Minor posiadal lekkokalibrowego remingtona do strzalow dlugodystansowych… Jaka bron wybralby w razie potrzeby ognia maszynowego? Podczas czterdziestu osmiu godzin w Dalat ojciec Neda uratowal mu kilka razy zycie, strzelajac seriami z wyborowego M-14.

Ned otoczyl Minora ramieniem i poprowadzil w glab magazynu, miedzy skrzynie.

– Chcialbys zobaczyc bron, ktorej moj zespol ogniowy uzywal podczas wojny w Zatoce? Bardzo poreczna rzecz.

– Jasne.

Kapitan otworzyl dlugie pudlo.

– Nazwalismy go „lekka piecdziesiatka”. Tam na pustyni. Oficjalnie to karabin snajperski Barrett Model 82A1. Browning kaliber.50, 12,7 x 99 milimetrow. Ma nieduzy odrzut. Lufa odskakuje najwyzej na piec centymetrow przy kazdym strzale, bron ma tez wielki tlumik. Wazy trzynascie i pol kilo bez celownika, czyli powiekszajacego dziesieciokrotnie Leopolda and Stevensa M3a Ultra i… teraz sluchaj, Dar, bo to wazne… ma wyjmowany magazynek na jedenascie nabojow. To jedyny polautomat snajperski kaliber.50 na rynku.

– Ile bedzie mnie kosztowal? – spytal Darwin. – Oprocz zezwolenia, podatkow i innych drobnych nieprzyjemnosci.

Ned wpatrywal sie w niego bardzo dlugo i bardzo powaznie, niemal wzrokiem zatroskanego ojca.

– Przynies go z powrotem – powiedzial w koncu. – I sam wroc caly i zdrow. Jesli bron bedzie w jednym kawalku, wszystko zalatwie. Dorzuce nawet nowoczesna kamizelke kuloodporna, trzy tysiace normalnych nabojow i piecset przeciwpancernych.

– O kurcze – mruknal Minor. – Trzy tysiace nabojow… I przeciwpancerne? Chryste, Ned, nie wybieram sie na wojne.

– Na pewno? – spytal kapitan, po czym zatrzasnal dlugie pudlo, zamknal je, podniosl i wreczyl Darwinowi wraz z kluczykiem.

***

Minor przemieszczal sie powoli w poteznym korku na I-5. Wracal do miasta, zastanawiajac sie, czy gdzies po drodze zatrzymac sie na hamburgera, czy tez lepiej skierowac sie wprost do domu na krotka drzemke. Nagle zadzwonil do niego Lawrence.

– Znalezli Pauliego Satchela, Dar.

– To dobrze – odparl Minor. – A kim sa ci oni?

– Niestety ostatecznie policjanci – odrzekl Stewart – choc najpierw ludzie z Hampton Quality Preprocessing.

– A co to, do diabla, za ludzie? – spytal Dar. – I czy to moze zaczekac?

Czul sie jak zlodziej, wiozac „lekka piecdziesiatke” i pudelko amunicji pod brezentem na tylach land cruisera. Spocil sie pod niemnaca koszula z niebieskiej bawelny podczas rutynowej kontroli wszystkich osob opuszczajacych Camp Pendleton i wciaz mu sie wydawalo, ze lada chwila zatrzymaja go wartownicy.

– Nie, naprawde nie moze zaczekac – odrzekl Lawrence. – Mozemy sie spotkac na miejscu?

Podal adres w przemyslowej dzielnicy na poludnie od centrum.

– Przy takim ruchu dojade tam najpredzej za trzydziesci minut – powiedzial Darwin. – Jesli naprawde musze.

Dzielnica byla paskudna, wiec bal sie, ze ktos ukradnie mu jego toyote land cruiser i jeden z tamtejszych gangow – Bloods albo Crips – nagle zdobedzie polautomatyczny karabin maszynowy kaliber.50.

– Musisz – zapewnil go Stewart. – A jesli dotad nie jadles, nie jedz.

,

Rozdzial dziewietnasty

S JAK SATCHELBURGER

Minely juz trzy godziny od zdarzenia, a strazacy jeszcze nie zdolali wyswobodzic ciala Pauliego Satchela. Darwinowi wystarczylo raz rzucic na nie okiem i natychmiast pojal powody tej zwloki.

Nigdy wczesniej nie zastanawial sie za bardzo, jak powstaja hamburgery, wiedzial tylko, ze restauracje czesto otrzymuja je zamrozone i wstepnie uksztaltowane. Skads. Teraz wiedzial skad. Z Hampton Quality Preprocessing: wielkiej, czystej, nowiutkiej fabryki, ktora miescila sie w zatloczonej, brudnej i starej dzielnicy przemyslowej.

Ktos zazadal od niego dokumentow, wiec je okazal. Lawrence trafil na miejsce wczesniej i teraz oprowadzal Minor a po fabryce.

– Tutaj wyladowuje sie wolowine, w tamtym pokoju jest krojona i dzielona na porcje, w tym pomieszczeniu mieli sie mieso, tam masz poltorametrowy przenosnik tasmowy z nierdzewnej stali, tedy surowe hamburgery przejezdzaja do tloczarni.

Wlasnie w tloczarni znajdowalo sie cialo Pauliego Satchela – jedynego prawdopodobnego swiadka ostatnich chwil mecenasa Jorge Murphy’ego Esposito; tkwilo w maszynie.

Oprocz lekarza sadowego, ktory konczyl jakas papierkowa robote w jednym kacie, na miejscu znajdowali sie dwaj detektywi policyjni w cywilu (jednego z nich, Erica van Ordena, Dar znal) oraz pieciu innych mezczyzn w bialych kitlach na eleganckich garniturach, z chirurgicznymi maskami na twarzach. Trzech z nich Stewart przedstawil jako kierownikow Hampton Preprocessing International – firmy z siedziba w Chicago. Pozostali dwaj byli inspektorami ubezpieczeniowymi przedsiebiorstwa.

– Nic takiego nigdy nie zdarzylo sie w zadnej z naszych fabryk. Nigdzie i nigdy – zapewnial jeden z nich. – Nigdy!

Minor skinal glowa, po czym wraz z Lawrence’em i detektywem van Ordenem podeszli blizej ciala. Miejsce wypadku wygladalo naprawde paskudnie. Nie dosc, ze cialo Pauliego Satchela wcisnieto glowa do dolu w siedmioipolcentymetrowy otwor tloczni do hamburgerow, to ze wszystkich stron otaczala je jeszcze prawdziwa rzeka surowego, mielonego miesa, nie pierwszej juz swiezosci.

– Pracowal tutaj przez ostatnie trzy miesiace pod nazwiskiem Paul Drake – wyjasnil van Orden.

– Czyli glowny funkcjonariusz sledczy Perry’ego Masona ze starych filmow – powiedzial Dar.

– Tak – zgodzil sie detektyw. – Satchel byl malym oszustem, ktory zyl przede wszystkim z wymuszanych odszkodowan. Zanim jednak dostal kolejny czek, pracowal fizycznie w podobnych miejscach. Wiemy, ze uzywal takich nazwisk, jak Joe Cartwright, Richard Kimble, Matt Dillon, Rob Petry i Tel Palladin.

– Tel Palladin? – spytal Lawrence.

Detektyw van Orden lekko sie usmiechnal.

– Tak, pamietacie Richarda Boone’a w starym serialu Palladin’? Rewolwerowiec. Caly ubrany na czarno.

– Pewnie, ze pamietam – przypomnial sobie Stewart. – „Palladinie, Palladinie, dokad wedrujesz…” – zaspiewal.

– No wiec – ciagnal van Orden – na wizytowce, ktora rewolwerowiec mial zwyczaj wreczac, widnial napis: „Tel. Palladin, San Francisco”. A Paulie nigdy nie mial zadatkow na intelektualiste. Najprawdopodobniej sadzil, ze skrot „Tel.” byl imieniem Palladina.

Lawrence popatrzyl z wyrzutem na pozbawione glowy i ramion cialo.

– Wszyscy wiedzieli, ze Palladin nie mial imienia – mruknal w strone trupa.

Jeden z inspektorow ubezpieczeniowych firmy podszedl i zaczal mowic zza maseczki chirurgicznej:

– Znam pana, doktorze Minor… wiele slyszalem o panskiej pracy. Nie mam pojecia, kto pana tu wezwal, ale musze panu powiedziec, ze chociaz ta fabryka byla wysoce zautomatyzowana i pan Drake powinien byc jedyna osoba w pomieszczeniu w momencie wypadku, mamy tutaj przynajmniej osiem mechanicznych zabezpieczen, chroniacych pracownika przed tego typu zdarzeniem podczas czyszczenia przez niego wejsciowego otworu pojemnika tloczni.

– Paulie czyscil pojemnik tloczni? – upewnil sie Dar.

– Mial to w planie na wczesne popoludnie i wlasnie wtedy doszlo do wypadku – przyznal van Orden.

– Osiem roznych zabezpieczen – powtorzyl czlowiek z firmy ubezpieczeniowej. – Cala linia produkcyjna byla tak zaprogramowana, ze natychmiast po podniesieniu tej kraty T-11 wylaczala sie automatycznie.

Darwin pokiwal glowa i spytal:

– A pozostale siedem… zabezpieczen?

– Nie istnial sposob, zeby pan Drake bez zamkniecia urzadzen zabezpieczajacych mogl zatrzymac tasme, podniesc ten zawor, otworzyc sciskacze i wyczyscic pojemnik tloczni – odparl jeden z przedstawicieli kierownictwa, ktory dolaczyl do inspektora. – Mozecie sobie wyobrazic nasz szok, kiedy odkrylismy, ze wszystkie te wbudowane w aparature zabezpieczenia zostaly albo ominiete, albo zlikwidowane.

Detektyw westchnal i wskazal na maszyne i platanine kabli wewnatrz otwartego panelu kontrolnego tloczni.

– Nie jest nowa – zauwazyl. – Paulie byl zbyt glupi, aby ominac te zabezpieczenia, a z drugiej strony morderca na pewno nie spedzil tu kilku godzin, majstrujac przy kablach…

Na slowo „morderca” obaj – przedstawiciel kierownictwa firmy i inspektor ubezpieczeniowy – zrobili przerazone miny i doslownie cofneli sie o krok. Najwyrazniej policjant po raz pierwszy zasugerowal mozliwosc zabojstwa.

Lawrence wskazal na przewody elektryczne.

– Tak bylo latami – stwierdzil. – Systemy zabezpieczajace zapewne za bardzo spowalnialy proces, wiec mechanicy omijali je, a operator maszyny, czyli w tym przypadku Paulie, wylaczal po prostu zasilanie. – Stewart wskazal na wielki czerwony przycisk na drugim koncu tasmy. – I wtedy mogl wyczyscic otwor tloczni piec razy szybciej, dzieki czemu prawie natychmiast podejmowano produkcje.

– Czy ktos moze wlaczyc tasme i tlocznie z zewnatrz? – spytal Dar. – Spoza tego pokoju?

Pieciu przedstawicieli firmy rownoczesnie potrzasnelo przeczaco glowami tak mocno, ze drobinki potu z ich czol rozprysly sie w powietrzu.

– I Paulie pracowal tu sam? – upewnil sie Darwin.

– Tak, dzisiaj tak – przyznal van Orden. – Podbil karte o pierwszej w nocy. Jak zwykle. Jego zmiana miala trwac do dziewiatej rano.

– Rozmawialiscie z innymi pracownikami? – spytal Dar.

Detektyw pokiwal glowa.

Вы читаете Ostrze Darwina
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату