— Oczywiscie, ze on — oswiadczyla. — Przychodzi do mnie noca nawet ostatnio. Cieszy sie z tego dziecka.

— Co to znaczy „nawet ostatnio”? Wie pani przeciez, ze przebywa w wiezieniu.

— Co tam. Czym jest wiezienie dla kogos takiego jak on?

I znowu Verily zrozumial, ze zagral w rece Webstera. Wszyscy wiedzieli, ze Alvin ma tajemna moc. Wiedzieli, ze pracuje z kamieniem i zelazem. Wiedzieli tez, ze moze wyjsc z celi, kiedy tylko zechce.

— Wysoki Sadzie — powiedzial. — Zastrzegam sobie prawo ponownego wezwania swiadka do dalszego przesluchania.

— Protest! — zawolal Daniel Webster. — Jesli ponownie wezwie panne Sump, bedzie ona jego swiadkiem, wiec trudno to nazwac przesluchaniem. Ona nie jest wrogim swiadkiem.

— Musze sie przygotowac do dalszych pytan — wyjasnil Verily.

— Prosze sie przygotowywac do woli — orzekl sedzia. — Zostawie panu pewna swobode, ale nie bedzie to pelne przesluchanie. Swiadek jest wolny, prosze tylko nie opuszczac Hatrack River.

Webster wstal ponownie.

— Wysoki Sadzie, chcialbym zadac kilka pytan w celu uzupelnienia zeznania.

— Oczywiscie. Panno Sump, prosze pozostac na miejscu i pamietac, ze wciaz zeznaje pani pod przysiega.

Webster usiadl.

— Panno Sump, stwierdzila pani, ze Alvin odwiedza pania w nocy. Jak to robi?

— Wymyka sie z celi, przechodzi przez mur wiezienia, a potem biegnie jak Czerwony, spowity w… w… czerwona piesn. Dzieki temu w ciagu godziny dociera do Vigor Kosciola i nawet nie jest zmeczony. Nie, wcale nie jest zmeczony. — Zachichotala.

Czerwona piesn… Verily dosc juz rozmawial z Alvinem, by wiedziec, ze chodzi o zielona piesn, a gdyby rzeczywiscie laczyly go intymne stosunki z ta dziewczyna, na pewno by to wiedziala. Przypominala sobie tylko drobiazgi zapamietane z dawnych lekcji, kiedy chodzila na zajecia z ludzmi uczacymi sie Stwarzania. I to wszystko — wyobraznia mlodej dziewczyny, polaczona ze strzepkami wiedzy o Alvinie. Ale to moze wystarczyc, zeby odebrac mu zloty plug albo — co gorsza — zeby poslac go do wiezienia i na zawsze zniszczyc reputacje. To nie jest niewinna bajka; chociaz Amy udaje, ze kocha Alvina, musi dokladnie wiedziec, jaka krzywde mu wyrzadza.

— Czy odwiedza pania kazdej nocy?

— Nie, to niemozliwe. Pare razy w tygodniu.

Webster skonczyl, ale Verily takze mial kilka pytan.

— Panno Sump, gdzie Alvin pania odwiedza?

— W Vigor Kosciele.

— Jest pani mloda dziewczyna, panno Sump, i mieszka pani z rodzicami. Zapewne pani pilnuja. Moje pytanie dotyczy zatem konkretow: gdzie sie pani znajduje, kiedy Alvin pania odwiedza.

Zdenerwowala sie troche.

— W roznych miejscach.

— Rodzice pozwalaja pani wychodzic bez opieki?

— Nie. To znaczy… Zawsze najpierw przychodzi do domu. Pozna noca. Kiedy wszyscy spia.

— Czy ma pani wlasny pokoj?

— Nie. Siostry spia razem ze mna.

— Wiec gdzie pani spotyka Alvina?

— W lesie.

— Czyli oszukuje pani rodzicow i wymyka sie noca do lasu?

Slowo „oszukuje” podzialalo na nia jak policzek.

— Nikogo nie oszukuje! — zawolala z przekonaniem.

— Czyli rodzice wiedza, ze wychodzi pani do lasu na spotkanie z Alvinem?

— Nie. To znaczy… Wiem, ze by mnie zatrzymali, a nas laczy prawdziwa milosc, wiec… Nie wymykam sie, bo tato rygluje drzwi i by mnie uslyszal… Na jarmarku udalo mi sie wymknac i…

— Jarmark odbywal sie w bialy dzien, nie noca — zauwazyl Verily, w nadziei ze sie nie myli.

— Bez zwiazku ze sprawa! — krzyknal Webster, ale tylko bardziej zdenerwowal dziewczyne.

— Jesli zdarza sie to kilka razy w tygodniu, panno Sump, z pewnoscia nie czeka pani na jarmark, zeby znalezc okazje, prawda? — spytal Verily.

— Nie, to bylo tylko raz, jeden raz. Kiedy indziej…

Verily czekal, by nie ulatwiac jej zeznan, wypelniajac slowami chwile milczenia. Niech przysiegli widza, ze dziewczyna wymysla wszystko pod wplywem chwili.

— Przychodzi do mojego pokoju, zupelnie bezglosnie. Przenika przez sciany. A potem zabiera mnie ta sama droga, cicho, przez sciane. I biegniemy z czerwona piesnia do miejsca, gdzie w swietle ksiezyca daje mi swoja milosc.

— Zadziwiajace przezycie. Pani ukochany zjawia sie przy lozku, przenosi pania przez sciane i bezglosnie biegnie wiele mil do sielankowej okolicy, gdzie obejmujecie sie namietnie w blasku ksiezyca. Jest pani w nocnej koszuli. Czy nie marznie pani, panno Sump?

— Czasami, ale on potrafi ogrzac powietrze dookola mnie.

— A co z bezksiezycowymi nocami? Czy cos pani widzi?

— On… On stwarza swiatlo. Zawsze widzimy.

— Ukochany zdolny do cudownych rzeczy. To brzmi niezwykle romantycznie, zgodzi sie pani?

— Tak, to bardzo romantyczne — przyznala Amy.

— Jak sen — podpowiedzial Verily.

— Tak, jak sen.

— Protest! — krzyknal Webster. — Swiadek to jeszcze dziecko i nie uswiadamia sobie, w jaki sposob obronca moze falszywie zinterpretowac jej niewinne porownanie.

Amy niczego nie rozumiala.

— Co takiego powiedzialam? — zapytala.

— Pozwoli pani, ze zapytam wprost — odezwal sie Verily. — Panno Sump, czy nie jest mozliwe, ze pani wspomnienia o Alvinie pochodza ze snow? Ze snilo sie pani to wszystko, poniewaz zakochala sie pani w silnym, fascynujacym mezczyznie, zbyt doroslym, by chocby pania zauwazyl?

Teraz zrozumiala, dlaczego Webster protestowal. Spojrzala zimno na Verily'ego.

Ona wie, pomyslal. Wie, ze klamie, nie wierzy w to, co mowi, i nienawidzi mnie, bo probuje jej przeszkodzic, chocby tylko troche.

— Moje dziecko to zaden sen, prosze pana. Nie slyszalam jeszcze, zeby ze snu dziewczyna zaszla w ciaze.

— Nie, ja tez nie slyszalem o takich snach — zgodzil sie Verily. — A przy okazji, jak dawno temu odbyl sie ten jarmark?

— Trzy tygodnie temu.

— Poszla tam pani z rodzicami?

Webster przerwal, domagajac sie wyjasnienia sensu tych pytan.

— Podala jarmark jako szczegolna okazje spotkania z Alvinem — wyjasnil Verily. Sedzia pozwolil mu kontynuowac. — Panno Sump, niech pani wyjasni, jak mogla sie pani sam na sam spotkac z Alvinem na jarmarku? Czy umowiliscie sie wczesniej?

— Nie, on… On sie tam zwyczajnie pokazal.

— W bialy dzien? I nikt go nie rozpoznal?

— Nikt go nie widzial oprocz mnie. Tak bylo… On potrafi robic takie rzeczy.

— Owszem. Zaczynamy sobie uswiadamiac, ze kiedy chodzi o spedzanie z pania czasu, Alvin Smith zdolny jest do zdumiewajacych, cudownych wyczynow.

Webster zaprotestowal, Verily przeprosil. Ale podejrzewal, ze trafil na trop czegos istotnego. Amy uwiarygodniala swoja opowiesc, dodajac szczegoly. Gdy mowila o zdarzeniach, ktore nie mialy miejsca, szczegoly te byly senne i piekne — ale nie wymyslala ich na poczekaniu; to jasne, ze istotnie jej sie snily czy tez marzyla o nich. Mowila z pamieci.

Вы читаете Alvin Czeladnik
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату