– Wraz z Trudy ustaliliscie, ze dach zdjeli strazacy, gdy wydobywali ze srodka ofiary – stwierdzil Dar.
– Zgadza sie. Ty doszedles zreszta do identycznych wnioskow. Potem obejrzelismy zdjecia dachu i wiedzielismy, ze wklesniecia widoczne w nim od wewnatrz nie moglyby pochodzic z dachowania. Zdaje sie, ze przy pierwszym uderzeniu pasazerowie na tylnym siedzeniu podskoczyli i uderzyli glowami w dach.
– A na ile ocenilismy prawdziwa predkosc podczas najazdu na kolumne tunelu? Pamietam, ze wzielismy pod uwage rany pasazerow i sprawozdania z miejsca wypadku.
– Niech no pomysle. Ja chyba powiedzialem, ze bylo to nieco ponad sto kilometrow na godzine, Trudy uwazala, ze sto dziesiec, a ty wskazales, zdaje mi sie, najmniej. Dziewiecdziesiat osiem?
– A kiedy pojawily sie raporty, okazalo sie, ze racja byla po twojej stronie – zadumal sie Minor.
– Zaden z reporterow – kontynuowal Lawrence – wyraznie nie mial ochoty o tym wspomniec, wszyscy wszakze wiedzielismy, ze ksiezna Diana przezylaby wypadek, gdyby zapiela pasy. No i zapewne wszyscy byliby do dzis zywi, gdyby wypadek zdarzyl sie w Stanach Zjednoczonych…
– Poniewaz? – spytal Dar.
– Poniewaz zgodnie z przepisami federalnymi i stanowymi wszystkie filary w tunelach oslaniaja dodatkowe barierki – odparl Lawrence. – Na pewno pamietasz, sam o tym wspomniales w noc zdarzenia. Nawet wyprowadziles na naszym komputerze rownania kinetyczne przedstawiajace zmniejszenie predkosci podczas uderzenia i pokazales w nich, ze gdyby mercedes najechal na barierke, a nie na betonowa kolumne, moze zdolalby wykrecic bardziej na srodek tunelu, odbic sie kilka razy od sciany lub przeciwleglej barierki, wytracajac powoli szybkosc. Gdyby wszyscy pasazerowie poza ochroniarzem mieli zapiete pasy…
– Ale nie mieli – wtracil cicho Dar.
– No nie. Trudy nazywa to syndromem limuzynowo-taksowkowym – ciagnal Lawrence. – Ludzie, ktorzy nigdy nie ruszyliby bez zapietych pasow wlasnym samochodem, w taksowce lub wynajetej limuzynie nawet na nie nie patrza. Gdy za kierownica siedzi wynajety kierowca, uwazasz, ze nic ci sie nie moze stac.
– Trudy nawet zapamietala film dokumentalny, na ktorym ksiezna Diana zapinala pas, kiedy prowadzila wlasne auto – zauwazyl Darwin. – O czym jeszcze dyskutowalismy?
Stewart podrapal sie po podbrodku.
– Zakladam, ze powiesz mi kiedys, po co wlasciwie zadajesz te wszystkie pytania. Hm… niech no pomysle. Wszyscy sie zgodzilismy, ze paparazzi nie mieli nic wspolnego z wypadkiem. Przeciez mercedes z latwoscia moglby umknac fotoreporterom na motocyklach albo ich staranowac; kierowca i pasazerowie nawet by tego nie poczuli. Tyle ze wszyscy podejrzewalismy obecnosc na miejscu drugiego pojazdu. Podobno kierowca limuzyny stracil panowanie w tunelu, usilujac uniknac kolizji z innym samochodem.
– Wiec doszlo do zderzenia – odparl Minor.
– Tak. I bylismy pewni, ze odkryja iz kierowca byl po prostu pijany.
Dar kiwnal glowa.
– Dlaczego tak zalozylismy?
– Byl Francuzem – odrzekl Lawrence. Stewart nie podrozowal do tych krajow, w ktorych glownym jezykiem nie byl angielski. A Francuzow nie lubil po prostu z zasady.
– Jaki mielismy inny powod? – spytal Darwin.
– Och, zdaje mi sie, ze to Trudy zauwazyla slady skretu w lewo po wjezdzie do tunelu. Po tym skrecie wjechali prosto w betonowy filar, prawie na pewno musialo zatem chodzic o manewr wymijania, ktory kazdy kompetentny kierowca… albo przynajmniej trzezwy… potrafilby bez trudu wykonac przy stu kilometrach na godzine, nie tracac kontroli nad mercedesem. Ostatecznie to naprawde bezpieczny samochod.
– Wiec wszyscy troje mielismy racje w kwestii szczegolow wypadku, lacznie z hipotetycznym dodatkowym samochodem – podsumowal Dar. – Ale czy pamietasz nasza reakcje?
– Och, pamietam, ze przez jakis czas przeszukiwalismy Internet i dzienniki specjalistyczne – odparl Lawrence – i powoli zbieralismy fakty. Czytalismy takze komentarze innych inspektorow ubezpieczeniowych. Wiekszosc danych mielismy wiec duzo wczesniej, niz pojawily sie w sieci czy w wiadomosciach.
– Pamietasz, czy… plakalismy? – zamyslil sie Darwin.
Stewart odwrocil wzrok od ruchu ulicznego i przygladal sie Darowi przez jakis czas, ktory temu wydal sie strasznie dlugi. Potem wrocil wzrokiem na droge.
– Zartujesz sobie ze mnie?!
– Nie, probuje sobie przypomniec nasza owczesna reakcje emocjonalna.
– Caly swiat sie wowczas strasznie smucil i wsciekal – odrzekl w koncu Lawrence z wyrazna niechecia. – Pamietasz z telewizji dlugie rzedy szlochajacych osob… doroslych osob… przed brytyjskim konsulatem w Los Angeles? Odprawiano msze w kosciolach, dziennikarze robili wywiady z ludzmi placzacymi na ulicach. Nie widzialem czegos takiego od zastrzelenia Kennedyego. Ludzie zachowywali sie, jakby umarl im ktos bardzo bliski: ulubiona ciocia, zona, matka, siostra albo przyjaciolka. To bylo zupelne szalenstwo. Kompletne wariactwo!
– Wiem – stwierdzil Minor. – Tyle ze ja pytam, jak my troje reagowalismy.
Stewart znowu wzruszyl ramionami.
– Sadze, ze mnie i Trudy byly naprawde przykro, ze ksiezna nie zyje. Jest smutno, gdy umiera mloda osoba. Ale Chryste, Dar, to nie bylo nic osobistego. Chodzi mi o to, ze nie znalismy tej kobiety. Poza tym, nieco nas rozdraznila ich beztroska… jej i tego faceta, Dodiego. Dlaczego pozwolili usiasc za kierownica pijanemu? Po co sie wyglupiali, usilujac uciec kilku pieprzonym fotografom? A w dodatku zdawalo im sie, ze nie dotycza ich prawa fizyki, skoro nie zapieli pasow.
– Zgadza sie – przyznal Dar. Przez chwile milczal. – Pamietasz, kiedy zaczely sie pojawiac teorie spiskowe dotyczace jej smierci?
Lawrence wybuchnal smiechem.
– Tak. Mniej wiecej w dziesiec minut po pierwszych wiadomosciach, w ktorych podano informacje o smierci. Pamietam, ze gdy wyprowadziles juz te rownania kinetyczne, wpisalismy dane w wyszukiwarke, poniewaz chcielismy sprawdzic w Internecie jeszcze wiecej faktow i juz wtedy ludzie wysuwali rozmaite hipotezy: ze ksiezne zabilo albo CIA, albo brytyjskie sluzby specjalne, albo Izraelczycy. Kretyni.
– Tak – powiedzial Darwin. – A my zareagowalismy… jak?
Stewart znow popatrzyl na niego z marsowa mina.
– Sprawa interesowala nas raczej w sensie zawodowym – rzucil ostroznie. – Czy o to ci chodzi? Pod katem naszych zainteresowan i pracy wypadek byl interesujacy, a przedstawiciele mediow mieszali detale, jak zwykle zreszta. Zabawnie bylo odgadywac, co naprawde sie zdarzylo. W wielu kwestiach wlasnie my mielismy racje. Byl drugi samochod, a kierowca troche wypil. Zgadzala sie rowniez predkosc mercedesa w momencie uderzenia. Nie zajmowalismy sie lamentami zalobnikow, poniewaz wiedzielismy, ze sprawe rozdmuchano, gdyz dotyczyla slawnej osobistosci, ktora ludzie otaczali niemal kultem. Jesli bede chcial zaplakac po zmarlym, odwiedze cmentarz w Illinois, gdzie leza moi rodzice. Widzisz w zwiazku z tym wypadkiem jakis problem, Dar? Zareagowalismy niewlasciwie? To wlasnie chcesz mi powiedziec?
Minor potrzasnal glowa.
– Nie – odparl, a chwile pozniej powtorzyl: – Nie, na pewno nie zareagowalismy niewlasciwie.
W swoim mieszkaniu tego wieczoru Darwin nie mogl sie skoncentrowac. Zaden z wypadkow, ktore wraz z Lawrence’em badali tego dnia, nie wymagal szczegolnych dzialan zwiazanych z rekonstrukcja. Przypadki postrzalu nie zdarzaly sie w jego pracy zbyt czesto, nie nalezaly tez do incydentow wyjatkowo niezwyklych. Trzy tygodnie wczesniej Dar i Stewart badali zasadnosc zadania odszkodowawczego, jakie wysunela rodzina nastolatka, ktory wepchnal sobie za pas naladowany rewolwer i zdmuchnal przypadkiem wieksza czesc wlasnych genitaliow. Rodzina pozwala szkole, mimo iz dziewiecioklasista akurat tego dnia wagarowal. Matka i jej przyjaciel zazadali dwoch milionow odszkodowania od szkoly, ktora ich zdaniem ponosila odpowiedzialnosc za wypadek, powinna bowiem dopilnowac, aby szesnastolatek znalazl sie w tamtym czasie na lekcji.
Minor mial tez ze dwadziescia innych projektow, nad ktorymi moglby popracowac, a chodzil po mieszkaniu od sciany do sciany, bral z polki jedna czy druga ksiazke, po czym ja odkladal, sprawdzal poczte elektroniczna i uaktualnial rozgrywki szachowe. Z dwudziestu trzech gier, ktore toczyl, tylko dwie wymagaly od niego rzeczywistego skupienia – prawdziwe wyzwanie stanowili dla niego bowiem tylko dwaj przeciwnicy: student matematyki z Chapel Hill w Karolinie Poludniowej i matematyk, a rownoczesnie planista finansowy z Moskwy (planista finansowy w Moskwie!). Tenze wlasnie moskiewski przyjaciel, Dmitrij, pokonal go juz dwukrotnie, a raz rozgrywka zakonczyla sie patem. Darwin popatrzyl teraz na e-mail od Rosjanina, podszedl do stolu, na ktorym lezala szachownica z rozgrywka, przesunal bialego konia Dmitrija i zmarszczyl brwi, oceniajac efekt. Przez glowe przemknela mu jakas mysl.
Telefon od Sydney naprawde go zaskoczyl.
– Witaj, mialam nadzieje, ze zlapie cie w domu. Masz cos przeciwko towarzystwu?
Wahal sie zaledwie ulamek sekundy.
– Nie… To znaczy, pewnie, ze nie mam. Gdzie jestes?
– W korytarzu przed twoim mieszkaniem – odparla Syd. – Policjanci, ktorzy cie chronia, nawet nas nie zauwazyli, gdy wchodzilismy tylnym wejsciem… w dodatku z podejrzana paczka w rekach.
– Was, gdy wchodziliscie – powiedzial Darwin.
– Przyprowadzilam przyjaciela – wyjasnila Sydney. – Mam zapukac?
– Nie, po prostu otworz drzwi – odparl Dar.
Kobieta rzeczywiscie trzymala w rekach podejrzana paczke. Minor domyslil sie, ze Syd przyniosla mu karabin lub strzelbe owinieta w plotno. Przyjaciel okazal sie uderzajaco przystojnym Latynosem, kilka lat mlodszym od nich obojga. Byl jedynie sredniego wzrostu, lecz jego muskulatura przywodzila na mysl bejsbolowego palkarza. Faliste czarne wlosy nosil gladko zaczesane w tyl, wygladal szczuplo i dobrze w szarej koszulce polo oraz spodniach i wiatrowce khaki. Chociaz na nogach mial buty kowbojskie, wygladal tak naturalnie, jakby sie w nich urodzil; w przeciwienstwie do Dallasa Trace’a, ktory w swoich prezentowal sie sztucznie. Mezczyzna przedstawil sie jako Tom Santana i uscisnal Darwinowi dlon takze w sposob zupelnie inny niz prawnik: podczas gdy Trace usilowal zrobic wrazenie sila uscisku, Santana byl po prostu silny, a jednoczesnie zachowal umiar dzentelmena.
– Slyszalem o panu, doktorze Minor – oswiadczyl Tom. – Bardzo podziwiamy panskie rekonstrukcje wypadkow i innych zdarzen losowych. Dziwi mnie, ze nie spotkalismy sie wczesniej.
– Prosze mi mowic Dar – odparl Minor – i mnie nie przeceniac. Nazwisko Tom Santana jest mi wszakze znane… Zaczynales w wydziale CHP, ktory zajmowal sie