jednak ruszyla za nim.

Dotarli do rozstajow w lesie.

Jej bohater zatrzymal sie, jak gdyby nie byl pewien, czy slusznie czyni. Wreszcie jednak wygladalo na to, ze sie zdecydowal.

– Pokaze ci, gdzie nalezy zaczac szukac zrodla. Nic wiecej zrobic nie moge, ta droga bowiem nie nalezy do mnie.

– Do mnie tez nie – zachichotala Sol. – Ale sa z nami inni, ktorzy moga tedy przejsc. I bardzo dziekuje, jesli zechcesz byc tak zyczliwy.

– Inni? Opowiedz o tych innych. Jak sie nazywaja, jak wygladaja?

Opowiadac o Oku Nocy i o Shirze? O Dolgu i Marcu? Nie, tego robic nie wolno. Musi byc umiar nawet w zwierzeniach.

– Pozniej – oswiadczyla beztrosko.

– A wiec chodz.

Sol chetnie dala sie poprowadzic. Teraz mogla przyniesc Kirowi i calej reszcie wiadomosci z pierwszej reki. Coz za triumf! Jacyz beda z niej dumni!

Poczula leciutkie uklucie w sercu. Kiro, taki sympatyczny i taki dla niej zyczliwy. A ona idzie razem z ksieciem z marzen, ktorego pragnie uwiesc. Ale to pozniej, kiedy odnajda juz jasna wode.

Tak bardzo chciala podziekowac Kirowi za cala jego zyczliwosc. Zatesknila, by sie przy nim znalezc.

Ale najpierw droga do zrodla.

PRZEZYCIE KIRA

Kiro zostal sam przy nieprzydatnym do niczego J1.

Szarpal sie z telefonem, chcial bowiem nawiazac kontakt z przyjaciolmi. Zaczal od Sassy, najbardziej chyba wystraszonej z nich wszystkich. Otrzymal z trudem wyduszona odpowiedz i uspokoil dziewczynke, mowiac, ze za sprawa Chora wszyscy wrocili z powrotem do Krolestwa Swiatla.

– Wiem o tym – pisnela. – Bo spotkalam Huberta Ambrozje i wlasnie probuje go… to znaczy ja dogonic. Z poczatku myslalam, ze kot przybiegl za nami, ale potem zrozumialam, ze wrocilismy do domu.

– Jest z toba Jori?

– Nie, wlasciwie go nie widzialam. Tylko przez moment, ale zaraz mi zniknal.

– Sprobuje go wezwac. Do zobaczenia!

Do diabla, czyzby chlopak zostawil dziewczynke sama? Kiro nawiazal lacznosc z Jorim, ktory opowiedzial mu o kozlatku, ktore musial ratowac.

– Kiro, w Krolestwie Swiatla pojawily sie jakies drapiezniki, musimy sie ich pozbyc.

– Zajmiemy sie tym. Gdzie sa pozostali?

– Nikogo nie widzialem.

– To dziwne, wezwe Oko Nocy.

Indianin wyjasnil, ze jest bardzo zajety, musi isc za duchami przodkow, ktorzy zaofiarowali mu pomoc przy poszukiwaniu zrodla. Owszem, wiedzial, ze jest z powrotem w Krolestwie Swiatla, obiecali mu jednak, ze znajda krotsza i bezpieczniejsza droge do Gor Czarnych.

Kiro uznal, ze cala ta historia zaczyna robic sie coraz dziwniejsza, lagodnie mowiac. Krolestwo Swiatla? Przyjaciele przeciez pozostali w Ciemnosci. Duchy przodkow, ktore maja odnalezc nowa droge…?

Yorimoto? Nie, najpierw wezwie Sol. Niestety, pojawily sie problemy. Czarownica prawdopodobnie nie otrzymala calej informacji, bo jego nadajnik zaczal szwankowac. A moze to wina jej odbiornika? Sprobowal wobec tego z Indra, wezwal ja, lecz bez skutku. Zrozumial wiec, ze to jego telefon odmawia wspolpracy. Chor skarzyl sie na to samo. Co wlasciwie dzieje sie w tej dziwnej dolinie?

Byl juz na dole, w zielonej trawie. Jak tu pieknie, wrecz nienaturalnie pieknie.

– Sol? – zawolal.

Ale nikogo w poblizu nie bylo. Alez sie musiala spieszyc, zeby stad odejsc, pomyslal nieco urazony. Dostrzegl przeswit w lesie i tam sie skierowal.

Zatrzymal sie, zadrzal. Alez, Kiro, strofowal sie, nie czas chyba teraz, bys myslal o dziewczynie.

Ale tesknil za czyms tak strasznie, mial wrazenie, ze tesknota rozerwie go na strzepy. Co sie z nim dzieje, przeciez ona dopiero weszla w las, musiala byc gdzies tutaj! Nie mozna przeciez tesknic za kims, z kim rozmawialo sie zaledwie przed chwila.

Kiro uwazal swoje zycie za udane. Byl tak jak Ram kawalerem, Lemuryjczykiem i Straznikiem, jednym z najpotezniejszych. Praca Straznika stanowila caly jego swiat, wspaniale sie czul w tej roli i nigdy nie poswiecal czasu na inne rzeczy.

Tak bylo do momentu dwoch nieszczesnych wypraw w Ciemnosc. Z wolna w jego marzenia zaczela wdzierac sie Sol. To szalenstwo, powtarzal sobie ona przeciez nie jest nawet czlowiekiem, tylko duchem, w dodatku z bardzo mroczna przeszloscia, o ile dobrze rozumial to, co do niego docieralo.

Nie potrafil jednak odpedzic z mysli jej obrazu.

Poddal sie, niepokoj przejal nad nim wladze i Kiro jak szaleniec pognal przez lsniace lisciaste zagajniki wsrod bogactwa kwiatow. Musi ja odnalezc, musi.

Nie zdawal sobie sprawy, jak dlugo biegnie, nagle jednak znalazl sie na skraju rozleglej pieknej polany.

I wtedy sie to stalo. Pobielaly z przerazenia wykrzyknal:

– Nie, nie, stoj!

Nie tylko on krzyczal.

Gdzies z jakiegos miejsca dobiegal glosny chor ochryplych glosow, ktore z wysilkiem wolaly:

– Nie, nie, nie, tak bedzie zle, zle!

7

Sol wstrzasnieta, niczego nie rozumiejac, patrzyla na sceny rozgrywajace sie przed jej oczami.

Wszystko nie trwalo dluzej niz minute, mimo to jednak zdolala zarejestrowac wiekszosc wydarzen.

Najpierw byly to tylko przyjemne wrazenia.

Wraz z dumnym rycerzem wyszla na wielka lake, przystaneli na jej skraju. Ze wszystkich stron z lasu zaczeli wylaniac sie przyjaciele, poruszajacy sie jakby na okregu. Widziala Sasse biegnaca za swoim kotem, ktory gnal przez trawe, Rama czekajacego na Indre na srodku laki. Dobrze, ze zaloga J2 sie odnalazla! Pojawil sie Yorimoto z podniesionym mieczem, gonil jakiegos samuraja, to nie wygladalo zbyt przyjemnie. Jori usilowal dopedzic ranne kozlatko, a Oko Nocy kroczyl za uroczysta procesja dostojnych Indian. Chor szedl za swym przyjacielem Tamem, a na lace czekala na nich Misa z malym Madrazatkiem w objeciach.

A w strone Sol zdazal Kiro, ktory wlasnie wypadl z lasu, wolajac:

– Nie, nie, stoj!

Odruchowo rzucila mu sie w ramiona, odciagnal ja od rycerza i laki.

Wtedy z gory rozlegl sie mrozacy krew w zylach krzyk, ochryply, przesycony gniewem:

– NIE, NIE, NIE, WSZYSTKO ZLE! WASZE ZYCZENIA SIE KRZYZUJA!

W jednej chwili cala sceneria sie odmienila. Sol z przerazeniem patrzyla, jak gasnie dzien, a zamiast swiatla otacza ich grozny polmrok. Warowny zamek na jej oczach obrocil sie w ruine. Wspanialy las z jekiem zaczal sie osuwac i zmieniac w ostre, postrzepione skaly. Kot i kozlatko przeobrazily sie w nieduze paskudne drapiezniki, „Ram” stal sie rownie przerazajaca postacia, jaka byl Hannagar, podobnie jak pozostale fantomy, ktore zwabily do siebie uczestnikow ekspedycji. Och, nie! Rycerz Sol takze z bliska wygladal naprawde strasznie…

A potem z ogluszajacym hukiem otworzyla sie ziemia. Laka sie zapadla, zmienila w wielka jame, prawdziwa otchlan. Sol byla bezpieczna w ramionach Kira, widziala, ze Jori odciagnal w bok Sasse, Oko Nocy wespol z Chorem przytrzymali Indre, gorzej natomiast bylo z Yorimoto.

Patrzyli, jak ziemia usuwa mu sie spod nog i pochlania go glebia. Kiro i Sol, ktorzy stali najblizej, natychmiast podbiegli do zanoszacego sie krzykiem samuraja, w ostatniej chwili zdolali zlapac go za rece i wyciagnac na staly

Вы читаете Strachy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату