Wyprowadzi sie z Arden Street i znajdzie sobie gdzies nowe miejsce, o ktorym nikt nie bedzie wiedzial, moze wlasnie gdzies w poblizu wody…

Ktos wykrecil mu reke do tylu. To jeden z policjantow.

– Pusc go!

Ten krzyk wszystko zburzyl. Rebus zwolnil uscisk i Devlin wynurzyl sie z wody, charczac i prychajac. Po brodzie plynely mu wodniste wymiociny…

Komorka Rebusa zaczela dzwonic w chwili, gdy nosze z Jean ladowano do karetki. Jeden z ubranych na zielono sanitariuszy wyjasnil, ze nie moga wykluczyc urazu kregoslupa lub kregow szyjnych i dlatego przymocowali ja na noszach pasami i usztywnili glowe i szyje.

Rebus stal nieruchomo, wpatrujac sie w Jean i probujac zrozumiec, co o niej mowia.

– Nie powinien pan tego odebrac? – zapytal sanitariusz.

– Co?

– Telefonu?

Rebus podniosl komorke do ucha. Podczas silowania sie z Devlinem upadla mu na chodnik. Miala obudowe porysowana i w jednym miejscu peknieta, ale mimo to wciaz dzialala.

– Halo?

– Inspektor Rebus?

– Tak.

– Tu Eric Bain.

– Tak?

– Czy cos sie stalo?

– Nawet dosc duzo. – Nosze wsunieto juz do wnetrza karetki i Rebus spojrzal na swoje przemoczone ubranie. – Sa jakies wiadomosci o Siobhan?

– Dlatego wlasnie dzwonie.

– Co sie stalo?

– Nic sie nie stalo. Tylko nie moge sie do niej dodzwonic. Podejrzewaja, ze jest gdzies w ogrodzie botanicznym. Szuka jej tam paru ludzi.

– No i co?

– Bo sa nowe wiadomosci o Quizmasterze.

– I nie mozesz sie doczekac, zeby komus o tym powiedziec?

– Pewnie tak.

– Nie trafiles najlepiej. Jestem teraz troche zajety.

– Aha.

Rozmawiajac, Rebus wszedl juz do wnetrza karetki i usiadl na laweczce obok noszy. Jean lezala z zamknietymi oczami, jednak kiedy Rebus lekko uscisnal jej dlon, odpowiedziala tym samym.

– Slucham? – powiedzial, bo niedoslyszal ostatniego zdania Baina.

– To komu mam powiedziec? – powtorzyl Bain.

– Nie wiem – westchnal Rebus. – No dobra, mow, o co chodzi.

– Mam wiadomosc ze sluzb specjalnych – powiedzial Bain podnieconym tonem. – Jeden z adresow e- mailowych, z jakich korzystal Quizmaster, nalezal do Philippy Balfour.

Rebus pomyslal, ze nic z tego nie rozumie. Czy Bain probuje mu wmowic, ze Flipa Balfour to Quizmaster…?

– Mysle, ze to sie uklada w jedna calosc – dodal Bain. – Lacznie z tym adresem Claire Benzie.

– Nic z tego nie rozumiem – oznajmil Rebus. Powieki Jean zatrzepotaly. Pewnie nagle uklucie bolu, pomyslal. Zwolnil uscisk jej dloni.

– Jezeli Benzie rzeczywiscie pozyczyla laptopa Philippie Balfour, to mamy w jednym miejscu dwa komputery, oba uzywane przez Quizmastera.

– Tak?

– No i jezeli z kregu podejrzanych wykluczymy panne Balfour…

– To zostaje nam ktos, kto mial dostep do nich obu, tak?

Przez chwile zapadlo milczenie, ktore przerwal Bain.

– Chyba powinnismy jeszcze raz przyjrzec sie temu jej chlopakowi, nie uwazasz?

– Sam juz nie wiem. – Rebus mial trudnosci z koncentracja. Przeciagnal dlonia po czole i starl pot.

– Moglibysmy go zapytac…

– Siobhan poszla na spotkanie z Quizmasterem – przerwal Rebus i zrobil pauze. – Mowiles, ze jest w botaniku? – dodal.

– Tak.

– A skad to wiemy?

– Bo jej samochod stoi zaparkowany pod brama.

Rebus zastanowil sie. Siobhan na pewno sie domysla, ze jej szukaja. Zostawienie samochodu w takim miejscu byloby zbyt oczywista wskazowka…

– A jesli jej tam nie ma? A jesli spotyka sie z nim gdzie indziej?

– To jak to mozemy sprawdzic?

– Moze w mieszkaniu Costello… – Znow popatrzyl na Jean. – Sluchaj Bain, naprawde nie moge sie tym teraz zajac… nie w tej chwili.

Jean otworzyla jedno oko i poruszyla ustami.

– Zaczekaj – rzucil Rebus i pochylil glowe ku twarzy Jean.

– Dobrze… – uslyszal jej szept.

Chciala mu powiedziec, ze da sobie rade; ze powinien pojsc pomoc Siobhan. Rebus odwrocil twarz i jego wzrok padl na Ellen Wylie, stojaca na chodniku i czekajaca, az zamkna drzwi karetki. Ellen powoli kiwnela glowa na znak, ze tak, zostanie przy Jean.

– Bain? – powiedzial do sluchawki. – Spotkamy sie pod domem Costello.

Zanim tam dotarl, Bain zdazyl juz wspiac sie na gore po spiralnej klatce schodowej i teraz czekal pod drzwiami mieszkania Costello.

– Chyba go nie ma w domu – powiedzial Bain, kucajac i zagladajac do srodka przez szpare na listy. Po plecach Rebusa przebiegl dreszcz, kiedy przypomnial sobie widok, jaki zobaczyl, zagladajac przez taka sama szpare w drzwiach Devlina. Bain podniosl sie na nogi. – Ani sladu… Chryste Panie, czlowieku, a tobie, co sie stalo?

– Uczylem sie plywac. Nie mialem czasu sie przebrac. – Rebus popatrzyl na drzwi, potem na Baina. – Razem?

Bain spojrzal na niego niepewnie.

– Czy to nie jest wbrew prawu?

– Dla Siobhan – odparl jedynie Rebus.

Policzyli do trzech i wspolnie runeli na drzwi.

Bain wiedzial, czego ma w srodku szukac: komputera. Znalazl w sypialni dwa, oba laptopy.

– Jeden Benzie – domyslil sie Bain – drugi jego albo kogos innego.

Jeden z laptopow byl wlaczony i migal na nim wygaszacz ekranu. Bain wlaczyl program obslugi poczty elektronicznej i otworzyl skrzynke.

– Nie ma czasu bawic sie z haslem – powiedzial bardziej do siebie – wiec mozemy odczytac tylko stare wiadomosci. – Jednak w obu skrzynkach nie bylo zadnych wiadomosci do ani od Siobhan. – Wyglada na to, ze je kasuje na biezaco – oznajmil Bain.

– Albo obwachujemy niewlasciwe drzewo.

Rebus rozejrzal sie po sypialni. Niezaslane lozko, porozrzucane po podlodze ksiazki. Obok komputera notatki do referatu. Komoda z nie domknietymi szufladami i wygladajacymi z nich skarpetkami, majtkami i T-shirtami. I jedna tylko szuflada zasunieta do konca. Rebus pokustykal do komody i powoli wyciagnal szuflade. W srodku byly mapy i przewodniki turystyczne, wsrod nich jeden dotyczacy Arthur’s Seat. Pocztowka z widokiem kaplicy Rosslyn wsadzona w przewodnik po niej.

– A jednak wlasciwe… – powiedzial tylko.

Вы читаете Kaskady
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату