Grigor Linsky przestal udawac i naprawde zadzwonil ze swojego telefonu komorkowego. – Jest tutaj – powiedzial. – Wlasnie pojechal na gore.
– Widzial cie? – zapytal Zek.
– Tak. Jestem tego pewien.
– Niech to bedzie ostatni raz. Od tej pory trzymaj sie w cieniu.
Okazalo sie, ze Helen Rodin juz jest w biurze. Wygladalo na to, ze siedzi tam od dawna. Miala na sobie ten sam czarny kostium, ale pod niego wlozyla prosty golf, niezbyt obcisly. Jasnoniebieski, dokladnie w takim samym odcieniu jak jej oczy. Wlosy zwiazala w dlugi konski ogon. Blat jej biurka byl zasypany prawniczymi ksiazkami. Jedne lezaly grzbietami do gory, inne do dolu. Wszystkie byly pootwierane. Konczyla osma strone notatek w zoltym notatniku. Zrodla, notatki dotyczace sprawy, wyroki, precedensy.
– James Barr jest przytomny – powiedziala. – Rosemary dzwonila do mnie o piatej rano.
– Mowil cos?
– Tylko do lekarzy. Na razie nikogo do niego nie dopuszczaja. Nawet Rosemary.
– A policjantow?
– Ci tez musza czekac. Musze tam byc pierwsza. Nie moge pozwolic, zeby rozmawial z policja pod nieobecnosc swojego adwokata.
– A co mowi lekarzom?
– Ze nie wie, dlaczego tam jest. Nie pamieta piatku. Lekarze twierdza, ze nalezalo sie tego spodziewac. Przy urazach glowy moze dojsc do amnezji obejmujacej nawet kilka dni przed urazem. Czasem nawet kilka tygodni.
– I w jakiej cie to stawia sytuacji?
– Przed dwoma powaznymi problemami. Po pierwsze, on moze symulowac amnezje. A tego bardzo trudno dowiesc. Tak wiec teraz musze znalezc specjaliste, ktory potrafi wydac opinie i w tej sprawie. Jezeli nie udaje, to mamy prawdziwy problem. Jesli jest zdrowy na umysle teraz i byl zdrowy przedtem, ale nie pamieta wydarzen ostatniego tygodnia, to jak moze miec uczciwy proces? Nie bedzie mogl wspolpracowac ze swoim obronca. Przeciez nie bedzie mial pojecia, o czym my wszyscy
mowimy. I to wladze stanowe sa za to odpowiedzialne. To one dopuscily do jego pobicia. To byl stanowy areszt. Nie moga robic takich rzeczy, a potem sadzic poturbowanego.
– Co zrobi twoj ojciec?
– Bedzie walczyl zebami i pazurami. To oczywiste. Zaden prokurator nie moze dopuscic do tego, zeby amnezja wplywala na proces. W przeciwnym razie mielibysmy setki takich przypadkow. Wszyscy przestepcy chcieliby zostac poturbowani W areszcie sledczym. Nagle nikt by nic nie pamietal.
– To na pewno nie pierwszy taki przypadek.
Helen kiwnela glowa.
– Nie pierwszy.
– I co mowia prawnicze ksiegi?
– Wlasnie je przegladam. Jak widzisz. Dusky przeciwko Stanom Zjednoczonym, Wilson przeciwko Stanom Zjednoczonym.
– I?
– Jest mnostwo „jesli” i „ale”.
Reacher nic nie powiedzial. Helen spojrzala mu w oczy.
– Wszystko wymyka sie spod kontroli – oswiadczyla. – Teraz ugrzezniemy w ekspertyzach. Ta sprawa prawdopodobnie dojdzie az do Sadu Najwyzszego. Nie jestem na to przygotowana. Nie chce tego. Nie zamierzam byc adwokatem, ktory wyciaga ludzi, powolujac sie na bledy proceduralne. To nie dla mnie i nie moge pozwolic, zeby przywarla do mnie taka etykietka.
– No to oglos, ze jest winny, i do diabla z tym.
– Kiedy zadzwoniles do mnie wczoraj wieczorem, myslalam, ze zamierzasz przyjsc tu dzis rano i powiedziec, ze on jest niewinny.
– Chyba snisz – rzekl Reacher.
Odwrocila glowe.
– Jednak…
Znow na niego spojrzala.
– Jest jakies jednak?
Kiwnal glowa.
– Niestety.
– Jakie?
– Nie jest az tak winny, jak myslalem.
– Jak to?
– Siadzmy do twojego samochodu, to ci pokaze.
Zjechali razem do podziemnego parkingu, wylacznie dla mieszkancow budynku. Staly tam wozy transmisyjne NBC oraz samochody osobowe, furgonetki i limuzyny roznych marek i rocznikow. Byl nowy blekitny mustang kabriolet z nalepka NBC na przedniej szybie. Zapewne Ann Yanni, pomyslal Reacher. Pasowal do niej. W wolne dni jezdzilaby z odkrytym dachem, a w dni pracy opuszczalaby go, zeby nie zepsula jej sie fryzura przed wystepem. A moze uzywala mnostwa sprayu.
Do Helen Rodin nalezal ciemnozielony maly sedan, tak niepozorny, ze Reacher nawet nie znal jego marki. Moze saturn. Samochod byl nieumyty i nienowy. Woz swiezego absolwenta uczelni, kupiony po podjeciu pracy, kiedy jest juz z czego go splacac. Reacher wiedzial wszystko o zakupach na raty. Podczas sprawozdan z meczow baseballowych w telewizji puszczano mnostwo reklam. W trakcie kazdej przerwy.
– Dokad jedziemy? – spytala Helen.
– Na poludnie – odparl Reacher.
Przesunal swoj fotel do tylu, zgniatajac jakies przedmioty poupychane za oparciem. Ona siedziala blisko kierownicy, chociaz nie byla niska. W rezultacie spogladal na nia nieco z tylu.
– Co wiesz? – zapytala.
– Nie chodzi o to, co ja wiem – odparl – tylko o to, co wie James Barr.
– O czym?
– O mnie.
Wyjechala z parkingu i ruszyla na poludnie ulica rownolegla do First Street. O osmej rano na ulicach panowal jeszcze ozywiony ruch. Zapewne ludzie jechali w przeciwna strone niz w popoludniowych godzinach szczytu.
– Co wie o tobie James Barr? – zapytala.
– Cos, co sprawilo, ze chce, zebym tu byl – odparl.
– Powinien cie nienawidzic.
– Na pewno nienawidzi. Mimo to chcial, zebym tu byl. Wlekli sie na poludnie, w kierunku rzeki.
– Nigdy przedtem mnie nie spotkal – powiedzial Reacher. – Ani nigdy potem. Znalismy sie przez jakies trzy