okazalo sie, ze Portia po prostu wyczula, ze Owen leci na kobiety.

Lis i to odebrala jako cos obrazliwego.

– Ale to sie zdarzylo tylko raz – powiedziala, jakby go broniac.

– Szczerze mowiac, Lis, dziwie ci sie, ze tak dlugo zwlekalas ze znalezieniem sobie kogos.

– Jak mozesz tak mowic? – zapytala ostro Lis. – Ja nie jestem z tego gatunku, co…

Glos jej sie zalamal.

– Nie jestes taka jak ja? – zapytala sarkastycznie jej siostra.

– Mam na mysli to, ze nie szukalam zadnych znajomosci. Probowalismy… to znaczy Owen i ja probowalismy sie pogodzic. On przestal sie widywac z tamta kobieta i usilowalismy swiadomie…

– Usilowaliscie swiadomie…

Lis sluchala podejrzliwie, nie wiedzac, czy Portia nie kpi, ale doszla do wniosku, ze nie. Mowila dalej:

– Staralismy sie utrzymac nasze malzenstwo. Ten romans… ten romans po prostu sie zdarzyl.

Zaczal sie w pechowym momencie. W srodku zeszlej zimy, kiedy w jej zyciu dzialo sie tyle negatywnych rzeczy. Kiedy Owen mial swoj romans, kiedy powoli umierala matka, kiedy ona coraz bardziej nie lubila uczyc, kiedy przejmowala majatek… Byl to najgorszy czas na cos takiego, powiedziala sobie. I zaraz potem dodala w mysli: Tak jakby kataklizm kiedykolwiek przychodzil w dobrym momencie.

Jej romans – w odroznieniu od romansu Owena, ktory uwazala za hollywoodzki i latwy – byl dla niej zrodlem wielkiego cierpienia. Byloby mi o wiele lepiej, mowila sobie, gdybym potrafila oddzielic seks od duszy. Ale nie potrafila i zakochala sie, a jej kochanek zakochal sie w niej. Przyznawala, ze poczatkowo zblizyla sie do niego, kierujac sie checia zemsty. Bylo to malostkowe, to prawda, ale tak bylo – chciala odegrac sie na Owenie. A potem okazalo sie, ze po prostu nie panuje nad soba. Okazalo sie, ze ta historia wciagnela ja calkowicie.

– Czy to juz skonczone? – zapytala Portia.

– Tak, skonczone.

– No to o co tyle krzyku?

– Niestety – powiedziala porywczo Lis – jest o co podnosic krzyk. Jeszcze ci wszystkiego nie powiedzialam…

Lis juz otworzyla usta, zeby wszystko wyznac. Naprawde chciala juz opowiedziec o wszystkim.

I opowiedzialaby, gdyby w tym momencie nie przyjechal samochod. Portia odwrocila sie i spojrzala przez kuchenne okno na podjazd.

– Owen!

Lis patrzyla przez okno, cieszac sie bardzo z jego przyjazdu, a rownoczesnie czujac rozczarowanie, gdyz nie dane jej bylo skonczyc rozmowy z siostra.

Obie z Portia weszly do kuchni i podeszly do okna, patrzac poprzez strugi deszczu.

– Nie, to chyba nie on – powiedziala powoli Portia.

Patrzyly na reflektory przesuwajace sie wzdluz podjazdu. Lis liczyla pomaranczowe swiatelka odblaskowe. Portia miala racje. Lis nie widziala wyraznie samochodu, ale zauwazyla, ze jest on jasny. A cherokee Owena byl czarny jak smola.

Lis otworzyla drzwi od kuchni i wysilila wzrok.

Byl to samochod policyjny. Wysiadl z niego mlody policjant. Spojrzal na acure zaryta na srodku podjazdu i wbiegl do kuchni, ocierajac sobie wode z twarzy. Byl okragly okragloscia kogos, kto niedawno utyl, a wyraz jego twarzy wskazywal na to, ze dano mu niespodziewane zadanie do wykonania.

– Sluchaj, Lis – odezwal sie. – Przykro mi, ale musze ci powiedziec, ze znalezlismy przed chwila samochod Owena na dnie parowu.

– O Boze!

Lis zakryla sobie twarz. Przycisnela dlonie mocno do oczu, tak jakby oczy piekly ja od dymu.

– Wjechal na niego… chyba ten Hrubek. Ten swir. Na to wyglada. Zepchnal go z szosy. To chyba byla zasadzka.

– Nie! Hrubek jedzie do Boyleston. To nie mogl byc on!

– Na pewno nie jedzie do Boyleston tym samochodem, ktorym uderzyl w samochod Owena. Bo ten ma caly przod zmiazdzony.

Lis instynktownie odwrocila sie w kierunku tego miejsca, w ktorym lezala jej torebka.

– W jakim on jest stanie? Musze do niego jechac.

– Nie wiemy. Nie mozemy go znalezc. Ani jego, ani Hrubeka.

– Gdzie to sie stalo? – zapytala Portia.

– Kolo starego mostu kolejowego. Blisko srodmiescia.

– Srodmiescia jakiego miasta? – warknela Lis.

Policjant zamilkl, byc moze przypuszczajac, ze ona wpadla w histerie. Ale w chwile pozniej powiedzial: – No, Ridgeton. Zaledwie o trzy mile od domu!

– Samochod nie wygladal tak strasznie – wyjasnil policjant. – Przypuszczamy, ze Hrubek uciekl, a Owen go goni.

– Albo Owen ucieka, a Hrubek goni jego.

– Bralismy pod uwage i taka mozliwosc. Szeryf i Tom Scalon ich szukaja. W tej czesci miasta nie dzialaja telefony. Wiec Stan przyslal tu mnie, zebym ci powiedzial, co sie dzieje. On uwaza, ze obie powinnyscie stad wyjechac. I wrocic dopiero, kiedy Hrubeka zlapia. Ale wyglada na to, ze wasz samochod nie jest na chodzie.

Lis nie odpowiedziala. Portia wyjasnila policjantowi, ze nie bylo samochodu, ktory moglby je podholowac.

– Mnie sie zdaje, ze tu bedzie potrzebny nie tylko samochod do holowania. – Policjant wskazal ruchem glowy zapadnieta w bloto acure. – Tak czy owak, ja was zabiore. Wezcie tylko rzeczy.

– Ale Owen… – Lis rozejrzala sie naokolo.

– Mysle – powiedzial policjant – ze powinnismy jechac.

– Ja nigdzie nie pojade, dopoki nie znajdzie sie moj maz.

W glosie Lis zabrzmiala chyba rozpacz, bo policjant odpowiedzial na to ostroznie:

– Rozumiem, co czujesz… Ale zostajac tutaj, nie bedziesz mogla nic zrobic. Bedziesz sie tylko denerwowala. Aja…

– Ja nigdzie nie jade – powtorzyla powoli Lis. – Rozumiesz? Policjant popatrzyl na Portie, ktora milczala. W koncu odezwal sie:

– Dobrze, Lis, niech bedzie, jak chcesz. To twoja sprawa. Ale Stanley kazal mi dopilnowac, zeby ci sie nic nie stalo. Chyba musze sie z nim polaczyc i powiedziec mu, ze nie chcesz jechac.

Odczekal jeszcze chwile, jakby spodziewal sie, ze ona zmieni zdanie. Kiedy jednak ona odwrocila sie do niego plecami, wyszedl z domu, wsiadl do samochodu i polaczyl sie z szeryfem droga radiowa.

– Sluchaj, Lis – odezwala sie Portia. – My nic nie mozemy zrobic.

– Jezeli chcesz, to idz i siedz z nim w samochodzie. Albo powiedz mu, zeby cie zawiozl do Gospody. Ale ja nie pojade. Przykro mi.

Portia wyjrzala na zewnatrz i zobaczyla, ze drzewa gna sie w silnych podmuchach wiatru.

– Nie, ja zostane – powiedziala.

– To idz i zamknij okna. Ja sprawdze drzwi.

Owen przed wyjsciem zamknal drzwi frontowe na zasuwke. Lis podeszla teraz do tych drzwi i zalozyla jeszcze lancuch. Pomyslala przy tym, ze w porownaniu z kajdankami, ktore Hrubek mial na rekach w czasie rozprawy, ten lancuch wyglada na bardzo delikatny i slaby. Nastepnie poszla do skladziku przy kuchni i zamknela na zasuwke i lancuch drzwi prowadzace z niego na dwor. Zastanowila sie, czy Owen pamietal o drzwiach, przez ktore mozna sie bylo dostac z zewnatrz do cieplarni. Ruszyla w ich strone, ale zatrzymala sie w polowie drogi. Zauwazyla duzy krzew rozany – hybryde Chrysler Imperial. Kupil go dla niej Owen – w zeszlym roku, w tydzien po przyznaniu sie do romansu. Byla to jedyna roslina, jaka w swoim zyciu kupil, nie pytajac jej o rade. Pojawil sie w domu z ogromnym krzewem w bagazniku. Wtedy Lis byla bliska wyrzucenia rosliny. Ale pozniej postanowila jej nie wyrzucac. Roslina zawdzieczala ulaskawienie fragmentowi z Hamleta [1], ktorego Lis wlasnie przerabiala z uczniami. Fragment ten brzmial:

Tak mnie skosila w samym kwiecie grzechu, /…/

Bez porachunku z soba, bez spowiedzi, Ktora by zdjela ze mnie ciezar win.

Вы читаете Modlitwa o sen
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату