feminista w stylu Berty Friedan.

Pomeranz stropil sie. Pewnie nie wiedzial, kim jest Berty Friedan. Moze zamiast niej nalezalo wymienic Glorie Steinem. Niemniej, trzeba mu przyznac, dobrze wykorzystal czas. Dochodzac do siebie, zdobyl sie na prawie mily usmiech.

– Chcesz zimnej wojny, prosze bardzo. Ja ci moge poslac atomowke, a ty mnie. Pat.

– Nieprawda, Roy. Ja nie mam nic do stracenia. Ty za to masz robote, rodzine, dobre imie, a w perspektywie byc moze odsiadke.

– Chyba zartujesz. Zadzierasz z najpotezniejsza rodzina w New Jersey. Naprawde myslisz, ze nie masz nic do stracenia?

Myron wzruszyl ramionami.

– A do tego jestem kopniety – odparl. – Inaczej mowiac moj mozg wszystko wypacza.

Pomeranz spojrzal na Wicknera. Wickner na niego. Prasnal kij palkarza. Tlum zerwal sie na nogi. Pilka uderzyla w ogrodzenie. „Dawaj, Billy!”. Billy obiegl druga baze i wslizgnal sie do trzeciej.

Pomeranz odszedl bez slowa.

Myron dlugo przygladal sie Wicknerowi.

– Bardzo jestes zaklamany, Eli? – spytal.

Wickner nie odpowiedzial.

– Kiedy mialem jedenascie lat, my, piatoklasisci, uwazalismy cie za najrowniejszego goscia pod sloncem. Przygladalem ci sie podczas meczow. Bardzo chcialem zasluzyc na twoja pochwale. Ale okazales sie zwyklym klamca.

– Zostaw to, Myron – odparl Wickner, wpatrujac sie w boisko.

– Nie moge.

– Davison to szuja. Nie wart tego.

– Nie pracuje dla Davisona. Pracuje dla corki Anity Slaughter.

Wickner wciaz wpatrywal sie w boisko. Usta mial zacisniete, ale w ich kaciku Myron znow dostrzegl drzenie.

– Zranisz wielu ludzi.

– Co sie stalo z Elizabeth Bradford?

– Wypadla. I tyle.

– Nie zostawie tej sprawy.

Wickner jeszcze raz poprawil bejsbolowke i ruszyl.

– W takim razie zginie wiecej osob – powiedzial.

W jego glosie nie bylo grozby, tylko gluche bolesne przeswiadczenie.

21

Przy samochodzie czekalo na Myrona dwoch zbirow z Farmy Bradfordow. Jeden duzy, mocno zbudowany, drugi chudy, starszy. Wprawdzie nie mogl zobaczyc, czy noszacy dlugie rekawy szczuplak ma na reku wytatuowanego weza, ale para ta pasowala do opisu Mabel Edwards.

Myron zagotowal sie w srodku.

Duzy mial budzic postrach. W szkole pewnie uprawial zapasy. A moze byl wykidajla w miejscowym barze. Uwazal sie za twardziela. Bylo jasne, ze nie bedzie z nim problemu. Starszy nie wyroznial sie warunkami fizycznymi. Wygladal jak podstarzala wersja chuderlaka, ktorego w dawnym komiksie Charlesa Atlasa obsypuja piachem. Z fizjonomii przypominal lasice, a jego paciorkowate oczy mrozily. Myron wiedzial, ze nie nalezy sadzic ludzi po wygladzie, ale ten typ mial zbyt ostre, zbyt okrutne rysy twarzy.

– Pokaze mi pan swoj tatuaz? – spytal wprost.

Osilek sie zmieszal, ale po Lasicy pytanie splynelo jak woda.

– Mezczyzni nigdy mnie o to nie prosza – odparl.

– Ale babki na pewno blagaja o to bez przerwy.

Nie wiadomo, czy Lasice dotknal jego zart, w kazdym razie zagadnal ze smiechem:

– Naprawde chcesz zobaczyc mojego weza?

Myron potrzasnal glowa. Waz! Dostal odpowiedz. To oni byli u Mabel Edwards. Wiekszy podbil jej oko. Zakipial w srodku stopien mocniej.

– Czym moge sluzyc, panowie? – spytal. – Zbieracie datki na klub Kiwanis?

– No jasne – odparl wiekszy. – Z krwi.

– Ja nie jestem babcia, gieroju – rzekl Myron, patrzac mu w oczy.

– Ze co?

Chudy odchrzaknal.

– Chce sie z toba widziec przyszly gubernator – powiedzial.

– Przyszly gubernator?

Lasica wzruszyl ramionami.

– W poufnej sprawie.

– Dobrze wiedziec. To dlaczego do mnie nie zadzwonil?

– Przyszly gubernator uznal, ze powinnismy ci towarzyszyc.

– Te mile zdolam przejechac sam. – Myron spojrzal na duzego zbira i wycedzil: – W koncu nie jestem babcia.

Byczek prychnal i obrocil glowe.

– Ale moge cie zbic, jakbys byl.

– Zbic jak babcie? Rety, co za gosc!

Myron czytal niedawno o guru, uczacych swoich adeptow umiejetnosci wyobrazania sobie, ze odnosza sukces. Wyobraz to sobie, a sie stanie, brzmialo z grubsza ich credo. Tak czy owak sprawdzalo sie w walce. Gdy pojawia sie przed toba szansa, obmysl plan ataku. Przewidz reakcje przeciwnika i przygotuj sie na nie. To wlasnie robil od chwili, gdy Lasica przyznal sie, ze ma tatuaz. W zasiegu wzroku nie bylo nikogo. Uderzyl.

Kolanem trafil duzego w krocze. Wydawszy z siebie dzwiek, jakby wysysal ze slomki ostatnie krople plynu, byczek zlozyl sie jak stary portfel. Myron wyciagnal pistolet i wycelowal go w Lasice. Jego duzy kolezka stopnial i utworzyl kaluze na chodniku.

Lasica sie nie poruszyl. Byl lekko rozbawiony.

– Szkoda fatygi – rzekl.

– Owszem – przyznal Myron. – Ale znacznie lepiej sie czuje. – Spojrzal na osilka. – To za Mabel Edwards.

Lasica obojetnie wzruszyl ramionami.

– I co teraz? – spytal.

– Gdzie wasz woz?

– Podwieziono nas. Mielismy wrocic z toba.

– Nic z tego.

Zwijajacy sie na ziemi zbir probowal zlapac dech. Stojacych nic to nie obeszlo. Myron opuscil pistolet.

– Pozwolisz, ze sam sie dowioze – rzekl.

Chudy rozlozyl rece.

– Jak chcesz – odparl.

Myron ruszyl do taurusa.

– Nie wiesz, z czym masz do czynienia.

– Ciagle to slysze.

– Byc moze. Ale pierwszy raz ode mnie.

– Niech ci bedzie, ze mnie nastraszyles.

– Zapytaj swojego ojca, Myron.

Myron stanal jak wryty.

– O co chodzi?

Вы читаете Jeden falszywy ruch
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату