– Po co? – Demon wyszczerzyl zeby w usmiechu. – Oczywiscie, szkoda, ze nie moge wrocic do rodzinnego wymiaru, ale spokojnie moge zyc w tym. Oczywiscie, jesli bede mogl opuscic to wstretne miejsce…

– Rozumiem… – Mag takze sie usmiechnal domyslnie. – Chcesz, zebym zniszczyl zaklecie Zatrzymania i wypuscil cie ze strychu?

– Nawet o tym nie mysl! – oburzyla sie Vanessa, gdy zorientowala sie, o czym tych dwoch rozmawia. – Nie pozwole, zeby po moim domu spacerowala ta malpa!

– Moja droga, a czym tak ci dokuczylem? – ironicznie rzucil Butt-Krillach. – Do tego jestem strasznie glodny – jemy niewiele, ale nie az tak malo! Prawie nic nie jadlem przez cale dwa stulecia… Te kilka sow, szczurow i owadow nie liczy sie.

– Moze w takim razie poczekamy, az umrzesz z glodu? – mruknal Kreol.

– Bedziecie dlugo czekac – zachichotal demon. – Jeszcze co najmniej sto lat… Mimo wszystko wolalbym odzyskac wolnosc.

W zasadzie jest to mozliwe… – powiedzial w zadumie mag, nie zwracajac uwagi na pelne oburzenia krzyki Van. – Ale do czego mozesz mi sie przydac, powiedz, moj drogi? O ile dobrze zrozumialem, zajmujesz sie przede wszystkim rozrywaniem innych na kawalki, a to swietnie umiem robic sam. Do tego nie mam na razie zadnego kandydata… Ze starych wrogow zostal tylko Troy, a nowych jeszcze sie nie dorobilem. Napuscic cie na Troya? Cha, cha, smieszne – mruknal smetnie. – Co jeszcze mozesz zaoferowac?

– Moge bronic domu – bez przekonania zaproponowal demon. – Albo robic cos innego…

– Jeszcze jeden sluga? Ostatnio mam ich wiecej niz potrzeba… Dobrze, zalozmy, ze wymysle dla ciebie zajecie. Dodatkowa jednostka bojowa nie zaszkodzi. Ale co stoi na przeszkodzie, zebys przegryzl mi gardlo, gdy zasne?

– Moge zlozyc przysiege.

– Tak samo dwuznaczna, jak ta dana Katzenjammerowi? Nie, zalatwimy to inaczej. Slugo, ukaz sie!

Obok niego pojawil sie krysztalowy podrostek, patrzacy smutnymi, martwymi oczami.

– Wiesz, kto to jest? – zapytal Kreol. Butt-Krillach w milczeniu skinal glowa.

– Dobrze… I tak, Slugo, sluchaj mojego rozkazu! Jesli umre, niewazne z jakiego powodu, natychmiast zjawisz sie tutaj i zniszczysz pentagram! Rozkaz ten ma najwyzszy priorytet, nie podlega przedawnieniu i nie moze byc przez nikogo odwolany!

– Tak, to dobre zabezpieczenie – przyznal demon. – Ale dlaczego ograniczyles sie tylko do wlasnej osoby? A co, jesli zabije te dziewczyne? Oczywiscie, czysto hipotetycznie…

– Hipotetycznie? – Mag zmarszczyl sie groznie. – Czysto hipotetycznie, w takim przypadku wsadze cie do klatki i bede bez chwili przerwy dreczyl najwymyslniejszymi torturami. Ale bedziesz zyl, mozesz w to nie watpic… Przezylem tak dlugo nie dlatego, ze wierzylem wszystkim na slowo. Uwazaj – zdejmuje zaklecie.

Kreol stanal na srodku strychu, podniosl rece i wymowil spiewnie kilka slow. Nastepnie machnal laska, wyrysowujac nia w powietrzu jakas figure i z jej czubka wystrzelil snop roznokolorowych iskier. Niewtajemniczony czlowiek nic wiecej by nie zauwazyl, ale Butt-Krillach radosnie pisnal, i z szybkoscia wscieklego kota rzucil sie w strone otworu po drzwiach.

– I co narobiles? – wysyczala Vanessa, chwytajac Kreola za klapy marynarki. – A jesli on teraz pogna do miasta i zacznie zjadac ludzi?

– Mysle, ze ma dosc oleju w glowie, zeby tego nie robic. – Kreol obojetnie wzruszyl ramionami. – Nie martw sie, kobieto, w razie czego zawsze bede w stanie go zniszczyc. Nie mysl, ze boje sie jego przeklenstwa – kazda klatwe mozna zdjac. Sil mi starczy…

– A jesli po prostu ucieknie? – Vanessa upierala sie przy swoim. – Tylko nie mow, ze rzucisz wtedy wszystkie sprawy i pobiegniesz szukac go po calym Frisco?

– Oczywiscie, ze nie… Po prostu urwe mu jeszcze kilka palcow.

Kreol ruchem glowy wskazal wciaz jeszcze swiecacy na podlodze pentagram i usmiechnal sie zlowrozbnie.

Rozdzial 8

Minelo pietnascie dni i stary dom stopniowo zaczal ozywac. Przez czterdziesci lat nikt w nim wlasciwie nie mieszkal. W tym czasie zmienilo sie jedenastu wlascicieli, ale zaden z nich nie wytrzymal dluzej niz trzy miesiace. Kreol i Vanessa byli dwunastymi.

Mag calkowicie pograzyl sie w pracy. Odrywal sie od niej tylko po to, zeby cos zjesc, a od potrzeby snu uwolnil sie zakleciem Bezsennosci. Nie mogl jednak robic tego bezkarnie – oczy mial zaczerwienione, a powieki opuchniete. Vanessa na wszelkie sposoby starala sie przekonac go, zeby przestal znecac sie nad organizmem i choc raz wyspal sie jak nalezy, ale mag tylko oganial sie od niej niecierpliwie. Zajmowal sie dwiema rzeczami – nieustannie pisal magiczna ksiege i otulal dom magiczna ochrona. I jedno, i drugie wymagalo mnostwa czasu, a Kreol w zaden sposob nie mogl sie zdecydowac, co jest dla niego wazniejsze, dlatego zajmowal sie obiema sprawami na przemian. Na poczatku martwil sie, ze tylko patrzec, jak po jego skore przyjdzie Troy, ale z czasem uspokoil sie, doszedlszy do wniosku, ze ten nie wie nawet o zmartwychwstaniu starego wroga.

Vanessie udalo sie przynajmniej uwolnic od prac domowych. Urisk Hubert, zachowujac caly czas kamienny wyraz twarzy, sprzatal, gotowal i obslugiwal wszystkich domownikow. Obiady i kolacje wychodzily mu nadzwyczaj smaczne, chociaz Vanessie niezbyt podobalo sie, ze tak bardzo nalega na serwowanie egzotycznych dan. Korzystal z ksiazki kucharskiej, ktora pozostawil w domu jeden z poprzednich wlascicieli, prawdziwy smakosz. Ale wszystko jednak nadawalo sie do jedzenia.

Sama Vanessa podkasala rekawy i na serio zajela sie remontem. Poczatkowo planowala wynajac brygade, ktora doprowadzilaby te szope do porzadku, ale pojawilo sie pytanie, gdzie w takiej sytuacji ukryc caly ten nadnaturalny zwierzyniec? Normalnego czlowieka wieksza czesc mieszkancow wprawilaby, w najlepszym przypadku, w silne zdumienie. Dlatego postanowila zrobic to sama.

Wszystko, czego potrzebowala, zamawiala przez telefon. Tapety, farby, klej, drewno, szyby, gwozdzie, narzedzia i inne drobiazgi, nawet klamki do drzwi. Zamowila tez sterte ksiazek w rodzaju „Zrob to sam”. Na szczescie dziadek Vanessy ze strony matki byl stolarzem, ubostwial majsterkowanie i czegos tam wnuczke nauczyl, nie musiala wiec zaczynac od zera.

Oczywiscie, w pojedynke wiele by nie zdzialala. Potrzebni byli pomocnicy. Najpierw skonfiskowala Kreolowi amulet Slugi. Kto jak kto, ale on musial dobrze sie napracowac! Van poganiala go od rana do wieczora, nie dajac ani chwili wytchnienia. Nie protestowal.

Szybko jednak zauwazyla, ze magiczny Sluga ma szereg wad. Przede wszystkim czesto rozumial rozkazy inaczej niz ten, kto je wydawal. Vanessa kazala mu, na przyklad, wyciac z drewna stopnie, potrzebne do zrobienia nowych schodow. Niby wszystko bylo w porzadku, pierwszy stopien wyszedl wprost idealnie, wiec Vanessa spokojnie poszla napic sie kawy. Wrocila po polgodzinie i odkryla, ze popelnila straszny blad – zapomniala okreslic potrzebna liczbe stopni. Sluga zdazyl wykorzystac trzy czwarte wszystkich desek i zapelnil pokoj stopniami az pod sufit. Trzeba bylo zamowic nowe deski i intensywnie myslec, jak zagospodarowac taka ilosc niepotrzebnych wyrobow drewnianych.

Czasami Sluga byl calkowicie bezradny wobec, wydawaloby sie, najprostszych zadan. Nie mial bladego pojecia o elektrycznosci i gdy Vanessa kazala mu wymienic zepsuty przewod, nawet sie nie ruszyl. Czasami wszystko psula jego nadmierna szybkosc. Po prostu nie mogl pracowac wolniej, i czasami to przeszkadzalo. Nie umial, na przyklad, wbijac gwozdzi – walil w nie z taka czestotliwoscia, ze pograzaly sie gleboko w sciane, zostawiajac po sobie nierowna dziure.

W koncu Van postanowila dolaczyc jeszcze kogos do pracy. Kreol odpadal w przedbiegach – wyobrazila sobie tylko przez moment, jaka mialby mine, gdyby poprosila go, by popracowal jako budowlaniec i natychmiast porzucila te mysl. Hubaksis zasadniczo nie odmawial pomocy, ale sama widziala, ile jest w stanie zrobic. Co najwyzej cos przytrzymac. I to cos bardzo malego. Ten sam problem dotyczyl sir George’a. Major rezerwy za zycia byl postawnym mezczyzna, ktory umial pracowac rekami, ale po smierci utracil wszystkie umiejetnosci. Po prostu nie mogl niczego dotknac ze wzgledu na swa niematerialna postac. Hubert i tak byl obciazony praca do granic mozliwosci – starannie czyscil i szorowal dom. Przez lata wymuszonego bezrobocia ani troche sie nie rozleniwil i teraz zdecydowanie nadrabial zaleglosci.

Вы читаете Arcymag. Czesc I
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату