Lawrence podniosl reke niczym uczen na lekcji.
– Tylko nie chce znalezc cholernej nogi mojego przyjaciela Dara na moim szyberdachu, dobrze?
– Dobrze – odparla kobieta. – Gwarantuje, ze do tego nie dojdzie. – Wstala. – Jak powiedzial szeryf Fields, kazdy z nas ma wazne obowiazki, do ktorych musi wrocic. Panie, panowie, bedziemy was wszystkich informowac na biezaco. Dziekuje, ze przyszliscie tu dzisiejszego ranka i poswieciliscie nam tyle swojego cennego czasu.
Zebranie zostalo zakonczone, a Dick Weid wygladal na skonsternowanego, ze nie zrobil tego osobiscie. Sydney Olson zwrocila sie do Dara:
– Jedziesz teraz do domu w Mission Hills?
Nie zaskoczylo go, ze wiedziala, gdzie mieszkal. Przeciwnie, byl przekonany, ze przeczytala kazda strone wszystkich akt, jakie istnialy na jego temat.
– Tak – odrzekl. – Jade sie przebrac, a pozniej poogladac moje opery mydlane. Larry i Trudy dali mi dzien wolny. Nie mam tez zadnych innych zlecen.
– Moge pojechac z toba? – spytala oficer sledcza. – Pokazesz mi swoje mieszkanie?
Minor rozwazyl dziesiec tysiecy oczywistych seksistowskich odpowiedzi i wszystkie odrzucil.
– Chodzi o moja ochrone, prawda?
– Prawda – odpowiedziala Sydney. Rozchylila zaledwie nieznacznie pole marynarki i pokazala mu dziewieciomilimetrowy polautomat, ktory nosila na biodrze, w kaburze wyposazonej w specjalny, otwierany jednym ruchem mechanizm. – A jesli sie pospieszymy – dodala – mozemy zjesc po drodze niewielki lunch i akurat zdazymy na odcinek
Dar westchnal.
Rozdzial piaty
– Znamy sie dopiero dwie godziny – stwierdzila Syd – i juz mnie oklamales.
Darwin spojrzal na nia z miejsca przy kuchennym kontuarze, gdzie stal, mielac kawe. Zjedli cos szybko w Kansas City BBQ – zgodnie z sugestia Sydney, ktora twierdzila, ze gapi sie na ten lokal z Hyatta od dwoch dni i na sam widok robi sie glodna – potem pojechali do starego budynku magazynowego w Mission Hills. Dar zaparkowal swoja toyote land cruiser na zwyklym miejscu, na otwartym parterze, ogromnym i ciemnym pomieszczeniu z labiryntem filarow. Pozniej wsiedli do wielkiej windy towarowej – jedynej windy w calym gmachu – i dojechali nia do apartamentu Minora na szostym pietrze.
Teraz Dar tylko zerkal z ukosa na Syd, ktora przechadzala sie po salonie wsrod wysokich biblioteczek przeslaniajacych sciany mieszkania.
– Do tej pory naliczylam… hm… okolo siedmiu tysiecy ksiazek – oznajmila w pewnej chwili. – Poza tym co najmniej piec komputerow, swietny sprzet audio z osmioma glosnikami, jedenascie szachownic, lecz zadnego telewizora. W jaki sposob zatem ogladasz swoje opery mydlane?
Darwin usmiechnal sie i nabral lyzeczke zmielonej kawy, ktora wsypal na filtr.
– Wlasciwie to opery mydlane przychodza do mnie. Nazywam tak zeznania swiadkow lub ofiar.
Oficer sledcza skinela glowa.
– Ale masz chyba jakis telewizor? Moze w lazience? Prosze, powiedz, ze tak. Prosze, Dar. W przeciwnym razie uznam, ze przebywam w mieszkaniu jedynego prawdziwego intelektualisty, jakiego spotkalam kiedykolwiek poza uczelnia.
Minor nalal wody do ekspresu i wlaczyl go.
– Jest telewizor. W jednej z szaf magazynowych, tam, w poblizu drzwi.
Syd uniosla brwi.
– Ach… niech zgadne… Super Bowl?
– Nie, bejsbol. Sporadycznie, gdy spedzam noc w domu. Ogladam wszystkie play-offy i World Series.
Polozyl podkladki na malym okraglym stoliku kuchennym. Przez dwuipolmetrowe okna wpadalo jaskrawe swiatlo.
– Krzeslo od Jamesow [Charles (1907-1978) i Ray Eames (1913-1988) – amerykanscy projektanci wnetrz.] – zauwazyla Sydney, klepiac wygiete drewno i czarna skore siedziska ustawionego w rogu salonu, w miejscu, gdzie stykaly sie z soba dwie zastawione biblioteczkami sciany. Usiadla na krzesle i polozyla stopy na otomanie z drewna i skory. – Jest tak wygodne, ze musi byc prawdziwe… to znaczy oryginalne.
– Bo jest – przyznal Dar. Postawil dwa biale kubki typu barowego na podkladkach, a potem nalal kawy dla nich obojga. – Ze smietanka i cukrem?
Sydney potrzasnela glowa.
– Lubie kawe w stylu Jamesa Browna: czarna, pelna, mocna.
– Mam nadzieje, ze ta ci bedzie odpowiadac – mruknal Darwin, kiedy kobieta niechetnie wstala z kosztownego krzesla i podeszla do kuchennego stolu.
Wypila lyk i skrzywila sie.
– Tak. Dokladnie o taka mi chodzilo. James Brown na pewno by ja zaakceptowal.
– Moge zrobic nowa porcje. Slabsza. Rozsadniejsza.
– Nie, ta jest dobra. – Syd odwrocila sie, wrocila do salonu i zwiedzila pozostale jego czesci. – Moge sie przez chwile pobawic w detektywa?
Minor pokiwal glowa.
– Prawdziwy dywan perski. Prawdziwe krzeslo od Eamesow. Stol obiadowy i krzesla wygladaja na oryginalnego Stickleya, [Gustaw Stickley (1857-1942) – amerykanski projektant mebli.] podobnie jak te klasyczne lampy na drewnianych stojakach. Prawdziwe dziela sztuki w kazdym pokoju. Czy ten obraz na tamtej pustej scianie, naprzeciwko okien namalowal Russell Chatham?
– Tak – potwierdzil Dar.
– I raczej prawdziwy olej niz odbitka. A oryginalne dziela Chathama niezle obecnie kosztuja.
– Gdy kupowalem ten w Montanie kilka lat temu – wyjasnil, odstawiajac kubek z kawa – jego autor nie byl jeszcze taki popularny.
– Tym niemniej – podjela Sydney, po czym podsumowala spis inwentarza. – Detektyw musialby wywnioskowac, ze mieszkajacy tu mezczyzna jest majetny. Pewnego dnia rozbija acure NSX, lecz w domu czeka na niego jeszcze toyota land cruiser.
– Rozne pojazdy do roznych celow – odparl Minor. Zaczynal sie irytowac.
Kobieta chyba wyczula jego nastroj, bo wrocila do picia kawy. Usmiechnela sie.
– No coz – powiedziala. – Zgaduje, ze jestes zainteresowany zarabianiem tak samo jak ja.
– Kazdy, kto ignoruje znaczenie pieniedzy, jest glupcem albo swietym – stwierdzil Darwin. – Gonitwe za nimi albo dyskusje o nich uwazam jednak za cholernie nudne.
– W porzadku – przyznala. – Ciekawi mnie te jedenascie szachownic. Rozgrywki, ktore na nich rozgrywano. Jestem kompletnym beztalenciem, jesli chodzi o szachy i ledwo rozroznie skoczka od pionka, lecz te rozgrywki wygladaja mi na poziom mistrzowski. Wpada do ciebie tak wielu zaprzyjaznionych mistrzow szachowych, ze musisz grac na tylu planszach?
– Gram poprzez poczte elektroniczna – wytlumaczyl Minor.
Sydney skinela glowa i rozejrzala sie.
– W porzadku, spytam cie teraz o te polki z beletrystyka. Wedlug jakiego klucza ustawiasz swoje ksiazki? Widze, ze nie stoja alfabetycznie. Takze nie wedlug daty publikacji, poniewaz starsze tomy sa zmieszane z nowymi, popularnymi wydaniami.
Dar usmiechnal sie. Czytelnicy zawsze podchodza do polek z ksiazkami nalezacymi do innych czytelnikow i probuja odgadnac system ustawiania dziel na polkach.
– Moze przypadkowo – powiedzial. – Kupuje ksiazke, czytam ja a potem stawiam na polce.
– Mozliwe – zgodzila sie Syd. – Ale nie wydajesz mi sie facetem, ktorego zyciem rzadzi przypadek.
Darwin siedzial przez chwile w milczeniu, rozmyslajac o kwestiach zwiazanych z matematyka chaosu, ktorej poswiecil wieksza czesc swojej pracy doktorskiej z fizyki. Sydney z kolei milczaco studiowala biblioteczke z powiesciami. W koncu mruknela do siebie:
– Stephen King na gorze po prawej,
– Hej, obejrzyj je – poprosil Dar. – Uwielbiam Hemingwaya.
– Wszystkie dziela Hemingwaya na dolnej polce po prawej stronie – dokonczyla Syd. – Wiem!
– Watpie – odparl Minor z niejaka duma.
– Biblioteczka jest pobiezna mapa Stanow Zjednoczonych – powiedziala Sydney. – Ustawiasz regionami. King jest na gorze, tuz przy suficie, bo mieszka w Maine. Hemingway jest na dole, blisko otworu ogrzewania podlogowego, bo wygodnie sobie mieszkal w Key West…
– Na Kubie, scisle rzecz biorac – poprawil ja Darwin. – Niesamowite, ze sie domyslilas. A jak ty ukladasz na polkach swoje powiesci?
– Kiedys stawialam wedlug zaleznosci miedzy autorami – przyznala. – Wiesz, Truman Capote obok Harper Lee…
– Przyjazn z dziecinstwa – stwierdzil Dar. – Maly, watly Truman byl wzorem dla Dilla, bohatera, ktory pojawia sie w
Syd kiwnela glowa.
– W przypadku pisarzy niezyjacych system dzialal niezle – ciagnela. – Wiesz, Faulknera i Hemingwaya moglam trzymac stale w tych samych miejscach. Natomiast ksiazki zyjacych tworcow wciaz musialam przenosic. Rozumiesz, w jednym miesiacu na przyklad powiesc Amy Tan stala blisko Tabithy King, a pozniej przeczytalam w gazecie, ze te dwie przestaly z soba rozmawiac. Wiecej czasu zajmowalo mi przestawianie ksiazek niz czytanie, az w koncu moja praca zaczela cierpiec na tym hobby, poniewaz trwonilam cale swoje dni na zamartwianiu sie, czy John Grisham i Michael Crichton sa nadal dobrymi kumplami, czy juz nie…
– Jestes stuknieta – ocenil Minor przyjaznym tonem.
– Taaa… – zgodzila sie Sydney, podnoszac kubek z kawa.
Darwin zrobil wdech. Dobrze sie bawil i musial sobie wprost przypomniec, ze ta kobieta nie przyszla tutaj z powodu jego „zniewalajacego” uroku, lecz dlatego iz byla policjantka.
– Moja kolej – powiedzial. Syd skinela glowa i wypila lyk. – Masz mniej wiecej trzydziesci szesc, trzydziesci siedem lat – oswiadczyl, rozpoczynajac od najbardziej