Rozdzial osiemnasty
Dar
Kilka lat temu Lawrence myszkowal wsrod polek Minora i w pewnej chwili natknal sie na kilka rocznikow czasopism poswieconym projektowaniu wnetrz.
– Do kogo, do diabla, naleza? – spytal. Darwin zrobil blad, probujac wyjasnic powody, dla ktorych lubi czytac tego typu czasopisma – opowiadal o fascynacji pozbawionymi ludzi wnetrzami, o ich pociagajacej statycznosci, perfekcyjnosci, ich… potencjalnosci. Mowil o zamrozonej na zawsze doskonalosci przygotowywanej dla pary, homoseksualnej czy tez heteroseksualnej, o panujacej w pomieszczeniach cudownej pustce, o uwolnionym od podejmowania decyzji wszechswiecie, w ktorym wszystko jest na swoim miejscu, kazda poduszka ugnieciona i ulozona w idealny sposob. Ktorys numer „Architectural Digest” przedstawial doskonaly palac pewnej pary – rezysera i aktorki. Tyle ze para ta trzy miesiace pozniej oglosila, ze sie rozwodzi. Minora bawila ta ironia ogromnej przepasci pomiedzy idealnie zaprojektowanymi, swietnie sfotografowanymi domami i chaosem panujacym w rzeczywistym zyciu. A poza tym dobrze mu sie czytalo te czasopisma w lozku przed snem. – Jestes stukniety – podsumowal jego wywod Lawrence.
Teraz Dar kartkowal stronice numerow sprzed prawie dwoch lat, zanim znalazl artykul, ktory zapamietal. Dom Dallasa Trace’a kosztowal szesc milionow dolarow i zostal zbudowany od podstaw w tlocznej dzielnicy tuz pod wierzcholkiem MulhoUand Drive po stronie San Fernando Valley. Dzielnica ta – Coy Drive, czego Darwin sie dowiedzial, choc oczywiscie nie z tego artykulu w czasopismie – skladala sie glownie ze stosunkowo skromnych (od miliona dolarow), postawionych w latach szescdziesiatych XX wieku, domow w stylu ranczerskim. Mecenas Trace zakupil trzy takie posiadlosci, stojace na nich budynki zburzyl i zrownal z ziemia po czym wynajal jednego z najbardziej ekscentrycznych amerykanskich architektow i polecil mu zbudowac cos na ksztalt postmodernistycznego Luksoru; powstal dom z betonu, postarzonego zelaza i szkla. W dodatku budowla przylegala do stoku i gorowala nad pozostalymi budynkami w okolicy.
Darwin przeczytal artykul raz i drugi, koncentrujac sie na trzech stronach fotografii i starajac sie zapamietac, ktore z ogromnych okien wychodzi z ktorego pomieszczenia. Do czasopisma dolaczono nawet mala wkladke, przedstawiajaca siedzacego na krzesle Barcelona (wygladalo na bardzo niewygodne) usmiechnietego Dallasa Trace’a; podpis pod zdjeciem brzmial: „Najwspanialszy prawniczy umysl swiata”. Mloda zona adwokata, Imogene, cycata dwudziestotrzylatka, Miss Brazylii i obecna druga Wicemiss Swiata, ktorej Trace oficjalnie zmienil imie na Destiny, czyli „przeznaczenie” (poniewaz jej przeznaczeniem bylo poslubic slawnego prawnika), siedziala na jeszcze mniej wygodnie wygladajacej metalowej poreczy tegoz krzesla.
Sam dom Minor uznal za okropny (wszystkie te postmodernistyczne prowadzace donikad korytarze, imponujace i ostre, lecz bezsensowne gzymsy, pretensjonalne, wysokie na dwanascie metrow sufity salonow, przemyslowe materialy ze sterczacymi wszedzie srubami, zawiasami i lacznikami, skrzydelka z pozornie zardzewialego zelaza, do niczego nie przydatne i nic nie znaczace, basen tak waski, ze mozna przezen przeskoczyc), z usmiechem tez przeczytal wypowiedz architekta: „…aby nie przejmowac sie takimi burzuazyjnymi udogodnieniami jak zaslony czy zaluzje, poniewaz wysokie, wspaniale okna, z ktorych wiele laczylo sie z soba pod dziwnymi, ostrymi katami i wychodzilo na dziki wawoz, sluzylo zniweczeniu wszelkich roznic miedzy wnetrzem i»zewnetrzem«oraz wciagnieciu tego wspanialego pustkowia we wszystkie jasne i piekne pomieszczenia mieszkalne”.
To „wspaniale pustkowie”, o czym Dar wiedzial po przestudiowaniu
Szycie stroju ze skrawkow bylo meczace i czasochlonne. Dar musial wziac zbyt duzy, dwuczesciowy kombinezon khaki, przymocowac do niego siatke, wzmocnic przod kostiumu ciezkim plotnem, tez w kolorach maskujacych, a pozniej naszyc laty z mocniejszego plotna na lokcie i kolana.
Gdy skonczyl te czesc wstepna zaczal „dekorowac” kostium kilkoma setkami nieregularnych skrawkow z juty i tkaniny workowej. Przez siedem godzin przyszywal nierowne kawalki materialu do kazdej czesci siatki, ktora wczesniej przytwierdzil do kombinezonu. Mniej na przod, znacznie wiecej na tyl – tak aby zwisajace az do ziemi paski materialu calkowicie go zaslonily, kiedy bedzie lezal na brzuchu. Miekki, maskujacy kapelusz z szerokim rondem „udekorowal” podobnie, tu jednak wykorzystal siatke chroniaca przed moskitami.
W Wietnamie Darwin nigdy nie nosil ani nie szyl tego typu kostiumow, gdyz marines walczyli w dzungli w mundurach polowych w kolorze zielonym albo khaki, czesto podczas czekania na wroga uzywajac dla kamuflazu galezi i lisci; czasami wykopywali sobie tak zwane stanowisko ogniowe kryjace brzuch i dokladnie sie przykrywali. Kostiumy ze skrawkow byly w tamtej sytuacji po prostu zbyt grube i niewygodne, utrudnialyby zatem walke w dzungli. W polowie lat siedemdziesiatych w Camp Pendleton, nieco na polnoc od San Diego, Dar poznal historie tych kostiumow. Stroje ze skrawkow wymyslili w XIX stuleciu szkoccy mysliwi, ktorzy ubierali sie w nie podczas podchodzenia zwierzyny, w identycznym celu uzywali ich takze klusownicy. Snajperzy niemieccy odkryli je podczas I wojny swiatowej i nieco je unowoczesnili – odrzucili wyposazone w kaptury, zbyt wielkie, sztywne i niewygodne plaszcze typu wojskowego i stworzyli wlasne, maskujace, dlugie kurtki, ktore zakladali, gdy czolgali sie po ziemi niczyjej. [powstaly w okresie I wojny swiatowej termin, oznaczajacy obszar (szeroki od kilkunastu do 300 metrow, czyli wiecej niz zasieg rzutu granatem) pomiedzy okopami dwoch walczacych stron, pozostajacy poza ich kontrola.] Wkrotce przywrocili pozyteczne kaptury maskujace, ktore mozna bylo naciagnac na glowe, pozostawiajac jedynie mala szczeline z przezroczystym paskiem na oczy. Snajperzy szybko tez zauwazyli, ze oko ludzkie – szczegolnie na polu bitwy – jest wyjatkowo wyczulone, totez dostrzega zarowno najbardziej przelotny widok zarysu ludzkiej twarzy, jak i niezwykly ruch pelzajacego krzewu. Migniecie lufy karabinu rowniez natychmiast przyciaga uwage strzelcow i innych zolnierzy.
Tak czy inaczej w wieku XX snajperski stroj ze skrawkow ewoluowal dzieki surowemu, lecz niezwykle skutecznemu procesowi selekcji naturalnej. Dzisiaj w szkolach dla strzelcow wyborowych, takich jak Royal Marines w Lympstone (Devon), Scout Sniper School marynarki Stanow Zjednoczonych w Quantico, w stanie Wirginia, Camp Lejeune czy Camp Pendleton, podoficerowie marines czesto zabieraja wizytujacych oficerow na poligon, gdzie pokazuja im w praktyce teoretyczne korzysci kamuflazu w strzelaniu z ukrycia. Pod koniec krotkiego wykladu od pieciu do trzydziestu pieciu ubranych w maskujace stroje ze skrawkow snajperow wstaje – zwykle wszyscy znajduja sie od zaskoczonych oficerow armii nie dalej niz szesc metrow, a wielu z nich doslownie na wyciagniecie reki. Dobry maskujacy stroj ze skrawkow powinien pozostac calkowicie niewidoczny, w przeciwnym razie ubranemu w niego snajperowi grozi niebezpieczenstwo.
Z dziwnych wzgledow Darwinowi sprawiala przyjemnosc mysl, ze nawet dzisiaj studenci szkol snajperskich najczesciej sami szyja sobie te kostiumy w wolnym czasie. Niektore z efektow ich pracy, ktore widzial podczas wizyt w Camp Pendleton w ostatnich latach, byly bardzo oryginalne.
Cos mu sie w tym momencie przypomnialo. Przerwal szycie i przez kilka minut przeklinal, potem zadzwonil do Camp Pendleton i umowil sie z kapitanem Butlerem na pozne popoludnie we wtorek. Kiedy wrocil do miejsca pracy, cieszyl sie, ze nikt nie bedzie oceniac wykonanego przez niego kostiumu. Marines bywali czasami bardzo nieczuli i nietolerancyjni.
Skonczyl szyc pod wieczor. Przymierzyl swoje dzielo, zapial wszystkie guziki, na glowe wlozyl miekki kapelusz z szerokim rondem, z ktorego zwisal metr chroniacej przed moskitami siatki, po czym ruszyl do wielkiego lustra, w ktorym zamierzal sie przejrzec. Lustra oczywiscie nie bylo; pozostala po nim tylko rama i dwie dziury po kulach. Wszedl do lazienki i wspial sie na brzeg wanny. W lusterku na szafce zobaczyl jedynie fragmenty stroju, ale nawet one wystarczyly, by zapragnal polozyc sie w wannie i zdrzemnac do czasu, az znikna wszystkie klopoty, lacznie ze sprawa Dallasa Trace’a, jego Przymierzem i rosyjskimi zabojcami, ktorych wynajal.
Minorowi przemknelo przez glowe, ze wyglada jak potwor z niskobudzetowego horroru Rogera Cormana z 1961 roku – bezksztaltny stwor nieco przypominajacy owczarka, ktorego siersc skladala sie z setek nieregularnych, ciemnobrazowych, jasnobrazowych i jasnozielonych klebow kudlow czy tez moze raczej lachmanow. Darwin nie dostrzegal wlasnych oczu skrytych za swego rodzaju welonem, zlozonym z siatki chroniacej przed moskitami i maskujacych rzemykow. Rece skrywaly sie w luznych rekawach, pokrytych siatka oraz paskami juty i worka. Na pierwszy rzut oka Dar nie kojarzyl sie juz z ludzka postacia, jego sylwetka byla osobliwie nieregularna, a stroj obszarpany.
– Puch! – krzyknal na swoje odbicie. Osobnik w lustrze nie zareagowal.
Lawrence zgodzil sie podwiezc Dara o zmierzchu do miejsca, gdzie ten zamierzal jakoby obozowac. Maskujacy stroj snajperski i wszystkie inne, przynajmniej w teorii potrzebne przedmioty tkwily w duzym plecaku Darwina. Kiedy zadzwonil do Stewarta z ta prosba, o godzinie dziewietnastej w sobotni wieczor, przyjaciel powiedzial:
– No coz, jasne, podrzuce cie na miejsce obozowiska. Powiedz mi jednak, co sie stalo z twoim dziewieciotonowym land cruiserem? Wydaje mi sie, ze twoj dzip zupelnie dobrze by sobie poradzil.
– Chce sie troche powloczyc, a wolalbym go nie zostawiac byle gdzie na drodze – wyjasnil Darwin zgodnie z prawda. – Przez caly czas martwilbym sie o niego.
Lawrence doskonale zrozumial taka odpowiedz. Trudy i Minor czasem sobie dowcipkowali, ze Larry niezmiennie parkuje najbardziej w glebi kazdego parkingu, a potem ma trudnosci z wyprowadzeniem bez zarysowan samochodu wcisnietego miedzy kraweznik, krzewy i kaktusy. A porysowane lub wgniecione pojazdy szybko sprzedawal.
– Jasne, ze cie podrzuce – powtorzyl Lawrence. – I tak mialem dzis wieczorem w planie jedynie film na wideo.
– Jaki?
–
„Dwiescie trzydziesci szesc razy” – dodal w myslach Dar, glosno natomiast oswiadczyl:
– Bede ci dozgonnie wdzieczny, Larry.
– Lawrence – poprawil go Lawrence. – Chcesz zostawic swojego land cruisera u nas czy mam po ciebie podjechac do miasta?
– Przyjade do ciebie – odparl Minor.
Niedlugo pozniej jechali trooperem Stewarta droga z Escondido. Lawrence obrzucil spojrzeniem lezacy na tylnym siedzeniu wypchany plecak Darwina.
– Dokad sie skierujesz? Do parku narodowego na pustyni Borrego? Do Rezerwatu Cleveland? A moze az do Parku Drzew Jozuego? Albo i dalej?
– Na Mulholland Drive – odparl Dar. Zaskoczony Lawrence o malo nie zjechal na pobocze.
– Mul… hol… land… Drive? W Los Angeles?
– Wlasnie – przyznal Minor. Stewart popatrzyl na niego z ukosa.
– I na kemping jedziesz?
– Taaak – odparl Dar. – Prawdopodobnie na dwa dni. Mam przy sobie komorke, wiec zadzwonie do ciebie i powiem ci, kiedy masz po mnie przyjechac.
– Jest dwudziesta trzydziesci, wiec dojedziemy tam juz po polnocy. A ty wybierasz sie na kemping w okolice Mulholland Drive.