ale nie ma innego wyjscia.
Czyli to stukanie pewnie go obudzilo. Alvin zsunal nogi z lozka i jednym krokiem znalazl sie przy drzwiach.
— Nie byly zaryglowane — zapewnil, otwierajac. — Wystarczylo popchnac.
Szeryf Po Doggly byl wyraznie zmieszany.
— To tylko Makepeace Smith, Alvinie. Wszyscy wiedza, ze we lbie mu sie pomieszalo, ale zalatwil dla ciebie pozew i oskarza o kradziez swojego skarbu.
— Skarbu? — zdziwil sie Alvin. — Nic nie wiem o zadnym skarbie.
— Twierdzi, ze znalazles zloto, kiedy kopales dla niego studnie, wiec przesunales te studnie, zeby nikt sie nie dowiedzial…
— Przesunalem studnie, bo trafilem na lita skale — wyjasnil Alvin. — Gdybym znalazl zloto, po co mialbym ja przesuwac? To przeciez nie ma sensu.
— I wlasnie tak powiesz w sadzie, a przysiegli ci uwierza — zapewnil szeryf Doggly. — Wszyscy wiedza, ze Makepeace plecie bzdury.
Alvin westchnal. Slyszal krazace tu i tam plotki o zlotym plugu i jak to zostal skradziony kowalowi, u ktorego Alvin terminowal. Nie sadzil jednak, ze Makepeace'owi wystarczy odwagi, by isc do sadu, gdzie przeciez wyjdzie na klamce.
— Dam wam slowo, szeryfie, ze nie wyjade z miasta, dopoki ta sprawa sie nie rozstrzygnie — obiecal. — Ale musze sie przeciez opiekowac Arthurem Stuartem i bardzo bym nie chcial, zeby mnie pan zamknal.
— No i dobrze — zgodzil sie Doggly. — W nakazie jest napisane, ze masz wybor. Albo oddasz mi plug na przechowanie az do procesu, albo pojdziesz do wiezienia razem z plugiem.
— Czyli plug to jedyna kaucja, jaka moge wplacic?
— Tak wlasnie jest, jak by nie patrzec.
— Horacy, bedziesz chyba musial zajac sie chlopcem — zwrocil sie Alvin do oberzysty. — Nie po to go tu przyprowadzilem, zeby znow oddac ci pod opieke, ale sam widzisz, ze nie mam wyboru.
— Moglbys przeciez oddac plug Po na przechowanie — zauwazyl Horacy. — Nie zeby chlopak mi przeszkadzal.
— Bez urazy, szeryfie, ale nie przechowalibyscie tego pluga nawet przez jedna noc. — Alvin usmiechnal sie blado.
— Mysle, ze jakos bym se poradzil. — Po byl troche urazony.
— Znaczy, przeciez nawet jak cie zamkne, nie myslisz chyba, ze pozwole ci trzymac plug u siebie w celi?
— Mysle, ze tak.
— Chyba nie.
— Mysle, ze wierzycie, ze umiecie go ochronic przed ludzmi — oswiadczyl Alvin. — Ale nie wiecie, jak ochronic ludzi przed plugiem.
— Wiec przyznajesz, ze go masz?
— Zrobilem go na egzamin czeladniczy — wyjasnil Alvin. — Sa swiadkowie. Cale to oskarzenie jest bzdurne, a pan i wszyscy o tym dobrze wiedza. Ale o co mnie oskarza, jesli oddam wam plug, ktos zajrzy do worka i oslepnie? Co mi wtedy grozi?
— Oslepnie? — Po Doggly zerknal na Horacego, jakby stary przyjaciel mogl zdradzic, czy go nie nabieraja.
— Myslicie, ze zabronicie swoim chlopcom zagladac do worka i to wystarczy? Nie sprobuja chocby troche popatrzec?
— Oslepnie, tak? — powtorzyl Po.
Alvin podniosl worek z miejsca, gdzie go polozyl obok siebie na lozku.
— A kto bedzie niosl ten plug, Po?
Szeryf Doggly siegnal po worek, ale kiedy tylko dotknal go reka, poczul, ze twardy metal wewnatrz przesuwa sie i ucieka mu spod palcow.
— Natychmiast przestan, Alvinie! — zazadal.
— Ja tylko trzymam ten worek. Na jakiej polce chcecie go polozyc?
— Zamknij sie juz, chlopcze — mruknal Doggly. — Pozwole ci trzymac go w celi. Ale jesli przylozysz nim komus po lbie i uciekniesz, znajde cie, a wtedy oskarze nie o takie bzdury, co je Makepeace Smith opowiada. Obiecuje.
Alvin pokrecil glowa i usmiechnal sie. A Horacy wybuchnal smiechem.
— Po, gdyby Al chcial uciec z twojego wiezienia, nikogo nie musialby walic po lbie.
— Ja tylko ostrzegam, Al. Nie przesadzaj. Wciaz obowiazuje nakaz ekstradycji z Appalachee; chodzi o sprawe smierci pewnego Odszukiwacza.
Dobrotliwy nastroj Horacego zmienil sie w jednej chwili. Szybkim ruchem chwycil szeryfa i przycisnal do futryny tak mocno, jakby chcial na stale zmienic mu sylwetke.
— Po — rzekl — przez wiele lat byles mi najdrozszym przyjacielem. W mroku nocy robilismy to, za co by nas powiesili, gdybysmy sprobowali tego w jasny dzien. Caly czas razem narazalismy zycie. Jesli kiedys oskarzysz, a chocby sprobujesz wydac chlopaka za to, ze zabil Odszukiwacza, ktory zastrzelil moja Margaret w moim wlasnym domu, tymi dwoma rekami wymierze ci sprawiedliwosc.
Po Doggly zezem spojrzal oberzyscie w oczy.
— To ma byc grozba, Horacy? Chcesz, zebym dla ciebie zlamal przysiege?
— Jak moglaby to byc grozba? Wiesz, ze mowilem to w najmilszym mozliwym sensie.
— Chodzmy do aresztu, Alvinie — powiedzial Doggly. — Tak sobie mysle, ze jesli damy z miasta nie przyniosa ci jedzenia, codziennie dostaniesz potrawke od Horacego.
— Zatrzymam plug? — upewnil sie Alvin.
— Nawet sie do niego nie zblize — obiecal szeryf. — Jezeli to plug. I jezeli jest zloty.
Wskazal mu drzwi. Alvin wyszedl na korytarz, a Po Doggly podazyl za nim. W glownej sali okolo dwudziestu osob czekalo, by zobaczyc, po co szeryf zjawil sie w zajezdzie.
— Alvinie, milo cie znowu widziec! — zawolalo kilkoro z nich.
Byli troche zaklopotani widzac, ze Alvin jest aresztowany. — Ladnie cie przywitali, nie ma co — oswiadczyla ponuro Ruthie Baker. — Slowo daje, tym razem Makepeace Smith zgryzl za wielka kosc.
— Przyniescie mi tylko do wiezienia wasze ciasteczka — poprosil Alvin. — Tesknilem za nimi przez cala droge.
— Glowe daje, ze wszystkie panie z miasta po calych dniach beda sie klocic, ktora ma cie karmic. Chcialabym tylko, zeby kochana Peg mogla cie przywitac. — Ruth zalala sie lzami. — To straszne, ze tak latwo placze.
Alvin uscisnal ja, po czym obejrzal sie na szeryfa.
— Nie wsunela mi pilnika, zebym mogl przepilowac kraty — powiedzial. — Wiec moge chyba…
— Daj spokoj, Alvinie — westchnal Po Doggly. — Po co, u diabla, tu wracales?
W tej wlasnie chwili otworzyly sie drzwi i wkroczyl sam Makepeace Smith.
— Tam jest! Nareszcie zlodziej zostal schwytany! Szeryfie, kazcie mu oddac moj plug!
Po Doggly spojrzal mu prosto w oczy. Makepeace byl poteznym mezczyzna, z masywnymi ramionami i nogami jak pnie drzew, ale przed szeryfem zwiadl niby kwiat.
— Zejdz mi z drogi, Makepeace. I to juz.
— Chce odebrac swoj plug — upieral sie kowal, ale ustapil spod drzwi.
— To nie jest twoj plug, dopoki sad nie powie, ze jest. Jezeli w ogole tak powie.
— To nie jest twoj plug, dopoki nie pokazesz, ze umiesz zrobic taki sam — wtracil Horacy Guester.
Alvin nie powiedzial ani slowa. Wyszedl z zajazdu i zatrzymal sie w progu tylko po to, zeby uprzedzic Horacego:
— Pozwalaj Arthurowi mnie odwiedzac, kiedy tylko zechce. Pamietaj.
— Wiesz przeciez, Alvinie, ze bedzie chcial spac z toba w celi. Alvin rozesmial sie.
— Jest taki chudy, ze moglby przecisnac sie przez kraty.
— To ja robilem te kraty! — wrzasnal Makepeace Smith. — Sa za geste, zeby ktokolwiek sie przecisnal!