Zamilkl.

– Jak sie czujesz? – zapytal Reacher.

– Okropnie boli mnie glowa. Chyba mialem operacje.

Reacher nic nie powiedzial.

– Nie lubie ogladac baseballu w telewizji – oswiadczyl Barr.

– Nie przyszedlem tu rozmawiac o twoich gustach.

– A ty ogladasz mecze w telewizji?

– Nie mam telewizora – odparl Reacher.

– Naprawde? Powinienes miec. Mozna kupic jakis juz za sto dolcow. Mniejszy nawet taniej. Przejrzyj ogloszenia w ksiazce telefonicznej.

– Nie mam telefonu. Ani domu.

– Dlaczego? Juz nie sluzysz w wojsku.

– Skad wiesz?

– Nikt juz nie sluzy. Tak dlugo.

– Niektorzy jeszcze zostali – powiedzial Reacher, myslac o Eileen Hutton.

– Oficerowie – rzekl Barr. – Nie zolnierze.

– Ja bylem oficerem przypomnial Reacher. – Powinienes pamietac.

– Ty nie byles taki jak inni. To mialem na mysli.

– Pod jakim wzgledem bylem inny?

– Zarabiales na zycie.

– Opowiedz mi o tym meczu.

– Dlaczego nie masz domu? Dobrze ci sie powodzi?

– Teraz martwisz sie o mnie?

– Nie lubie, jak ludziom zle sie wiedzie.

– Mnie jest dobrze – powiedzial Reacher. – Wierz mi. To ty masz problem.

– Jestes policjantem? Tutaj? Nigdy cie nie widzialem. Reacher potrzasnal glowa.

– Jestem zwyklym obywatelem.

– Skad?

– Znikad. Ze swiata.

– Po co tu przyjechales? Reacher nie odpowiedzial.

– Och – rzekl Barr. – Zeby mnie przygwozdzic.

– Opowiedz mi o tym meczu.

– Grali Cubsi z Cardinalsami – powiedzial Barr. – Wyrownany mecz. Cardsi wygrali, pod koniec dziewiatej, mieli szczescie.

– Dobre uderzenie i obiegniecie wszystkich baz?

– Nie, blad przeciwnika. Dojscie do pierwszej bazy, wypuszczenie, szczurem do drugiej dalo biegaczowi trzecia, zostala jedna pilka. Miekkie podanie po ziemi, zatrzymanie biegacza, rzut do pierwszego, ale pilka poszla na aut i bylo trzecie wykluczenie. Zwyciestwo po trzech wykluczeniach.

– Dobrze to zapamietales.

– Kibicuje Cardinalsom. Zawsze im kibicowalem.

– Kiedy grali ten mecz?

– Nawet nie wiem, jaki dzis jest dzien.

Reacher tego nie skomentowal.

– Nie moge uwierzyc, ze to zrobilem – rzekl Barr. – Po prostu nie moge uwierzyc.

– Maja mnostwo dowodow.

– Prawdziwych?

– Niezbitych. Barr zamknal oczy.

– Ile osob? – spytal.

– Piec.

Piers Barra zaczela poruszac sie szybciej. Lzy splynely mu spod przymknietych powiek. Otworzyl usta. Plakal, z glowa w imadle.

– Dlaczego to zrobilem? – wykrztusil.

– A dlaczego zrobiles to za pierwszym razem? – odpowiedzial pytaniem Reacher.

– Wowczas bylem szalony.

– To nie wymowka – mowil Barr. – Wtedy bylem innym czlowiekiem. Myslalem, ze sie zmienilem. Bylem pewien, ze sie zmienilem. Bylem dobry. Naprawde bardzo sie staralem. Przez czternascie lat.

Reacher milczal.

– Zabilbym sie – powiedzial Barr. – No wiesz, wtedy.

Potem. Kilka razy juz niewiele brakowalo. Tak sie wstydzilem.

Tylko ze okazalo sie, ze ci faceci z Kuwejtu byli zli. To byla

moja jedyna pociecha. Chwycilem sie jej jak tonacy brzytwy.

– Po co ci tyle karabinow?

– Nie umialem sie ich pozbyc. Pamiatki. I pomagaly mi wytrwac w postanowieniu. Bez nich byloby to zbyt latwe.

– Uzywales ich kiedys?

– Sporadycznie. Rzadko. Od czasu do czasu.

– Gdzie?

– Na strzelnicy.

– Gdzie? Policja sprawdzala.

– Nie tutaj. Za granica stanu, w Kentucky. Tam jest tania strzelnica.

– Znasz plac w srodmiesciu?

– Jasne, przeciez tu mieszkam.

– Opowiedz mi, jak to zrobiles.

– Nie pamietam, ze to zrobilem.

– No to powiedz mi, jak bys to zrobil. Teoretycznie. Jakbys powtarzal zadanie.

– Kim byly cele?

– Urzednicy wychodzacy z budynku wydzialu komunikacji. Barr znow zamknal oczy.

– Zastrzelilem przechodniow?

– Piecioro – rzekl Reacher.

Barr znowu zaczal plakac. Reacher cofnal sie i wzial krzeslo spod sciany. Obrocil je oparciem do przodu i usiadl.

– Kiedy? – zapytal Barr.

– W piatek po poludniu.

Barr milczal przez dluga chwile.

– Jak mnie zlapali? – zapytal.

– Ty masz opowiadac.

– Czy to przez korek drogowy?

– Dlaczego przez korek?

– Zaczekalbym do wieczora. Moze do piatej. Wtedy jest

mnostwo ludzi. Stanalbym na autostradzie za biblioteka. Na

estakadzie. Slonce na zachodzie, za moimi plecami, zadnych

odblaskow szkla lunety. Opuscilbym szybe w oknie od strony

pasazera, wycelowalbym i oproznil magazynek, a potem po

Вы читаете Jednym strzalem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату