– Rodin sciagnie ekspertow.
– Jego corka juz to zrobila.
– Istnieja precedensy.
– To bron obosieczna.
– Chce pan, zeby ten gnoj wyszedl na wolnosc?
– To wy spieprzyliscie sprawe – rzekl Reacher. – Nie ja.
– Jesli to pana uszczesliwia.
– To nikogo nie uszczesliwia – odparl Reacher. – Jeszcze nie.
Opuscil komisariat i wrocil do wiezowca z czarnego szkla. Helen Rodin siedziala za biurkiem, czytajac jakis dokument. Alan Danuta, Mason i Niebuhr juz sobie poszli. Byla sama.
– Rosemary pytala brata o Kuwejt – zaczela. – Powiedziala mi to, kiedy wyszla z jego szpitalnego pokoju.
– I co? – spytal Reacher.
– I powiedzial jej, ze to wszystko prawda.
– Pewnie nie byla to przyjemna rozmowa.
Helen Rodin pokrecila glowa.
– Rosemary jest kompletnie rozbita. Mowi, ze James tez.
On nie moze uwierzyc, ze znowu to zrobil. Nie wierzy, ze
przekreslil te czternascie lat.
W biurze zapadla cisza. W koncu Helen pokazala Reacherowi dokument, ktory czytala.
– Eileen Hutton ma stopien generala brygady – oznajmila.
– Niezle – skomentowal Reacher. – Kiedy widzialem ja ostatnio, byla majorem.
– A ty?
– Kapitanem.
– Czy to nie bylo niezgodne z regulaminem?
– Teoretycznie. Z jej strony.
– Pracowala w JAG.
– Prawnicy moga lamac prawo tak jak inni ludzie.
– Nadal tam pracuje.
– Najwyrazniej. Nie ma rotacji personelu.
– Zatrudniona w Pentagonie.
– Tam trzymaja najbystrzejszych.
– Bedzie tu jutro.
Reacher milczal.
– Zlozyc oswiadczenie – powiedziala Helen.
Reacher nadal milczal.
– Spotkanie ma sie odbyc o czwartej po poludniu. Zapewne przyleci rano i zatrzyma sie w jakims hotelu. Poniewaz bedzie musiala zostac przez noc. Nie zdazy na wieczorny samolot.
– Chcesz mnie prosic, zebym poszedl z nia na kolacje?
– Nie – odparla Helen. – Nie zamierzam. Chce cie prosic, zebys poszedl z nia na lunch. Zanim spotka sie z moim ojcem. Musze wczesniej wiedziec, po co tu przyleciala.
– Uspili psa Barra – powiedzial Reacher.
– Byl stary.
– To cie nie martwi?
– A powinno?
– Ten pies nikomu nic zlego nie zrobil.
Helen nic nie odrzekla.
– W ktorym hotelu zatrzyma sie Hutton? – spytal Reacher.
– Nie mam pojecia. Bedziesz musial zlapac ja na lotnisku.
– Numer lotu?
– Tego tez nie wiem. Jednak nie ma bezposredniego polaczenia z D.C. Sadze, ze przesiadzie sie w Indianapolis. Nie przybedzie tu wczesniej niz o jedenastej rano. – Przepraszam – dodala. – Za to, ze powiedzialam Danucie, ze nie mamy zadnego dowodu na istnienie zakulisowego manipulatora. Nie chcialam, zeby to zabrzmialo tak nieprzyjemnie.
– Mialas racje – rzekl Reacher. – Nie mielismy zadnego dowodu. Wtedy.
Spojrzala na niego.
– Wtedy?
– Teraz mamy.
– Co?
– Na posterunku policji zrobili istna kapliczke. Maja wlok-
na, wyniki badan balistycznych, DNA psa, kwit za amunicje z jakiegos sklepu w Kentucky. Ustalili, ze styropianowy slupek ukradziono miastu. Maja wszystko.
– Oprocz? – naciskala Helen.
– Nie maja tasmy wideo, na ktorej James Barr przyjezdza wczesniej na parking, zeby postawic tam ten slupek.
– Jestes pewny?
Reacher skinal glowa.
– Do tej pory musieli obejrzec te tasmy z tuzin razy. Gdyby go zobaczyli, zdjecia bylyby wywieszone na tablicy, zeby caly swiat mogl je ogladac. Nie ma ich tam, co oznacza, ze ich nie maja. A to oznacza, ze James Barr nie przyjechal wczesniej na parking i nie umiescil tam slupka.
– A to oznacza, ze zrobil to ktos inny.
– Zakulisowy manipulator – rzekl Reacher. – Albo inna jego marionetka. Nie wczesniej niz w nocy z wtorku na srode, poniewaz Barr uwaza, ze we wtorek ten slupek jeszcze stal w jego garazu.
Helen znow spojrzala na niego.
– Ktokolwiek to zrobil, musi byc na kasecie.
– Owszem – potwierdzil Reacher.
– Jednak tam parkuja setki samochodow.
– Mozna troche zawezic krag poszukiwan. To sedan. Ze zbyt niskim zawieszeniem, by jechac polna droga.
– Ten zakulisowy manipulator naprawde istnieje, prawda?
– Inaczej tego wszystkiego nie mozna wytlumaczyc.
– Wiesz co? Alan Danuta ma chyba racje. Moj ojciec zamieni Barra na tego manipulatora. Bylby glupcem, gdyby tego nie zrobil.
Reacher tego nie skomentowal.
– Co oznacza, ze Barr wyjdzie na wolnosc – ciagnela
Helen. – Rozumiesz to, prawda? Nie ma innej mozliwosci.
Prokuratura mialaby problemy z postawieniem go w stan oskarzenia.
Reacher nadal milczal.
– Mnie tez to nie cieszy – powiedziala Helen. – Jednak
dla mnie to tylko kwestia opinii. Poradze sobie z tym. Przynaj-