– Ho, ho – mruknal Heike. – My sie tam nie wybieramy.

– Ci, ktorzy zdolali dotrzec do tego zrodla, przebywaja wysoko w palacu na szczycie tej gory, a stamtad moga obserwowac i kontrolowac wszystko, co sie dzieje.

– Czy nas takze widza?

– Wyglada na to, ze na razie jeszcze nas nie zauwazyli. Musza byc zajeci tym, z czego tak sie smieja nasi przyjaciele.

– Mowicie o wladcach w liczbie mnogiej – zastanowil sie Ram. – Czy to znaczy, ze jest ich tak wielu?

– Nie wiemy dokladnie ilu, co najmniej trzech. Podobno sa nieslychanie, wprost straszliwie piekni. Czarni, polyskujacy na niebiesko i zielono jak gady.

– Dokladnie tak jak Tengel Zly, gdy pokazal swe prawdziwe oblicze – stwierdzil Heike. – To moj zly przodek, ktory pil wode z mrocznego zrodla. Ram, czy moge na chwile pozyczyc lornetke?

Marco zatroszczyl sie o to, by duchy podczas tej wyprawy byly w stanie chwytac rozmaite przedmioty.

– Tan-ghil? – powtorzyl Freke. – Slyszelismy o nim. Przebywal na powierzchni Ziemi i zostal unicestwiony przez swoj wlasny rod, zwany Ludzmi Lodu. Nasi wladcy ich nienawidzili.

Ram usmiechnal sie.

– Masz przed soba jednego z tych znienawidzonych. Pozwol, ze ci przedstawie, to Heike z Ludzi Lodu.

Heike lekko spuscil glowe.

– A Shira, ktora nam towarzyszy, dotarla do zrodla z jasna woda, dzieki ktorej unicestwiono Tan-ghila. Wlasciwa czesc zadania wykonal Nataniel z Ludzi Lodu, dziadek Sassy, przy nieocenionej pomocy Marca z Ludzi Lodu, ktorego wszak dobrze znacie. Jest tez z nami Sol z Ludzi Lodu, ktora w swoim czasie na ziemi byla nieszczesliwa czarownica, Mar z Ludzi Lodu, a takze Indra z Ludzi Lodu.

Czy Indra, Sol i Sassa wciaz z nami sa? zasmucil sie Ram.

Wilki zas gleboko poklonily sie Heikemu.

– Zywimy olbrzymi szacunek dla Ludzi Lodu i jestesmy zaszczyceni, ze wlasnie z nimi wspolpracujemy – oznajmil Freke. – No a Dolg? Ow mlody czlowiek z tymi niesamowitymi kamieniami? Czy on rowniez jest jednym z nich?

– Dolg wywodzi sie z rodu islandzkich czarnoksieznikow, podobnie jak Jori. Armas rowniez nalezy do tej grupy, choc nie jest ich krewnym. Ludzie Lodu wspolpracuja z rodzina czarnoksieznika Moriego.

– Slysze, ze zli wladcy maja poteznych przeciwnikow – stwierdzil Freke. – Ale nie zostawajmy tu zbyt dlugo, to niebezpieczne sasiedztwo.

Heike przesunal lornetke na jedna z bocznych dolin, ktorej dostrzegali zaledwie kawalek.

Nagle mocniej zacisnal dlonie na lornetce.

Przekazal ja Ramowi, wskazujac na cos.

– Co widzisz tam, pod tamta skalna sciana?

Ram przygladal sie uwaznie. Wyostrzyl lornetke.

Uslyszeli, ze z wrazenia niemal przestal oddychac.

– No wlasnie, prawda? – powiedzial Heike. – To moze byc J1.

– Nie wolno zywic zbyt wielkich nadziei – westchnal Ram. – Rownie dobrze moze sie okazac, ze to blok skalny.

Rozgoraczkowany odszukal silniejsza lornetke.

– Wydaje mi sie, ze to naprawde J1 – rzekl wolno, jak gdyby nie mial odwagi miec nadziei. – Co to za dolina, wilki?

– Ach, ta? – wzruszyl ramionami Gere. – Wykorzystuje sie ja do czarow, nie wiem, jakich. Nie jest to mile miejsce.

Ram przygladal sie czarnemu, jakby spalonemu kamiennemu lasowi w oddali. Sprawial wrazenie pustego i zimnego, lecz bylo tam cos, co moglo przypominac stojacego nieruchomo Juggernauta.

