widac bylo ani jednego pylku kurzu. Rebus podszedl do wysokich oszklonych drzwi i wyjrzal na zewnatrz, gdzie rozciagal sie niewielki ogrodek, konczacy sie stroma skarpa porosnieta trawa.
– Dzis byla chyba kobieta od sprzatania, prawda? – zawolal przez ramie.
Farmer znow zachichotal i ulozyl tace z filizankami na blacie kuchennym.
– Lubie prace domowe – odkrzyknal. – Zwlaszcza, od czasu, kiedy odeszla Arlene.
Rebus odwrocil sie i raz jeszcze popatrzyl na fotografie na scianach. Farmer z zona na czyims slubie, na jakiejs zagranicznej plazy i w otoczeniu gromadki wnukow. Farmer rozpromieniony, z jak zwykle lekko rozchylonymi ustami. Jego zona nieco bardziej powsciagliwa, o glowe nizsza i o polowe szczuplejsza. Zmarla kilka lat temu.
– Moze to sposob, by ja pamietac – powiedzial Farmer.
Rebus pokiwal glowa: nie pozwolic odejsc w zapomnienie. Byl ciekaw, czy jej ubiory wciaz jeszcze wisza w szafach, a na toaletce lezy szkatulka z bizuteria…
– A jak tam radzi sobie Gill?
Rebus podszedl w kierunku kuchni.
– Ostro wystartowala – powiedzial. – Mnie kazala isc do lekarza, a z Ellen Wylie zrobila sobie wroga.
– Ogladalem te konferencje prasowa – przyznal Farmer, sprawdzajac, czy o czyms nie zapomnial. – Nie pozwolila Ellen pewnie stanac na nogi.
– I zrobila to swiadomie.
– Byc moze.
– Jakos tak dziwnie jest bez pana. – Rebus polozyl wyrazny nacisk na tego „pana”. Farmer usmiechnal sie.
– Dzieki za dobre slowo, John. – Podszedl do czajnika, w ktorym woda zaczynala sie gotowac. – Ale mimo wszystko domyslam sie, ze nie jest to wizyta czysto kurtuazyjna.
– To prawda. Chodzi mi o sprawe, ktora zajmowal sie pan kiedys w Nairn.
– W Nairn? – Farmer uniosl brwi. – To musialo byc ze dwadziescia pare lat temu. Przeniesli mnie tam z Zachodniego Lothian. Pracowalem w Inverness.
– Zgadza sie, ale byl pan w Nairn w sprawie utoniecia mlodej kobiety.
Farmer zamyslil sie.
– A tak – powiedzial w koncu. – Jak ona sie nazywala?
– Paula Gearing.
– Gearing, tak jest, zgadza sie. – Pstryknal palcami, jakby chcial podkreslic, ze wciaz ma dobra pamiec. – Ale cala sprawa byla od poczatku zupelnie jasna i prosta… jesli czyjas smierc w ogole moze taka byc.
– No wiec wlasnie nie jestem tego pewien. – Rebus patrzyl, jak Farmer nalewa wrzatku do dzbanka.
– No dobra, to zabierzmy to wszystko do pokoju i tam mi opowiesz, o co chodzi.
I Rebus raz jeszcze opowiedzial cala historie: od lalki w Kaskadach, przez tajemnicze znalezisko na Arthur’s Seat, az po serie zaginiec i smierci w latach 1972 do 1995. Mial ze soba wycinki prasowe i Farmer wszystkie je przeczytal z uwaga.
– Nie slyszalem nawet o znalezieniu tej lalki na plazy w Nairn – przyznal. – Kiedy ja znaleziono, ja juz wrocilem do Inverness. Z mojego punktu widzenia, w tym momencie sprawa smierci Gearing byla praktycznie zamknieta.
– W owym czasie nikt tych dwoch rzeczy nie powiazal. Cialo Pauli morze wyrzucilo szesc kilometrow od miasta. Jezeli nawet ktos skojarzyl te trumienke z jej smiercia, to pewnie potraktowal to jako jej symboliczny pogrzeb. – Zawiesil glos. – Zreszta Gill do dzis nie jest pewna, czy te sprawy sa jakos powiazane.
Farmer pokiwal glowa.
– Bo ona na to patrzy z punktu widzenia skierowania sprawy do sadu. Wszystko, czym dysponujesz, to jedynie poszlaki.
– Wiem.
– Ale… – Farmer odchylil sie do tylu. – Trzeba przyznac, ze sa one dosc liczne i mocne.
Rebus wyraznie odetchnal z ulga, a Farmer chyba to zauwazyl, bo usmiechnal sie i powiedzial:
– Zly moment, co? Udaje mi sie uciec na emeryture na chwile przed tym, kiedy tobie udaje sie mnie przekonac, ze moze natknales sie na cos waznego.
– Moze moglby pan porozmawiac z Gill i tez ja o tym przekonac.
Farmer pokrecil glowa.
– Nie sadze, by chciala mnie wysluchac. Teraz ona tam rzadzi… i wie, ze moja uzytecznosc dla niej juz dobiegla konca.
– Troche to brutalne, co pan mowi.
Farmer popatrzyl na niego przeciagle.
– Ale przeciez wiesz, ze to prawda. To ja musisz przekonac, a nie mnie, starszego pana krecacego sie w papuciach po domu.
– Jest pan starszy ode mnie o niecale dziesiec lat.
– Mam nadzieje, John, ze tego dozyjesz i bedziesz mial okazje samemu sie przekonac, ze szescdziesiatka dla mezczyzny to cos zupelnie innego niz piecdziesiatka. I moze ta twoja wizyta u lekarza to nie taki zly pomysl, co?
– Nawet jesli wiem, co mi powie? – Rebus uniosl filizanke do ust i dopil herbate do konca.
Farmer wzial do reki wycinek z Nairn.
– To czego ode mnie oczekujesz?
– Powiedzial pan, ze sprawa byla zupelnie jasna i prosta. Moze moglby pan ja jeszcze raz przemyslec i zastanowic sie, czy rzeczywiscie nic w niej nie zgrzytalo – cokolwiek, chocby jakies z pozoru nieistotne drobiazgi. – Po krotkiej przerwie dodal: – I chcialem tez zapytac, czy moze wie pan, co sie pozniej stalo z ta lalka.
– Ale teraz juz wiesz, ze o lalce nic nie wiedzialem.
Rebus skinal.
– Chcesz dotrzec do tych wszystkich pieciu lalek, prawda? – zapytal Farmer.
Rebus ponownie przytaknal glowa.
– To moze byc jedyny sposob na udowodnienie istnienia miedzy nimi jakiegos zwiazku.
– Zmierzasz do tego, ze ten, kto podrzucil lalke w siedemdziesiatym drugim roku, podrzucil ja rowniez teraz dla Philippy Balfour?
Rebus raz jeszcze przytaknal.
– Jesli jest ktos, kto zdola to zrobic, to tym kims jestes ty, John. Zawsze wierzylem w twoj osli upor i wrodzony wstret do podporzadkowywania sie przelozonym.
Rebus odstawil filizanke na spodek.
– Traktuje to jako komplement – powiedzial. Zbierajac sie do wyjscia i zegnajac sie, uprzytomnil sobie nagle, ze ten dom jest teraz jedynym obszarem, ktorym Farmer w pelni zarzadza i do ktorego wprowadzil taki sam lad i porzadek, jaki za jego czasow panowal na St Leonard’s. I ze jesli kiedykolwiek straci ochote lub mozliwosci, by tak nim zarzadzac, zwinie sie w klebek i po prostu umrze.
– To beznadziejne – powiedziala Siobhan Clarke.
Spedzili blisko trzy godziny w Bibliotece Centralnej, a potem w ksiegarni wydali jeszcze prawie piecdziesiat funtow na mapy i przewodniki po Szkocji. Siedzieli teraz w kawiarni Pod Sloniem przy szescioosobowym stoliku tuz pod oknem na tylach lokalu i Grant co chwile zerkal przez szybe na dziedziniec kosciola Franciszkanow i rysujacy sie w oddali zamek. Siobhan spojrzala na niego z wyrzutem.
– Calkiem sie juz wylaczyles, co? – spytala.
Nie odrywajac wzroku od okna, odparl:
– Czasami tak trzeba.
– No to piekne dzieki za pomoc. – Zabrzmialo to bardziej zgryzliwie, niz chciala.
– To najlepszy sposob – ciagnal dalej, nie przejmujac sie jej tonem. – Czasami zupelnie utkne nad jakims haslem i wtedy nie walcze z krzyzowka na sile, tylko odkladam na bok i wracam do niej pozniej. I czesto sie okazuje, ze jakies slowa wpadaja mi od razu do glowy. Rzecz polega na tym – zwrocil sie ku niej – ze twoj umysl zaczyna funkcjonowac wedlug pewnego sztywnego schematu i odrzuca wszelkie inne mozliwe rozwiazania. – Wstal, podszedl do kata, gdzie lezala sterta gazet, i wrocil do stolika z dzisiejszym „Scotsmanem”. – Prosze, Peter Bee – powiedzial, skladajac gazete tak, by krzyzowka z ostatniej strony znalazla sie na wierzchu. – Stosuje