Francine obrocila glowe tak nagle, jakby ktos pociagnal za sznurek.

– Oskarzasz mnie o cos, Myron? – spytala.

– Nie. Ale jezeli ktos zataja prawde, to skad mam wiedziec, czy moge ci ufac?

Puscila kolana.

– Nikt jej nie zataja – odparla. – Widzialam te akta. Troche cienkie, ale nie ma w nich nic podejrzanego. Elizabeth Bradford wypadla. Nie bylo sladow walki.

– Zrobiono sekcje zwlok?

– Jasne. Spadla na glowe. Strzaskala sobie czaszke.

– Badanie toksykologiczne?

– Nie przeprowadzono.

– Dlaczego?

– Zmarla wskutek upadku, a nie przedawkowania.

– Ale badanie toksykologiczne wykazaloby, czy byla odurzona.

– I co z tego?

– Dobrze, nie bylo sladow walki, ale przeciez ktos mogl ja czyms odurzyc i zepchnac.

Francine zrobila mine.

– Moze male zielone ludziki – podsunela.

– Gdyby to byla para biedakow i zona nieszczesliwie spadla ze schodow przeciwpozarowych…

– Ale to nie byla para biedakow, Myron. To byli Bradfordowie. Potraktowano ich w sposob szczegolny? Pewnie tak. Ale nawet jesli Elizabeth Bradford byla odurzona, wcale nie oznacza to morderstwa. Wprost przeciwnie.

– Dlaczego? – Teraz jemu przyszlo zrobic zdezorientowana mine.

– Spadla z drugiego pietra. Z dwoch niskich pieter.

– I co z tego?

– Morderca nie mialby gwarancji, ze upadek z takiej wysokosci na pewno ja usmierci. Pewnie skonczyloby sie na zlamaniu nogi lub czegos innego.

Zamilkl. Nie przyszlo mu to do glowy. Ale mialo sens. Spychanie kogos z balkonu na drugim pietrze w nadziei, ze wyladuje na glowie i sie zabije, bylo ryzykowne. Arthur Bradford nie wygladal na ryzykanta.

Co to wszystko znaczylo?

– Moze w glowe uderzono ja przed zrzuceniem – podsunal.

Francine pokrecila glowa.

– Sekcja zwlok nie wykazala nic takiego. Przeszukano dom. Nigdzie nie bylo krwi. Mogli ja oczywiscie usunac, ale tego juz sie nie dowiemy.

– A wiec w tym protokole nie ma nic podejrzanego?

– Nic.

Myron podniosl rece.

– No, to co my tu robimy? Probujemy odzyskac utracona mlodosc?

Francine spojrzala mu w oczy.

– Ktos sie do mnie wlamal – powiedziala.

– Co?!

– Po tym, jak przeczytalam te akta. Mialo to wygladac na wlamanie, ale przeszukali mi dom. Dokladnie. Wywrocili do gory nogami. A tuz potem wezwal mnie Roy Pomeranz. Pamietasz go?

– Nie.

– Byl partnerem Wicknera.

– A, tak, wczesny model miesniaka?

– To on. Jest teraz szefem detektywow. Wczoraj wezwal mnie do siebie, czego nigdy wczesniej nie robil, i spytal, dlaczego zagladalam do starych akt Bradfordow.

– I co mu powiedzialas?

– Wymyslilam bajeczke, ze badam dawne techniki policyjne.

Myron zrobil mine.

– I kupil to?

– Nie kupil – odparla z irytacja. – Chcial wmontowac mnie w sciane i wydusic prawde. Ale bal sie. Udawal, ze to nic takiego, ze zadaje rutynowe pytania, ale zebys widzial jego mine. Byl o pol kanapki z jajkiem od zawalu. Powiedzial, ze to rok wyborow i obawia sie nastepstw mojego szperania. Duzo kiwalam glowa i przepraszalam. Uwierzylam w jego historyjke tak mocno, jak on w moja. W drodze do domu spostrzeglam, ze mam ogon. Dzis rano go zgubilam, no i jestem.

– Przetrzasneli ci mieszkanie?

– Tak. Robota zawodowcow. – Francine, ktora zdazyla wstac, podeszla do Myrona. – Wlazlam dla ciebie w gniazdo wezy. Powiesz mi, za co mnie gryza?

Rozwazyl mozliwosci i uznal, ze nie ma wyjscia. Wpakowal ja w kabale. Miala prawo wiedziec.

– Czytalas dzisiejsza gazete? – spytal.

– Tak.

– A artykul o zabojstwie Horace’a Slaughtera?

– Tak. – Wyciagnela reke, jakby chciala go uciszyc. – W tych aktach bylo nazwisko Slaughter. Ale nosila je kobieta. Pokojowka czy ktos taki. Znalazla zwloki Bradfordowej.

– Anita Slaughter. Jego zona.

Francine lekko pobladla.

– Kurcze, nie podoba mi sie to. Mow dalej.

Opowiedzial jej cala historie. Kiedy skonczyl, spojrzala na boisko, na ktorym swego czasu grala w hokeja na trawie jako kapitanka druzyny. Przygryzla dolna warge.

– Jeszcze jedno – powiedziala. – Nie wiem, czy to wazne. Ale przed smiercia Elizabeth Bradford Anite napadnieto.

Myron cofnal sie o krok.

– Jak to, napadnieto?

– Jest o tym w protokole. Wickner napisal, ze u swiadka Anity Slaughter wciaz widac zadrapania po napasci.

– Jakiej napasci? Kiedy?

– Nie wiem. W protokole jest tylko to.

– Jak mozemy dowiedziec sie wiecej?

– W archiwum byc moze zachowal sie jakis meldunek. Ale…

– No tak, nie mozesz ryzykowac.

Francine sprawdzila godzine. Przysunela sie do Myrona.

– Przed sluzba musze zalatwic kilka spraw – powiedziala.

– Badz ostrozna. Przyjmij, ze w domu i telefonie zalozyli ci podsluch. I ze caly czas beda cie sledzic. Jesli zauwazysz ogon, zadzwon do mnie na komorke.

Skinela glowa i znow spojrzala na boisko.

– Szkola srednia. Tesknisz za nia? – spytala cicho.

Myron przyjrzal sie jej.

– Ja rowniez nie – przyznala z usmiechem.

19

Kiedy wracal do domu, zadzwonila komorka.

– Mam informacje o karcie kredytowej Slaughtera – oznajmil Win, jeszcze jeden milosnik wymiany uprzejmosci.

Dochodzila osma.

– Nie spisz? – spytal Myron.

– Wielki Boze. – Win odczekal chwile. – Kto mnie wydal?

Вы читаете Jeden falszywy ruch
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату