mniej taka mam nadzieje. Moge zrzucic wine na warunki w areszcie. Twierdzic, ze nie wyszedl dzieki mnie.

– Jednak? – spytal Reacher.

– Co ty zrobisz? Przyjechales tutaj, zeby go pograzyc, a on wyjdzie na wolnosc.

– Jeszcze nie wiem, co zrobie – odparl Reacher. – A jakie mam mozliwosci?

– Tylko dwie, ktorych sie obawiam. Mozesz przestac mi pomagac w poszukiwaniach zakulisowego manipulatora. Nie znajde go sama, a Emerson nawet nie bedzie probowal.

– A druga?

– Mozesz sam wyrownac rachunki z Barrem.

– Jasne.

– Nie mozesz tego zrobic. W najlepszym razie dostalbys dozywocie.

– Gdyby mnie zlapali.

– Zlapaliby cie. Wiedzialabym, ze to twoja robota.

Reacher usmiechnal sie.

– Zakapowalabys mnie?

– Musialabym – odparla Helen.

– Nie, gdybys byla moim adwokatem. Nie moglabys nic powiedziec.

– Nie jestem twoim adwokatem.

– Moglbym cie zatrudnic.

– Rosemary Barr tez by wiedziala i wydalaby cie w mgnieniu oka. Franklin rowniez. On tez wysluchal twojej opowiesci.

Reacher skinal glowa.

– Jeszcze nie wiem, co zrobie – powtorzyl Reacher.

– Jak znajdziemy tego faceta?

– Sama powiedzialas: dlaczego mialbym probowac?

– Poniewaz nie sadze, zebys nalezal do ludzi, ktorzy zadowalaja sie polowicznym sukcesem.

Reacher milczal.

– Sadze, ze chcesz poznac prawde – dodala Helen. -

Mysle, ze nie lubisz, kiedy wciskaja ci kit. Nie lubisz byc

uwazany za frajera.

Reacher nadal nic nie mowil.

– A ponadto to wszystko smierdzi – powiedziala Helen. – Mamy szesc ofiar. Tych pieciu zabitych i samego Barra.

– Jak dla mnie to troche zbyt szeroka definicja ofiary.

– Doktor Niebuhr podejrzewa, ze Barr zawarl ostatnio jakas znajomosc. Jakas nowa przyjazn. Moglibysmy pojsc tym tropem.

– Barr powiedzial mi, ze nie ma zadnych nowych przyjaciol – rzekl Reacher. – I ze ma ich niewielu.

– Mowil prawde?

– Mysle, ze tak.

– Zatem Niebuhr sie myli?

– Niebuhr zgaduje. Jest psychiatra. Oni potrafia tylko zgadywac.

– Moglabym zapytac Rosemary.

– Czy ona zna jego przyjaciol?

– Prawdopodobnie. Jest zzyta z bratem.

– Postaraj sie zrobic liste – rzekl Reacher.

– Czy doktor Mason tez zgaduje?

– Niewatpliwie. Jednak ona chyba zgaduje trafnie.

– Jesli Niebuhr myli sie w kwestii przyjaciela, co zrobimy?

– Cos konstruktywnego.

– Co?

– Ktos musial sledzic mnie wczoraj wieczorem i jestem pewien, ze jakis facet szedl za mna dzis rano. Widzialem go na placu. Kiedy znow go zobacze, zamienie z nim slowo. Powie mi, dla kogo pracuje.

– Tak po prostu?

– Ludzie zwykle mowia mi to, co chce wiedziec.

– Dlaczego?

– Poniewaz grzecznie pytam.

– Nie zapomnij grzecznie zapytac Eileen Hutton.

– Bedziemy w kontakcie – odparl Reacher.

***

Ruszyl na poludnie, minal swoj hotel i znalazl tania restauracje. Po obiedzie powoli poszedl na polnoc, przez plac, obok wiezowca z czarnego szkla, pod estakada autostrady, az do

sportowego baru. Chociaz prawie przez godzine byl na ulicach, nie zauwazyl, by ktos za nim szedl. Zadnych inwalidow w dziwnych garniturach. Nikogo.

Bar byl prawie pusty i na wszystkich ekranach leciala transmisja z meczu baseballowego. Znalazl sobie stolik w kacie i ogladal, jak Cardinalsi graja w Houston z Astrosami. Malo istotny mecz pod koniec sezonu miedzy dwiema druzynami bez szans na puchar. W przerwach na reklamy obserwowal drzwi. Nikogo nie zauwazyl. Tutaj, na prowincji, wtorek byl jeszcze spokojniejszy niz poniedzialek.

***

Grigor Linsky zadzwonil z komorki.

– Znow jest w barze sportowym – powiedzial.

– Widzial cie? – zapytal Zek.

– Nie.

– Po co znow poszedl do tego baru?

– Bez powodu. Potrzebowal jakiegos celu, to wszystko. Prawie godzine paradowal po miescie, probujac mnie zwabic.

Chwila ciszy.

– Zostaw go – powiedzial Zek. – Przyjdz tu, to porozmawiamy.

***

Alex Rodin zadzwonil do Emersona. Ten byl w domu i jadl obiad z zona oraz dwiema corkami, wiec wcale nie mial ochoty odbierac telefonu. Jednak zrobil to. Poszedl do holu i usiadl na drugim stopniu schodow, pochylony, z lokciami opartymi na kolanach, przytrzymujac telefon ramieniem.

– Musimy cos zrobic z tym Jackiem Reacherem – powiedzial mu Rodin.

– Nie sadze, zeby on stanowil powazny problem – rzekl Emerson. – Moze chcialby, ale nie moze negowac faktow. Mamy na Barra wiecej dowodow, niz nam potrzeba.

– Teraz nie chodzi juz o fakty, tylko o amnezje i to, w jakim stopniu obrona zechce ja wykorzystac.

– To zalezy od panskiej corki.

– On ma na nia zly wplyw. Poczytalem sobie o podobnych sprawach. To naprawde grzaski grunt. Nie w tym

Вы читаете Jednym strzalem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату