byly martwe. Zawisly w Pustce, niczym zabawki na choince, radujac nasze serca. Spiewala w nich Radosc Pierwotnej Swiatlosci. Tylko Ziemia zaklocala Kosmiczna Harmonie. Albowiem byla zywa i rozwijala sie sama przez sie. I rozwijala sie niczym szpetny guz nowotworu. Lecz Kosmiczna Harmonia nie moze byc zbyt dlugo poddawana silom destrukcji. Kawaleczek stworzonej przez nas choinkowej zabawki spadl na Ziemie. To byl jeden z najwiekszych meteorytow. Stalo sie to w 1908 roku, na Syberii, nad rzeka Podkamienna Tunguska. Meteoryt nazwano Tunguskim. W 1927 roku ludzie wielkiego rozumu wyslali do niego ekspedycje. Przybyli na miejsce, ujrzeli powalony las, lecz meteorytu nie znalezli. W ekspedycji uczestniczylo pietnascie osob. Posrod nich – jeden dwudziestoletni student, jasnowlosy chlopak o niebieskich oczach, fanatycznie wierzacy w progres. Przybywszy na miejsce upadku meteorytu, doznal dziwnego uczucia, jakiego nigdy wczesniej nie zaznal: jego serce zadrzalo. Gdy tylko to nastapilo, zamilkl. Zaprzestal rozmow z czlonkami ekspedycji. Czul sercem, ze meteoryt gdzies tu jest. Meteoryt emanowal energia, ktora wstrzasnela mlodziencem. Owa energia w ciagu dwoch dni odmienila jego zycie. Czlonkowie ekspedycji uznali, ze zwariowal. Ekspedycja odeszla z niczym. On zas odlaczyl sie od grupy. Wrocil na miejsce upadku. Odnalazl meteoryt. Byla to ogromna bryla lodu. Zanurzyla sie w bagnistym gruncie, pochlonela ja brudna woda, skrywajac przed ludzkim wzrokiem. Mlodzieniec zanurzyl sie w blocie, poslizgnal i mocno uderzyl piersia o lod. Jego serce przemowilo. I wszystko zrozumial. Odlupal kawalek lodu, wsunal do plecaka i poszedl do ludzi. Lod byl ciezki, ciezko bylo z nim isc. Powoli sie topil. Kiedy mlodzieniec dotarl do najblizszej wsi, z lodu zostal niewielki kawalek, mieszczacy sie w dloni. Dochodzac do wsi, ujrzal spiaca w trawie dziewczyne. Miala jasnoblond wlosy, jej niebieskie oczy byly polotwarte. Mlodzieniec podniosl z ziemi kij, sznurkiem przymocowal do niego kawalek lodu i z calej sily uderzyl dziewczyne w piers lodowym mlotkiem. Dziewczyna krzyknela i stracila przytomnosc. Polozyl sie przy niej i zasnal. Kiedy sie przebudzil, ona siedziala przy nim i patrzyla na niego jak na brata. Objeli sie. A ich serca zaczely ze soba rozmawiac. Wtedy wszystko zrozumieli. I poszli szukac sobie podobnych… Zamilkl, po czym dodal:
– Tym mlodziencem bylem ja.
I ciagnal:
– Nigdy wczesniej nie rozmawialem z toba o celach naszego bractwa. Odczuwa je kazdy, kto w pelni posiadl jezyk serca. Jestes juz bliska poznania. Ale nie mozemy dluzej czekac, powinnas czym predzej udac sie do Rosji. I tam szukac naszych braci i siostr. Tych, ktorzy nie naleza do piekielnego swiata. W sercach ktorych zyje jeszcze pamiec Swiatlosci.
Zamilkl, patrzac na mnie.
– Co powinnam zrobic? – zapytalam.
– Przesiewac ludzka nature. Szukac zlotego piasku. Jest nas dwadziescia trzy tysiace. Nie mniej i nie wiecej. Mamy niebieskie oczy i jasnoblond wlosy. Kiedy tylko znajdziemy cale dwadziescia trzy tysiace, kiedy tylko wszyscy oni poznaja jezyk serca, staniemy w kregu i nasze serca wypowiedza jednoczesnie dwadziescia trzy slowa. I w srodku kregu stanie sie Swiatlosc Pierwotna, ta, ktora tworzyla swiaty. I blad zostanie naprawiony: swiat Ziemi zniknie, rozplynie sie w Swiatlosci. Nasze ziemskie ciala rozplyna sie wraz ze swiatem Ziemi. I znow staniemy sie promieniami Swiatlosci Pierwotnej. I powrocimy do Wiecznosci.
Ledwo Bro to wyrzekl, moje serce sie poruszylo. I POCZULAM wszystko, co mi oznajmil ziemskim jezykiem. I ujrzalam nas stojacych w kregu, trzymajacych sie za rece i mowiacych slowa serca.
Bro poczul to. Usmiechnal sie:
– Teraz, Hram, wiesz juz wszystko.
Bylam wstrzasnieta. Lecz dreczylo mnie jedno pytanie:
– Czym jest lod?
– To idealna kosmiczna substancja, zrodzona przez Swiatlosc Pierwotna. Zewnetrznie przypomina ziemski lod. W istocie jednak ma inna strukture. Jesli nim potrzasnac, spiewa w nim Muzyka Swiatlosci. Uderzajac o nasz mostek, lod wibruje. Te wibracje budza nasze serca.
Powiedzial, a ja od razu to poczulam. I zrozumialam, czym jest LOD.
– W Rosji jest troje naszych braci – kontynuowal Bro. – Pomoga ci. I razem dokonacie wielkiego dziela. Idz, Hram.
I tak rozpoczal sie moj powrot do ojczyzny.
Nastepnego ranka w poblizu jeziora Inari przekroczylam granice ZSRR. W lesie czekal na mnie samochod. Siedzialo w nim dwoch mezczyzn w mundurach oficerow KGB. Jeden z nich bez slowa otworzyl mi drzwi. Wsiadlam. Pojechalismy poczatkowo lesna droga, potem szosa. Jechalismy w milczeniu. Trzykrotnie zatrzymywaly nas patrole wojskowe. Moi przewodnicy przedstawiali jakies dokumenty i zolnierze od razu nas puszczali.
Po czterech godzinach wjechalismy do Leningradu.
Stanelismy kolo jakiejs kamienicy na Morskiej. Jeden z oficerow polecil mi isc za soba. Weszlismy do budynku i wspielismy sie na trzecie pietro. Oficer zadzwonil do mieszkania numer pietnascie, zawrocil sie i zszedl na dol.
Drzwi sie otworzyly. W progu stal sredniego wzrostu blondyn w mundurze podpulkownika bezpieki. Byl bardzo poruszony, ale z calej sily staral sie opanowac. Nie odrywajac ode mnie wzroku, zaczal sie cofac w glab mieszkania. Ja tez zadrzalam: moje serce poczulo brata. Przymknelam drzwi i poszlam za nim. Zaslony byly zasuniete, w pokoju panowal polmrok. Ale mimo to dostrzeglam blekit jego patrzacych z napieciem oczu.
Objelismy sie, padlismy na kolana. Nasze serca zaczely mowic. Trwalo to do wieczora. Jego serce wyraznie stesknilo sie za wielka tajemnica i zapamietale kolatalo. Ale bylo dosc niedoswiadczone i znalo tylko szesc slow serca.
W koncu rozluznilismy uscisk.
Oprzytomniawszy, powiedzial:
– Moje ziemskie imie brzmi: Aleksiej Iljicz Korobow.
Imie jego serca brzmialo Adr.
Znow zamilkl. I dlugo na mnie patrzyl. Ale przywyklam do tego. U nas w Domu bracia i siostry rozmawiali ziemskim jezykiem tylko z koniecznosci. Potem podniosl sluchawke telefonu i powiedzial:
– Samochod.
Wyszlismy na dwor. Bylo juz ciemno.
Podjechal samochod z szoferem i ochroniarzem. Odwiezli nas na Dworzec Moskiewski. Tam wsiedlismy do pociagu Leningrad – Moskwa i zamknelismy sie w przedziale. Adr wylozyl na stolik owoce. Ale nie mogl jesc, wciaz na mnie patrzyl.
Ja juz zglodnialam i z przyjemnoscia zjadlam kilka owocow. Nastepnie opowiedzial mi swoja historie. Jest kadrowym oficerem MGB, w 1947 roku zostal skierowany przez Ministerstwo Bezpieczenstwa Narodowego do Niemiec w sprawach GUSIMZ (Centralny Zarzad Radzieckiego Majatku za Granica).
W Dreznie na uroczystym bankiecie z okazji drugiej rocznicy zwyciestwa nad Niemcami poznal blisko swego bezposredniego przelozonego, generala-lejtnanta Wlodzimirskiego, stojacego na czele oddzialu GUSIMZ. Wczesniej utrzymywali tylko kontakty sluzbowe. Wlodzimirski, uwazany na Lubiance za czlowieka twardego i milczka, nieoczekiwanie zapalal sympatia do Korobowa, zapoznal go ze swoja zona, zaprosil do willi, gdzie zwykle sie zatrzymywal.
W willi wraz z zona przywiazali Korobowa do kolumny i stukali lodowym mlotem, az stracil przytomnosc. Nastepnie umiescili go w miejscowym szpitalu, gdzie w chronionej separatce wracal do zdrowia. Na trzeci dzien Wlodzimirski przyszedl do niego, polozyl sie do lozka, objal Korobowa i przemowil do niego sercem.
Tak Korobow zostal bratem Adr.
Wypytywal mnie o bractwo, opowiadalam mu wszystko, co wiedzialam. Od czasu do czasu plakal ze wzruszenia, obejmowal mnie, przyciskal moje dlonie do piersi. Ale ja powstrzymywalam swoje serce, zeby nie wstrzasnac Adr zbyt mocno.
Znalam swoja moc.
Rano dotarlismy na Dworzec Leningradzki w Moskwie. Tam czekal na nas samochod.
Ruszylismy za miasto i po pewnym czasie znalezlismy sie na daczy Wlodzimirskiego.
Byl cieply sloneczny dzien.
Adr wzial mnie za reke i wprowadzil do duzego drewnianego domu. Okna byly zasloniete. Posrodku salonu stal Wlodzimirski. Tez byl sredniego wzrostu, krzepkiej budowy ciala, pizama ze zlocistego jedwabiu opinala jego krepa sylwetke, rzadkie ciemnoblond wlosy mial zaczesane do tylu, w zielonkawoniebieskich oczach blyszczaly lzy