Maggie Smith grajacej w sztuce Noela Cowarda. Myron wszedl z Esperanza do gabinetu. Wielka Cyndi przelaczyla rozmowe.
– Ron? Tu Myron Bolitar, jak sie masz?
– Wiem, kto dzwoni, glupku. Od twojej recepcjonistki. Jest niedziela, Myron. Niedziela to moj dzien wolny. Niedziela to dzien poswiecony rodzinie. Czas zarezerwowany dla najblizszych. Szansa, zeby lepiej poznac dzieci. Wiec dlaczego dzwonisz do mnie w niedziele?
– Sprzedajesz Lestera Ellisa?
– Dzwonisz do mnie w niedziele do domu z takiego powodu?
– Czy to prawda?
– Bez komentarzy.
– Obiecales, ze go nie sprzedasz.
– Niezupelnie. Obiecalem, ze nie bede o to zabiegal. Przypominam ci, superagencie, ze to ty chciales wstawic do kontraktu klauzule o sprzedazy Lestera za twoja zgoda. Prosze bardzo, powiedzialem, ale za piecdziesiat patykow z jego zarobkow. Odmowiles. A kiedy sprawa powraca, to zal ci pupe sciska, wielki menago?
Myron poprawil sie w fotelu. Zal scisnal mu pupe, ze ha.
– Komu go sprzedajesz?
– Bez komentarzy.
– Nie rob tego, Ron. To wielki talent.
– Jasne. Szkoda, ze nie wielki bejsbolista.
– Wyglupisz sie. Pamietasz wymiane Nolana Ryana za Jima Fregosiego? Pamietasz, jak Babe Ruth zostal… – Myron zapomnial, na kogo go wymieniono – sprzedany przez Red Sox?
– Porownujesz Lestera Ellisa z Babe’em Ruthem?
– Porozmawiajmy.
– Nie mamy o czym. A teraz, wybacz, ale dzwoni zona. Dziwne.
– Co?
– Czas zarezerwowany dla najblizszych. Na lepsze poznanie dzieci. Wiesz, co odkrylem, Myron?
– Co?
– Ze nie ich nie znosze.
Ron Dixon rozlaczyl sie. Myron spojrzal na Esperanze.
– Polacz mnie z Alem Toneyem z „Chicago Tribune”.
– Lestera sprzedaja do Seattle.
– Zaufaj mi.
– Nie pros mnie. – Esperanza wskazala telefon. – Popros Wielka Cyndi.
Myron wlaczyl interkom.
– Wielka Cyndi, mozesz mnie polaczyc z Alem Toneyem? Powinien byc w redakcji.
– Tak, panie Bolitar – odparla i niebawem oznajmila: – Al Toney na linii pierwszej.
– Al? Tu Myron Bolitar.
– Czesc, Myron, co sie stalo?
– Mam u ciebie dlug.
– Zeby jeden.
– Chcesz bombe?
– Juz twardnieja mi sutki. Poswintusz, kochanienki.
– Znasz Lestera Ellisa? Jutro sprzedaja go do Seattle. Jest uszczesliwiony. Przez caly rok wiercil Yankees dziure w brzuchu, zeby go sprzedali. Jestesmy w siodmym niebie.
– I ty to nazywasz bomba?
– To wazny temat.
– Moze w Nowym Jorku i Seattle. Ale nie w Chicago.
– Pomyslalem jednak, ze cie zainteresuje.
– Pomyliles sie. Wciaz masz u mnie dlug.
– A moze najpierw obmacasz swoje sutki?
– Chwileczke… Miekkie jak przejrzale winogrona. Ale jezeli sie upierasz, to za kilka chwil obmacam je jeszcze raz.
– Poddaje sie, Al, dzieki. Wprawdzie watpilem, czy zalapiesz sie na temat, ale zawsze warto probowac. Miedzy nami mowiac, Yankees bardzo zalezy na jego sprzedazy. Chca, zebym ja rozreklamowal. Myslalem, ze mi w tym pomozesz.
– Dlaczego? Kogo kupuja?
– Nie wiem.
– Lester to bardzo dobry gracz. Surowy, ale dobry. Dlaczego Yankees chca sie go pozbyc?
– Nie wydrukujesz tego?
W sluchawce zalegla cisza. Myron niemal slyszal, jak Alowi pracuje mozg.
– Nie, jesli mnie poprosisz.
– Ma kontuzje. Mial wypadek w domu. Uszkodzil kolano. Trzymaja to w tajemnicy, ale po sezonie Lester bedzie wymagal operacji.
Znowu zapadla cisza.
– Nie wydrukujesz tego, AL
– Zaden problem. No, musze konczyc.
Myron usmiechnal sie.
– Do uslyszenia – powiedzial.
– Czy robisz to, co podejrzewam? – spytala Esperanza, wpatrujac sie w niego.
– Al Toney to mistrz luk w przepisach – wyjasnil. – Obiecal, ze tego nie wydrukuje. I nie wydrukuje. Ale nie ma sobie rownych, jesli chodzi o wymiane swiadczen z kolegami po fachu.
– No i?
– W tej chwili dzwoni do znajomka z „Seattle Times” i przehandlowuje mu wiadomosc. Pogloska o kontuzji trafi do gazet przed sfinalizowaniem sprzedazy i po transakcji.
– Wysoce nieetyczne zagranie – powiedziala z usmiechem.
Myron wzruszyl ramionami.
– Powiedzmy, ze nieczyste.
– Ale podoba mi sie.
– Zawsze pamietaj o credo RepSport MB: klient jest najwazniejszy.
– Nawet w lozku – dopowiedziala.
– Jestesmy agencja swiadczaca wszelkie uslugi. – Myron wpatrywal sie w nia dluzsza chwile. – Moge cie o cos spytac?
Przechylila glowe.
– Nie wiem. A ty?
– Dlaczego nienawidzisz Jessiki?
Zachmurzyla sie. Wzruszyla ramionami.
– Czy ja wiem? Z przyzwyczajenia.
– Pytam serio.
Zalozyla noge na noge i zaraz ja zdjela.
– Poprzestane na wtykaniu jej szpilek, zgoda?
– Jestes moja najlepsza przyjaciolka. Chce wiedziec, dlaczego jej nie lubisz.
Esperanza westchnela, ponownie skrzyzowala nogi i zatknela za ucho luzny kosmyk wlosow.
– Jessica jest blyskotliwa, inteligentna, zabawna. Jest swietna pisarka i nie wyrzucilabym jej z lozka za okruszki po krakersach.
Biseksualistki!
– Ale ona cie rani.
– I co z tego? Nie jest pierwsza kobieta, ktora pobladzila.
– To prawda – przyznala Esperanza. Klepnela sie w kolana i wstala. – Pewnie zle ja oceniam. Moge odejsc?