– A ja ujrzalam Rama – krotko oswiadczyla Indra. – Chyba kazdy dalby sie zlapac na taki lep. Ale Yorimoto, co sie przytrafilo tobie? Dlaczego oni uparli sie koniecznie pojmac ciebie?
Samuraj ze wstydem spuscil glowe.
– Poniewaz ja zawiodlem. Zlamalem obietnice dana Marcowi. Zrobilem wlasnie to, czego mialem nigdy nie robic, szczegolnie w tych niebezpiecznych gorach. Te demony doskonale wiedzialy, jak postapic. Przyslaly do mnie mego najbardziej znienawidzonego wroga, a ja dalem sie zlapac w pulapke. Ogarnela mnie bezsilna wscieklosc i zabilem go.
Zapadla cisza, ktora wreszcie Sol przerwala pytaniem:
– Ale przeciez on zyl, kiedy go widzialam?
– To nie byl ten sam, prawdopodobnie zabilem swego najwiekszego wroga zbyt predko, wyslali wiec kolejnego, by zwabic mnie na lake.
– Rzeczywiscie, krucho bylo z toba.
Olbrzymi kamien z wielkim hukiem trafil wiezyczke, lecz nie wyrzadzil zadnej szkody.
– Tak – westchnal Yorimoto. – Okazalem sie najslabszym ogniwem. Tym, ktory najlatwiej moze ulec ich mocy, wciaz zly w glebi duszy. Jak zdolam to naprawic? Co powie Marco, przeciez on mi zaufal? Teraz bede dla was tylko ciezarem.
– No coz – spokojnie odparl Kiro. – Nie wydaje mi sie, aby twoje przewinienie, dopuszczenie do glosu tlumionego od stuleci upokorzenia i krzywdy, bylo az tak wielkie. Kazdy mogl stracic kontrole nad soba, gdy nadarzyla sie okazja do zemsty. Sadze, ze Marco cie zrozumie.
Yorimoto zdobyl sie na lekki usmiech.
– W kazdym razie dziekuje wam za to, ze mnie ocaliliscie. Obawiam sie tylko, ze teraz, tu w tych gorach, latwo bedzie mnie zranic. Latwo pojmac.
– Postaramy sie, aby nic takiego ci sie nie przytrafilo. A Dolg byc moze podda cie dzialaniu niebieskiego szafiru.
Bylo to powiedziane na pocieche, lecz rozdrapalo stara rane. Gdzie sie podzieli Dolg, Marco i wszyscy inni?
– No a ty, Sol? – zainteresowal sie Jori. – Co sie dzialo z toba? Dlaczego te straszne glosy wrzeszczaly, ze krzyzujecie im plany?
Sol i Kiro popatrzyli na siebie z pewnym oniesmieleniem. Wreszcie Sol wyznala:
– Zauroczyl mnie rycerz jak z bajki, szkoda, zescie go nie widzieli.
– Widzielismy go doskonale – odpowiedziala Indra lakonicznie. – Dokladnie w twoim typie.
– Obiecal, ze pokaze mi, jak dojsc do drogi prowadzacej do zrodla z jasna woda, a ja rzecz jasna dalam sie zlapac na ten lep. Taka sie czulam dumna: nareszcie Sol przyjdzie do was i bedzie triumfowac. Bardzo prosze, oto droga do zrodla podana na srebrnym polmisku.
– Na cos takiego kazdy dalby sie zlapac – zgodzila sie Indra. – Zreszta nasze zmysly, dusze i mysli otaczala tak gesta mgla, ze kazde z nas daloby sie zlapac wszystko jedno na co, a to byl doprawdy smaczny kasek.
– Dziekuje ci, Indro – rzekla Sol z wyrazna ulga. – Pozniej ja i ten rycerz wyszlismy na lake i wtedy dopiero zaczelo sie dziac. Kiro sie pojawil.
Dalszy ciag opowiesci pozostawila jemu.
– Tak – podjal z pewnym zaklopotaniem. – Ja takze odczuwalem pragnienie, tesknote. Odnalazlem wiec te…
– Aha – mruknela Indra.
– Nikt tak jak ty nie potrafi powiedziec „aha” – syknela Sol. – Mow dalej, Kiro, zaczyna sie robic naprawde przyjemnie.
Uslyszeli, ze bestie, choc zdolaly sie przedostac na dach J1, zsuwaja sie na dol, prychajac z rozczarowania. Chor podniosl ciezka glowe i tylko sie usmiechnal.
– Chwileczke – poprosila Sol. – Chcialabym jedynie, abyscie wiedzieli, ze sama siebie wprawilam w zdumienie. Oto kroczylam wraz z bohaterem swoich marzen, a przez caly czas myslalam o innym. O kims, o kim w ogole nie spodziewalam sie, ze moge w ten sposob myslec.
Kiro popatrzyl na nia pytajaco, lecz Sol postarala sie, by jej twarz niczego nie wyrazala. Musial wiec podjac sam.
– Wydarzylo sie cos dziwnego, ja tez tego nie pojmuje. Zobaczylem, ze Sol stoi wraz z bardzo przystojnym rycerzem w zbroi, od ktorego wprost bije meskosc. A potem moje oczy i jej sie spotkaly i nagle zobaczylem go takim, jakim byl naprawde. Okazal sie jednym z tych monstrow, ktorymi staja sie sluzalcy Gor Czarnych. Zawolalem „Stoj”, bo oczywiscie smiertelnie sie przestraszylem tego, co on moze zrobic Sol, i w tej chwili cala ta fatamorgana sie rozwiala.
– No tak – przypomnial sobie Jori. – Te ochryple glosy wrzeszczaly cos, ze wszystko jest zle, ze nasze zyczenia sie krzyzuja.
– Wlasnie – przyznal Oko Nocy. – Zapewne nie wzieli pod uwage, ze Kiro za obiekt swych tesknot obierze sobie kogos z nas. Dzieki temu zdolal wyrwac Sol spod zlego uroku.
– Oczywiscie – szczerze przytaknela Sol. – Gdy tylko zobaczylam Kira, od razu pojelam, ze ten rycerzyk nic dla mnie nie znaczy.
Kiro wygladal na zadowolonego.
– A wiec krotkie spiecie – stwierdzila Indra. – Wszystkie ich plany spalily na panewce.
Yorimoto zadrzal. Myslal o tym, jak malo brakowalo, by wpadl w gleboka otchlan krateru. Nikt nie wiedzial, co by sie wtedy z nim stalo. Na pewno nie spotkaloby go nic dobrego.
Slyszac wrzaskliwe grozby dobiegajace z Ciemnosci, przysuneli sie blizej siebie. J1 byl bezpieczna przystania, wprost nie posiadali sie ze szczescia, ze odnalezli do niego droge.
– Zaczekaj chwile, Sol – poprosila Indra. – Co ty wlasciwie zrobilas, zeby powstrzymac atak tych bestii na Yorimoto? Zwineli sie wpol jak glisty.
– Ach, to! – rozesmiala sie Sol. – To tylko malutka czarnoksieska sztuczka.
– Powiedz, powiedz!
– Nie, sa wsrod nas dzentelmeni.
– Dzentelmeni! – prychnal Jori. – Nie jestesmy chyba bardziej dzentelmenscy niz ciekawscy. Prawda, chlopcy? Sama widzisz, opowiadaj!
Sol jeszcze probowala sie wykrecac, ale wreszcie przyznala:
– No, poslalam zaklecie w powietrze, scisnelam ich sliweczki i przekrecilam.
Mezczyzni odwrocili glowy, lecz calkowitej powagi nie udalo im sie zachowac.
– Sliweczki? – zdziwila sie Sassa.
– Zrozumiesz to, jak bedziesz duza. Och, alez oni tam sie awanturuja! Idzcie sie bawic gdzie indziej, dzieci!
Sassa przysunela sie blizej Joriego. Oboje znalezli sie wsrod tych, ktorzy siedzieli na podlodze. Indra dawno zapomniala juz o przydzielonym jej zadaniu sprawowania opieki nad Sassa. Miala absolutnie dosc placzliwej dziewczynki. Zostawila ja Joriemu i nie odczuwala przy tym najmniejszych nawet wyrzutow sumienia.
Sol dreczyl niepokoj. Znalazla sie w dosc trudnej sytuacji, nie dojrzala jeszcze do romansu z Kirem.
Ow niepokoj musiala miec wypisany na twarzy, bo podczas gdy inni omawiali jeszcze swoje przezycia, Kiro szepnal cichutko:
– Nie denerwuj sie, mnie takze bardzo to zaskoczylo. Przyjmijmy to ze spokojem. Niech sie dzieje to, co ma sie dziac.
– Dziekuje – odszepnela Sol. – Skupimy sie na wydarzeniach wokol nas, choc to takie straszne.
– Wlasnie.
Usmiechnela sie szelmowsko, tak jak tylko ona, Sol, potrafila.
– Ale to rowniez troche emocjonujace.
– Nie troche, bardzo – odpowiedzial z usmiechem Kiro i zajeli sie teraz dyskusja na temat dalszych poczynan. Nie mogli w kazdym razie dluzej stac w jednym i tym samym miejscu, poza tym musieli na powaznie zaczac szukac J2.
Indrze serce scisnelo sie w piersi. Ram… Gdzie on jest? Gdzie sa wszyscy inni?
– Nie pojmuje, jak moglismy stracic z nimi lacznosc? – Chor zatroskany marszczyl bawole czolo. – Owszem, rozumiem, ze wszystkie polaczenia telefoniczne mogly zostac przerwane, ale telepatyczne? Zreszta duchy powinny