zazyl srodki nasenne. Zapewne byl bliski szalenstwa, gdy
siedzial tam i czekal na policje.
Helen Rodin milczala.
– Zostal wrobiony – powiedzial Reacher. – Wierz mi.
To jedyne logiczne wytlumaczenie. Nie jest wariatem. Wlasnie
dlatego powiedzial: „Maja niewlasciwego faceta”. To byla
wiadomosc. Mial nadzieje, ze ktos ja zrozumie. Chcial przez
to powiedziec, ze powinni szukac drugiego faceta. Tego, ktory
kazal mu to zrobic. Tego, ktory, jego zdaniem, jest bardziej
winny.
Helen Rodin nadal milczala.
– Faceta, ktory pociagal za sznurki – zakonczyl Reacher.
Reacher ponownie spojrzal z okna na plac. Zbiornik fontanny byl w dwoch trzecich pelny. Fontanna wesolo pluskala. Slonce zaszlo. Nie zauwazyl nikogo krecacego sie bez celu.
Helen Rodin podniosla sie zza biurka. Stala i nie ruszala sie.
– Powinnam fikac koziolki – powiedziala.
– On zabil piec osob.
– Jednak jesli zostal do tego zmuszony, to zmienia jego
sytuacje. Jak sadzisz, co to bylo? Rodzaj wyzwania? Szukanie wrazen.
– Moze – odparl Reacher. – Chociaz watpie. Przede wszystkim James Barr jest o dwadziescia lat za stary na wyzwania. To dobre dla dzieci. I w takim wypadku strzelalby z autostrady. Chcieliby, zeby wyszedl calo i mogl robic to znowu.
– Zatem co?
– Cos zupelnie innego. Cos konkretnego.
– Czy nie powinnismy pojsc z tym do Emersona?
– Nie – powiedzial Reacher.
– Ja sadze, ze powinnismy.
– Mamy powody, zeby tego nie robic.
– Jakie?
– Pierwszy to ten, ze Emerson ma najlepsza sprawe w swojej karierze. Nie bedzie chcial jej psuc. Zaden policjant by nie chcial.
– Co wiec powinnismy zrobic?
– Powinnismy zadac sobie trzy podstawowe pytania – rzekl Reacher. – Kto, jak i dlaczego. To byl rodzaj transakcji. Musimy dojsc do tego, kto na niej skorzystal. Poniewaz na pewno nie byl to James Barr.
– Tym kims jest na pewno ten, kto naslal na ciebie tych facetow wczoraj wieczorem. Poniewaz jest zadowolony z transakcji i nie chce, zeby jakis obcy zaczal kolysac lodzia.
– Slusznie – pochwalil Reacher.
– Powinnam wiec poszukac tego kogos.
– Moze nie.
– Dlaczego nie?
– Aby chronic zycie klienta.
– James Barr jest w szpitalu, pilnowany dzien i noc.
– On nie jest twoim klientem. Jest nia Rosemary Barr. Powinnas sie zastanowic, jaka grozba mogla zmusic kogos takiego jak James Barr do popelnienia takiego czynu. Przeciez w najlepszym razie mogl oczekiwac dozywocia. W najgorszym kaftana bezpieczenstwa. On dobrze o tym wiedzial. Musial
wiedziec. Zatem dlaczego to zrobil? Dlaczego poslusznie wykonal rozkaz? To musiala byc bardzo powazna grozba, Helen. A co Barr mial do stracenia? Nie ma zony ani dzieci, ani nikogo innego. Poza siostra.
Helen Rodin nic nie odparla.
– Kazano mu siedziec cicho do konca. Najwyrazniej. Dlatego chcial, zebyscie mnie tu sprowadzili. To byl rodzaj zaszyfrowanej wiadomosci. Poniewaz marionetka nie moze mowic o swoim panu, nigdy, gdyz grozba nadal jest aktualna. Sadze, ze poswiecil swoje zycie za zycie siostry. A to rodzi powazny problem. Jesli ten, kto pociaga za sznurki, zobaczy, ze zaczynasz weszyc, pomysli, ze marionetka zaczela mowic. Wlasnie dlatego nie mozesz pojsc z tym do Emersona.
– Jednak marionetka nic nie powiedziala.
– Mozemy dac ogloszenie w gazecie. Myslisz, ze ktos w to uwierzy?
– No to co mam robic?
– Nic – odparl Reacher. – Nic nie mozesz zrobic. Poniewaz im bardziej bedziesz sie starala pomoc Jamesowi Bar-rowi, tym bardziej narazisz zycie Rosemary Barr.
Helen Rodin milczala dluga chwile.
– Mozemy zapewnic jej ochrone? – zapytala.
– Nie – odrzekl Reacher. – Nie mozemy. Jest nas tylko dwoje. Potrzebowalibysmy co najmniej czterech ludzi i bezpiecznej kryjowki. A to byloby bardzo kosztowne.
Helen Rodin wyszla zza biurka. Obeszla je, stanela obok Reachera i spojrzala przez okno. Lekko oparla dlonie o parapet, jak pianistka o klawiature. Potem odwrocila sie i oparla o szybe. Ladnie pachniala, jakby mydlem.
– Moglbys poszukac winnego – powiedziala.
– Moglbym? – zapytal beznamietnie.
Kiwnela glowa.
– Popelnil blad. Dal ci powod niezwiazany z Jamesem
Barrem. Nie bezposrednio. Naslal na ciebie tych chlopcow.
W ten sposob dal ci dobry powod do szukania ich pracodawcy.
Niezalezny powod. Moglbys zaczac go szukac, a on niekoniecznie musialby dojsc do wniosku, ze James Barr cos powiedzial.
– Nie przyjechalem tutaj go bronic.
– Mozesz uwazac, ze pomagasz prokuratorowi. Jesli w te zbrodnie byly zamieszane dwie osoby, to obie zasluguja na kare. Dlaczego tylko jedna ma zaplacic za wszystko?
Reacher nie odpowiedzial.
– Albo uwazaj, ze mnie pomagasz – powiedziala Helen.
Grigor Linsky zadzwonil ze swojej komorki.
– Wrocili do jej biura – powiedzial. – Widze ich oboje
w oknie.
6
Reacher wjechal winda na sama gore wiezowca z czarnego szkla i znalazl schody prowadzace na dach. Wyszedl nan przez metalowy wlaz obok zbiornika na wode i mechanizmu napedowego windy. Dach byl pokryty szara papa posypana zwirem. Wiezowiec mial pietnascie pieter, niewiele w porownaniu z wiezowcami w innych miastach. Mimo to sprawial wrazenie najwyzszego w Indianie. Reacher zobaczyl plynaca na poludniu rzeke. Na poludniu i na zachodzie z miasta wychodzily nitki autostrady. Przeszedl na polnocno-zachodni naroznik, gdzie