uniewinniony i wyrusze bez leku, ze ktos mnie wysledzi i zacznie powtarzac te same klamstwa.

Potem zawsze robili to samo. Kiedy nie zdolali namowic go do ucieczki, zerkali na worek i pytali szeptem:

— Czy on tam jest?

A najodwazniejsi prosili o to, czego pragneli wszyscy.

— Czy moglbym go zobaczyc?

Zawsze odpowiadal tak samo. Pytal o pogode.

— Zapowiada sie chyba ostra zima?

Niektorzy pojmowali wolniej od innych, ale po jakims czasie wszyscy rozumieli, ze Alvin nie pisnie slowka ani o zlotym plugu, ani o zawartosci swojego worka. Wtedy gadali jeszcze troche i zabierali brudne naczynia, jesli przyniesli jedzenie, ale nigdy nie trwalo to dlugo. Wkrotce wychodzili z budynku i opowiadali znajomym i krewnym, ze Alvin troche posmutnial, ale milczy na temat zlotego pluga, o ktorym Makepeace twierdzi, ze to jego zloto ukradzione przez Alvina, kiedy u niego terminowal.

Pewnego dnia szeryf Doggly przyprowadzil czlowieka, ktorego Alvin rozpoznal, chociaz nie pamietal, kto to jest ani skad go zna.

— To ten — oswiadczyl obcy. — Nie ma szacunku dla niczyjego talentu oprocz wlasnego.

Wtedy Alvin sobie przypomnial: to rozdzkarz, ktory wskazal Makepeace'owi Smithowi miejsce kopania studni. Miejsce, gdzie Alvin dokopal sie az do twardej skalnej plyty, nie znajdujac wczesniej ani kropli wody. Makepeace na pewno chce go wykorzystac jako swiadka, ktory potwierdzi, ze studnia Alvina nie powstala we wskazanym miejscu. No coz, to prawda, nie ma watpliwosci. Ten rozdzkarz nie wyjawi nic, do czego Alvin sam by sie nie przyznal. Wiec niech sobie knuja. Za Alvinem przemawia prawda i to powinno wystarczyc dwunastu sedziom wybranym sposrod mieszkancow Hatrack River.

Cieszyl sie wlasciwie tylko z odwiedzin Arthura. Dwa, trzy razy dziennie chlopiec wpadal do srodka niczym lisc pchniety podmuchem wiatru w otwarte drzwi.

— Musisz poznac tego, no, Johna Bindera — mowil. — Powroznika. Niektorzy zartuja sobie, ze jesli postanowia cie powiesic, to on zrobi sznur. Ale on odpowiada zawsze, powinienes to slyszec, Alvinie, „Na zadnym moim powrozie nie zawisnie zaden Stworca”. Tak mowi. I chociaz nigdy go nie spotkales, mozesz go uwazac za przyjaciela. Ale mowie ci, podobno jego liny nigdy sie nie rozkrecaja, nigdy sie nawet nie strzepia, chocby nie wiem jak je przecinac. Niezly talent, prawda?

A pozniej, tego samego dnia, opowiadal juz o kims innym.

— Poszlem szukac Fredy Matthews, kuzynki Sophii, wiesz, mieszka w szopie nad rzeka, ale rzeka jest dluga i kreta, wiec nie moglem jej znalezc, w dodatku robilo sie ciemno i wlasciwie sam tez sie zgubilem. I nagle staje przede mna kapitan Alexander, wiesz, on jest kapitanem statku morskiego, tylko nie wiadomo, co robi tak daleko od morza. W kazdym razie tu mieszka, czasem lata garnki albo cos naprawia, a Vilate Franker uwaza, ze popelnil jakas straszna zbrodnie i musi sie chowac, a moze straszny morski potwor polknal caly jego statek i tylko on ocalal, i teraz nie wraca na morze, bo sie boi tego potwora. Ona go nazywa La Vaya Than, ale Goody Trader twierdzi, ze to po hiszpansku znaczy „Alez to paskudne klamstwo”, a w ogole to znasz Goody Trader?

— Spotkalem ja — odpowiadal Alvin. — Przyniosla mi pastylki anyzkowe. Najpaskudniejsze cukierki, jakich w zyciu probowalem, ale pewnie calkiem smaczne dla tych, co lubia anyzek. Dziwna kobieta. Kucnela przed drzwiami i rozmyslala strasznie dlugo, a potem mowi: „Ha, jestes pierwszym czlowiekiem, jakiego widze, ktory zupelnie niczego nie potrzebuje, a siedzisz w wiezieniu”.

— To podobno jej talent: wie, czego komu potrzeba, nawet jesli on sam tego nie wie — wyjasnil Arthur. — Chociaz moim zdaniem Vilate Franker uwaza, ze Goody Trader z tym swoim talentem to blaga, calkiem jak ten chlopiec-aligator na wystawie dziwolagow w Dekane, gdzie mnie nie zabrales, bo powiedziales, ze jezeli jest prawdziwy, okrutnie tak sie na niego gapic, a…

— Pamietam, co powiedzialem, Arthurze Stuarcie. Nie musisz ze mna plotkowac na moj temat.

— A o czym ja mowilem?

— Zgubiles sie w lesie, kiedy szukales pijanej Fredy.

— No. W kazdym razie wpadam na tego kapitana, a on patrzy mi w oczy i mowi: „Chodz ze mna”. Idziemy jakies dziesiec krokow i stajemy w samym srodku sciezki jeleni, a on powiada: „Pojdziesz ta droga, a kiedy znowu staniesz nad rzeka, skrecisz w gore; jakies trzy prety”. I wiesz co? Zrobilem, co mi kazal, i wiesz co?

— Znalazles Frede.

— Alfrede Matthews. Byla pijana jak bela, oczywiscie, ale pokropilem jej twarz woda i postapilem tak, jak mowiles, ze nalezy: wylalem jej dzbanek. Rany, ale sie wsciekala! Musialem odskakiwac, zeby mnie nie trafila kamieniem.

— Biedna kobieta — westchnal Alvin. — Ale nic z tego nie bedzie, dopoki znajdzie sie ktos, kto przyniesie jej pelny dzbanek.

— A nie moglbys z nia tak zrobic jak kiedys z Czerwonym Prorokiem?

Alvin spojrzal na niego czujnie.

— A niby co o tym wiesz?

— To, co twoja mama mi opowiedziala w Vigor Kosciele: ze wziales pijanego, jednookiego Czerwonego i zrobiles z niego proroka.

Alvin pokrecil glowa.

— Nie, moj drogi. Calkiem pokrecila. On przez caly czas byl prorokiem. I nie byl pijakiem, jak Freda. Wlewal w siebie whisky, zeby zagluszyc straszny, czarny halas smierci. Naprawilem to i nie potrzebowal juz alkoholu. Ale Freda… Ona pragnie czegos innego, czego jeszcze nie rozumiem.

— Poradzilem jej, zeby do ciebie przyszla, wiec pomyslalem, ze cie uprzedze. Ona tu idzie, zebys ja uleczyl.

Alvin westchnal.

— Zle zrobilem? — przestraszyl sie Arthur Stuart.

— Dobrze — uspokoil go Alvin. — Ale nie moge jej pomoc, jesli sama sobie nie pomoze. Wie przeciez, ze alkohol ja trawi, ze odbiera jej zycie. Ale porozmawiam z nia i zobacze, co da sie zrobic.

— Podobno umie zgadnac, kiedy bedzie deszcz. Jesli jest trzezwa.

— To skad wiadomo, ze ma taki talent?

Arthur smial sie, i smial, i smial.

— Pewno raz byla trzezwa i akurat padalo.

Kiedy Arthur wychodzil, Alvin rozmyslal o jego opowiesciach. Czesc tych historii byla tylko plotkami. W Hatrack River zyly ostatnio wielkie plotkarki, a najwieksze z nich to Vilate Franker, ktora Alvin poznal i wiedzial, ze kryje sie za zaslona oszukanczych heksow, i Goody Trader, ktorej wlasciwie nie znal, widzial tylko raz, kiedy go odwiedzila. Naprawde miala na imie Chastity albo Charity — Vilate twierdzila, ze Chastity, od cnoty, bo niby jest taka cnotliwa, ale pozostali uwazali, ze raczej Charity, od milosierdzia. Nazywano ja Goody od gospodyni, gdyz trzy razy byla mezatka i jej mezowie zyli w szczesciu az do smierci, za kazdym razem przypadkowej. Chociaz Vilate znowu potrafila wzbudzic w Arthurze wrazenie, ze jednak nie calkiem przypadkowej. Obie kobiety prowadzily ze soba nieustanna wojne, to jasne — prawie kazdemu slowu jednej natychmiast zaprzeczala druga. Trzeba przyznac, ze nie te panie wymyslily plotki, w Hatrack River juz wczesniej krazyly rozne pogloski i opowiesci, zanim obie jeszcze sie tu wprowadzily. Ale Arthur codziennie je odwiedzal i napychaly go plotkami, az Alvin przestawal rozumiec, o co chodzi, a Arthur Stuart z pewnoscia nie rozumial nawet polowy.

Alvin sam widzial, ze Vilate jest nieszczera i zlosliwa. Ale Goody mogla byc taka sama, albo i gorsza, tyle ze lepiej to ukrywala. Trudno powiedziec. I jeszcze ta sprawa z Goody Trader, kiedy stwierdzila, ze Alvinowi niczego nie trzeba — o co jej chodzilo?

Ale poza klotniami i plotkami jeszcze cos wydalo sie Alvinowi niezwykle. W Hatrack River az gesto bylo od poteznych talentow. W prawie kazdym miasteczku zyl ktos z zauwazalnym talentem. Chociaz talenty bywaly na ogol calkiem zwyczajne: talent do gotowania zupy albo widzenia tropow zwierzat. Uzyteczne, ale nie takie, zeby opisywac je w liscie do rodzicow. Czesto ludzie nie mieli pojecia o wlasnym talencie, poniewaz chodzilo o cos dla nich zupelnie prostego i nie az tak niezwyklego w oczach innych. Ale tutaj, w Hatrack River, spotykalo sie talenty zdumiewajace. Kapitan statku, ktory pomagal komus znalezc droge, nawet kiedy ten ktos sam nie wiedzial, ze sie zgubil. Albo Freda… Alvin zartowal o tym z Arthurem, ale niektorzy w miasteczku przysiegali, ze nie tylko przepowiada deszcz; kiedy wytrzezwieje podczas suszy, potrafi go sprowadzic. A Melyn, dziewczyna z Walii — potrafila spiewac i grac na harfie tak, ze czlowiek o wszystkim zapominal i tylko siedzial glupio usmiechniety, taki

Вы читаете Alvin Czeladnik
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату