pieciopalczaste dlonie zakonczone haczykowatymi pazurami. Teraz jasne bylo, skad zeskoczyl – najwyrazniej mogl chodzic po scianach rownie sprawnie jak malpa czy pajak. Cale jego cialo pokrywala delikatna bladorozowa luska, ktora na glowie zmieniala kolor na bialy. Natomiast sama glowa nie przypominala niczego, co zdarzylo sie Vanessie kiedykolwiek ogladac. Ogromna czesc potyliczna sugerowala wielki mozg. Jednak oczy, prawie ludzkie, nie wyrazaly niczego, poza bezgraniczna tepota i ogromna zloscia. Nosa potwor nie posiadal wcale, podobnie jak uszu, za to mial pysk. I to jaki! Niczym stalowa pulapke z co najmniej setka ostrych zebow. Jezyk, ktory przez chwile pojawil sie na zewnatrz, wygladal jakby nalezal do weza. Glowa osadzona byla na gibkiej szyi i plynnie odwracala sie to w jedna, to w druga strone, sledzac zarowno stojacego obok pentagramu maga, jak i trzy pozostale osoby, ktore nie odwazyly sie przejsc przez prog.
– Mmmm, tak, ciekawy pentagram – powiedzial zamyslony mag, upewniwszy sie, ze w tej akurat chwili stwor na niego nie napadnie. – Ciekawe co sie stanie, jesli…
Kreol wyjal z kieszeni magiczny noz i schylil sie, zamierzajac najwyrazniej wetknac go w srodek gwiazdy.
– Nie!!! – zawolal przerazony potwor, zwijajac sie w klebek.
– Wiedzialem. – Kreol rozesmial sie. – A jednak umiesz mowic! No coz, mysle, ze wiesz, co to jest?
Mag pokazal stworowi lancuch. Ten nic nie odpowiedzial, tylko skulil sie jeszcze bardziej. Warczal niezadowolony, ale nie zdecydowal sie na ponowny atak.
– I tak, co my tu mamy? – mruknal Kreol, podchodzac blizej do stwora. – Demon. Niezbyt silny. Na pewno nie z Lengu – te poznaje od razu. Czyli niekoniecznie trzeba zabijac. Rozum prymitywny, moralnosc wscieklej hieny, praktycznie pozbawiony zdolnosci magicznych, nadaje sie tylko do prostych zadan. Na przyklad, zeby komus przegryzc gardlo. Wyglada na to, ze moi koledzy wykorzystuja go czasem zamiast strozujacego psa albo czegos w tym stylu… Nie rozumiem tylko, jak udalo mu sie rozprawic z tym, kto go wezwal.
– A moze on sam umarl – zachichotal Hubaksis, wlatujac do srodka. – Na przyklad, na zawal?
– Co powiesz, stworze nieczysty? – Kreol z pogarda tracil potwora noga. – Mam racje?
– Prawie we wszystkim – odezwal sie demon, podnoszac glowe.
– Prawie? – Mag uniosl glowe. – A gdzie sie myle?
– Mowiac, ze mam prymitywny rozum. Popatrz na rozmiar mojej glowy, a zrozumiesz, ze sie mylisz. Wlasnie tak zabilem Hansa Katzenjammera – oszukalem go.
Zlosc w oczach stworzenia powoli gasla. Zastepowala ja ciekawosc i odrobina sprytu. Stanal na rekach i oparl sie o sciane, przyjmujac mniej wiecej wygodna postawe.
– Slucham uwaznie. – Kreol potarl podbrodek. – Mow, demonie, kim jestes i skad sie tu wziales. Potem postanowie, co z toba zrobic.
Moja historia jest dosc prosta – zaczal potwor z usmiechem. – Nazywam sie Butt-Krillach-Mecckoj-Nekchre- Tajllin-Mo. W naszym jezyku oznacza to: Ten-Ktory-Otwiera-Drzwi-Noga.
– Twoj tatus niewatpliwie mial poczucie humoru – zachichotal Hubaksis.
– Tak, szczegolnie jesli wziac pod uwage, ze w ogole nie mam nog. Moj gatunek jest dosc rzadki, zyjemy w jednym z Ciemnych Wymiarow przylegajacych bezposrednio do Ziemi. Nie ma potrzeby wspominac, ze wlasnie dlatego wasi magowie niepokoili nas od czasu do czasu. Ale, jak juz mowilem, nasz gatunek jest dosc rzadki i do tego niezbyt przydatny do czarow, dlatego prawie sie nami nie interesowano. My tez praktycznie nigdy tu nie lezlismy. Zyjemy bardzo, bardzo dlugo, prawie nie potrzebujemy jedzenia – to, co macie jest nam do niczego niepotrzebne, osadzcie sami, co mielibysmy robic w waszym swiecie?
– Dosc tych dygresji – burknal Kreol. – Przejdz do rzeczy.
– Jak sobie zyczysz, magu. I tak, mimo wszystko zostalem wezwany do tego domu przez Hansa Katzenjammera. Nie byl zbyt dobrym magiem, inaczej nie skonczylby w tak glupi sposob. Potrzebowal niewolnika i wybral mnie do tej roli. Nie sprobowal nawet dogadac sie ze mna po dobroci. O nie, od razu zaczal grozic, ze jesli odmowie zlozenia mu przysiegi na wiernosc, zamknie pentagram i przypiecze mnie! Nie odmowilem. Ale…! Sluchaj uwaznie, magu, sformulowalem moja przysiege tak: „Przysiegam dopoty nie wyrzadzic ci zadnej szkody i wiernie sluzyc, dopoki slonce swieci na niebie”.
– Pozwol, niech zgadne. – Kreol pstryknal palcami. – Dzialo sie to o zachodzie?
– Wlasnie – Butt-Krillach przytaknal z zadowoleniem. – Ale Katzenjammer nie byl tak domyslny i nie zwrocil uwagi na dwuznacznosc moich slow. Mowiac scisle, slonce swieci zawsze, ale tak samo mozna powiedziec, ze przestaje swiecic kazdej nocy. Ale on potraktowal to po prostu jako ladne sformulowanie i wypuscil mnie z pentagramu. A ja przegryzlem mu gardlo.
Oczy Vanessy rozszerzyly sie ze strachu, tak wyraznie wyobrazila sobie te scene. Zauwazywszy to, demon usmiechnal sie dobrodusznie:
– A jakbys ty postapila na moim miejscu? Nikt mnie nie pytal, czy mam ochote wybrac sie do waszego swiata, chcieli zamienic mnie w niewolnika i grozili smiercia w meczarniach! Nie ma sie co dziwic, ze nie zywilem do tego czlowieka cieplych uczuc. Wyobrazcie sobie jednak moje rozczarowanie, gdy odkrylem, ze strych jest opieczetowany zakleciami! Masz racje, magu, jestem praktycznie pozbawiony zdolnosci magicznych. Musialem tutaj zostac… – Demon rozlozyl rece. – A teraz, gdy juz znasz moja historie, decyduj, co chcesz ze mna zrobic. Jestem gotowy wysluchac kazdej rozsadnej propozycji, a takze przepraszam, ze napadlem na ciebie w pierwszej chwili. Mysle, ze kazdy bylby w nie najlepszym nastroju, jesli musialby przesiedziec w jednym miejscu dwiescie lat, do tego bez najmniejszej nadziei na oswobodzenie.
– Ciekawe… – Kreol pogladzil podbrodek. – W samej rzeczy, co z toba zrobic…?
– Moglbys nalozyc na niego, panie, zaklecie Calkowitego Poddanstwa – powiedzial Hubaksis, zlosliwie chichoczac.
– Nawet o tym nie mysl! – oburzyla sie Van. Opowiesc demona wywolala w niej wspolczucie dla potwora. Do tego przez cale zycie nienawidzila niewolnictwa.
– Nie zamierzam – roztargnionym glosem odpowiedzial Kreol. – Zapamietaj, kobieto, zaden mag nie bedzie trzymal w domu zniewolonych demonow, jesli nie chce obudzic sie rano z przegryzionym gardlem. Nigdy nie wiesz, kiedy czary przestana dzialac.
– Ja tez bym tego nie chcial – uprzejmie poinformowal Butt-Krillach. – Mam nadzieje, ze wymyslimy cos lepszego?
– Jesli nie uznasz tego za zbyt krwawe, proponowalbym go zabic, sir – powiedzial Hubert afektowanym tonem.
– Zanim zaczniecie powaznie rozwazac te glupote, na wszelki wypadek informuje, ze nasza rada wlada rodzinna klatwa! – pospiesznie uprzedzil demon. – Czlowiek, ktory zabije jednego z nas, sam wkrotce dokona swych dni!
– Mmmm, tak – zamyslil sie Kreol. – Dobrze, mysle, ze po prostu odesle cie z powrotem. Sadze, ze to nie powinno byc trudne…
– Musze zaprzeczyc – ze smutkiem westchnal Butt-Krillach. – Tez bardzo bym tego chcial, ale niestety, jest jedna przeszkoda…
– Jaka? – zasepil sie mag.
– Jak juz wspominalem, Hans Katzenjammer nie byl zbyt dobrym magiem. Przywolal mnie za pomoca Pierscienia Jerycha.
– Nic mi to nie mowi.
– Byc moze, magu, znasz to zaklecie jako Krag-W-Kregu?
– Ach, to tak! – Kreol sposepnial. – W takim razie nie wiem, jak cie wygnac…
– O czym mowicie? Mozecie wyjasnic? – zabrala glos Van.
– Widzisz te swiecaca gwiazde na podlodze? – Kreol wskazal pentagram. – Nasz bardzo rozmowny przyjaciel jest z nia na zawsze zwiazany. Nie moze opuscic tego wymiaru, dopoki ona jest tutaj. Uwolnic moze go tylko ten, kto ja narysowal, a on, hmmm… sama rozumiesz.
– No to zetrzyjcie ja! – Vanessa wzruszyla ramionami ze zdziwieniem.
– Jakie to proste! Ze tez sam na to nie wpadlem! – Mag skrzywil sie zlosliwie. – Nie, zaleznosc miedzy nimi jest silniejsza. Jesli pentagram zostanie zniszczony lub tylko uszkodzony, on tez zginie. Popatrz na jego prawa, tylna reke.
Demon westchnal i podniosl wspomniana konczyne, demonstrujac Vanessie brak malego palca. Zamiast niego mial tylko nedzny kikut, dlugosci okolo pol centymetra.
– To z powodu startego czubka? – zapytala ze wspolczuciem. Butt-Krillach ze smutkiem skinal glowa.
– To co, mam cie tak zostawic na strychu? – niechetnie zapytal Kreol.