– I chcesz mi w zwiazku z tym cos zaproponowac?
– Tak.
– Slucham.
– Po pierwsze, chcialbym odszukac w twoim pokoju w akademiku te pluskwy.
– Nie widze przeszkod.
– Po drugie, musisz sie stamtad wyniesc.
– Moge pomieszkac u znajomej – odparla po chwili. – Cheryl Sutton. To kapitanka naszej druzyny.
Myron pokrecil glowa.
– Ci ludzie cie znaja. Sledzili cie, podsluchiwali twoje rozmowy.
– I co z tego?
– To, ze prawdopodobnie znaja twoich znajomych.
– W tym Cheryl?
– Tak.
– I myslisz, ze mnie tam odszukaja?
– Niewykluczone.
Brenda pokrecila glowa i wpatrzyla sie przed siebie.
– Niesamowite.
– To nie wszystko.
Myron opowiedzial jej o rodzinie Bradfordow i o znalezieniu przez jej matke zwlok.
– I co to znaczy? – spytala, kiedy skonczyl.
– Prawdopodobnie nic. Ale chcialas, zebym ci mowil o wszystkim.
– Tak. – Usiadla wygodniej i przygryzla warge. – Gdzie w takim razie, wedlug ciebie, powinnam sie zatrzymac? – spytala po dluzszej chwili.
– Wspomnialem ci o moim przyjacielu Winie. Pamietasz?
– Wlascicielu firmy maklerskiej Lock-Horne?
– To wlasnosc jego rodziny. Mam dzis wieczorem wpasc do niego w interesach. Powinnas ze mna pojechac. Mozesz zatrzymac sie u niego.
– Chcesz, zebym z nim zamieszkala?
– Tylko na te noc. Win ma mnostwo bezpiecznych adresow. Znajdziemy ci cos.
Skrzywila sie.
– Wyksztalcony plutokrata, ktory korzysta z bezpiecznych kryjowek?
– Nie sadz go po pozorach.
Skrzyzowala rece pod biustem.
– Nie zachowam sie jak kretynka. Nie wyglosze obludnej tyrady, ze nie pozwole, zeby ta heca komplikowala mi zycie. Pomagasz mi, chce wspoldzialac.
– To dobrze.
– Ale ta liga wiele dla mnie znaczy. Tak samo jak moja druzyna. Nie zrezygnuje z nich.
– Rozumiem.
– Cokolwiek wiec zrobimy, bede mogla trenowac? Bede mogla zagrac w inauguracyjnym meczu w niedziele?
– Tak.
Skinela glowa.
– W takim razie, zgoda. Dziekuje.
Zajechali pod akademik. Myron zaczekal na dole, az Brenda sie spakuje. Wprawdzie miala oddzielny pokoj, ale zostawila kolezance liscik, ze na kilka dni zamieszka u znajomej. Wszystko to zajelo jej niespelna dziesiec minut.
Zeszla na dol z dwiema torbami na ramionach. Myron uwolnil ja od jednej. Kiedy wychodzili z akademika, zobaczyl, ze przy jego samochodzie stoi FJ.
– Zostan tu – powiedzial.
Brenda, nic sobie z tego nie robiac, dotrzymala mu kroku. Spojrzal w lewo. Stojacy tam Bubba i Rocco pomachali mu. Nie zareagowal. Mial ich gdzies.
FJ, zrelaksowany tak, ze az za bardzo, oparl sie o jego samochod jak pijak ze starego filmu o latarnie.
– Czesc, Brenda – powiedzial.
– Czesc, FJ.
– Czesc, Myron – dodal i skinal glowa.
Nie dosc, ze w jego usmiechu braklo ciepla, to byl to najbardziej mechaniczny usmiech, jaki Myron widzial w zyciu. Wylaczny produkt uboczny mozgu, wysylajacego konkretne rozkazy grupie miesni twarzy. Ograniczony do warg.
Myron okrazyl forda, udajac, ze uwaznie go oglada.
– Niezle go pan wyczyscil, FJ – pochwalil. – Ale nastepnym razem radze bardziej przylozyc sie do dekli. Sa brudne.
FJ spojrzal na Brende.
– I to jest slynny ostry dowcip Bolitara, o ktorym tyle slyszalem? – spytal.
Wyrozumiale wzruszyla ramionami.
– To wy sie znacie? – spytal Myron, wskazujac ich rekami.
– Oczywiscie – odparl FJ. – Chodzilismy razem do liceum. W Lawrenceville.
Bubba i Rocco postapili kilka ciezkich krokow. Wygladali na mlodych aktywistow Zwiazku Drwali.
Myron wsunal sie miedzy Brende a FJaya. Ten manewr w jej obronie pewnie ja wkurzyl, ale trudno.
– Czym mozemy sluzyc, FJ? – spytal.
– Chce sie upewnic, czy pani Slaughter honoruje swoj kontrakt ze mna.
– Nie podpisalam z toba zadnego kontraktu – odparla.
– Twoim agentem jest ojciec, niejaki Horace Slaughter, zgadza sie?
– Nie. Moim agentem jest Myron.
– Tak?
FJ przesunal wzrok na Myrona. Myron patrzyl mu prosto w oczy, ale nadal nie bylo w nich nic, niczym w oknach opuszczonego budynku.
– A ja slyszalem co innego.
Myron wzruszyl ramionami.
– Zycie to ciagla zmiana, FJ. Czlowiek musi sie dostosowac.
– Dostosowac lub zginac.
– U-u-u.
FJ mierzyl go wzrokiem jeszcze kilka sekund. Jego skora przypominala mokra gline, ktora moze rozpuscic silna ulewa.
– Przed Myronem twoim agentem byl ojciec – zwrocil sie do Brendy.
– I co z tego? – wtracil Myron.
– Podpisal z nami umowe. Zobowiazal sie, ze Brenda wycofa sie z ligi ZKZ i zagra w ZLKK. To wszystko jest czarno na bialym w kontrakcie.
Myron spojrzal na Brende. Potrzasnela glowa.
– Czy na tym kontrakcie jest podpis pani Slaughter? – spytal.
– Jak powiedzialem, jej ojciec podpisal…
– Nie mial prawa. Macie jej podpis czy nie?
FJayowi bardzo nie spodobalo sie to pytanie. Bubba i Rocco podeszli jeszcze blizej.
– Nie mamy.
– Wiec nie macie nic. – Myron odblokowal drzwiczki forda. – Bylo milo, choc za krotko. Zaopiekuje sie moja klientka lepiej od was.
Bubba i Rocco ruszyli ku niemu. Otworzyl drzwiczki. Pistolet mial pod fotelem. Rozwazal, czy po niego siegnac. Ale bylaby to oczywiscie glupota. Jedno z nich – on albo ona – pewnie by ucierpialo.
FJ uniosl reke i dwaj goryle zamarli, jakby opsiukal ich zamrazaczem dla skopanych futbolistow.
– Nie jestesmy gangsterami – powiedzial. – Jestesmy biznesmenami.