– No i? – powiedzial, zachecajac ja do dalszego ciagu.

– No i to znaczy, ze masz w tym jakis zamysl.

– Wlasciwie, to nie… nic konkretnego.

– To dlaczego to zrobiles?

– Bo tak bylo najszybciej i najprosciej. Gdyby mi sie chcialo przez chwile pomyslec, to moze trzymalbym jezyk za zebami.

Dolal do kubkow wrzatku i zimnego mleka i podal jeden Siobhan. Spojrzala na plywajaca po wierzchu torebke z herbata. – Wyciagnij ja sobie jak bedzie dosc mocna – zaproponowal.

– Pychota.

– Na pewno nie masz ochoty na bulke z szynka?

Potrzasnela glowa.

– Ale mna sie nie krepuj – dodala.

– Moze troche pozniej – powiedzial i poszedl pierwszy do pokoju. – W robocie spokoj?

– Mow sobie, co chcesz, ale Carswell potrafi niezle trafic do ludzi. Wszyscy sa przeswiadczeni, ze to dzieki jego przemowieniu ruszylo cie sumienie i postanowiles sie przyznac.

– A sami sie teraz jeszcze bardziej staraja niz dotad, tak? Odczekal az przytaknela. – Druzyna szczesliwych ogrodnikow i zadnych wstretnych kretow, ktore by im psuly robote.

Siobhan usmiechnela sie.

– Troche to prostackie, nie uwazasz? – Rozejrzala sie po pokoju. – To gdzie sie stad wyniesiesz, jak to sprzedasz?

– A masz moze wolny pokoj goscinny?

– Zalezy na jak dlugo.

– Zartuje, Siobhan. Dam sobie rade. – Pociagnal lyk herbaty. – A wlasciwie, co cie tu sprowadza?

– Poza przeszpiegami, tak?

– Domyslam sie, ze musi byc cos poza.

Wyciagnela reke i postawila kubek na podlodze.

– Dostalam nastepna wiadomosc.

– Od Quizmastera? – spytal, a gdy kiwnela glowa, dodal – A co dokladnie?

Wyciagnela z kieszeni kilka kartek i mu podala. Biorac je, koncami palcow dotknal jej dloni. Na pierwszej byl jej e-mail do Quizmastera:

Wciaz czekam na Rygory.

– Wyslalam to dzis z samego rana – wyjasnila. – Pomyslalam sobie, ze moze jeszcze nic nie wie.

Na drugiej kartce byla odpowiedz od Quizmastera.

Rozczarowalas mnie, Siobhan. Zabieram zabawki i ide do domu.

Potem wiadomosc od Siobhan: Nie wierz we wszystko co pisza. Nadal chce grac.

Quizmaster: Po to, zeby donosic wszystko szefom?

Siobhan: Tym razem tylko ty i ja. Obiecuje.

Ouizmaster: Jak moge ci ufac?

Siobhan: Ja ci zaufalam, prawda? I wiesz, gdzie mozesz mnie znalezc. A ja wciaz nic o tobie nie wiem.

– Po wyslaniu tej wiadomosci musialam dosc dlugo czekac na jego odpowiedz. Wreszcie nadeszla jakies – spojrzala na zegarek – czterdziesci minut temu.

– I wtedy od razu tu przyjechalas?

– Mniej wiecej – powiedziala, wzruszajac ramionami.

– I nie pokazalas tego Bani.

– Wyslali go z biura kryminalnego w jakiejs sprawie.

– A komus innemu? – Potrzasnela glowa. – To dlaczego ja?

– Jak juz sie tu znalazlam – odparla – to wlasciwie sama nie wiem dlaczego.

– To przeciez Grant ma glowe do zagadek, nie ja.

– W tej chwili na glowie ma wazniejsza zagadke: jak sie utrzymac na swoim stolku.

Rebus pokiwal wolno glowa i przeczytal tresc ostatniej kartki.

Dodaj Camusa do ME Smitha i patrz, jak boksuja tam, gdzie slonce nie dociera, a Frank Finlay im sedziuje.

– No dobra, przeczytalem – wyciagnal ku niej kartke – i nic z tego nie rozumiem.

– Nic?

Potrzasnal glowa.

– Byl kiedys taki aktor – Frank Finlay – moze nawet wciaz jeszcze zyje. Zdaje sie, ze gral w telewizji Casanove i wystapil tez w czyms, co sie nazywalo Drut kolczasty i kwiaty… czy jakos tak.

– Bukiet kolczastego drutu.

– Mozliwe. – Ponownie rzucil okiem na tekst. – Camus byl francuskim pisarzem. Myslalem, ze sie go wymawia „kamus”, poki nie uslyszalem kogos w radio czy w telewizji.

– A to boksowanie? Przeciez musisz cos o tym wiedziec.

– Marciano, Dempsey, Cassius Clay nim stal sie Alim… – Wzruszyl ramionami.

– Tam gdzie slonce nie dociera – powiedziala Siobhan. – To chyba amerykanskie wyrazenie, nie?

– I znaczy „w dupie” – potwierdzil Rebus. – A co, twoj Quizmaster robi nagle za Amerykanina?

Usmiechnela sie, ale w jej usmiechu nie bylo radosci.

– Posluchaj mojej rady, Siobhan. Przekaz to do biura kryminalnego albo do sluzb specjalnych, albo tam, gdzie sie zajmuja namierzaniem tego dupka. Albo mu wyslij maila, zeby sie wypchal. – Zrobil pauze i dodal: – Powiedzialas, ze on wie, gdzie cie szukac?

Kiwnela glowa.

– Zna nazwisko i wie, ze pracuje w wydziale sledczym edynburskiej policji.

– Ale nie wie, gdzie mieszkasz? I nie ma twojego numeru telefonu? – Zaprzeczyla, a on kiwnal glowa uspokojony. Przypomnial sobie liste numerow przypieta do sciany w boksie Holly’ego. – To go sobie odpusc – powiedzial cicho.

– Ty bys tez tak zrobil?

– Usilnie bym to sobie perswadowal.

– Wiec nie chcesz mi pomoc?

Spojrzal na nia.

– Jak ci moge pomoc?

– Przepisac tekst i zaczac glowkowac.

Rozesmial sie.

– Chcesz mnie jeszcze bardziej narazic Carswellowi?

Spojrzala na rozlozone kartki.

– Masz racje – powiedziala. – Nie pomyslalam. Dzieki za herbate.

– To zostan i ja dokoncz. – Patrzyl, jak sie zbiera do wyjscia.

– Musze wracac. Mam mnostwo rzeczy do zrobienia.

– A pierwsza bedzie oddanie komus tej zagadki?

Spojrzala mu prosto w oczy.

– Wiesz, ze twoje rady zawsze sa dla mnie bardzo cenne.

– Czy to znaczy „tak”, czy „nie”?

– Potraktuj to jako „moze”.

Sam tez wstal.

– Dziekuje, ze wpadlas.

Ruszyla w strone drzwi.

– Linford sie na ciebie zawzial, prawda? On, razem z Carswellem.

– Nie przejmuj sie tym.

– Ale notowania Linforda rosna. Za jakis czas awansuje na starszego inspektora.

Вы читаете Kaskady
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату