wprowadzic w panike tylko istoty bezrozumne. Nauka w powiciu, jak ziemska w dziewietnastym wieku, moze uznawac swoje postepy za bliskie kresu. Nauka dojrzalsza, choc nie zna przyszlych odkryc, wie, ze rosna w postepie wykladniczym i w pare lat zdobywa sie wtedy znacznie wiecej wiadomosci niz uprzednio w tysiacleciach. Nie wiadomo, co zachodzi na Kwincie, lecz kontakt nalezy z nia nawiazac — choc to ryzykowne. Azarazemkonieczne.

Kirsting uwazal, ze „wszystko jest mozliwe“. Wysoka technologia nie wyklucza wierzen religijnego typu. Piramidy Egipcjan i Aztekow tak samo nie wyjawilyby gosciom z innych swiatow swego przeznaczenia, jak gotyckie katedry. Ksiezycowe znaleziska moga byc dzielem jakiejs wiary. Kult Slonca — i to sztucznego. Oltarz z jadrowej plazmy. Przedmiot idolatryczny. Symbol potegi czy wladztwa nad materia. A zarazem schizmy, apostazje, kacerstwo, wyprawy nie krzyzowe, lecz radiowe. Elektromagnetyczna przemoc dla „konwersji“ heretyckich apostatow, czy raczej ich informatycznych maszyn sakralnych:Deus est in Machina.Nie zeby to bylo prawdopodobne albo wrecz dowodliwe. Symbole wiary, tak samo jak wytwory ideologii, nie zdradzaja przybyszom z obcych stron swego sensu. Fizyka nie unicestwia metafizyki. By dotrzec do wspolnoty zamierzen ludzi roznych ziemskich kultur i epok, trzeba przynajmniej wiedziec, ze byt materialny nigdzie nie byl uznawany za wszystko, co, istniejac, w pelni zaspokaja egzystencje. Mozna uznac to przypuszczenie za dziwolag. Zalozyc, ze technologia zawsze rozwodzi sie zSacrum.Lecz technologia ma zawsze cel pozatechnologiczny. A kiedySacrumznika, powstajaca w kulturze dziure musi cos wypelnic. Kirsting oddawal sie swatom inzynierii z dewocja na tak mistycznych wyzynach, ze Steergard ledwie dosluchal go do konca. Kontakt? Oczywiscie tez byl za kontaktem.

Piloci nie mieli zadnego zdania — rozdymanie zagadek wyobraznia w mniej czy bardziej pozaludzkie strony nie lezalo w ich charakterze. Rotmont byl gotow omowic techniczne aspekty porozumienia. Przede wszystkim to, jak zabezpieczyc statek przed rojowiskami kwintanskich satelitow. Sadzil, ze Kwinta mogla juz zostac w przeszlosci odwiedzona przez inna cywilizacje i zle sie to skonczylo, za czym nauka nie poszla w las. Kwintanie odgrodzili sie od inwazji. Wyprodukowali technologie uniwersalnej nieufnosci. Najpierw trzeba ich upewnic o pokojowych zamiarach ludzi. Poslac „powitalne dary“, a kiedy sie z nimi zapoznaja, czekac ich reakcji.

El Salam i Gerbert byli podobnego zdania.

Steergard postapil po swojemu. „Powitalne dary“ mogly ulec zniszczeniu przed wyladowaniem. Wskazywal na to los patrolowej piatki Ksiezyca. Wystrzelil wiec duzy orbiter ku Sloncu, aby jako zdalnie sterowany ambasador przekazal Kwincie „listy akredytacyjne“. „Ambasador“ slal te listy jako laserowe sygnaly, zdolne przebic szumowa otoczke planety, w postaci nadmiarowego kodu, udzielajac w ten sposob odbiorcom lekcji, jak moga nawiazac z nim lacznosc. Nadawal w kolko ow program kilkaset razy. Odpowiedzia bylo gluche milczenie.

Tresc przeslan zmieniano przez trzy tygodnie na wszechmozliwe sposoby bez jakiejkolwiek reakcji. Nadawcza moc ulegla powiekszeniu, laserowa igla chodzila po calej powierzchni planety, w infraczerwieni, w ultrafiolecie, modulowana tak i owak. Planeta nie odpowiadala.

Przy okazji „Ambasador“ napelnil sie szczegolami wygladu Kwinty i przekazal je „Hermesowi“. Na kontynentach znajdowaly sie aglomeracje o rozmiarach wielkich metropolii ziemskich. Nic ich jednak nie rozswietlalo noca. Twory te, ksztaltu rozplaszczonej gwiazdy o krzaczastych wybiegach, dawaly polmetaliczne odbicia. Z rozbiegow szly linie proste, niby arterie komunikacyjne. Nic sie jednak na nich nie poruszalo. Im ostrzejsze obrazy zdobywali od „Ambasadora“ (ktory po trosze stawal sie szpiegiem), tym jawniej przejete z Ziemi domniemania okazywaly sie zluda. Linie nie byly ani drogami, ani rurociagami, a tereny miedzy nimi czesto udawaly lasy. Rzekome zalesienie tworzylo mrowie regularnych blokow z rozcapierzonymi wypustkami. Ich albedo rownalo sie niemal zeru: pochlanialy ponad 99% padajacego swiatla slonecznego. Wygladaly wiec na fotoreceptory.

Kwinta pochlaniala wiec moze i „listy uwierzytelniajace“, traktujac je, swymi odbiornikami, jako energetyczny pokarm, a nie jako informacje? Niewidoczny dotad na tle tarczy slonecznej „Ambasador“ dal z siebie wszystko. W podczerwieni emitowal „listy“, przewyzszajac stukrotnie radiacje Slonca w tym zakresie. Wedle zdrowego rozsadku, uszkodzil pochlaniacze fal tym spojnym swiatlem; wiec jakies ekipy techniczne rozpatrzylyby awarie i jej przyczyny; predzej czy pozniej wyzej stojacy specjalisci rozpoznaliby sygnalizacyjna nature promieni. Lecz znow mijaly dni i nic sie nie zmienilo. Utrwalone na zdjeciach obrazy nocnej i dziennej polkuli planety pomnozyly ich zagadkowosc. Nic nie rozswietlalo ciemnosci po zachodzie Slonca — oba wielkie kontynenty wynurzone z oceanu, ze stromymi, osniezonymi wierzchem lancuchami gorskimi, rozblyskiwaly noca tylko widmowym palaniem polarnych zorz, lecz i te zorze, przetapiajace bezchmurne lody podbiegunowe w widmowe zielone zloto, nie bladzily byle jak, obracane niby niewidzialna olbrzymia reka w kierunku przeciwnym do wirowania Kwinty. Ani na wewnetrznych morzach obu rozleglych ladow, ani na oceanie nie wykryto zadnych statkow, poniewaz bezruch panowal tez na rozbiegach prostych linii, smigle przecinajacych lesiste rowniny i spietrzenia grzbietow skalnych, nie mogly sluzyc celom komunikacyjnym. Z oceanu poludniowej polkuli sterczaly jak niezliczone paciorki rozsypane na bezbrzeznych wodach wygasle wulkany pozornie bezludnych archipelagow. Jedyny lad tej polkuli, u samego bieguna, spoczywal pod ogromnym, lodowcem. Z metnego srebra jego wiecznych sniegow wystawaly samotne skalne igly, szczyty osmiotysiecznikow, zatrzasnietych lodowa pokrywa. W pasie zwrotnikowym, pod obrecza zamarzlego pierscienia, dzien i noc szalaly tropikalne burze, a ich piorunowe wyladowania potegowala fioletowymi rozbryzgami odbic tarcza nadpowietrznych lodow jak pedzace zawrotnie lustro. Brak sladow, cywilizacyjnej krzataniny, miast portowych w ujsciach wielkich rzek, wypukle metalowe tarcze w kotlinach gorskich, zamykajace ich dna pancerna wykladzina, tylko spektrochemicznie odroznialna od naturalnej skaly, nieobecnosc ruchu lotniczego przy wykrytych w liczbie kolo stu, obwalowanych niskimi zabudowaniami, gladkich, pokrytych betonem kosmodromach, czynily nieodpartym wniosek, ze wiekowe zmagania wepchnely Kwintan w podziemia i w nich prowadza zycie, zdani, dla obserwacji przestworzy nieba i Kosmosu, na metalowy wzrok radioelektroniki. Pomiary roznic cieplnych wykryly na por wierzchni Norstralii i Heparii polaczone ze soba zarytymi gleboko w grunt rozgalezieniami termiczne plamy, niby jaskiniowe miasta. Subtelna analiza ich promieniowania zdawala sie jednak zadawac klam temu przypuszczeniu. Kazda z rozleglych plam, dochodzacych czterdziestu mil srednicy, odznaczala sie dziwnym gradientem wydychanego ciepla: najgoretsze bylo centrum, a zrodlo jego promieniowania tkwilo pod litosfera u granic mantii. Czyzby Kwintanie czerpali energie z plynnego wnetrza swego globu? Ogromne, geometrycznie prawidlowe obszary, wziete pierwotnie za tereny upraw rolnych, w istocie stanowily skupiska milionowych, stozkowatych glowic, jak ceramiczne grzyby pozasadzanych na dziesiatkach kilometrow. Nadawczo-odbiorcze anteny radarowe — orzekli na koniec, fizycy. Planeta w chmurach, burzach, cyklonach, jakby umyslnie zmartwiala i przyczaila sie pod nieustajacym zewem sygnalizacji, proszacej o jakikolwiek odzew.

Obserwacje prowadzone pod znakiem archeologii — aby wykryc slady historycznej przeszlosci, jako ruiny miast, jako odpowiedniki ziemskich dziel architektury kultowej, w rodzaju swiatyn, piramid, starozytnych stolic, nie przyniosly pewnych rezultatow. Jesli wojna spustoszyla je ze szczetem albo jesli ludzkie oczy nie umialy ich rozpoznac przez zupelna obcosc, mostem, rzuconym ponad ta obcoscia, pozostawala jedynie dzialalnosc techniczna. Szukali wiec urzadzen, na pewno olbrzymich, ktore posluzyly do miotania oceanicznych wod w kosmiczna przestrzen. Rozmieszczenie tej armatury dalo sie obliczyc podlug kryteriow uniwersalnie waznych, stanowionych przez fizyke. Z kierunku obrotow lodowego pierscienia, z jego okolorownikowego biegu mozna bylo wnosic o lokalizacji planetarnych miotaczy wod. Tu jednak tez wszedl w parade poszukiwaczom czynnik utrudniajacy rozpoznanie owych instalacji: niechybnie wzniesiono je na styku suszy i oceanu — w okolicach, nad ktorymi gnal teraz sciety mrozem pierscien, a jego ciagle tarcie o rozrzedzone atmosferycznie gazy skrywalo ulewa burzowego pluwialu krytyczne miejsca, tak wiec nawet proba odtworzenia metod, jakimi posluzyli sie zeszlowieczni inzynierowie Kwinty, by strzelac morzami w proznie, spelzla na niczym.

Fotografie, zwane poszlakowymi, wypelnily wprawdzie archiwa statku, lecz nie odznaczaly sie wieksza wartoscia niz plamy na tablicach testow Rorschacha. Niezrozumialym konturom powtarzajacych sie gwiazdowatych tworow na ladach oczy ludzkie tylez mogly narzucic przyniesionych z Ziemi wyobrazen i uprzedzen, ile roznorodnych postaci moze czlowiek zobaczyc, a w istocie tylko wyroic sobie, gdy oglada bogato uksztaltowane rozpryski atramentu. Bezradnosc GODa wobec tysiecy tych zdjec uswiadomila im, ze w maszynie przeznaczonej do calkowicie obiektywnego jakoby przetwarzania informacji tkwi zakrzepla scheda antropocentryzmu. Zamiast dowiedziec sie czegos o obcym rozumie, zauwazyl Nakamura, dowiedzieli sie, jak scisle wiezy pokrewienstwa myslowego lacza ludzi z ich komputerami. Bliskosc obcej cywilizacji, lezacej nieomal w zasiegu rak, oddzielala ja od nich, stawala sie uragowiskiem z prob dotarcia do jej sedna. Walczyli z przemoznym wrazeniem perfidii, zastawionej zlosliwie na ekspedycje, jakby Komus — ale komu? — zalezalo na rzuceniu im wyzwania pelnego nadziei, ktora dopiero u samego kresu drogi, u celu okaze swoja nieziszczalnosc. Ci, ktorych dreczyla ta mysl, kryli sie z nia, by niezarazactowarzyszy defetyzmem.

Po siedmiuset godzinach jalowej emisji dyplomatycznej Steergard zdecydowal sie wyslac na Kwinte pierwszy ladownik, nazwany „Gabrielem“. „Ambasador“ zapowiedzial jego przylot czterdziesci osiem godzin przed startem, powiadamiajac Kwintan, ze sonda, nie wyposazona w zaden rodzaj broni, wyladuje na terenie wielkiego polnocnego kontynentu,

Вы читаете Fiasko
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату