za kierownice i odjechal. Mialby znacznie lepsze stanowisko i nie zostawilby zadnych sladow. Zadnych materialnych dowodow poza sladami opon na drodze, poniewaz niczego nie musialby dotykac.
– Stad jest dalej. Musialby strzelac z wiekszej odleglosci.
– Najwyzej siedemdziesiat jardow. Barr potrafil celnie strzelac z pieciokrotnie wiekszej odleglosci. Jak kazdy wojskowy snajper. Dla M1A super match siedemdziesiat jardow to jak strzal z przystawienia.
– Ktos moglby zapamietac numery rejestracyjne. Wprawdzie rzadko, ale jezdza tu samochody. Ktos mogl go zapamietac.
– Tablice rejestracyjne jego wozu byly zachlapane blotem. Zapewne celowo. Odjechalby niepostrzezenie. Po pieciu minutach bylby piec mil stad. To lepsze od przedzierania sie przez korki w centrum miasta.
Helen Rodin nic nie odparla.
– I spodziewal sie pogodnego dnia – rzekl Reacher. – Mowilas mi, ze tu przewaznie jest pogodnie. O piatej po poludniu zachodzace slonce mialby za plecami. Strzelalby ukryty w sloncu. To najlepsze stanowisko, o jakim moze marzyc snajper.
– Czasami pada.
– To tez by mu nie przeszkadzalo. Deszcz zatarlby slady jego opon w tym blocie. Tak czy inaczej, powinien przyjechac tutaj. Mial wszelkie mozliwe powody, zeby byc wlasnie tu.
– Jednak nie byl.
– Najwyrazniej.
– Dlaczego?
– Powinnismy wrocic do twojego biura. Tam powinnas teraz sie znalezc. Musisz opracowac strategie.
Helen Rodin usiadla przy biurku. Reacher podszedl do okna i spojrzal na plac. Poszukal wzrokiem mezczyzny w grubym garniturze. Nie zauwazyl go.
– Jaka strategie? – spytala Helen. – Barr wybral sobie stanowisko, to wszystko, i twoim zdaniem wybral nie najlepiej, niezgodnie z wojskowa doktryna sprzed czternastu lat, o ktorej zapewne zapomnial w dniu, kiedy odszedl z wojska.
– Tego sie nie zapomina – rzekl Reacher.
– To mnie nie przekonuje.
– Wlasnie dlatego wypial sie na Chapmana. Ten tez nie dalby sie przekonac. Dlatego poprosil, zebyscie sciagneli mnie.
– A ciebie to przekonuje?
– Dziwi mnie, ze wyszkolony strzelec wyborowy rezygnuje z idealnego stanowiska strzeleckiego na rzecz znacznie gorszego.
– W Kuwejcie strzelal z parkingu. Sam tak mowiles.
– Poniewaz tam mial idealna pozycje. Dokladnie naprzeciwko drzwi do budynku. Ci czterej faceci wyszli prosto na niego. I upadli jak kostki domina.
– Minelo czternascie lat. On nie jest juz taki dobry, jak byl. To wszystko.
– Tego sie nie zapomina – powtorzyl Reacher.
– No i co, to czyni go mniej winnym?
– Jesli ktos wybiera okropne B zamiast wspanialego A, musi byc po temu jakis powod. A powody maja swoje konsekwencje.
– Jaki on mial powod?
– Musial to byc dobry powod, no nie? Poniewaz dobrowolnie wszedl w pulapke, jaka byl budynek parkingu, wybral stanowisko znajdujace sie znacznie nizej i w zamknietej przestrzeni, z ktorego trudniej bylo strzelac i ktore z samej swej natury bylo najlepszym miejscem do zbierania dowodow, jakie weteran Emerson widzial w swojej dwudziestoletniej praktyce.
– W porzadku, powiedz mi, dlaczego to zrobil.
– Poniewaz doslownie wychodzil z siebie, zeby dostarczyc nam wszystkich mozliwych dowodow.
Wytrzeszczyla oczy.
– To szalenstwo.
– Dowody byly doskonale. Wszyscy byli tak zachwyceni tymi doskonalymi dowodami, ze nikomu nie przyszlo do glowy, ze sa zbyt doskonale. Mnie rowniez. To bylo jak z serialu kryminalnego, Helen. Pewnie taka sprawe dali Bellantoniowi pierwszego dnia w Akademii Policyjnej. O wiele za dobra, zeby byla prawdziwa, tak wiec nieprawdziwa. Wszystko bylo nie tak. Na przyklad, dlaczego wlozyl prochowiec? Bylo cieplo,
nie
– To szalenstwo – powtorzyla Helen.
– Sa dwa kluczowe fakty – ciagnal Reacher. – Dlaczego zaplacil za parkowanie? Od poczatku mnie to niepokoilo. No wiesz, kto tak robi? A on to zrobil. I zrobil to tylko po to, zeby zostawic jeszcze jeden slad. Zadne inne wyjasnienie nie ma sensu. Chcial zostawic w parkometrze cwiercdolarowke ze swoimi odciskami palcow. Aby wszystko bylo dopiete na ostatni guzik. Zeby odciski pasowaly do tych na lusce, ktora pewnie tez zostawil specjalnie.
– Wpadla do szczeliny.
– Mogl ja wyjac. Wedlug raportu Bellantonia lezalo tam mnostwo kawalkow drutu. Zajeloby mu to poltorej sekundy.
Helen Rodin zastanowila sie.
– A drugi kluczowy fakt?
– Latwo go dostrzec, kiedy spojrzy sie z odpowiedniej strony. On chcial patrzec na fontanne od poludnia, nie od zachodu. To bylo najwazniejsze. Chcial strzelac wzdluz niej, nie w poprzek.
– Dlaczego?
– Poniewaz wcale nie chybil, Helen. Ten jeden strzal rozmyslnie oddal do fontanny. Chcial wpakowac kule w wode, po dluzszej osi, pod ostrym katem, jakby strzelal do kulochwytu w laboratorium balistycznym, zeby znaleziono ja pozniej nieuszkodzona. Zeby mozna bylo ustalic, ze zostala wystrzelona z jego broni. Nie osiagnalby tego celu, gdyby strzelal w poprzek. Kula mialaby zbyt krotki odcinek do pokonania, nie zostalaby
wyhamowana przez wode i za mocno uderzylaby w murek. Zostalaby znieksztalcona.
– Tylko dlaczego zrobil to wszystko?
Reacher nie odpowiedzial.
– Skrucha? Z powodu tego, co zrobil czternascie lat temu?
Chcial zostac zlapany i ukarany?
Reacher pokrecil glowa.
– W takim wypadku przyznalby sie do winy zaraz po aresztowaniu. Gdyby dreczyly go wyrzuty sumienia, od razu by sie przyznal.
– Zatem dlaczego to zrobil?
– Poniewaz musial, Helen. Po prostu
Wytrzeszczyla oczy.
– Ktos go zmusil – wyjasnil Reacher. – Zmuszono go,
zeby to zrobil i zeby zostawil obciazajace dowody. Kazano mu
po wszystkim jechac do domu i czekac na aresztowanie. Dlatego