niezbyt milych miejsc.
Przy biurku recepcji natkneli sie na faceta w mundurze pracownika departamentu wieziennictwa. Wszyscy zostali zrewidowani i podpisali formularze o odpowiedzialnosci karnej. Potem pojawil sie lekarz, ktory zaprowadzil ich do malej poczekalni. Byl zmeczonym czlowiekiem okolo trzydziestki. W poczekalni staly krzeselka ze stalowych rurek i zielnego plastiku. Wygladaly jak wymontowane z chevroletow z lat piecdziesiatych.
– Barr jest przytomny i dosc komunikatywny – oznajmil
lekarz. – Uznalismy jego stan za stabilny, ale to nie oznacza,
ze on jest zdrowy. Dlatego ograniczamy dzisiaj jednorazowa
liczbe gosci do dwojga i chcemy, zeby rozmawiano z nim jak
najkrocej.
Reacher zobaczyl, ze Helen Rodin usmiechnela sie, i wiedzial dlaczego. Policjanci beda chcieli wejsc parami, tak wiec Helen jako adwokat bylaby trzecia. To oznaczalo, ze dzisiejsze medyczne restrykcje umozliwia jej rozmowe z klientem w cztery oczy.
– Jest z nim teraz jego siostra – powiedzial lekarz. -
Prosila, zeby panstwo zaczekali, dopoki nie zakonczy odwiedzin.
Lekarz odszedl, a Helen powiedziala:
– Wejde tam pierwsza, sama. Musze mu sie przedstawic
i uzyskac jego zgode na reprezentowanie go w sadzie. Potem
chyba powinna sie z nim zobaczyc doktor Mason. Na podstawie
jej opinii zdecydujemy co dalej.
Mowila szybko. Reacher wyczul, ze jest troche zdenerwowana. Troche spieta. Wszyscy byli, oprocz niego. Nikt z nich poza nim nigdy nie spotkal Jamesa Barra. Byl on dla nich wielka niewiadoma, dla kazdego w nieco inny sposob. Byl klientem Helen Barr, chociaz niechcianym. Dla Mason i Nie-buhra stanowil obiekt badan. Moze temat przyszlych artykulow naukowych, potencjalne zrodlo slawy i zaszczytow. Moze mieli do czynienia z nowym zespolem chorobowym, czekajacym na
opisanie. Syndrom Barra
Usiedli na krzeselkach z zielonego plastiku. W malej poczekalni bylo cicho i smierdzialo chlorowym srodkiem dezynfekcyjnym. Slychac bylo tylko cichy szmer wody w rurach wodociagowych i elektroniczne popiskiwanie maszynerii w jednej z sal. Nikt sie nie odzywal, ale wszyscy wiedzieli, ze wizyta bedzie dluga i nuzaca. Nie ma sensu sie niecierpliwic. Reacher usiadl naprzeciw Mary Mason i obserwowal ja. Byla stosunkowo mloda jak na eksperta. Wydawala sie ciepla i otwarta. Miala okulary w duzych oprawkach, zeby rozmowca dobrze widzial jej oczy. Te mialy mily, zachecajacy i krzepiacy wyraz. Reacher nie wiedzial, w jakim stopniu oddawaly jej prawdziwy charakter, a w jakim byly zawodowa poza.
– Jak pani to robi? – zapytal.
– Jak oceniam chorego? – upewnila sie. – Wychodze z zalozenia, ze naprawde doznal amnezji, a nie symuluje. Urazy glowy powodujace dwudniowa utrate przytomnosci niemal zawsze wywoluja amnezje. To ustalono juz dawno temu. Potem obserwuje pacjenta. Osoby naprawde cierpiace na amnezje sa bardzo zaniepokojone swoim stanem, zdezorientowane i przestraszone. Widac, ze naprawde probuja sobie przypomniec. Chca pamietac. Symulanci zachowuja sie inaczej. Unikaja rozmowy o tych dniach. W myslach odwracaja sie od nich. Czasem nawet doslownie. Czesto nawet mozna to
– Troche to subiektywne – zauwazyl Reacher.
Mason skinela glowa.
– To jest subiektywne. Bardzo trudno udowodnic, ze pacjent
symuluje. Mozna wykorzystac skanowanie aktywnosci kory
mozgowej, ale interpretacja znaczenia tych skanow tez bedzie
subiektywna. Czasem uzyteczna jest hipnoza, ale sady z zalo-
zenia unikaja hipnozy. Tak wiec owszem, ja tylko zaopiniuje przypadek.
– Kogo zatrudni oskarzyciel?
– Kogos takiego jak ja. Pracowalam juz dla obu stron.
– Zatem jego slowa przeciwko pani slowom? Mason znow skinela glowa.
– Zwykle decyduje to, kto ma wiecej literek po nazwisku. To dziala na sedziow.
– Pani ma ich sporo.
– Wiecej niz wiekszosc ludzi – przyznala.
– Ile on zapomnial?
– Co najmniej kilka dni. Jesli doznal urazu w sobote, bylabym bardzo zdziwiona, gdyby pamietal cos, co zdarzylo sie pozniej niz w srode. Kilka wczesniejszych dni to szara strefa, z ktorej jedne wydarzenia bedzie pamietal, a inne nie. W najlepszym razie. Widywalam przypadki, w ktorych zapominano cale miesiace, czasem po lekkim wstrzasnieniu mozgu, a nie po spiaczce.
– Czy wspomnienia wroca?
– Moze z tej szarej strefy. Byc moze uda mu sie odtworzyc je z tego, co pamieta. Moze zdola przypomniec sobie niektore wydarzenia. Natomiast z pozniejszymi bedzie o wiele trudniej. Jesli pamieta swoj ostatni lunch, to niewykluczone, ze w koncu zdola sobie przypomniec kolacje. Jezeli pamieta, ze byl w kinie, to ewentualnie przypomni sobie, jak dojechal do domu. Jednak gdzies bedzie granica. Zazwyczaj jest nia wspomnienie tego, jak polozyl sie spac tego dnia, ktory jeszcze pamieta.
– Bedzie pamietal wydarzenia sprzed czternastu lat?
Mason skinela glowa.
– Jego pamiec dlugotrwala powinna byc nieuszkodzona.
Pamiec dlugotrwala jest indywidualnie zroznicowana, poniewaz
prawdopodobnie opiera sie na wedrowce substancji chemicznych z jednej czesci mozgu do drugiej, a nie ma dwoch identycznych mozgow. Fizjologia mozgu nie jest w pelni zbadana
dziedzina wiedzy. Obecnie ludzie lubia porownywac mozg do
komputera, ale to blad. Tu nie chodzi o twarde dyski i pamiec
szybkiego dostepu. Mozg jest tworem organicznym. To jakby
zrzucic worek jablek ze schodow. Jedne sie obija, inne nie. Jednak powiedzialabym, ze wspomnienia sprzed czternastu lat u kazdego sa przechowywane w pamieci dlugotrwalej.
W poczekalni zapadla cisza. Reacher nasluchiwal elektronicznego popiskiwania aparatury. Sinusoidalny rytm z aparatu monitorujacego lub stymulujacego prace serca. Okolo siedemdziesieciu piskow na minute. Uspokajajace dzwieki. Kojace. Potem jedne drzwi na korytarzu otwarly sie i wyszla z nich Rosemary Barr. Wziela prysznic i umyla glowe, ale wygladala na przybita, wyczerpana i niewyspana, a takze o dziesiec lat starsza niz poprzedniego dnia. Przez chwile stala bez ruchu, a potem rozejrzala sie na boki i zaczela powoli isc w kierunku poczekalni. Helen Rodin wstala i wyszla jej na spotkanie. Stanely razem i rozmawialy po cichu. Reacher nie slyszal, o czym mowia. Odgadl, ze skladaja sobie raporty, najpierw medyczny, potem prawny. Potem Helen wziela Rosemary pod reke i zaprowadzila do pozostalych. Rosemary spojrzala na dwoje psychiatrow, na Alana Danute i na Reachera. Nie odezwala sie. Nastepnie sama poszla w kierunku sluzy bezpieczenstwa. Nie obejrzala sie.
– Negacja – rzekl Niebuhr. – My wszyscy przyszlismy tutaj, zeby meczyc i sondowac jej brata: fizycznie, psychicznie, prawnie, w przenosni. To agresywne i nieprzyjemne. Akceptacja tego oznaczalaby przyznanie, ze jej brat jest zbrodniarzem.
– Moze po prostu jest zmeczona – powiedzial Reacher.
– Zamierzam tam isc i zobaczyc sie z nim – oznajmila Helen. Poszla korytarzem i weszla do pokoju, z ktorego wyszla Rosemary. Reacher zaczekal, az zamknie drzwi. Potem zwrocil sie do Niebuhra.
– Spotkal pan sie juz z czyms takim? – zapytal go.