek stanal na progu i, rozbawiony, nie spuszczal go z oka.
– Nasze pieniadze. On przejmuje nasze pieniadze! I niech pan tylko pomysli, Grimes! On posluguje sie naszymi pacjentami, zeby nas wyrolo-wac! Przehandlowuje ich, zeby tylko zrealizowac swoj program.
Adler chwycil sluchawke telefonu i wybral numer.
Patrzac przez okno, Grimes zastanowil sie nad planem Kohlera i poczul, ze Kohler nie tylko go tym planem zaszokowal, lecz takze zaimponowal mu. Kohler posluzyl sie Michaelem Hrubekiem, zeby wykazac, ze jego kuracja – przeprowadzona za pomoca lekow, psychoterapii i terapii zajeciowej – powoduje znaczna poprawe stanu pacjentow niebezpiecznych dla otoczenia z przewlekla schizofrenia. Departament Zdrowia Psychicznego przydzielil Kohlerowi mnostwo pieniedzy i pozwolil mu stworzyc male lenno – wydzielone ze szpitala w Marsden kosztem Adlera. Ale teraz oczywiste bylo, ze jezeli Hrubeka nie zlapie sie po cichu, jezeli zrobi on komus krzywde albo kogos zabije, to Komisja Lekarska Departamentu Zdrowia psychicznego odrzuci plan Kohlera jako niewykonalny i niebezpieczny.
A jednak, pomyslal Grimes, byl to plan doskonaly. Pomyslal tak, zalujac, ze odegral pewna role w dziele doprowadzania do upadku utalentowanego czlowieka, czlowieka, z ktorym warto byloby sie zwiazac – oczywiscie gdyby wydarzenia dzisiejszego wieczora nie oznaczaly konca jego kariery.
Deszcz bebnil o brudne okna. Zawodzenie wiatru zmieszalo sie nagle z brzekiem szkla – to jakas szyba stlukla sie gdzies na dole. Pacjentce numer 223-81 zawtorowali inni pacjenci i chor pelnych przerazenia glosow rozlegl sie w korytarzu. Grimes popatrzyl przez okno, starajac sie nie myslec o tym, jak zareaguja pacjenci, jezeli w poblizu pojawi sie tornado.
Adler rzucil sluchawke i spojrzal na niego. – Nie ma go na oddziale przejsciowym. Jakis skurwysyn go poinformowal.
– Kogo? Kohlera?
– Dostal telefon pare godzin temu. Wyjechal. Szuka teraz Hrubeka.
– Sam?
– Musi to robic sam. Bo musi sklonic Hrubeka, zeby wrocil spokojny jak baranek. A potem bedzie twierdzil, ze po prostu podszedl do niego i poprosil go, zeby wrocil do domu. A ten skurwysyn oczywiscie to zrobi, ale dopiero kiedy dostanie zastrzyk uspokajajacy… Cholera! To wlamanie…
– Slucham? – zapytal ostroznie asystent.
– Straznicy mowia, ze ktos sie dzisiaj w nocy wlamal do apteki szpitalnej.
– Aha, rzeczywiscie. Ale to podobno wygladalo na wypadek samochodowy. Dopiero rano dowiemy sie, czy czegos brakuje.
– Zaloze sie, ze tak. Ten skurwysyn na pewno ukradl strzykawke. I ma zamiar… – Adler zaklal. – Jezu drogi, on spowoduje, ze Hrubek bedzie sie zachowywal jak nieszkodliwy szczeniak, taki, o jakim ja przez caly czas mowilem. Boze milosierny.
Grimes znowu poruszyl ustami jak ryba i zaczal sie glosno zastanawiac, co teraz powinni zrobic.
– Chce byc w stanie uprzedzic dzialania dziennikarzy. Jezeli ta… – Zastanawial sie przez chwile nad doborem odpowiednich slow, a potem powiedzial: – Jezeli ta sytuacja stanie sie krytyczna…
– Jezeli dojdzie do najgorszego…
– Tak, jezeli dojdzie do najgorszego, to bedziemy musieli natychmiast wydac odpowiednie oswiadczenie. Niech pan pisze…
– Oswiadczenie dla prasy?
– A cozby innego? Potrafi pan je napisac? Podmiot, orzeczenie. Podmiot, orzeczenie. To dla pana za trudne? No to piszmy razem. Powiedzmy tak: bez wiedzy personelu, nie: bez wiedzy administracji szpitala pewien lekarz pracujacy u nas jako konsultant umozliwil Hrubekowi dostep do wszystkich oddzialow, co z kolei umozliwilo jego ucieczke. Dalej napiszemy, ze bylo to niezgodne…
– Niezgodne?
– …niezgodne z wyraznymi zaleceniami mowiacymi, ze wszelkie przemieszczenia pacjentow hospitalizowanych na mocy paragrafu 403 i wlaczanie tych pacjentow do terapii zajeciowej, grupy psychoterapeutycznej czy terapii poza oddzialem musza byc zatwierdzone przez dyrektora szpitala.
Wyrazne zalecenia, no tak, jakal sie asystent. Ale przeciez takich zalecen nie bylo, prawda? Ale, no tak, to ma sens, tak. Bo takie zalecenia powinny byly zostac wydane. Jednak tak naprawde to ich nie bylo.
– A ta notatka? – powiedzial Adler zniecierpliwiony. – Ta notatka z 1978 roku, nie pamieta pan?
Grimes spojrzal w okno. Adler mowil o zarzadzeniu, zgodnie z ktorym przed przeniesieniem pacjenta niebezpiecznego dla otoczenia na oddzial nie znajdujacy sie pod scislym nadzorem nalezalo zawiadomic dyrektora szpitala – nawet wtedy, gdy chodzilo o przejscie na taki oddzial w celu wziecia prysznica, bo prysznic na oddziale macierzystym byl zepsuty. Jezeli to byla zasada, to przestrzegali jej tylko najwieksi sluzbisci.
– Ib jest troche… – Asystentowi Grimesowi zabraklo slow.
– Kopie prosze zostawic tutaj. O co chodzi?
– Ja tylko… No bo nie chodzi wlasciwie o to, ze Hrubek mogl przechodzic z oddzialu na oddzial, prawda?
– A o co? – powiedzial Adler szyderczo, wskutek czego Grimes mial ochote nazwac go belfrem, za co z pewnoscia wylecialby z pracy predzej niz za dowcip o gwalcie.
– O to, ze Kohler odbywal z nim sesje psychoterapeutyczne. To z tego powodu Hrubek sie znarowil. To to mozemy przywiesic Kohlerowi.