– Szkoda fatygi.

– Jasne, powinienem strzelic mu w kolano.

– Zgadza sie. Ale w tym przypadku mam na mysli cala te sprawe.

– To znaczy?

– Arthur Bradford byc moze ma racje. Tracisz z oczu nagrode.

– Jaka nagrode?

Win usmiechnal sie.

– No wlasnie.

– Naprawde nie wiem, o czym mowisz.

Myron otworzyl drzwiczki i wsuneli sie na fotele. Sztuczna skora rozgrzala sie od slonca. Klimatyzator plul cieplem.

– Czasem bralismy na siebie dodatkowe obowiazki – rzekl Win. – Ale z reguly jednak z jakiegos powodu. W jakims celu. Wiedzielismy, co chcemy osiagnac.

– A w tym przypadku jest inaczej?

– Tak.

– No, to podam ci trzy cele. Po pierwsze, chce znalezc Anite Slaughter. Po drugie, chce znalezc morderce Horace’a Slaughtera. Po trzecie, chce ochronic Brende.

– Ochronic przed czym?

– Jeszcze nie wiem.

– Aha. I sadzisz, upewniam sie, czy dobrze zrozumialem, ze najskuteczniej ochronisz ja, podpadajac policji, najpotezniejszej rodzinie w stanie i znanym gangsterom?

– Nic na to nie poradze.

– No coz, oczywiscie masz racje. Musimy jednak uwzglednic dwa pozostale cele. – Win opuscil oslone przeciwsloneczna i sprawdzil w lusterku fryzure. Nie odstawal mu ani jeden blond wlos. Mimo to ja poprawil, marszczac brwi. Podniosl oslone. – Zacznijmy od odszukania Anity Slaughter, zgoda?

Myron skinal glowa, choc przeczuwal, ze nie spodoba mu sie to, co uslyszy.

– Znalezienie matki Brendy jest kluczem do tej sprawy, tak?

– Tak.

– A wiec, jeszcze raz upewniam sie, czy wszystko dobrze zrozumialem, zrazasz do siebie policjantow, najpotezniejsza rodzine w stanie i znanych gangsterow, zeby znalezc kobiete, ktora uciekla dwadziescia lat temu?

– Tak.

– A dlaczego jej szukasz?

– Z powodu Brendy. Chce wiedziec, gdzie jest jej matka. Ma prawo…

– No, nie! – przerwal mu Win.

– No, nie?

– Kim jestes? Amerykanskim Zwiazkiem Swobod Obywatelskich? Jakie znowu prawo? Chyba kaduka. Naprawde wierzysz, ze ktos przetrzymuje Anite Slaughter wbrew jej woli?

– Nie.

– W takim razie co, z laski swojej, chcesz osiagnac? Gdyby Anita Slaughter pragnela pojednac sie z corka, to by o to zabiegala. Najwyrazniej zdecydowala inaczej. Wiemy, ze uciekla dwadziescia lat temu. Wiemy, ze bardzo sie starala, zeby nikt jej nie znalazl. Nie wiemy tylko dlaczego. A ty nie chcesz uszanowac jej decyzji.

Myron nie odpowiedzial.

– W normalnych okolicznosciach poszukiwania bylyby niebezpieczne – ciagnal Win. – Na szczescie sprawe ulatwia nam autentyczne poczucie zagrozenia naszych przeciwnikow. W sumie ogromnie ryzykujemy z bardzo blahego powodu.

Myron potrzasnal glowa, ale dostrzegl w jego slowach logike. Sam sie nad tym zastanawial. Znowu szedl po linie, tym razem nad rozsrozonym pieklem, ciagnac za soba innych, w tym Francine Neagly. Po co i dlaczego? Win mial racje. Sprowokowal poteznych ludzi. A jesli wyplaszajac Anite z kryjowki, mimowiednie pomagal tym, ktorzy chcieli ja skrzywdzic, gdyz na otwartej przestrzeni latwiej mogli ja namierzyc? Musial dzialac bardzo ostroznie. Jeden falszywy ruch i ba-bach!

– Jest jeszcze cos – powiedzial. – Byc moze zatuszowana zbrodnia.

– Mowisz o Elizabeth Bradford?

– Tak.

Win zmarszczyl brwi.

– A wiec o to ci chodzi, Myron? Ryzykujesz cudze zycie, zeby zadoscuczynic sprawiedliwosci po dwudziestu latach? Czyzby Elizabeth Bradford wzywala cie do tego zza grobu?

– Mysle tez o Horasie.

– Dlaczego?

– Byl moim przyjacielem.

– I wierzysz, ze odnalezienie jego zabojcy zmniejszy twoje wyrzuty sumienia, ze nie odzywales sie do niego dziesiec lat?

Myron przelknal gorzka pigulke.

– To cios ponizej pasa, Win – odparl.

– Nie, przyjacielu, ja tylko staram sie odciagnac cie znad przepasci. Nie twierdze, ze to, co robisz, jest bezwartosciowe. W przeszlosci pracowalismy juz dla watpliwych zyskow. Nalezy jednak zanalizowac koszty i korzysci. Poszukujesz kobiety, ktora nie chce byc znaleziona. Prowokujesz sily potezniejsze od nas obu razem.

– Mowisz, jakbys sie bal, Win.

Win wpatrzyl sie w niego.

– Znasz mnie.

Myron zajrzal w jego niebieskie oczy ze srebrnymi plamkami i skinal glowa. Znal go dobrze.

– Przemawia przeze mnie nie strach, lecz pragmatyzm. Nie ma nic zlego w prowokacji. Nie ma nic zlego w dazeniu do starcia. Robilismy to wiele razy. Obaj wiemy, ze rzadko sie cofam w takich przypadkach, przeciwnie, za bardzo je lubie. Ale zawsze przyswiecal nam jakis cel. Szukalismy Kathy, zeby oczyscic z podejrzen twojego klienta. Z tego samego powodu szukalismy mordercy Valerie. Grega tropilismy, bo dobrze ci zaplacono. To samo mozna powiedziec o Coldrenie. Tu jednak cel jest zbyt mglisty.

Z cichutko nastawionego radia w samochodzie dolatywal spiew Seala, ktory porownywal swoja milosc z „pocalunkiem nagrobnej rozy”. Ach, romanse.

– Nie moge tego zostawic – rzekl Myron. – Przynajmniej na razie.

Win nie odpowiedzial.

– I potrzebuje twojej pomocy.

Win milczal.

– Zeby pomoc Brendzie, ustanowiono stypendia. Byc moze to matka przekazywala jej ta droga pieniadze. Anonimowo. Zbadasz, kto je przekazywal i skad?

Win zgasil radio. Ruch na drodze byl minimalny. Gluche milczenie zaklocal tylko szum klimatyzatora. Minelo pare minut.

– Zakochales sie w niej? – spytal znienacka Win.

Zaskoczony Myron otworzyl i zamknal usta. Win nie zadawal mu dotad takich pytan. Przeciwnie, robil wszystko, by unikac rozmow na ten temat. Predzej wyjasnilbys lezakowi, co to jest jazz, niz jemu, na czym polega milosc.

– Byc moze – odparl.

– To wplywa na twoj osad. Emocje czasem rzadza rozsadkiem.

– Nie dopuszcze do tego.

– A gdybys byl w niej zakochany? Kontynuowalbys poszukiwania?

– A czy to wazne?

Win skinal glowa. Malo kto tak dobrze jak on rozumial, ze hipotezy maja sie nijak do rzeczywistosci.

– No dobrze – powiedzial. – Podaj mi informacje o tych stypendiach. Zobacze, co zdolam znalezc.

Zamilkli. Win jak zwykle byl w pelni zrelaksowany i gotow do akcji.

Вы читаете Jeden falszywy ruch
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату