uniesienia. Z daleka poczulam jego wielkie i gorace serce. Zadrzalam, czujac przedsmak spotkania.
Nieopodal stala zona Wlodzimirskiego – szczupla, ladniutka kobieta. Lecz nie byla jedna z nas, dlatego nie od razu ja zauwazylam.
Wlodzimirski podszedl do mnie. Glowa mu drzala, mocne rece dygotaly. Wydal z siebie gardlowy dzwiek, padl na kolana i przywarl do mnie.
Adr podszedl z tylu i tez sie przytulil.
Wybuchneli placzem.
Zona Wlodzimirskiego tez zaplakala.
Nastepnie Wlodzimirski zlapal mnie na rece i zaniosl na pietro. Tam w sypialni polozyl mnie na szerokim lozu i poczal rozbierac. Adr i zona pomagali mu. Nastepnie sam sie rozebral. Byl prawdziwie atletycznej budowy ciala. Przycisnal swoja szeroka biala piers do mojej. I nasze serca zlaly sie w jedno. Nie byl nowicjuszem w jezyku serca; znal czternascie slow.
Moje malenkie dziewczece serce zanurzylo sie w jego poteznym sercu. Oddychalo i trzepotalo, plonelo i drzalo.
Z nikim, nawet ze staruszkiem Bro, nie bylo mi tak dobrze.
Nasze serca dawno sie wzajem szukaly. Teraz szalaly.
Czas stanal dla nas w miejscu…
Rozluznilismy objecia po dwoch dobach. Rece nam scierply i odmawialy posluszenstwa, ledwo sie poruszalismy z braku sil. Ale nasze serca promienialy szczesciem.
Moj nowy brat nazywal sie Ha.
Adr i zona Wlodzimirskiego zaniesli nas do lazienki i posadzili w wannie z goraca woda. Masujac mi zdretwiale rece, kobieta przedstawila sie:
– Nazywam sie Nastia.
Odpowiedzialam jej cieplym spojrzeniem.
Kiedy ostatecznie przyszlismy do siebie, Ha rzekl:
– Hram, w Rosji jest nas czworo: ty, ja, Adr i Jus. Adr i ja to wysoko postawieni oficerowie MGB, najpotezniejszej organizacji w Rosji. Jus jest maszynistka w Ministerstwie Budowy Maszyn dla Przemyslu Lekkociezkiego. Mnie stukali w 1931 roku w Baku bracia, ktorzy potem wyjechali razem z Bro. Jus mysmy znalezli. Wiesz, ze tylko lod pomaga nam odnalezc braci. Wszystkie nasze wysilki skierowane sa obecnie na zapewnienie regularnych dostaw lodu. I potajemnego wywozu lodu za granice, gdzie trwaja zakrojone na szeroka skale poszukiwania naszych braci i siostr. Najintensywniejsze poszukiwania prowadzimy w Skandynawii. W Szwecji w trzech Domach zyje stu dziewietnastu braci. W Norwegii – okolo piecdziesieciu. W Finlandii – prawie siedemdziesieciu. Przed wojna w Niemczech doliczylismy sie czterdziescioro czworo naszych. Niektorzy zajmowali odpowiedzialne stanowiska w NSDAP i SS. Niestety, w Rosji wszystko bylo trudniejsze. Czterech braci, funkcjonariuszy NKWD, zginelo pod koniec lat trzydziestych w czasie „wielkiej czystki”. Jedna siostre z moskiewskiego rejonowego komitetu partii aresztowano i stracono na skutek denuncjacji. Dwoje nastepnych zginelo w czasie blokady Leningradu, nie bylem w stanie im pomoc. I jeszcze jeden, moj najblizszy brat Ume, odnaleziony w 1934 roku, general-pulkownik wojsk pancernych, zginal na froncie. Chwala Swiatlosci, nie wplynelo to na dostawy lodu. Ale szukanie nowych braci jest bardzo trudne. Musisz nam pomoc.
– W jaki sposob dostarcza sie lod? – zapytalam.
– Do 1936 roku organizowalismy specjalne ekspedycje. Prowadzilismy je potajemnie. Za kazdym razem wynajmowalismy Sybirakow, miejscowych ochotnikow, ktorzy brneli przez bagna na miejsce upadku, w wyjatkowo trudnych warunkach wycinali lod i dostarczali go w umowione miejsce. Tam czekali na nich oficerowie NKWD. Lod docieral na dworzec i jako cenny ladunek transportowano go w chlodni do Moskwy. Wyekspediowanie go za granice bylo o wiele prostsze. Ale taki sposob byl nad wyraz ryzykowny i niepewny. Dwie ekspedycje po prostu znikly, innym razem podlozono nam zwykly lod. Postanowilem radykalnie zmienic sposob dostawy. Z mojej inicjatywy i dzieki pomocy wplywowych braci z NKWD na Syberii zostal utworzony specjalny urzad ze specjalnymi pelnomocnictwami ds. wydobycia meteorytu tunguskiego. Dwaj bracia, ktorzy zgineli w Leningradzie, byli wybitnymi uczonymi w Akademii Nauk. Oni wlasnie uzasadnili naukowo wage tego projektu, udowadniajac, iz lod meteorytu zawiera nieznane zwiazki chemiczne, zdolne zrewolucjonizowac produkcje broni chemicznej. Siedem kilometrow od miejsca upadku zorganizowano oboz pracy przymusowej. Wiezniowie tego niewielkiego obozu wydobywaja nasz lod. Roboty prowadzone sa tylko zima, kiedy bez problemu mozna sie przeprawic przez bagna.
– Ale jak oni zima odrozniaja nasz lod od zwyklego?
– Odrozniaja nie oni, tylko my – usmiechnal sie Ha. – Tutaj w Moskwie. Oni krusza lod lomami w miejscu upadku, wycinaja szesciany i dzwigaja je na plecach do obozu. Po czym kawalki lodu laduje sie na sanie i konie ciagna je przez tundre do samego Ust-Ilimska. Tam laduje sie je do wagonow i wiezie do Moskwy. Tutaj ja i Adr wchodzimy do wagonow i kladziemy dlonie na lod. Naszego lodu bywa nie wiecej niz czterdziesci procent.
– A ile jest lodu w meteorycie?
– Z pobieznych badan wynika, ze okolo siedemdziesieciu tysiecy ton.
– Chwala Swiatlosci! – usmiechnelam sie. – A nie rozpusci sie?
– W chwili upadku bryla wpadla w wieczna zmarzline. Wierzcholek pokrywa bagno. Oczywiscie latem zewnetrzna czesc bryly lekko sie nadtapia. Ale lato na Syberii jest krotkie: raz, dwa i juz go nie ma! – Ha odwzajemnil usmiech.
– Chwala Swiatlosci, lodu wystarczy do realizacji wielkiego celu – dodal Adr, masujac nas.
– A kto wykonuje lodowe mloty? – zapytalam.
– Najpierw robilismy je sami, ale potem zrozumialem, ze powinna istniec jakas hierarchia w wykonywaniu zadan. – Ha z rozkosza podstawil swoja mocna i piekna glowe pod strumien wody. – W jednej z tak zwanych „szaraszek” – zamknietych laboratoriow naukowych, gdzie pracuja zeki-naukowcy, zorganizowano niewielki dzial produkcji lodowych mlotow. Tylko trzy osoby. Wyrabiaja piec-szesc mlotow dziennie. Wiecej nam nie trzeba.
– Nie pytaja, do czego potrzebne te mloty?
– Droga Hram, ci inzynierowie odsiaduja dwudziestopiecioletnie wyroki za „szkodnictwo”, nie maja wiec kogo i po co pytac. Dostali instrukcje, jak produkowac mloty. Maja jej bezwzglednie przestrzegac, jesli chca dostac swoja obozowa racje zywnosciowa. Naczelnik „szaraszki” poinformowal ich, ze lodowe mloty potrzebne sa do wzmocnienia sily obronnej panstwa radzieckiego. I to w zupelnosci wystarcza.
Na szerokiej bialej piersi Ha widoczne byly stare blizny po lodowym mlocie. Ostroznie dotknelam ich” palcami.
– Czas na nas, Hram – westchnal i rzekl stanowczym tonem: – Pojedziesz ze mna.
Wyszlismy z wanny. Adr i Nastia wytarli nas, pomogli sie ubrac. Ha wdzial swoj generalski uniform, mnie wlozono mundur lejtnanta bezpieki. Adr podal mi dokumenty.
– Zgodnie z papierami nazywasz sie Warwara Korobowa. Jestes moja zona, mieszkasz w Leningradzie, przyjechalismy tu razem w delegacje. Jestes pracownikiem wydzialu zagranicznego Leningradzkiego GB.
Przed brama daczy czekal czarny samochod. Wsiedlismy we troje i pojechali do Moskwy. Nastia zostala w domu.
– Trudno sie zyje z kims pustym? – zapytalam Ha.
– Trudno – kiwnal powaznie glowa. – Ale tak trzeba.
– Ona wie wszystko?
– Nie wszystko. Ale czuje wage naszej sprawy.
W Moskwie podjechalismy pod masywny budynek MGB na Lubiance. Weszlismy, okazalismy dokumenty, udali sie na drugie pietro. W korytarzu kilku mijanych oficerow sluzalczo zasalutowalo Ha. Odpowiedzial ospale. Wkrotce znalezlismy sie w jego ogromnym gabinecie. W sekretariacie witalo nas na stojaco troje sekretarzy. Ha minal ich, otworzyl na osciez podwojne drzwi gabinetu. Weszlismy za nim, Adr zamknal drzwi.
Ha rzucil skorzana teczke na swoje duze biurko, podszedl i objal mnie.
– Tu nie ma urzadzen podsluchowych. Jakze jestem szczesliwy, siostro! Razem dokonamy wielkich dziel. Ty jedna znasz wszystkie dwadziescia trzy slowa serca. Twoje serce jest madre, silne i mlode. Powiemy ci, co robic.
– Zrobie wszystko, Ha. – Poglaskalam jego atletyczne ramie.
Z tylu zblizyl sie do mnie Adr, objal, przytulil.