– Ale jak oni, na milosc boska, zdolali sie tam dostac? – dziwil sie Heike.

– W Gorach Czarnych wszystko jest mozliwe – z ponura mina odparl Freke. – Wszystko, co tylko laczy sie ze zlem.

Nie smieli popatrzec na siebie, ale wszyscy mysleli o tym samym. O tym, ze to ich przyjaciele rozdraznili wladcow tej zimnej mrocznej krainy.

– Musimy sie tam dostac. Natychmiast – zdecydowal Ram podniecony i odlozyl lornetki.

– Nie tym pojazdem – przestrzegl Freke, ktory, chociaz stal na czterech lapach, dorownywal Ramowi wzrostem. – Jest zbyt delikatny, stanowi latwy cel.

– Masz racje – kiwnal glowa Ram. – Wobec tego natychmiast wracamy do J2.

W powrotnej drodze wilki wyszukiwaly najlepsza mozliwa trase dla Juggernauta tak, by nie zostal zauwazony z wysokiego szczytu. Do niebezpiecznej doliny prowadzila waska sciezka, pozniej beda probowac przekrasc sie do bocznej doliny, o ile tylko da sie to zrobic. Na szczescie ta dolina rozciagala sie z prawej strony, a wiec tej samej, po ktorej stal J2, podczas gdy gora strachu lezala daleko na lewo. Szanse mieli wiec spore.

Ram zaczal sie niecierpliwic.

– Przyjrzyjmy sie teraz tej przeleczy, zebysmy wiedzieli, na ile jest bezpieczna.

– Nie polecalbym tego – odparl Freke, powarkujac. – W malej gondoli jestesmy zbyt narazeni na niebezpieczenstwo.

– Ale ja chce sie dowiedziec, w jaki sposob mozemy sie tamtedy przekrasc niezauwazenie.

Freke z rezygnacja pokrecil kudlatym lbem.

– Jak chcesz.

Ram skierowal gondole w strone przeleczy. Poszlo mu to latwo, bez jakichkolwiek problemow az do…

– A w jaki sposob wjedziemy dalej w doline? – spytal.

– Nie posuniemy sie dalej! – krzyknal Freke. – Z powrotem do J2, predko!

– Dlaczego?

– Zostalismy odkryci! – warknal Freke jak prawdziwy drapieznik i Ram spostrzegl blysk szalonego strachu w oczach obu wilkow.

Freke dobrze wiedzial, co mowi.

9

– Co sie stalo? Co oni wysylaja? Co to za zuk gna przez powietrze predko niczym wiatr?

– Nie wiem, co to jest, ale zniszczymy go. Zgnieciemy w palcach tak, jak zgniata sie pchle.

– Tak, tak, wielkie slowa, ale potrzeba nam tez czynow!

– Juz sie o to postaralismy. Poslalismy na dol szary legion.

– Dobrze, mozemy wiec rozsiasc sie wygodnie, przymknac oczy i spokojnie czekac.

– To moja wina – przyznal Ram. – Zanadto sie rozpedzilem.

Blyskawicznie zasunal dach gondoli, by przynajmniej w ten sposob troche sie ochronic. Gdy jednak spojrzal w niebo, zrozumial, ze nie na wiele sie to zda.

W ich strone z gory opadalo zdumiewajace stado. Jakies wielkie upiorne stworzenia, szare, wyposazone w skrzydla, ktore podnosily sie i opadaly wolno, stykajac sie z przodu. Napastnikow moglo byc pieciu, moze szesciu, Ram nie zdazyl ich policzyc, cala jego uwage bowiem pochlonela wielka gromada takich samych stworzen znajdujacych sie jeszcze wyzej. Tamtym gondola mogla uciec, lecz nie tym pierwszym.

– Co to takiego? – zawolal do Gerego, zwiekszajac predkosc gondoli do maksimum i kierujac ja w strone J2.

– Nazywa sie je szarym legionem – odparl przerazony wilk. – One nie znaja litosci.

– To zywe stworzenia czy tylko fantomy?

– Zywe istoty, ktore wladcy uczynili zlymi.

Ram zaczal szukac swego obezwladniajacego pistoletu, nie bylo go jednak na swoim miejscu.

– Wyprobowywalem go w J1 – stwierdzil w poczuciu winy. – I tam musialem go odlozyc, zanim przeszedlem na poklad J2. Wyglada na to, ze to nie jest moj najlepszy dzien.

Вы читаете Strachy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату