Nieopodal rozlegl sie wystrzal.

Jeszcze jeden.

Potem ktos krzyknal:

– Ehe-heeeej!

Dotarlo do mnie, ze nas szukaja.

Wstalismy. Wyszlismy z naszej „wanny”. Znalezlismy ubrania, wlozyli je. Trzeba bylo pozegnac sie z lodem. I wracac do okrutnego swiata maszyn z miesa i zagubionych posrod nich braci. Ucalowalismy lod.

Ruszylismy po przemarznietych mostkach w strone wystrzalow i glosow.

W Moskwie wszystko ulozylo sie pomyslnie: rezultat sledztwa zadowolil nowego ministra bezpieczenstwa narodowego. Lejtnant Woloszyn zostal rozstrzelany jako japonski szpieg, razem z nim rozstrzelano tez osmiu ludzi Abakumowa, ktorych obciazyl poddany torturom Woloszyn. Kolejne „szpiegowskie gniazdo” w systemie obozow pracy przymusowej zostalo zlikwidowane.

Oboz nr 312/500 znow zaczal pracowac, zabrzeczaly kilofy zekow, zakrzykneli brygadzisci, zaszczekaly psy wartownicze, kubiki LODU zawieziono do stolicy. A stamtad – do innych panstw, gdzie spiace serca czekaly na ciosy lodowych mlotow, ktore je mialy obudzic.

Dzialalismy sprawnie i precyzyjnie.

W ciagu dwoch lat odnaleziono dziewiecdziesieciu osmiu braci.

To bylo ogromne zwyciestwo Swiatlosci.

Ale nadszedl zlowieszczy rok 1953.

W marcu umarl Stalin.

Nastepnej nocy Ha zebral nas u siebie na daczy. Szesciu braci i szesc siostr ulokowalo sie w polciemnym obszernym salonie przy palacym sie kominku. Ha siedzial w bujanym fotelu. Byl w liliowym chinskim szlafroku w srebrzyste smoki. Palcami przebieral paciorki bucharskiego rozanca. Rozblyski ognia igraly na jego surowej i pieknej twarzy, lsnily w niebieskich oczach. Ha przemowil:

– W ZSRR nastapi nowy podzial wladzy. Po nim nadejda ogromne zmiany, ktore dotkna wielu z nas. Musimy byc w pogotowiu. Powinnismy sie zatroszczyc o braci i o lod. Wiekszosc naszych koniecznie trzeba przetransportowac z Moskwy i Leningradu na prowincje. Tak bedzie bezpieczniej. Nalezy bezzwlocznie wziac sie do dziela. Strone techniczna sprawy ja i Adr bierzemy na siebie. Co zas sie tyczy wydobycia lodu – tutaj trudno cokolwiek przewidziec. Nie wiadomo, co sie stanie z obozem i projektem. Moga ocalec, ale moga tez zostac zamkniete.

Zamilkl i przeniosl wzrok na mnie.

– Hram, ty jedyna sposrod nas znasz wszystkie slowa serca i widzisz sercem. Co ci mowi serce?

– Tylko jedno: nadciaga cos wielkiego i groznego dla nas – odparlam, szczerze.

– Co ci to przypomina? – zapytal Adr.

– Czerwona fale.

– Musimy zatem dzialac.

Zamilklismy na dlugo. Nastepnie Ha usmiechnal sie i rzekl:

– Dzis rano otrzymalem radosna nowine – pierwsza partia lodu dotarla do Ameryki. Niedlugo poznamy imiona amerykanskich braci!

Wszyscy zerwali sie z miejsc. Ogarnela nas radosc. Zrzucilismy ubrania, staneli w parach, objelismy sie i przytuleni piersiami opadlismy na kolana.

Kominek zgasl. Lecz w ciemnosciach migotaly nasze gorace serca.

Wiosna i poczatek lata uplynely na intensywnej pracy. Zeby odeslac naszych do roznych miast, potrzebowalismy pieniedzy, duzo pieniedzy. Ha radzil nam okrasc inkasenta. Z latwoscia wytropilam samochod i ludzi, ochraniajacych worek z paczkami papieru, ktory tak cenia maszyny z miesa. O inkasencie moje serce wiedzialo wszystko – od zlamanego w dziecinstwie obojczyka po gre na akordeonie. Poza tym lubil: wachac kobietom palce u nog, rozmawiac o pilce noznej i czytac ksiazki o wojnie. W odpowiednim momencie po moim sygnale Zu zastrzelil ochroniarza, Szro poderznal gardlo inkasentowi, a Mir wyrwal mu z rak worek z pieniedzmi.

Pol miliona rubli w zupelnosci wystarczylo na przeprowadzke stu osob.

Rownoczesnie z glownym zadaniem realizowalismy wiele innych: rozmieszczalismy zelazny zapas lodu w trzech kombinatach chlodniczych, wprowadzalismy swoich do roznorakich rozwojowych organizacji i likwidowalismy swiadkow. Przy tym ostatnim zadaniu bylam wprost niezastapiona. Wystarczylo mi podejsc pod drzwi mieszkania, zeby wiedziec, kto jest w domu i co robi. Reszta byla sprawa Mir, Zu i Szro. Ich noze niemal codziennie przerywaly bezsensowna wegetacje jakiejs maszyny z miesa, ktorej pamiec mogla nam zaszkodzic.

Bylismy bezwzgledni wobec zywych trupow.

I nagle.

Jak cios niewidzialnego miecza: 26 czerwca aresztowano Berie.

Z Kremla zapachnialo siarka. Towarzysze broni Berii pozbyli sie zludzen: jeden sie zastrzelil, inny zapil na smierc. Jeszcze inny pospiesznie pisal donosy na wczorajszych przyjaciol.

Lecz Ha byl spokojny.

– Zdazylismy – powtarzal.

Po aresztowaniu pryncypala tak jak wielu generalow GB narazony byl na ciosy. Juz nie mielismy plecow, wsparcia na gorze. Blagalam Ha i Adr, zebysmy sie ukryli.

– Musimy walczyc tutaj – oponowal Ha.

– Przetrzymalismy trzy czystki, z pomoca Swiatlosci przetrzymamy tez Chruszczowo-wska – dodawal z usmiechem Adr.

Ale moje serce sie niepokoilo. Cos sie ku nam zblizalo. Krzyczalam do nich o nadciagajacym nieszczesciu. Ale wszystkie moje argumenty rozbijaly sie o ich mestwo.

Za to oni obaj stale pragneli mego serca, przeczuwajac, ze zostalo nam niewiele czasu. W dzien zajmowalismy sie nasza sprawa. Noca zastygalismy piers przy piersi, serce przy sercu.

Ich serca szalaly.

Moje rece nie zdazaly owijac sie wokol ich szyj, kolana drzaly, cialo plonelo.

Zona Ha polewala mnie woda, klepala po bladych policzkach.

Bylam szczesliwa.

W ciagu tych dusznych czerwcowych nocy Ha i Adr poznali dzieki memu sercu wszystkie dwadziescia trzy slowa serca.

I posiedli Swiatlosc.

Na wieki wiekow.

Siedemnastego lipca zostali aresztowani.

Stalo sie to za dnia. Spalam w zagraconym pokoju starej Jus, ktora wyslalismy na Krym z dwoma mlodymi bracmi. Obudzilo mnie moje serce. Bylo NIJAKIE.

Ogarnelo mnie obezwladniajace przerazenie. Wstalam, ubralam sie, wyszlam na dwor. Poszlam pieszo przez zalana sloncem Moskwe na Dworzec Bialoruski. Chyba po raz pierwszy od powrotu do Rosji poczulam w sercu ssaca pustke.

Poruszalam sie jak automat – bez uczuc i mysli.

Dotarlam na dworzec, postalam na halasliwym peronie, patrzac na pociagi, potem podeszlam do kas pociagow dalekobieznych. Odstalam swoje w kolejce.

– Dokad? – zapytala mnie kasjerka.

– Ja… – Z ogromnym trudem zmusilam sie do myslenia i zdecydowalam jechac tam, gdzie jest LOD, gdzie jest nasz LOD. A gdzie jest nasz boski LOD? Na bezkresnej Syberii.

– Na Syberie – odparlam twardo, podajac przez okienko pieniadze.

– Ee, Warwaro Fiedotowna, po co wydawac pieniadze? – uslyszalam nad uchem czyjs drwiacy glos. – Wyslemy was na Syberie na koszt panstwa.

Dwoch mezczyzn sila wzielo mnie pod rece.

Вы читаете Lod
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату