Myron usmiechnal sie.
– Boze, co za entuzjazm!
– Co chcesz ode mnie uslyszec, Myron? Powiem, co tylko zechcesz. Tak, nie, cokolwiek, bylebys ze mna zostal.
– Ja nie poddaje cie probie, Jess.
– No, to dlaczego raptem mowisz o malzenstwie?
– Bo chce byc z toba na zawsze. Kupic dom. Miec dzieci.
– Ja tez – odparla. – Ale zyje nam sie bardzo dobrze. Mamy swoje kariery, wolnosc. Po co to psuc? Bedzie na to czas pozniej.
Potrzasnal glowa.
– O co chodzi? – spytala.
– Grasz na zwloke.
– Nie, nie gram.
– Nie chcialbym czekac z zalozeniem rodziny na dogodniejszy czas.
– Chcesz ja zalozyc wlasnie teraz?! – Jessica uniosla rece. – Natychmiast? Naprawde tego chcesz? Marzysz o domu na przedmiesciach, jaki maja twoi rodzice? O grillach w sobotnie wieczory? O tablicy do kosza za domem? O udzielaniu sie w komitecie rodzicielskim? O zakupach w centrum handlowym przed nowym rokiem szkolnym? Naprawde o tym wszystkim marzysz?
Myron spojrzal na nia i poczul, ze cos w nim peka i sie rozsypuje.
– Tak – odparl. – Wlasnie o tym.
Stali, wpatrujac sie w siebie. Zapukano do drzwi. Zadne sie nie poruszylo. Zapukano ponownie.
– Otworz – uslyszeli glos Wina.
Win nigdy nie przeszkadzal bez powodu. Myron otworzyl drzwi. Win zerknal na Jessice, lekko skinal jej glowa i podal mu komorke.
– To Norm Zuckerman – wyjasnil. – Probowal sie do ciebie dodzwonic.
Jessica wyszla z pokoju. Szybkim krokiem. Przygladajacy sie jej Win nie zmienil wyrazu twarzy. Myron wzial od niego komorke.
– Tak, Norm?
– Zaraz zacznie sie mecz! – powiedzial Norm w wielkim poplochu.
– I?
– Wiec gdzie, do licha, jest Brenda?!
Myronowi serce skoczylo do gardla.
– Powiedziala, ze zabierze sie autobusem z druzyna.
– Nie wsiadla do niego, Myron!
Myron pomyslal o Horasie, lezacym na stole w kostnicy, i ugiely sie pod nim kolana. Spojrzal na Wina.
– Ja poprowadze – powiedzial Win.
31
Pojechali jaguarem. Win nie zwalnial na czerwonych swiatlach. Nie zwalnial z powodu przechodniow. Dwa razy, zeby ominac korki, wjezdzal na chodnik.
Myron patrzyl przed siebie.
– Powiedzialem ci wczesniej, ze posuwasz sie za daleko.
Win czekal na dalszy ciag.
– Zapomnij o tym.
Zatrzymali sie z piskiem opon na zabronionym miejscu na poludniowo-wschodnim rogu Trzydziestej Szostej Ulicy i Osmej Alei. Myron popedzil do wejscia dla personelu w Madison Square Garden. Do Wina podszedl wladczym krokiem policjant. Win przedarl studolarowke i wreczyl mu pol banknotu. Stroz prawa skinal glowa i strzelil w daszek czapki. Porozumieli sie bez slow.
Straznik przy wejsciu rozpoznal Myrona i przepuscil go.
– Gdzie jest Norm Zuckerman? – spytal Myron.
– W sali konferencyjnej. Po drugiej stronie…
Myron wiedzial gdzie. Wbiegajac po schodach, slyszal przedmeczowy szum publicznosci. Odglos ten dziwnie koil. Na poziomie boiska skrecil w prawo. Sala konferencyjna byla po drugiej stronie. Wbiegl na parkiet i ze zdziwieniem stwierdzil, ze przyszlo mnostwo ludzi. Norm zamierzal zaciemnic i odciac wyzsze sektory, skrywajac niezajete fotele za czarna kurtyna, tak zeby hala stwarzala wrazenie zatloczonej, a jednoczesnie przytulnej. Ale sprzedaz biletow znacznie przerosla oczekiwania. Sprzedano wszystkie, a widzowie szukali swoich miejsc. Wielu kibicow trzymalo hasla: POCZATEK NOWEJ ERY, BRENDA RZADZI, WITAJCIE W HALI BRENDY, TERAZ MY, SIOSTRY POTRAFIA, NAPRZOD, DZIEWCZYNY! i podobne. Dominowaly jednak, niczym dzielo szalonego artysty grafficiarza, znaki firmowe sponsorow. Nad tablica wynikow przesuwaly sie olbrzymie zdjecia zjawiskowej Brendy Slaughter w kostiumie druzyny uniwersyteckiej, dokumentujace najwazniejsze chwile jej kariery. Buchnela glosna czadowa muzyka. Czadowa! Tak jak chcial Norm. Nie pozalowal tez darmowych zaproszen. Tuz przy boisku siedzieli Spike Lee, Jimmy Smits, Rosie O’Donnell, Sam Waterston, Woody Allen i Rudy Giuliani. Kilkoro prezenterow MTV, byle wielkie, przygasle gwiazdy, mizdrzylo sie do kamer, wychodzac ze skory, zeby sie pokazac. Supermodelki w okularach w drucianych oprawkach wkladaly odrobine za duzo wysilku, by wygladac i pieknie, i inteligentnie.
Przyszli tu wszyscy podziwiac nowa fenomenalna nowojorska sportsmenke, Brende Slaughter.
Mial to byc jej wieczor, jej szansa na stanie sie gwiazda zawodowej koszykowki. Myron ludzil sie, ze rozumie, dlaczego Brenda tak bardzo chce zagrac w tym meczu. Nie rozumial. Szlo o cos wiecej niz sam mecz. O cos wiecej niz milosc do koszykowki. O cos wiecej niz zdobycie uznania. Te motywy nalezaly do przeszlosci. Teraz marzylo jej sie, by w epoce zblazowanych supergwiazd stac sie pozytywnym wzorem dla mlodych, ksztaltowac ich postawy. Byc moze to naiwne, ale tak wlasnie bylo. Myron przystanal na chwile i spojrzal na olbrzymi ekran. Cyfrowo powiekszona Brenda ze zdeterminowana mina pedzila z pilka w strone kosza, w kazdym ruchu gracka, zwinna, zawzieta i grozna.
Nie do zatrzymania.
Znow ruszyl sprintem. Opuscil parkiet, zbiegl po pochylni i wpadl do korytarza. Kilka chwil pozniej dotarl do sali konferencyjnej. Za nim podazal Win. Myron otworzyl drzwi. W srodku byl Norm Zuckerman. A takze detektywi Maureen McLaughlin i Dan Glazur.
Glazur demonstracyjnie zerknal na zegarek.
– Szybko – powiedzial, byc moze usmiechajac sie krzywo pod szuwarem, uchodzacym za jego wasy.
– Jest? – spytal Myron.
Maureen McLaughlin poslala mu domyslny usmiech.
– Moze pan usiadzie – zaproponowala.
Zignorowal zaproszenie.
– Przyjechala? – spytal Norma.
– Nie – odparl Norm Zuckerman, ubrany dzis jak Janis Joplin wystepujaca goscinnie w
Do Myrona dotruchtal Win. Glazurowi sie to nie spodobalo. Przeszedl przez sale i zmierzyl go wzrokiem twardziela. Win nie zareagowal.
– A to kto? – spytal Glazur.
Win wskazal na jego twarz.
– Cos przywarlo panu do wasow – powiedzial. – Wyglada jak jajecznica.
– Co oni tutaj robia? – spytal Myron, nie zdejmujac oczu z Norma.
– Prosze usiasc – odezwala sie McLaughlin. – Musimy porozmawiac.
Myron zerknal na Wina. Win skinal glowa. Podszedl do Norma Zuckermana, otoczyl go ramieniem i odeszli w kat sali.
– Niech pan siada – powiedziala detektyw McLaughlin bardziej zdecydowanym tonem.
Myron zajal krzeslo. Ona rowniez, caly czas zachowujac z nim kontakt wzrokowy. Glazur nie usiadl, groznie