oklejona zdjeciami gwiazd muzyki pop z lat osiemdziesiatych… Wykladziny dywanowe tez juz wrocily na miejsce. Jeden z kompanow od kieliszka z baru Swany’s pomogl mu je ulozyc. Zapytal przy tym, czy chce, zeby je na krawedziach przymocowac do podlogi, ale Rebus uznal, ze to nie ma sensu.

– Nowi wlasciciele i tak je wymienia.

– Powinienes te podlogi przeszlifowac. Bylyby wtedy dodatkowym atutem…

Rebus tak dlugo pozbywal sie gratow, az zostalo ich mniej niz na potrzeby dwupokojowego mieszkania, ktore planowal, nie mowiac juz o czterech, jakie posiadal obecnie. Tyle ze wciaz jeszcze nie mial sie dokad wyprowadzic. Wiedzial, jak wyglada rynek nieruchomosci w Edynburgu. Jezeli jego mieszkanie na Arden Street trafi na rynek w nastepny czwartek, tydzien pozniej moze juz byc po wszystkim. Czyli za dwa tygodnie moze sie stac czlowiekiem bezdomnym.

Nie mowiac o tym, ze takze bezrobotnym.

Spodziewal sie, ze ktos do niego zadzwoni i nie zawiodl sie. Zadzwonila Gill Templer.

– Ty glupi kretynie! – zaczela.

– Czesc, Gill.

– Nie mogles trzymac geby na klodke?

– Pewnie moglem.

– Zawsze szlachetny koziol ofiarny, co? – W jej glosie byla zlosc, zmeczenie i napiecie. Potrafil sobie wyobrazic przyczyny wszystkich trzech.

– Powiedzialem tylko prawde.

– Chyba pierwszy raz w zyciu. Tyle ze ci nic a nic nie wierze.

– Nie?

– Daj spokoj, John. Przeciez Wylie miala na czole wypisane: „To ja”.

– I myslisz, ze chcialem ja specjalnie kryc?

– Akurat nie mam cie za wcielenie sir Galahada. Musiales w tym miec jakis swoj interes. Chocby tylko to, zeby wkurzyc Carswella. Przeciez wiesz, ze cie serdecznie nienawidzi.

Rebus nie mial ochoty przyznawac jej racji.

– A co poza tym? – zapytal.

Zlosc jej troche zelzala.

– Na biuro prasowe runela lawina pytan. Musze sie sama w to wlaczac.

Rebus nie mial watpliwosci, ze nie proznuje. Wszystkie pozostale gazety i inne media probuja teraz na gwalt pojsc tropem Holly’ego.

– A u ciebie?

– Co u mnie?

– Co masz zamiar zrobic?

– Jeszcze sie nie zastanowilem.

– No coz…

– Nie chce ci zabierac czasu, Gill. Dzieki za telefon.

– Na razie, John.

Ledwo odlozyl sluchawke, telefon znow zadzwonil. Grant Hood.

– Chcialem tylko podziekowac, ze nas pan wszystkich wyratowal.

– Nie byles niczym zagrozony, Grant.

– Wlasnie, ze bylem, prosze mi wierzyc.

– Slyszalem, ze masz duzo roboty.

– Skad…? – Grant zrobil przerwe. – Ach, dzwonila do pana komisarz Templer.

– Czy ona ci pomaga, czy cie wyrecza?

– Wlasciwie to trudno powiedziec.

– Nie ma jej tam obok ciebie?

– Nie, jest u siebie. Kiedy wychodzilismy z tego spotkania z zastepca komendanta… wygladalo tak, jakby z nas wszystkich jej najbardziej ulzylo.

– Moze dlatego, ze ona z was wszystkich ma najwiecej do utracenia. Mozesz tego w tej chwili nie dostrzegac, ale taka jest prawda.

– Ma pan na pewno racje – powiedzial Grant, choc nie bardzo mogl sie pogodzic z tym, ze to nie jego kariera byla w tym wszystkim najwazniejsza.

– Lec do roboty Grant i dzieki, ze znalazles chwile, by zadzwonic.

– Do zobaczenia. Mam nadzieje, ze wkrotce.

– Nigdy nic nie wiadomo…

Rebus odlozyl sluchawke i przez chwile wpatrywal sie w telefon, jednak ten juz nie zadzwonil. Poszedl do kuchni, by zrobic sobie herbate, i stwierdzil, ze skonczyly mu sie zarowno torebki z herbata, jak i mleko. Nie wkladajac nawet marynarki, zbiegl po schodach do miejscowego sklepiku, gdzie zakupy uzupelnil jeszcze paroma plasterkami szynki, bulkami i musztarda. Po powrocie do domu zastal pod drzwiami kogos, kto jednoczesnie naciskal dzwonek i mowil do kratki domofonu.

– No dalej, nie udawaj, wiem, ze tam jestes…

– Czesc, Siobhan.

Gwaltownie odwrocila sie w jego strone.

– Chryste, ale mnie prze… – Chwycila sie za gardlo.

Rebus wyciagnal reke i kluczem otworzyl drzwi.

– Dlatego, ze cie zaszedlem od tylu, czy dlatego, ze juz myslalas, ze siedze na gorze z podcietymi zylami? – Przytrzymal jej drzwi.

– Co? Nie, wcale tak nie myslalam. – Ale widac bylo, jak rumieniec wykwita jej na policzkach.

– Wiec, zebys sie wiecej nie martwila, to ci powiem, ze jesli kiedykolwiek zdecyduje sie z soba skonczyc, to zrobie to za pomoca morza gorzaly i garsci tabletek. A dla mnie „morze” to sesja co najmniej dwu – albo trzydniowa, wiec bedziesz miala kupe czasu, zeby zadzialac. – Wyprzedzil ja na schodach i otworzyl drzwi do mieszkania. – To twoj szczesliwy dzien – powiedzial. – Nie tylko nie leze martwy, ale moge cie jeszcze poczestowac bulka z szynka i musztarda.

– Tylko herbate, dzieki – rzekla, odzyskujac wreszcie rownowage. – Sluchaj, ten hol wyglada teraz rewelacyjnie!

– Rozejrzyj sie po calym mieszkaniu. Musze zaczac przyzwyczajac sie do ogladaczy.

– Chcesz powiedziec, ze mieszkanie jest juz oferowane do sprzedazy.

– Bedzie od przyszlego tygodnia.

Otworzyla drzwi do sypialni i wsadzila glowe do srodka.

– No prosze, wylacznik z przyciemniaczem – zauwazyla i wyprobowala, jak dziala.

Rebus przeszedl do kuchni, nastawil czajnik i wyciagnal z szafki dwa czyste kubki. Na jednym z nich widnial napis: NAJLEPSZY TATUS NA SWIECIE. Nie nalezal do niego, pewnie musial go tu zapomniec ktorys z elektrykow. Uznal, ze dla Siobhan bedzie akurat. Dla siebie wybral kubek nieco wyzszy z wyszczerbiona krawedzia i obrazkiem przedstawiajacym maki.

– Nie dales pomalowac salonu – powiedziala, wchodzac do kuchni.

– Byl nie tak dawno malowany.

Kiwnela glowa. Czula, ze nie mowi jej calej prawdy, ale nie miala zamiaru z niego wyciagac.

– Ty i Grant wciaz ze soba krecicie? – zapytal.

– Nigdy nie krecilismy. I ten temat jest zamkniety.

Wyjal z lodowki mleko.

– Musisz uwazac, bo inaczej mozesz trafic na jakiegos frajera.

– Slucham?

– Kogos niegodnego ciebie. Juz jeden taki mnie dzis sztyletowal wzrokiem.

– Moj Boze, Derek Linford. – Zamyslila sie. – Alez on dzis okropnie wygladal, co?

– A bywa inaczej? – Rebus umiescil po torebce herbaty w obu kubkach. – To jak, przyszlas tu na przeszpiegi, czy zeby mi podziekowac za nadstawienie karku?

– Za to ci na pewno nie podziekuje. Mogles trzymac jezyk zebami i sam wiesz o tym najlepiej. Wpakowales sie w to wylacznie na wlasne zyczenie. – Zamilkla.

Вы читаете Kaskady
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату