gadam?” – zastanowil sie. Czyzby zdenerwowala go arogancja Dallasa Trace’a? Albo smrod smierci, ktory panowal w szpitalu? A moze po prostu oszalal?
Po kilku minutach ciszy Sydney spytala:
– I w krucjaty tez nie wierzysz?
Przyjrzal jej sie bez slowa. W tym momencie byla dla niego calkowicie obca osoba na pewno nie ta sama istota ktorej towarzystwo i riposty tak bardzo mu odpowiadaly podczas kilku ostatnich dni…
– Krucjaty zawsze sie koncza poswieceniem niewiniatek – odparowal szorstko. – Tak jak te pierwsze, ktore mialy na celu uwolnienie Ziemi Swietej. Predzej czy pozniej dochodzi do czegos w rodzaju dawnej krucjaty dzieciecej i maluchy trafiaja na pierwsza linie.
Kobieta zmarszczyla brwi.
– O co sie tak wsciekasz, Dar? Mowisz o Wietnamie? Czy tez o swojej pracy dla NTSB? O Challengerze? Co my mamy…
– Mniejsza o to – odcial sie Minor. Nagle poczul straszliwe zmeczenie. – Wiesz, w Wietnamie chrzakniecia wystarczaly za cala odpowiedz. – Sydney zapatrzyla sie na korek samochodowy. – Niewazne, co sie zdarzylo – dodal – piechurzy uczyli sie mowic: „Pieprzyc to. To bez znaczenia. Ruszamy”.
Samochody zatrzymaly sie. Taurus Sydney rowniez stanal. Kobieta przygladala sie Minorowi, a w jej oczach bylo cos jeszcze poza gniewem.
– Nie mozesz opierac na czyms takim swojej filozofii. Nie mozesz zyc w taki sposob.
Darwin wytrzymal jej spojrzenie i dopiero kiedy odwrocila wzrok, zdal sobie sprawe z tego, jak gniewnie na nia patrzyl.
– Mylisz sie – powiedzial. – To jest jedyna filozofia, ktora pozwala przezyc.
Wjechali do San Diego w absolutnej ciszy. Kiedy znalezli sie przy hotelu Sydney, ta powiedziala:
– Zawioze cie na wzgorze do twojego mieszkania.
Dar potrzasnal glowa.
– Ide stad do Centrum Sprawiedliwosci. Dzis po poludniu maja mi oddac acure i spotykam sie tam z mechanikiem.
Syd zatrzymala samochod i kiwnela glowa. Obserwowala go, jak wysiadal. W koncu stanal na krawezniku.
– Nie zamierzasz mi dalej pomagac w sledztwie, prawda? – spytala w koncu.
– Nie – odparl Minor.
Sydney skinela glowa.
– Dzieki za… – zaczal Darwin. – Dzieki za wszystko.
Odszedl, nie odwracajac sie za siebie.
Rozdzial dwunasty
Wtorek okazal sie swego rodzaju swietem broni, ktorego kulminacja byl karabin wycelowany bezposrednio w serce Darwina Minora.
Dzien zaczal sie posepnie. Panowalo goraco, a rownoczesnie na niebie wisialy ciezkie, deszczowe chmury. Zreszta w poludniowej Kalifornii zwykle panowala dziwna pogoda. W dodatku Darwin obudzil sie w paskudnym nastroju. Martwil go wczorajszy gniew i dreczyla mysl, ze nie zobaczy juz Sydney. A najbardziej denerwowal go fakt, ze ta mysl tak go niepokoi.
Naprawa acury bedzie go kosztowala fortune. Kiedy Harry Meadows, jego przyjaciel mechanik i jeden z nielicznych ludzi w tym stanie, ktorzy potrafili przyzwoicie wyklepac aluminium auta Minora, spotkal sie z nim w poniedzialkowy wieczor w Centrum Sprawiedliwosci, po prostu bez slowa pokrecil glowa. A gdy na koniec przedstawil szacunkowa wycene naprawy, Dar z wrazenia az cofnal sie o krok.
– Jezu – mruknal. – Moglbym sobie za to kupic nowe subaru.
Harry powoli i ze smutkiem pokiwal glowa.
– To prawda, to prawda – przyznal. – Potem jednak mialbys pieprzone subaru zamiast acury NSX.
Minor nie potrafil polemizowac z logika tego stwierdzenia. Harry zaladowal na lawete pokiereszowany kulami samochod. Przysiegal, ze zatroszczy sie o niego tak dobrze, jak zadbalby o wlasna matke. Dar przypadkiem wiedzial, ze stara matka mechanika zyla w ubostwie w pozbawionej klimatyzacji przyczepie, w samym srodku pustyni, gdzie Harry odwiedzal ja dokladnie dwa razy w roku.
W wtorek rano zadzwonil Lawrence. Pojawilo sie kilka nowych spraw, ktore wymagaly dokumentacji fotograficznej. Stewart nie wiedzial, ktory z wypadkow bedzie potrzebowal rekonstrukcji, nie bylo wiadomo bowiem, w zwiazku z ktorym ktos wystapi o odszkodowanie, pomyslal jednak, ze obaj z Darwinem powinni odwiedzic po kolei kazde miejsce kraksy.
– Jasne – zgodzil sie zgryzliwie Minor. – Dlaczego, do diabla, nie? W koncu od miesiecy tone wylacznie w papierkowej robocie.
Lawrence natychmiast po przyjezdzie wyczul chyba, ze cos jest nie tak. Mezczyzn czesto laczy pewna wiez, dzieki ktorej rozumieja sie nawet bez komunikacji werbalnej. Ci, ktorzy znaja sie od wielu lat i razem pracuja – od czasu do czasu przy niebezpiecznych przedsiewzieciach – zaczynaja rozwijac w sobie szosty zmysl, dzieki ktoremu odgaduja mysli i emocje przyjaciela. W ten sposob porozumiewaja sie na plaszczyznie niezrozumialej dla kobiet. Lawrence i Darwin wlasnie kupili kawe i paczki w Dunkin’ Donuts na polnoc od San Diego, gdy Stewart spytal:
– Cos sie dzieje, Dar?
– Nie – odparl.
Zaden nie poruszyl juz wiecej tego tematu. Miejsce pierwszego wypadku znajdowalo sie w polowie drogi do San Jose. Lawrence zaparkowal troopera na zatloczonym parkingu, przy kompleksie tanich mieszkan na wynajem, i we dwoch poszli do prostokata oklejonego wszechobecna w takich sytuacjach zolta tasma. W srodku znajdowala sie czerwona honda prelude, rocznik 1994. Do kraksy doszlo w srodku nocy, nadal jednak na miejscu znajdowali sie dwaj umundurowani funkcjonariusze oraz kilku gapiow, glownie dzieciakow w zbyt dlugich koszulkach i butach sportowych za trzysta dolarow. Stewart przedstawil najblizszemu policjantowi zarowno siebie, jak i Dara, uprzejmie poprosil o pozwolenie na wykonanie przez Darwina zdjec, a potem wypytal mundurowego o szczegoly wypadku.
Minor zaczal pstrykac fotki, natomiast mlody patrolowy usilowal opowiedziec o kolizji, wskazujac z przejeciem na rozne dowody – stluczone szyby boczne hondy, rozbita przednia szybe, wklesniecia w masce, sluzowata szara substancje na przodzie auta i wokol niego, a takze krew, ktora znajdowala sie na roztrzaskanej szybie przedniej, masce, blotnikach i przednim zderzaku, a na asfalcie tworzyla duza ciemna kaluze. Najwyrazniej tutaj nie padalo zbyt intensywnie ani w nocy, ani rano.
– No coz, ten facet, Barry, ma fiola na punkcie swojej dziewczyny… Sheili jakiejs tam… Dziewczyna mieszka na gorze, pod 2306, a teraz jest przesluchiwana na posterunku – opowiadal funkcjonariusz. – W kazdym razie Barry jezdzi na motorze i jest wielkim skurczybykiem z broda no a Sheila w koncu sie nim zmeczyla i zaczela sie widywac z innymi facetami. To znaczy przynajmniej z jednym, co Barry’emu sie oczywiscie nie spodobalo. Wpadl tutaj, jak podejrzewamy, okolo drugiej trzydziesci rano, a o awanturze powiadomiono nas o drugiej czterdziesci osiem. Dwie po trzeciej ktos zadzwonil na policje i doniosl o pierwszych strzalach. Poczatkowo Barry tylko, no wie pan, stal pod oknem Sheili i wrzeszczal. Wykrzykiwal jakies sprosnosci, a ona odpowiadala mu pieknym za nadobne. Glowne wejscie zamyka sie automatycznie, totez zeby sie dostac do srodka, trzeba wcisnac guzik domofonu. Sheila nie wpuscila Barry’ego, co faceta naprawde wkurzylo. Wrocil zatem do swojej furgonetki… tego tam zaparkowanego forda. Wzial z pojazdu naladowana dubeltowke dwururke. Najpierw kolba rozbijal boczne okna hondy prelude dziewczyny. Sheila zaczela sie pienic i krzyczala jeszcze glosniej. Sasiedzi wezwali policje, zanim jednak zjawil sie patrol, Barry wpadl na pomysl wskoczenia na maske hondy… a wazyl grubas ze sto dwadziescia kilo. Widzi pan, jak tu wgial, a tylko na niej stanal. No wiec wdrapal sie na maske i poczal walic w przednia szybe kolba strzelby. Sadzimy, ze chcial poprawic uchwyt albo cos w tym rodzaju, no i trafil na cyngiel…
– I strzelil sobie w brzuch – zakonczyl Lawrence.
– Z obu luf. Kawalki jego jelit rozprysly sie po calej masce, przednich swiatlach, przednim zderzaku…
– Gdy dostalem zgloszenie z intensywnej terapii, nadal zyl – przerwal Stewart. – Zna pan jego aktualny stan?
Policjant wzruszyl ramionami.
– Kiedy detektywi zabierali dziewczyne do centrum na przesluchanie, slyszalem, ze zmarl. Komentarz Sheili brzmial: „Chwala Bogu, ze juz po wszystkim”.
– Slodka panienka – powiedzial Lawrence.
– Milosc ma swoje prawa – przyznal mundurowy.
Zatrzymali sie przy trzech oczywistych sfingowanych wypadkach – dwa mialy miejsce przy supermarketach, jeden przy Holiday Inn, gdzie poszkodowany twierdzil, ze poslizgnal sie na lodzie z przeciekajacych automatow z lodami – nastepnie odwiedzili parking, na ktorym ktos uderzyl w auto piecioosobowej rodziny, ktorej wszyscy czlonkowie zamierzali wniesc o odszkodowanie z powodu uszkodzenia kregow szyjnych. Kolizja zdarzyla sie w San Jose. Po drodze Lawrence i Dar zatrzymali sie na lunch, a wlasciwie podjechali do samochodowego Burger Biggy i ruszyli dalej, jedzac po drodze hamburgery i popijajac je koktajlami mlecznymi.
– Czyli ze seppuku Barry’ego kojarzy ci sie z jakas sprawa ubezpieczeniowa? – zagail Darwin miedzy kolejnymi lykami.
– Wiesz, co Sheila zrobila dzis rano w pierwszej kolejnosci? Zlozyla wniosek o odszkodowanie za uszkodzona honde prelude – odparl Stewart. – Twierdzila, ze State Farm powinno jej zaplacic za nowiutki samochod.
– Nie widzialem szczegolnych szkod – zauwazyl Minor. – Troche rozbitego szkla, male wklesniecie w masce. Reszte mozna wyczyscic w myjni.
Lawrence potrzasnal glowa.
– Dziewczyna twierdzi, ze przezyla szok i nigdy juz nie wsiadzie do tego auta. Zada pelnego odszkodowania, dzieki czemu bedzie mogla kupic nowego dzipa. Nowego! Spodobal jej sie lincoln navigator.
– Powiedziala to wszystko ludziom z firmy ubezpieczeniowej dzis rano? Jeszcze zanim detektywi zabrali ja na przesluchanie?
– Tak. Mniej wiecej – odparl Stewart. – Zadzwonila o czwartej rano do swojego agenta ubezpieczeniowego.