– I twierdzi, ze wie cos na temat tej lalki?

– Niewykluczone – Gill zawiesila glos. – Twierdzi, ze to nie pierwszy taki przypadek.

Rebus przyznal sie Jean Burchill, ze nigdy wczesniej nie byl w tym muzeum.

– Pare razy bylem z corka w starym muzeum, kiedy byla jeszcze dzieckiem.

Burchill cmoknela z nagana.

– To muzeum to cos zupelnie innego, panie inspektorze. Swiadczy o tym, kim jestesmy, o naszej historii i kulturze.

– Czyli ze nie ma w nim wypchanych zwierzat i totemow?

Usmiechnela sie.

– O ile mi wiadomo, nie ma.

Opuscili ogromny, wymalowany na bialo, hol wejsciowy i szli przez sale wystawowe na parterze. Dotarli do niewielkiej windy i w oczekiwaniu na nia, Burchill stanela do niego twarza i zmierzywszy Rebusa wzrokiem, oswiadczyla:

– Gill opowiadala mi o panu. – Potem drzwi windy sie otworzyly i oboje weszli do srodka.

– Mam nadzieje, ze same dobre rzeczy – powiedzial, starajac sie, by zabrzmialo to lekko.

Burchill spojrzala na niego rozbawiona. Mimo swego wieku sprawiala wrazenie mlodej dziewczyny, u ktorej niesmialosc miesza sie z pewnoscia siebie, strach z ciekawoscia.

– Jedziemy na czwarte pietro – oznajmila, a kiedy drzwi windy znow sie otworzyly, znalezli sie w waskim korytarzu pelnym przedmiotow i obrazow kojarzacych sie ze smiercia. – To jest dzial dotyczacy wierzen – poinformowala niemal szeptem. – Czary, gusla, ceremonie pogrzebowe i zbezczeszczone groby.

Jednym z eksponatow byl czarny karawan gotow zawiesc kolejne zwloki na jakis wiktorianski cmentarz, obok zas lezala ogromna metalowa skrzynia. Rebus nie mogl sie powstrzymac, by jej nie dotknac.

– To grzebalna kaseta – wyjasnila, a widzac, ze nie rozumie, dodala: – Przez pierwsze szesc miesiecy rodziny zmarlych trzymaly trumne ze zwlokami w takiej kasecie, zeby zniechecic Rezurekcjonistow.

– Chodzi o zlodziei zwlok, tak? – Akurat ten fragment historii byl mu znany. – Takich jak Burke i Hare, ktorzy wykradali zwloki i sprzedawali je uniwersytetowi?

Jean Burchill popatrzyla na niego wzrokiem nauczycielki karcacej uczniaka.

– Burke i Hare nie wykradali zadnych zwlok. Na tym cala sprawa polegala, ze sami zabijali, a potem sprzedawali zwloki do badan anatomicznych.

– Prawda – przyznal Rebus.

Przeszli obok kolejnych pogrzebowych eksponatow, a wsrod nich fotografii martwych dzieci, by zatrzymac sie przy ostatniej gablocie.

– Oto jestesmy – oswiadczyla Burchill. – Trumny z Arthur’s Seat.

Rebus przyjrzal sie. W gablocie lezalo osiem trumienek. Wszystkie dlugie na okolo pietnascie centymetrow, byly starannie wykonane i mialy wieczka nabite cwiekami. W trumienkach lezaly male drewniane laleczki, niektore ubrane, inne nie. Jedna z nich odziana byla w stroj w zielono-biala kratke.

– Kibicka Hibsow – mruknal Rebus.

– Kiedys wszystkie byly ubrane, ale na niektorych material zbutwial. – Wskazala fotografie umieszczona w gablocie. – W tysiac osiemset trzydziestym szostym roku dzieci bawiace sie na zboczu Arthur’s Seat odnalazly ukryte wejscie do jaskini. Wewnatrz znajdowalo sie siedemnascie malych trumienek, z ktorych przetrwalo tylko te osiem.

– Musialy sie niezle wystraszyc – stwierdzil Rebus, przygladajac sie fotografii i probujac zgadnac, w ktorym miejscu rozleglego wzgorza mogla sie znajdowac ta jaskinia.

– Przeprowadzone badania wskazuja, ze trumienki wykonano w latach trzydziestych dziewietnastego wieku.

O tym samym informowaly wywieszki na eksponatach w gablocie. Obok lezaly tez wycinki z gazet z tamtych czasow, z ktorych wynikalo, ze lalkami poslugiwaly sie czarownice pragnace za ich pomoca rzucic urok na wybrane osoby. Inna popularna teoria glosila, ze laleczki byly talizmanami na szczescie chowanymi tam przez marynarzy wyruszajacych w dalekie rejsy.

– Marynarze na Arthur’s Seat? – zadumal sie Rebus. – To by byl dosc niezwykly widok.

– Czyzbym wyczuwala animozje w panskim glosie, inspektorze?

– Nie – potrzasnal glowa. – Tylko ze to kawal drogi od przystani, nic wiecej.

Przyjrzala mu sie uwaznie, ale z jego twarzy niczego nie mozna bylo wyczytac.

Rebus wrocil do ogledzin trumienek. Jako bukmacher ustalilby niewielkie przebicie dla chcacych obstawic istnienie zwiazku miedzy tymi eksponatami a znaleziskiem z Kaskad. Byl pewien, ze ten, kto wykonal i podrzucil trumienke przy wodospadzie, musial znac te muzealne eksponaty i z jakiegos powodu postanowil je skopiowac. Rozejrzal sie po licznych innych dowodach smiertelnosci czlowieka zebranych tu w postaci eksponatow.

– Pani to wszystko skompletowala?

Przytaknela.

– Musi to byc pani ulubiony temat spotkan towarzyskich.

– Az by sie pan zdziwil – odparla spokojnie. – Bo jak sie tak zastanowic, to czy wszyscy nie sa ciekawi tego, czego sie obawiaja?

Zjechali na dol do starej czesci muzeum i usiedli na lawce wyrzezbionej w ksztalcie wielorybich zeber. W sadzawce obok plywaly ryby, a oblegajace ja dzieci wyciagaly ku nim rece i niemal ich dotykaly, by jednak w ostatniej chwili z piskiem i smiechem cofac rece i chowac za siebie. Jeszcze jeden przyklad dzieciecej mieszaniny ciekawosci i strachu.

Na koncu ogromnego holu umieszczono poteznych rozmiarow zegar, ktorego mechanizm zbudowany byl ze sztucznych szkieletow i gargulcow. Naga postac kobieca zdawala sie byc opleciona drutem kolczastym. Rebus pomyslal, ze sa tam pewnie jeszcze inne sceny tortur, tylko z jego miejsca niewidoczne.

– To nasz Zegar Milenijny – wyjasnila Burchill. Rzucila okiem na zegarek i dodala: – Za dziesiec minut bedzie bil.

– Ciekawy pomysl – powiedzial Rebus. – Zegar pelen cierpienia.

Spojrzala na niego.

– Nie kazdy to od razu kojarzy…

Rebus wzruszyl ramionami i rzekl:

– Tam na gorze byla wzmianka, ze te laleczki wiaza sie w jakis sposob z nazwiskami Burke i Hare, prawda?

Potwierdzila ruchem glowy.

– Pogrzeb ofiar na niby. Uwaza sie, ze mogli sprzedac do prosektorium az siedemnascie zwlok. To byla straszliwa zbrodnia. Bo widzi pan, pokrojone na kawalki cialo nie bedzie potem moglo powstac w dniu sadu ostatecznego.

– Pewno, bo by mu sie flaki mogly rozsypac – stwierdzil Rebus, ale ona to zignorowala.

– Burke’a i Hare’a aresztowano i postawiono przed sadem. Hare zeznawal przeciwko swojemu kompanowi i tylko William Burke trafil na szubienice. Jak pan mysli, co sie pozniej stalo z jego cialem?

Odpowiedz wydala mu sie oczywista.

– Trafil do prosektorium?

– Zgadza sie. Jego zwloki trafily do Starego Kolegium ta sama droga, jaka przebyla wiekszosc, a moze wszystkie jego nieszczesne ofiary, i zostaly wykorzystane na zajeciach z anatomii. Bylo to w styczniu tysiac osiemset dwudziestego dziewiatego.

– A pani trumienki pochodza z poczatku lat trzydziestych – zamyslil sie Rebus. Czy ktos kiedys nie przechwalal sie przed nim, ze ma pamiatke wykonana ze skory Burke’a? – A co sie potem stalo z jego cialem?

Jean Burchill spojrzala na niego.

– W Sali Medycyny w muzeum znajduje sie notes – powiedziala.

– Oprawiony w jego skore?

Znow skinela glowa.

– Wlasciwie to mi go nawet zal. Byl czlowiekiem wielce pomyslowym i przedsiebiorczym. Zjawil sie tu jako migrant podrozujacy po kraju w poszukiwaniu pracy, ktoremu nedza i nadarzajaca sie sposobnosc podsunely pomysl

Вы читаете Kaskady
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату