– I lezy tam nadal? – domyslil sie Rebus i tez sie usmiechnal. – No to, jak jestes taka spostrzegawcza, jeszcze zrobimy z ciebie detektywa…
Nacisnal dzwonek przy drzwiach i wrocili do pracy.
Konferencje prasowa zorganizowano w Palacu, uruchamiajac lacze telewizyjne do sali operacyjnej na Gayfield Square. Ktos zajal sie wycieraniem chusteczka ekranu monitora ze sladow palcow i plam, inni starali sie pozaciagac zaslony przed niespodziewanymi promieniami popoludniowego slonca. Wszystkie krzesla byly zajete i funkcjonariusze po dwoch, trzech usiedli tez na biurkach. Niektorzy konczyli jeszcze spozniony lunch skladajacy sie z kanapek i bananow. Na biurkach staly kubki z kawa lub herbata i butelki soku. Rozmawiano sciszonymi glosami. Operator kamery policyjnej w Palacu poddany zostal druzgocacej krytyce.
– Zupelnie jak moj osmiolatek z kamera wideo…
– Widac za czesto ogladal
Prawda bylo, ze kamera zdawala sie kiwac i skakac, pokazujac obecnych do polowy albo tylko ich nogi, badz puste oparcia krzesel.
– Transmisja sie jeszcze nie zaczela – odezwal sie jakis glos rozsadku, i to tez bylo prawda. Profesjonalne kamery telewizyjne dopiero ustawiano, a zaproszeni przedstawiciele mediow – reporterzy z nieodlacznymi komorkami przy uchu – jeszcze sie moscili. Trudno bylo doslyszec, co kto mowi. Rebus stanal pod sciana na koncu sali, troche zbyt daleko od monitora, ale nie mial zamiaru walczyc o inne miejsce. Obok niego stal Bill Pryde, wyraznie wyczerpany i rownie wyraznie probujacy to ukryc. Tulil do piersi plik notatek przypietych do sztywnej podkladki i od czasu do czasu do nich zerkal, tak jakby jakims cudem moglo sie w nich pojawic cos nowego. Przez zaciagniete zaslony strzelaly pojedyncze promienie swiatla, rozswietlajac mrok panujacy w sali i wydobywajac z niego niewidoczne golym okiem drobiny kurzu. Rebusowi przypomnialo to wyprawy do kina z lat dziecinstwa, ten nastroj wyczekiwania na moment wlaczenia projektora i na rozpoczecie seansu.
Na ekranie widac bylo zgromadzony tlumek. Rebus znal te sale – pozbawione charakteru audytorium, z ktorego korzystano, urzadzajac rozne seminaria i konferencje, takie jak ta. Z przodu ustawiono dlugi stol, za ktorym na prowizorycznym ekranie widnial ogromny herb policji okregu Lothian i Borders. Kamera policyjna obrocila sie i ukazala rzadek osob wkraczajacych do audytorium, a panujacy na sali gwar gwaltownie przycichl, tak ze slychac bylo szum pracujacych kamer. Sale rozswietlily blyski fleszow. Pierwsza szla Ellen Wylie, za nia Gill Templer, dalej David Costello i John Balfour.
– To on! – zawolal ktos siedzacy przed Rebusem w chwili, gdy kamera zrobila zblizenie na twarz Costello.
Cala czworka zasiadla za stolem, a przed nia zaroilo sie nagle od mikrofonow. Kamera pozostala na twarzy Costello, odjezdzajac jedynie na tyle, by pokazac go od pasa, ale pierwsza odezwala sie Wylie i w glosniku slychac bylo jak nerwowo odchrzakuje.
– Dzien dobry panstwu. Dziekuje za liczne przybycie. Zanim zaczniemy, chcialabym poinformowac o planie i zasadach naszej…
Siobhan siedziala na biurku obok Hooda, na lewo od Rebusa. Hood mial wzrok wbity w podloge. Moze koncentruje sie na glosie Wylie, pomyslal Rebus. Pamietal, ze kilka miesiecy wczesniej tych dwoje scisle ze soba wspolpracowalo przy sprawie Grieve’a. Siobhan zwrocona byla twarza w strone ekranu, jednak jej wzrok bladzil gdzie indziej. Trzymala w reku butelke wody mineralnej i uporczywie skubala etykiete.
To ona marzyla o tym stanowisku, pomyslal Rebus, a teraz pewnie jest jej przykro. Probowal sciagnac ja wzrokiem, by ja pocieszyc usmiechem, wzruszeniem ramion, czy chocby porozumiewawczym kiwnieciem glowy, ale jej wzrok powrocil juz do ekranu monitora. Wylie skonczyla swoj wstep i teraz przyszla kolej na Gill Templer, ktora krotko podsumowala i uaktualnila dotychczas zebrane wiadomosci w sprawie. Miala bogate doswiadczenie w prowadzeniu konferencji prasowych i mozna to bylo poznac po jej glosie. Rebus uslyszal, jak gdzies w tle Wylie znow nerwowo odchrzakuje i odniosl wrazenie, ze Gill to troche speszylo.
Jednak kamera nie wykazywala zainteresowania zadna z obu policjantek. Glownym obiektem byl dla niej David Costello i – w znacznie mniejszym stopniu – ojciec Philippy Balfour. Obaj mezczyzni siedzieli obok siebie i kamera pokazywala to jednego, to drugiego. Wlasciwie byly to tylko krotkie migawki na Balfoura i powrot na dluzej do Costello. Automatyczna ostrosc kamery zdawala sie dopoty spelniac swe zadanie, dopoki kamerzysta nie probowal uzywac zoomu. Wtedy obraz tracil ostrosc i dopiero po kilku sekundach ja odzyskiwal.
– To on – powtorzyl ten sam glos.
– A chcesz sie zalozyc? – zawolal ktos z tylu.
– Zachowajmy wszyscy cisze – burknal Bill Pryde i na sali zrobilo sie cicho. Rebus bezglosnie dal mu brawo, ale Pryde znow zajety byl przegladaniem notatek. Potem podniosl glowe i spojrzal na ekran, na ktorym David Costello wlasnie zaczynal mowic. Nie ogolil sie i wydawalo sie, ze jest w tym samym ubraniu, co ostatniej nocy. Rozlozyl i wygladzil przed soba kartke papieru, jednak mowiac, ani razu nie zajrzal do notatek. Jego wzrok przez caly czas bladzil wsrod kamer, jakby nie wiedzial, na co ma patrzec. Mowil glosem pozbawionym emocji i nieco piskliwym.
– Nie wiemy, co sie stalo z Flipa, i bardzo chcemy sie tego dowiedziec. My wszyscy, jej przyjaciele, jej rodzina… – spojrzal na Johna Balfoura. – Wszyscy, ktorzy ja znamy i kochamy, musimy poznac prawde. Flipo, jesli nas teraz ogladasz, blagam, skontaktuj sie z kims z nas. Chcemy tylko wiedziec, ze… ze nic ci sie nie stalo. Strasznie sie martwimy. – W jego oczach zalsnily wzbierajace lzy. Na chwile przerwal, opuscil glowe, potem znow sie wyprostowal. Wzial do reki swoja kartke, ale najwyrazniej nie bylo na niej niczego, czego by juz nie powiedzial. Popatrzyl na boki, jakby szukajac pomocy. John Balfour wyciagnal reke i scisnal mlodzienca za ramie, potem sam zaczal mowic glosem tak dudniacym, ze zabrzmialo to niemal jak awaria mikrofonow.
– Jezeli ktos przetrzymuje moja corke, prosze o kontakt. Flipa zna numer mojej komorki. Mozna do mnie dzwonic o kazdej porze dnia i nocy. Kimkolwiek jestescie, chce z wami porozmawiac i dowiedziec sie, o co wam chodzi. A jesli jest ktos, kto zna miejsce pobytu Flipy, to pod koniec na ekranie pokaze sie numer telefonu. Chce tylko wiedziec, ze Flipa jest cala i zdrowa. Zwracam sie do wszystkich ogladajacych ten program, zeby poswiecili chwile czasu i dobrze przyjrzeli sie jej zdjeciu. – Kiedy Balfour podniosl do gory zdjecie corki, znow rozleglo sie pstrykanie aparatow fotograficznych. Powoli obracal nim tak, by bylo dobrze widoczne dla wszystkich kamer. – Nazywa sie Philippa Balfour, ma zaledwie dwadziescia lat i jest moja corka. Jesli ja widzieliscie, albo tylko tak wam sie wydaje, bardzo prosze o kontakt. Dziekuje.
Reporterzy byli gotowi do zadawania pytan, ale David Costello zerwal sie na nogi i ruszyl do wyjscia. Znow dal sie slyszec glos Wylie.
– To nie jest wlasciwy moment… chcialabym wszystkim podziekowac za pomoc i zrozumienie… – Ale jej glos utonal w powodzi pytan. Kamera wrocila teraz do Johna Balfoura. Wygladal na zupelnie opanowanego, zlozyl przed soba rece na stole i bez mrugniecia patrzyl wprost w lampy blyskowe, ktore co chwile rzucaly jego cien na sciane.
– Nie, doprawdy nie uwazam…
– Panie Costello! – slychac bylo krzyki reporterow. – Czy mozemy tylko…?
– Sierzant Wylie! – warknal jakis inny glos. – Czy moze nam pani cos powiedziec na temat ewentualnych motywow porwania?
– Nie moge… Nie, to znaczy, nie to chcialam powiedziec…
Na ekranie widac bylo Johna Balfoura, ktory probuje odpowiedziec na jakies inne pytanie. Tlumek reporterow zaczal teraz bezladnie napierac na stol.
– To co chciala pani powiedziec, pani sierzant?
– Ja tylko… Ja nic nie mowilam na temat…
I wtedy zamiast Ellen odezwala sie Gill Templer. Przemowila glosem donosnym, dobrze znanym reporterom, ktorych sama znala rownie dobrze.
– Steve – powiedziala dobitnie – wiesz doskonale, ze w takich sprawach nie wolno nam spekulowac. Jezeli chcesz cos nazmyslac po to, zeby twoja gazeta sprzedala pare egzemplarzy wiecej, to twoja sprawa, ale nie oczekuj, zebysmy to uznali za poczucie odpowiedzialnosci wobec rodziny i przyjaciol Philippy Balfour.
Na wszystkie dalsze pytania odpowiadala juz Gill, zadajac jednak, by przedtem zaprowadzono na sali porzadek. Ellen nie bylo widac na ekranie, ale Rebus wyobrazil sobie jak tam teraz siedzi i cala sie w sobie kurczy. Siobhan zaczela nagle wymachiwac stopa, jakby poczula nagly przyplyw adrenaliny. John Balfour wtracil sie, oswiadczajac, ze w kilku kwestiach chcialby sie wypowiedziec sam. Zrobil to, budujac zdania spokojnie i klarownie, a potem konferencja zaczela powoli przygasac.
– Twardy zawodnik – powiedzial Pryde, i przystapil do przegrupowania swych sil, jako ze przyszla pora wrocic