sam siebie przekonal, ze plug nalezy do niego. Daniel Webster uwaza, ze naprawde jestem draniem. Ale…

— Ale Niszczyciel powoduje, ze wszyscy pracuja wspolnie i chca cie pokonac.

Alvin kiwnal glowa.

— Przeciez to nie ma sensu — zauwazyl Verily. — Jezeli Niszczyciel naprawde chce wszystko zniszczyc, to jak mogl ulozyc taki skomplikowany plan? To tez jest przeciez Stwarzanie.

Alvin usiadl wygodnie na pryczy i pogwizdywal przez chwile.

— Zgadza sie — stwierdzil w koncu.

— Czyli Niszczyciel czasami cos stwarza?

— Nie. Tego Niszczyciel nie potrafi. Nie moze. Bierze tylko to, co juz istnieje, skreca to, zgina i lamie. Pomylilem sie. Niszczyciel wplywa na tych ludzi, ale jesli wszystko laczy sie w jakis plan, to ktos go wymyslil.

— Chyba znam rozwiazanie. — Verily zachichotal. — Pamietasz, co mowiles o Websterze? Spotkal Amy Sump, kiedy przeszukiwal Vigor Kosciol, zeby cos na ciebie znalezc. Nie uwzglednil Amy w planie, byla zwykla dziewczyna, ktora zaczela udawac, ze jej marzenia sa prawda. A on podsunal jej pomysl zajscia w ciaze, zeby przyciac ci skrzydla i zmusic do powrotu. Reszte sama wymyslila; Niszczyciel niczego nie musial jej uczyc. Potem Daniel Webster wrocil do Hatrack, szukajac czegos, co ci moze zaszkodzic. I oczywiscie spotkal najwieksza plotkarke w miescie. Vilate Franker prawie cie nie zna, ale zna wiele historii, wiec czesto rozmawiali. Wymknelo mu sie, ze przysiegli uznaja opowiesc Amy Sump za owoc wyobrazni marzycielskiej, pobudliwej dziewczyny, chyba ze zdobedzie jakis dowod, ze naprawde opuszczales cele. I Vilate tworzy wlasny plan, a Niszczyciel musi ja tylko zachecac.

— Czyli caly plan jest dzielem Daniela Webstera, tylko ze on nawet o tym nie wie — podsumowal Alvin. — Chce czegos, a potem to nagle sie spelnia.

— Nie wierzylbym tak w jego nieswiadomosc. Podejrzewam, ze od dawna stosuje te metode: chce jakiegos kluczowego dowodu, a potem czeka, az klient lub ktos z przyjaciol klienta zlozy potrzebne zeznanie. Nigdy sam nie brudzi rak, choc skutek jest taki sam. Nic mu nie mozna udowodnic…

Drzwi otworzyly sie i Po Doggly wprowadzil Peggy Larner.

— Przepraszam, ze przeszkadzam wam w kolacji i rozmowie — powiedzial — ale to wazna sprawa. Alvinie, masz specjalnego goscia. Przyjechal z daleka, ale moze cie odwiedzic dopiero po zmroku, a tylko ja moge go tu wpuscic, bo mnie kiedys juz usadzil i opowiedzial historie.

— To ktos z domu — wyjasnil Verily'emu Alvin. — Ktos inny niz Armor-of-God. Ktos obciazony klatwa.

— Nie powinien byc — dodala Peggy. — Gdyby nie wielkoduszny gest wlaczenia sie pod klatwe, na ktora osobiscie nie zasluzyl.

— Measure! — zawolal Alvin. — Moj starszy brat — dodal, zwracajac sie do Verily'ego.

— Idzie tu — oznajmil szeryf. — Arthur Stuart go prowadzi. Kapelusz nasunal na oczy i patrzy w ziemie, zeby nie zobaczyc nikogo, kto nie slyszal jeszcze tej historii. Nie chce przez cala noc opowiadac ludziom o masakrze nad Chybotliwym Kanoe. Dlatego zostawie tu drzwi otwarte, ale zostane na zewnatrz i bede pilnowal. Nie zebym myslal, ze chcesz uciec, Alvinie.

— To znaczy nie wierzycie, szeryfie, ze dwa razy w tygodniu urzadzalem sobie wycieczki do Vigor Kosciola?

— Dla takiej dziewczyny? Nie, nie wierze — odparl szeryf i wyszedl, zostawiajac otwarta cele.

Peggy podeszla do Alvina i Verily'ego. Verily przysunal jej stolek, ale skinela tylko reka i nie usiadla.

— Jak sie masz, Peggy — odezwal sie Alvin.

— Swietnie. A ty, Alvinie?

— Wiesz, ze nie robilem tych rzeczy, o ktorych mowila.

— Alvinie, wiem, ze naprawde wydala ci sie atrakcyjna. Zauwazyla, ze czasem zwracasz na nia uwage, wiec zaczela marzyc i snic na jawie.

— Chcesz powiedziec, ze to jednak moja wina?

— Jej wina, ze te sny zmienila w klamstwa. Ale twoja, ze w ogole miala takie beznadziejne marzenia.

— Do licha, dlaczego wlasciwie nie palne sobie w leb, zanim w ogole pozadliwie spojrze na kobiete? Za kazdym razem fatalnie sie to konczy.

Peggy zrobila mine, jakby ja spoliczkowal. Jak zwykle, Verily mocno odczul, ze nie zna polowy zycia Alvina. Dlaczego mialoby go to martwic? Przeciez nie bylo go wtedy tutaj, a tych dwoje nie mialo obowiazku niczego wyjasniac. Mimo to sytuacja stala sie krepujaca.

Wstal.

— Jesli pozwolicie, wyjde na zewnatrz, zebyscie mogli porozmawiac w cztery oczy.

— Nie trzeba — zapewnila Peggy. — Jestem pewna, ze Arthur Stuart i Measure sa juz niedaleko.

— Ona nie chce ze mna rozmawiac — wyjasnil Verily'emu Alvin. — Probuje uzyskac dla mnie uniewinnienie, bo chce zobaczyc Krysztalowe Miasto. Ale nie moze mi doradzic, jak je zbudowac, chociaz widzi, ze sam nie wiem, a ona chyba wie wszystko. A to, ze chce mojego uniewinnienia, nie znaczy wcale, ze mnie lubi albo uwaza, ze warto poswiecac mi czas.

— Nie chce sie do tego wtracac — oswiadczyl Verily.

— Nie wtraca sie pan — uspokoila go Peggy. — Nie ma zadnego „tego”, do ktorego mozna by sie wtracac.

— I nigdy nie bylo zadnego „tego”, prawda? — zapytal Alvin. Verily byl pewien, ze jeszcze nigdy nie slyszal tak smutnego glosu.

Peggy milczala chwile, nim odpowiedziala.

— Ja nie… bylo i jest cos… ale to nie ma zwiazku z toba, Alvinie.

— Dlaczego nie ma zwiazku ze mna? Szaleje z milosci do ciebie, a przez caly rok dostalem tylko jeden list, w dodatku zimny jak lod, jakbym byl zwyklym draniem, z ktorym musisz jeszcze robic interesy. Czy wlasnie to nie ma ze mna zwiazku? Kiedys poprosilem, zebys za mnie wyszla. Rozumiem, ze potem dzialo sie wiele zlego, zabili twoja matke i w ogole. To straszne. Nie naciskalem, ale przeciez pisalem do ciebie i myslalem o tobie caly czas i…

— Ja tez o tobie myslalam, Alvinie.

— No tak, ale jestes zagwia, wiec wiesz, ze o tobie mysle, a przynajmniej mozesz sprawdzic, jesli tylko zechcesz. A skad ja mam wiedziec, kiedy nie dostaje od ciebie znaku zycia? Co wiem procz tego, co mi mowisz? Procz tego, co widze w twojej twarzy? Wiem, ze tamtej nocy zajrzalem ci w twarz, spojrzalem w oczy i zdawalo mi sie, ze jest tam milosc. Pomyslalem, ze odpowiadasz mi „tak”. Czy mi sie zdawalo? Czy to jest „to”, ktorego nie ma?

Verily czul sie fatalnie, bedac swiadkiem calej sceny. Poprzednio staral sie wycofac; teraz bylo jasne, ze oboje chca, by zostal. Gdyby tylko potrafil znikac… Albo zapasc sie w podloge…

Ocalil go Arthur, holujacy za soba Measure'a. Tak jak powiedzial szeryf: Measure nasunal kapelusz tak mocno i spuszczal glowe tak nisko, ze potrzebowal pomocnej dloni Arthura Stuarta.

— Jestesmy — poinformowal chlopiec. — Mozesz juz patrzec.

Measure podniosl glowe.

— Al… — powiedzial.

— Measure! — zawolal Alvin.

Obaj byli dlugonodzy, wiec wystarczylo, ze zrobili po jednym kroku, by objac sie mocno.

— Strasznie za toba tesknilem — powiedzial Alvin.

— Ja tez tesknilem, ty paskudny kryminalisto — odparl Measure.

Verily poczul uklucie zazdrosci tak mocne, ze malo mu serce nie peklo. Zawstydzil sie tego uczucia, gdy tylko je sobie uswiadomil, ale nie mogl zaprzeczyc: zazdroscil braciom. Zazdroscil, bo wiedzial, ze nigdy nie bedzie tak bliski Alvinowi Smithowi. Zawsze pozostanie z boku, a to bolalo tak bardzo, ze z trudem oddychal.

A potem odetchnal swobodnie i zablokowal to uczucie, ukryl je gdzies w glebi, gdzie nie musial patrzec mu w twarz.

Po chwili powitania dobiegly konca i przeszli do spraw powaznych.

— Odkrylismy, ze Amy znikneia, i nie trzeba bylo geniusza, zeby zgadnac, gdzie sie podziala. Oczywiscie, najpierw krazyly plotki, ze zaszla w ciaze na jarmarku i odeslali ja, zeby urodzila dziecko gdzie indziej. Ale potem przypomnielismy sobie te historie, co je opowiadali o Alvinie, wiec razem z ojcem poszlismy do Sumpa. Od razu powiedzial, ze pojechala zeznawac do Hatrack River. Nie podobalo mu sie to, ale ktos im placil, a potrzebowali pieniedzy. No i corka przysiegala, ze to prawda, ale widac bylo, ze on tez nie wierzy w jej klamstwa. I faktycznie,

Вы читаете Alvin Czeladnik
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату