Bezladna rozmowa zamierala i przybierala na sile, podczas gdy powietrze gestnialo od dymu papierosow. W jednym kacie grupa nieudolnych graczy rzucala strzalkami do tarczy, z drugiego kata dochodzilo stukanie kul bilardowych. Rozwalilem sie na twardym krzesle trzymajac reke na jego oparciu i obserwowalem Paddy’ego i jednego z chlopcow od Grangera rozgrywajacych partie domina. Konie, samochody, pilka nozna, boks, filmy, ostatnie tance i znow konie, zawsze w koncu konie. Przysluchiwalem sie temu wszystkiemu i nie dowiedzialem sie niczego poza tym, ze wiekszosc stajennych zadowolona byla z wlasnego zycia, ze w wiekszosci byli pogodni, spokojni i na ogol niegrozni.

– Ty jestes nowy? – zapytal glos tuz przy moim uchu.”

Odwrocilem glowe i przyjrzalem sie pytajacemu.

– Taak – odpowiedzialem powoli.

Byla to jedyna para oczu w Yorkshire, w ktorych dostrzeglem pewien rodzaj przebieglosci, jakiego wlasnie szukalem. Wytrzymalem jego wzrok az do chwili, gdy usta ulozyly sie w wyraz znaczacy rozpoznanie osobnika tego samego gatunku.

– Jak ci na imie?

– Dan, a tobie?

– Thomas Nathaniel Tarleton.

Wyraznie oczekiwal na reakcje, a ja nie wiedzialem, jaka powinna byc.

– T. N. T – rzekl Paddy usluznie znad domina. – Caly nasz Soupy! – Jego szybkie spojrzenie omiotlo nas obydwu.

– Czyli wybuchowy chlopak z ciebie – mruknalem.

Soupy Tarleton zaprezentowal nikly, wystudiowany grozny usmieszek, ktory jak przypuszczam, mial zrobic wrazenie. Byl prawie w moim weku i niemal tak samo zbudowany, tylko znacznie jasniejszy i mial czerwonawa skore, jaka zauwazylem u wielu Anglikow. Jego jasnopiwne oczy byly lekko wylupiaste, pelne wilgotne wargi ocienial cienki wasik. Na malym palcu prawej reki mial ciezki zloty pierscien, a na lewej rece kosztowny zegarek. Ubranie bylo z dobrego materialu, ale prostacko skrojone, a podbita welniana podpinka pikowana kurtka, ktora trzymal w reku, musiala kosztowac trzytygodniowa wyplate.

Nie przejawial zadnej checi zaprzyjaznienia sie. Przyjrzawszy mi sie rownie dokladnie jak ja jemu, skinal po prostu glowa, rzucil „do zobaczenia” i poszedl przygladac sie grajacym w bilard.

Grits przyniosl z baru nastepny kufel piwa i usiadl na lawce obok Paddy’ego.

– Nie powinienes ufac Soupy’emu – rzekl do mnie konfidencjonalnie, a jego raczej nieinteligentna, grubokoscista twarz wyrazala niezmierna dobroc.

Paddy polozyl podwojna trojke i przyjrzal mi sie powaznie, badawczo, bez cienia usmiechu.

– Nie martw sie o Dana, Grits – rzekl. – On i Soupy sa bardzo podobni. Pasowaliby do podwojnego zaprzegu. Ciagnie swoj do swego.

– Przeciez mowiles, ze mam nie wierzyc Soupy’emu – zaprotestowal Grits, przenoszac zasmucony wzrok z jednego na drugiego z nas.

– I to sie zgadza – stanowczo dodal Paddy. Odszukal trojke z czworka i zajal sie gra.

Grits przysunal sie troche blizej Paddy’ego i rzucil mi zdziwione i zaklopotane spojrzenie. Uznal, ze wnetrze jego kufla z piwem jest niezmiernie interesujace i wiecej juz nie podniosl oczu w moja strone.

Mysle, ze wlasnie w tym momencie cala ta szarada przestala byc zabawna. Polubilem Paddy’ego i Gritsa i przez trzy dni akceptowali mnie ze zwyklym pogodnym humorem. Nie bylem przygotowany na to, ze Paddy tak blyskawicznie zorientuje sie, ze to Soupy jest dla mnie naprawde interesujacy, ani tez ze z tego powodu natychmiast mnie odtraci. Byl to dla mnie szok, ktory powinienem byl przewidziec, ale nie przewidzialem; szok, ktory powinien ostrzec mnie, czego mam sie spodziewac w przyszlosci, ale nie ostrzegl.

Sztabowa dzialalnosc pulkownika Becketta byla ciagle na najwyzszym mozliwym poziomie. Ustawiwszy sie w pozycji obronnej, gotow byl w kazdej chwili odeprzec atak dzieki masowym i natychmiastowym posilkom: to znaczy, ze skoro tylko dowiedzial sie od Octobra, ze jestem unieruchomiony w stajni z trzema bezuzytecznymi konmi, natychmiast zabral sie do uwolnienia mnie.

We wtorek po poludniu, w tydzien po moim przybyciu do stajni, zatrzymal mnie glowny koniuszy Wally, kiedy nioslem przez podworze dwa wiadra wody.

– Twoj kon z siedemnastego boksu odjezdza jutro. Musisz rano zwijac sie z robota, zebys byl gotowy pojechac z nim o wpol do jedenastej. Pojedziesz do innej stajni wyscigowej kolo Nottingham. Zostawisz tam tego konia i przywieziesz nowego. Zrozumiales?

– Tak – odparlem.

Wally byl w stosunku do mnie bardzo chlodny, ale w ciagu weekendu pogodzilem sie ze swiadomoscia, ze mam wzbudzac dokola nieufnosc, chociaz juz nie cieszylem sie tak bardzo, kiedy mi sie to udawalo.

Wieksza czesc dnia spedzilem na czytaniu ksiag koni, co pozostali mieszkancy domku uznali za rzecz calkiem naturalna, a wieczorem, kiedy wszyscy poszli do baru, wzialem olowek i bardzo pracowicie analizowalem wiadomosci o jedenastce koni i ich zwyciestwach. Prawda bylo, czego dowiedzialem sie juz z wycinkow prasowych w Londynie, ze wszystkie mialy roznych wlascicieli, trenerow i dzokejow, ale nieprawda bylo, ze nie mialy absolutnie nic wspolnego. Kiedy zaklejalem moje notatki w kopercie i wkladalem je wraz z notatnikiem Octobra do torby mysliwskiej, ukrywajac ja pod ksiegami koni przed ciekawymi spojrzeniami uszczesliwionych piwem chlopcow wracajacych z baru, odnalazlem juz cztery zupelnie bezuzyteczne punkty zbiezne.

Po pierwsze, wszystkie konie wygraly gonitwy sprzedazne – biegi, gdzie zwyciezca zostaje wystawiony na aukcje. Na aukcjach trzy konie odkupili ich wlasciciele, a pozostale poszly za niewielkie sumy.

Po drugie, w calej swej karierze wyscigowej wszystkie konie pokazaly, ze zdolne sa do wspanialych wyczynow, ale na finiszu brak im zarowno sily, jak umiejetnosci.

Po trzecie, zaden z koni nie wygral innej gonitwy poza tymi, w ktorych dostaly doping, chociaz startowaly takze przy innych okazjach.

Po czwarte, zaden z nich nie wygral przy zakladach nizszych jak dziesiec do jednego.

Zarowno z notatek Octobra, jak i ksiag oficjalnych dowiedzialem sie, ze kilka koni zmienialo parokrotnie treserow, ale poniewaz byly to przecietne, malo obiecujace zwierzeta, nie budzilo to podejrzen. Bylem takze w posiadaniu calkiem bezuzytecznej informacji, ze wszystkie konie pochodzily od roznych ogierow i roznych klaczy, ze byly w roznym wieku, od pieciu do jedenastu lat, i ze nie byly tej samej masci. Rowniez nie wszystkie zwyciezyly na tym samym torze, chociaz rowniez nie wszystkie wygraly na roznych torach; mialem niejasne przeczucie, ze wszystkie te tory znajdowaly sie w polnocnej czesci kraju – Kelso, Haydock, Sedgefield, Stafford i Ludlow. Postanowilem to sprawdzic, ale u pani Allnut nie bylo zadnej mapy.

Polozylem sie do lozka w niewielkiej, przepelnionej sypialni; powietrze pelne tu zazwyczaj czystych zapachow pasty do butow i pomady do wlosow przesycalo sie stopniowo wyziewami piwa. Przegralem jednak spor o otwarcie lufcika nieco szerzej niz na kilka centymetrow od gory. Wydawalo sie, ze wszyscy chlopcy biora przyklad z Paddy’ego, ktory niewatpliwie byl najbardziej rozgarniety, i jesli Paddy nie chcial traktowac mnie po przyjacielsku, oni takze nie chcieli. Zdalem sobie sprawe, ze gdybym upieral sie przy calkowitym zamknieciu okna, prawdopodobnie zostawiliby je szeroko otwarte, dajac mi dowolna ilosc swiezego powietrza. Usmiechalem sie ponuro w ciemnosci, przysluchiwalem skrzypieniu sprezyn w lozkach i sennym plotkarskim chichotom, jakie towarzyszyly wspominaniu wieczornych rozmow w barze, a kiedy przewrocilem sie w poszukiwaniu wygodnego miejsca na nierownym materacu, zaczalem sie zastanawiac, jak naprawde czuli sie moi stajenni, mieszkajacy we wspolnym baraku, tam w domu, w Australii.

W srode rano poczulem po raz pierwszy gryzacy smak yorkshirskiego wiatru. Kiedy krzatalismy sie po podworzu z drzacymi rekami i zakatarzonymi nosami, jeden z chlopcow pogodnie zapewnil mnie, ze moze tak wiac przez pelne szesc miesiecy. Obrzadzilem moje trzy konie w blyskawicznym tempie i kiedy odjezdzalem z jednym z nich o dwunastej trzydziesci, pomyslalem sobie, ze ostatecznie moge przebolec luki w mojej garderobie, ale nie moge oprzec sie zazdrosci, myslac o tym, ze wielki kwadratowy dom z podjazdem nalezacy do Octobra na pewno ma bardzo dobre centralne ogrzewanie.

Po przejechaniu okolo czterech mil nacisnalem dzwonek, ktory w wiekszosci furgonow do przewozenia koni laczy boks z kabina kierowcy. Kierowca poslusznie zatrzymal sie i patrzyl pytajaco, kiedy przeszedlem z boksu do szoferki.

– Kon jest spokojny – powiedzialem – a tu jest duzo cieplej. Wyszczerzyl zeby i ruszyl. Przekrzykujac szum silnika rzekl:

Вы читаете Dreszcz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×