Calvin nie mial pojecia, jak powinien sie zachowac, stajac przed obliczem cesarza. Tytul Napoleona pochodzil ze starozytnego Rzymu, Persji czy Babilonu. Ale sam cesarz siedzial na krzesle z prostym oparciem, otoczony nie przez dworzan, lecz przez sekretarzy; kazdy z nich pisal przy pulpicie, kiedy zas skonczyl notowac rozkaz, list czy edykt, podrywal sie i wybiegal z pokoju, a kolejny sekretarz zaczynal zapisywac goraczkowo to, co Bonaparte dyktowal w swym ostrym, spiewnym, niemal wlosko brzmiacym francuskim.
Dyktowanie trwalo, a Calvin, stojac miedzy straznikami (jakby moglo go to powstrzymac od zalamania podlogi pod cesarzem, gdyby tylko zechcial), obserwowal w milczeniu. Oczywiscie, nie zaproponowali mu stolka; nawet Maly Napoleon, bratanek cesarza, stal poslusznie. Zdawalo sie, ze tylko sekretarze maja prawo siedziec, bo trudno sobie wyobrazic, zeby pisali na stojaco.
Z poczatku Calvin rozgladal sie po komnacie; potem zaczal studiowac twarz cesarza, jak gdyby jej lekko zbolaly wyraz mogl, po odpowiednio dlugim wpatrywaniu, zdradzic sekrety sfinksa. Wkrotce jednak Calvin zwrocil uwage na noge. Musial wyleczyc ten artretyzm, jesli w ogole zamierzal cos osiagnac. A przeciez nie mial pojecia, co wywoluje chorobe ani nawet jak tego szukac. To byla dziedzina jego brata.
Przyszlo mu do glowy, ze powinien moze prosic o pozwolenie na wyslanie listu do Alvina; przyjechalby wtedy, wyleczyl cesarza i zyskal wolnosc dla Calvina. Ale natychmiast odrzucil te tchorzliwa mysl. Jestem Stworca czy nie? Jesli tak, to jestem rowny Alvinowi. A jesli jestem, po co mam go sprowadzac, zeby pomogl mi w sytuacji, ktora — o ile wiem — wcale jego pomocy nie wymaga?
Wyslal przenikacz do nogi Napoleona.
Nie byla to zwykla opuchlizna, jaka Calvin poznawal w ropiejacych wrzodach zebrakow. Nie wiedzial, co to za plyny — w kazdym razie nie ropa — i nie smial zwyczajnie skierowac ich z powrotem do krwi. Mogly przeciez byc trujace i zabic czlowieka, od ktorego chcial sie uczyc.
A czy wyleczenie cesarza naprawde lezalo w jego interesie? To nie znaczy, ze wiedzial, jak to zrobic, ale nie byl pewien, czy w ogole probowac. Potrzebowal bowiem nie chwilowej wdziecznosci zdrowego czlowieka, ale trwalej zaleznosci cierpiacego, ktoremu niezbedny jest ten, kto niesie ulge. Krotkotrwala ulge.
To Calvin umial, przynajmniej w pewnym zakresie. Juz dawno nauczyl sie u psow czy wiewiorek znajdowac nerwy i skrecac je — jakby zaciskac w niewidoczny sposob. Czasami zwierze piszczalo i wylo, az Calvin umieral ze smiechu. Kiedy indziej nie okazywalo bolu, ale kulalo, jak gdyby ta zacisnieta noga wcale nie istniala. Kiedys calkiem zdrowy pies wlokl za soba zad, az zdarl skore z brzucha i nog, a ojciec juz chcial zastrzelic biedaka. Calvin sie wtedy zlitowal i uwolnil nerw, ale pies nigdy juz nie chodzil normalnie, tylko tak jakby sie troche zataczal; Calvin nie wiedzial, czy to z powodu zacisniecia, czy z tego, ze prawie tydzien wlokl pokrwawiony zadek po ziemi.
Wazne bylo to, ze zacisniecie nerwu usuwa wszelkie czucie — Napoleon moze utykac, ale nie bedzie cierpial bolu. Ulga, nie lekarstwo.
Ktory nerw? Calvin nie wyrysowal ich. Takie metodyczne dzialanie bylo sprawa Alvina. W Anglii Calvin uswiadomil sobie, ze to jedna z podstawowych roznic miedzy nim a bratem. Istnialo nowe slowo, wlasnie wymyslone w Cambridge, okreslajace ludzi tak nudnie metodycznych jak Alvin: naukowiec. Podczas gdy Calvin, majacy zapal i styl, werwe, a nade wszystko ducha improwizacji, byl artysta. Problem w tym, ze w kwestii nerwow w nodze Bonapartego nie mogl wlasciwie eksperymentowac. Trudno byloby liczyc na przyjazn miedzy nimi, gdyby cesarz nagle zaczal piszczec i wyc jak udreczona wiewiorka.
Myslal nad tym, kiedy kolejny sekretarz poderwal sie i wybiegl. Calvinowi przyszlo wtedy do glowy, ze nogi Napoleona nie sa jedynymi w komnacie. Teraz, kiedy musial dokladnie ustalic, ktory nerw za co odpowiada, zeby jego zacisniecie usmierzylo bol, zamiast go sprawiac, musial zachowac sie jak naukowiec, badajac wiele nog.
Zaczal od nastepnego w kolejce sekretarza, niskiego czlowieka (nizszego nawet od cesarza, majacego skromna posture), ktory wiercil sie troche na stolku. Niewygodnie? — zapytal go w myslach Calvin. Zobaczymy, czy znajdzie sie na to rada.
Poslal przenikacz do prawej nogi sekretarza, znalazl najgrubszy nerw i zacisnal. Nic, ani skrzywienia, ani grymasu. Zacisnal mocniej. Wciaz nic.
Pierwszy w linii sekretarzy poderwal sie i wybiegl pedem. Przyszla kolej na niskiego. Sprobowal sie przesunac, poprawil ulozenie pulpitu, ale — ku zachwytowi Calvina — na jego twarzy pojawil sie wyraz zdumienia, a potem rumieniec; siegnal w dol i rekami przesunal noge.
No tak… Ten gruby nerw, czy moze wiazka bardzo cienkich nerwow, nie ma nic wspolnego z czuciem. Natomiast wydaje sie, ze kieruje ruchem. Ciekawe.
Niski czlowiek pisal w milczeniu, ale Calvin wiedzial, ze mysli tylko, co sie stanie, kiedy bedzie musial wstac. I rzeczywiscie, gdy edykt zostal zapisany — chodzilo o przyznanie wyjatkowego zwolnienia od podatkow pewnym wlascicielom winnic na poludniu Francji ze wzgledu na nieurodzaj — sekretarz poderwal sie, obrocil i rozciagnal na podlodze; obie nogi splataly mu sie niczym linki od wedek u dzieciakow.
Wszystkie oczy zwrocily sie ku biedakowi, ale nie padlo ani jedno slowo. Calvin obserwowal z rozbawieniem, jak sekretarz podnosi sie na rekach i lewym kolanie; prawa noga zwisala bezwladnie. Oczywiscie, kolano moglo sie zginac, wiec wygladalo na to, ze jednak wstanie. Dwa razy jednak probowal sie na nim oprzec i dwa razy upadal.
Wreszcie odezwal sie wyraznie zirytowany Bonaparte:
— Jest pan sekretarzem, moj panie, czy klaunem?
— Moja noga, sire — wykrztusil urzednik. — Moja prawa noga w tej chwili nie dziala.
Bonaparte zwrocil sie do straznikow pilnujacych Calvina.
— Pomozcie mu wyjsc. I przyslijcie kogos, zeby starl rozlany atrament.
Straznicy podniesli sekretarza i ruszyli z nim do drzwi. Przyszla pora, by Maly Napoleon przypomnial o swojej obecnosci.
— Wezcie jego pulpit, durnie — polecil. — I kalamarz, i pioro. I edykt, jesli nie jest poplamiony.
— A jak maja to zrobic? — spytal kwasno Bonaparte. — Przeciez musza podtrzymywac tego jednonogiego durnia.
I spojrzal wyczekujaco na bratanka.
Chwile trwalo, nim Maly Napoleon zrozumial, czego cesarz od niego oczekuje, i jeszcze dluzsza, nim zdolal przelknac swa dume i to zrobic.
— Oczywiscie, stryju — rzekl z wystudiowanym spokojem. — Chetnie sam je podniose.
Calvin usmiechnal sie skrycie widzac, jak dumny czlowiek, ktory go aresztowal, teraz kleka, zbiera papiery, pulpit, pioro i kalamarz, pilnie uwazajac, by nie poplamic sie ani kropla atramentu. Sekretarz, ktorego nerw Calvin zacisnal, zostal wyprowadzony z pokoju. Calvin pomyslal, czy wyslac za nim przenikacz i uwolnic biedaka. Ale nie byl pewien, dokad go odprowadzono, zreszta czy warto? Przeciez to tylko sekretarz.
Kiedy Maly Napoleon wyszedl, Bonaparte znowu zaczal dyktowac, ale teraz juz nie tak ostro i szybko. Przerywal czesto, poprawial sie od czasu do czasu, niekiedy milkl na dluga chwile, a sekretarz czekal z piorem zawieszonym nad papierem. W takich chwilach Calvin sprawial, ze atrament sciekal z piora na sam czubek i spadal nagle na papier… Ach, to wsciekle osuszanie kleksa… Oczywiscie, wszystko to jeszcze bardziej rozpraszalo cesarza.
Pozostala jednak kwestia nog. Calvin zbadal kazdego z sekretarzy po kolei, szukajac innych nerwow i zaciskajac je lekko. Nerwy ruchu pozostawil na razie w spokoju; teraz szukal nerwow bolu, znaczac postepy badan szeroko otwartymi oczami, zaczerwienionymi twarzami i czasem syknieciami nieszczesnych sekretarzy. Bonaparte dostrzegal to i coraz trudniej bylo mu sie skupic. Wreszcie, kiedy ktorys z sekretarzy glosno jeknal po wyjatkowo mocnym zacisnieciu — Calviowi brakowalo precyzji z obiektami tak cienkimi jak nerwy — skrzywiony Bonaparte odwrocil sie w fotelu i, o ile Calvin dobrze zrozumial jego francuski, powiedzial:
— Czy drwicie ze mnie tymi sykami i jekami? Siedze tu i cierpie, ale nie wydaje zadnych dzwiekow. Tymczasem wy, ktorym dolega co najwyzej zbyt dlugie siedzenie w miejscu, jeczycie, sapiecie i wzdychacie, az wydaje mi sie, ze wpadlem miedzy stado hien!
W tej wlasnie chwili Calvin znalazl to, czego szukal. Zaaplikowal akurat odpowiedni nacisk na nerw bolu jednego z sekretarzy i wszelkie czucie zniknelo. Zamiast skrzywienia, na twarzy mezczyzny pojawil sie wyraz ulgi.