– Ale kto to byl, Michael? Powiedz mi.

– Ja…

A co to jest? To na twojej glowie? Co masz na glowie? Tatus zaraz wroci do domu. Tatus zmusi ja, zeby to zdjela. Jej piekna glowa – calkiem zniszczona. Nie, nie!

– Michael, powiedz cos. Dlaczego placzesz? – Doktor Richard chwycil Michaela za ramie. – O czym myslisz?

Michael mysli: Wszedlem do domu. Bylem w ogrodku, robilem mnostwo waznych rzeczy. Wszedlem do domu i zobaczylem ja. Na jej oczach nie bylo masek, a jej paznokcie nie plonely. Byla w sypialni i miala na sobie te sama koszule nocna, ktora nosila od tylu dni. Bardzo modna. Te, ktora trzeba miec na sobie, kiedy sie idzie do sklepu, zeby kupic sklep. Te, ktora trzeba miec na sobie, trzymajac pistolet, ten pistolet. To John Wilkes Booth dal jej ten pistolet.

– Michael! Co z toba? Spojrz na mnie! O czym myslisz?

Michael mysli: Booth na pewno byl jej kochankiem i dal jej ten pistolet – zeby mogla sie bronic przed martwymi zolnierzami Unii. A ona sie nie martwila, tylko mnie sprzedala. Zdradzila mnie!

– Czy powiedziales „zdrada'? Nie slysze, co mowisz. Mruczysz cos pod nosem. Co mowisz, Michael?

Trzymala pistolet w dloni. Lezala w lozku w swojej koszuli. Usiadla, kiedy stanalem w drzwiach, i powiedziala… Powiedziala… Powiedziala… „Ach, to ty'.

Dzisiejszego wieczora Michael slyszal jej slowa, tak jak je slyszal milion razy przedtem – wypowiadane nie ze zdziwieniem, nie pogardliwie, nie proszaco – tylko glosem osoby bezgranicznie rozczarowanej.

Michael mysli: A potem przytknela wargi pistoletu do swoich zlotych wlosow, a krew podfrunela az do ksiezyca i pokryla jej glowe jak czerwona, blyszczaca czapka. I rozprysnela sie na przescieradlach.

Ach, to ty… Ach, to ty…

Michael stal w drzwiach sypialni i patrzyl, jak blond wlosy ciemnieja pod szkarlatna czapka. Potem pochylil sie, wyciagnal reke niezgrabnym ruchem i dotknal jej drzacej dloni. Byl to pierwszy od lat kontakt fizyczny miedzy matka i synem. Jej niewidzace oczy zrobily sie ciemne jak slonce podczas zacmienia, jej zgiete palce zadrzaly i rozgiely sie nieco, a potem powoli utracily cale cieplo, chociaz Michael puscil jej dlon na dlugo przed ta chwila, w ktorej zrobila sie zimna.

– Ta piekna glowa…

– Czyja glowa, Michael?

Nagle wspomnienia znikly jak za nacisnieciem kontaktu. Lzy przestaly plynac i Michael uswiadomil sobie, ze patrzy na doktora Richarda znajdujacego sie teraz o jakas stope od niego.

– Kto to byl? – zapytal lekarz glosem pelnym rozpaczy.

– Niezle – powiedzial Michael kpiaco. – Ale nie wedlug mnie. Doktor Richard zamknal na chwile oczy Zacisnal usta, a potem westchnal.

– No dobrze, Michael. Dobrze. Zamilkl na chwile, po czym zaproponowal:

– A moze bysmy tak razem wrocili do szpitala? Mam tu swoje BMW. Mowilismy kiedys, ze sie razem przejedziemy. Twierdziles, ze bys chcial. Mowiles, ze BMW to cholernie dobry samochod.

– To cholernie dobry faszystowski samochod – poprawil go Michael.

– No to chodz, jedzmy.

– Ale ja nie moge, panie doktorze. Mam zamiar zlozyc wizyte Lis-bone. Ooo, to bylo zle. To, co sie tam stalo. Musze sie tam udac.

– Ale dlaczego, Michael, dlaczego?

– Ona jest Ewa od zdrady – odpowiedzial Michael, jakby to bylo oczywiste.

Na twarzy doktora Richarda pojawil sie wyraz ulgi. Doktor odwrocil wzrok na dluzsza chwile. A potem twarz mu sie rozjasnila – cala twarz z wyjatkiem oczu, jak zauwazyl Michael.

– Hej, ty tez masz samochod. No, no, zaimponowales mi.

– Ale on nie jest taki dobry jak cadillac – powiedzial Michael szyderczo.

– A popatrz tam – zaproponowal lekarz niefrasobliwie. – Na ten rzad samochodow. Na te wszystkie lincolny.

– To ciekawe, panie doktorze – powiedzial Michael uprzejmie, przygladajac sie nie samochodom, tylko twarzy lekarza. -Ale jeszcze ciekawsze jest, dlaczego pan przez caly czas chowa z tylu jedna reke. Dlaczego, ty skurwysynu?!

– O Boze, nie!

Lewa reka lekarza wyladowala na piersi Michaela, nie czyniac mu nic zlego, w chwili gdy Michael wyrywal strzykawke ze szczuplych palcow prawej.

– Co my tutaj mamy? Jak to blyszczy, jakie to ladne. To prezent dla mnie? Juz ja cie znam, ty skurwysynu. Przyszedles tutaj, zeby mnie dzgnac w plecy i wydac mnie spiskowcom. Tak, zeby nikt sie o tym nie dowiedzial, zeby nikt nie wiedzial, co sie ze mna stalo. Chciales dzgnac mnie w plecy, a potem wepchnac mnie do wora, tak, skurwysynu?

– Nie! Nie rob tego! Michael pochylil sie w przod.

– Och, ty… – szepnal i przesunal dluga, scieta skosnie ostra igle, tak ze ta znalazla sie przed oczami lekarza.

Igla zblizala sie coraz bardziej. Byla zaledwie o pare cali od twarzy Kohlera, ktory bezskutecznie wysilal swoje slabe miesnie, chcac powstrzymac Michaela.

– Prosze cie, nie!

Igla byla teraz skierowana w strone lekarza i zblizala sie do jego klatki piersiowej.

A pozniej ze zrecznoscia kogos, kto takie rzeczy obserwowal przez cale lata, Michael wbil igle gleboko w cialo lekarza i wstrzyknal lekarstwo.

Z ust doktora Richarda wyrwal sie zalosny okrzyk, ktory zdawal sie byc nie okrzykiem bolu, a jekiem pochodzacym z glebi jego umeczonej duszy. Byl to okrzyk czlowieka uswiadamiajacego sobie prawdopodobnie, ze ostatnim obrazem, ktory widzi przed smiercia, jest obraz twarzy kogos, kogo on w pewnym sensie kochal, a kto go zdradzil.

Gdzie on jest? – zapytala Portia.

– We Fredericks. O jakies osiem czy dziewiec mil stad. Ale drogi sa teraz na pewno w strasznym stanie.

Zmienily ubrania i wysuszyly sobie wlosy suszarka Lis. Lis stojaca przy oknie w kuchni zobaczyla przez strugi deszczu swietlny punkcik odbijajacy sie w jeziorze i znajdujacy sie w odleglosci mili. Byl to dom ich najblizszych sasiadow – malzenstwa, ktorego Lis i Owen dobrze nie znali. Ci mlodzi ludzie pobrali sie szesc miesiecy temu. Kobieta byla kura domowa i kilkakrotnie z budzaca mdlosci otwartoscia rozmawiala z Lis o obowiazkach zony. Mowila bardzo szybko, zadawala mnostwo pytan i patrzyla na Lis zmruzonymi oczami, trzymajac lokcie na winylowej serwetce. A potem Lis udzielala jej niezbyt umiejetnie rad. Na litosc boska, myslala przy tym, skad ja mam wiedziec, czy powinnas odbywac stosunki seksualne z mezem nawet wtedy, kiedy masz grype. I skad mam wiedziec, czy w tych sprawach obowiazuja jakies reguly…

– Jestes spakowana? – zapytala Portia.

– A co to za pakowanie? Wzielam koszule nocna, szczoteczke do zebow, bielizne. Bedziemy w tej Gospodzie ze szesc godzin. Bardzo mi jest potrzebna goraca kapiel. Zreszta oni moga go zlapac, zanim Owen tu sie zjawi. Napilabym sie, wiesz? A ty? Chcesz brandy?

– Brandy smakuje jak mydlo.

– Trzeba sie do niej przyzwyczaic. To prawda. A moze Grand Mar-nier?

– To juz bardziej w moim guscie.

Lis nalala sobie i siostrze, a potem stanela w drzwiach prowadzacych do cieplarni.

– Zbudowalysmy dobra tame. Jeszcze sie trzyma.

Potezny podmuch wiatru wstrzasnal oknami. Wiatr wyl w otworach wentylacyjnych tak glosno, ze zagluszal ich rozmowe. Bezlistne galezie drzew chwialy sie na wietrze, a na jeziorze widac bylo grzywiaste fale. Lis powiedziala, ze nigdy dotad nie widziala jeziora tak wzburzonego. Ogromna blyskawica rozdarla niebo na zachodzie, a kiedy nad domem przetoczyl sie grzmot, wydalo im sie, ze podloga usuwa im sie spod stop.

– Wejdzmy w glab domu. Moze do salonu? Lis bardzo chetnie zgodzila sie na to.

Przez chwile siedzialy w milczeniu. Lis starala sie nie patrzec siostrze w oczy. Zatrzymala wzrok na zdjeciach stojacych na przenosnym stoliczku. Byly tam zdjecia z dziecinstwa. I zdjecia Portii – zgrabnej i seksownej. I Lis – czujnej, poprawnej, no i dosc bezbarwnej. I wysokiego, srogiego ojca z anachronicznym wasikiem i jak zwykle w

Вы читаете Modlitwa o sen
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату